Kpiną z państwa i "nerwicą polityczną" nazywa prezes NRL Krzysztof Madej – w liście przesłanym 9 października minister Franciszce Cegielskiej – grę z opinią publiczną i środowiskami medycznymi, polegającą a to na "zaskakującym proklamowaniu kolejnych wielkich reform w systemie ochrony zdrowia" i uzasadnianiu nieuchronności procesu legislacyjnego uruchamiającego owe reformy, a to na "gwałtownym odwoływaniu wielkich projektów legislacyjno-administracyjnych" i zapowiadaniu następnych. Nie jest to ani racjonalne, ani politycznie bezpieczne, a dodatkowo podważa – zdaniem prezesa – mocno nadwątlony autorytet Ministerstwa Zdrowia. W liście do szefowej resortu K. Madej zaapelował więc o zdyscyplinowanie podległych jej wysokich urzędników MZ, aby nie udzielali "histerycznych wywiadów" i zaprzestali epatowania opinii publicznej kolejnymi rewelacjami dotyczącymi planów reformy systemu ochrony zdrowia.
List jest reakcją na wywiad udzielony "Rzeczpospolitej" 6 bm. przez Elżbietę Hibner, podsekretarza stanu w MZ, w którym pani wiceminister ostatecznie odwołała trwające niemal od roku i nagłaśniane przez media od stycznia br. prace nad "ustrojową" ustawą o ochronie zdrowia i zapowiedziała w zamian przygotowanie przez resort w najbliższym czasie dwóch nowych ustaw: o polityce zdrowia publicznego i Narodowym Programie Zdrowia oraz o bezpieczeństwie zdrowotnym (w tej drugiej miałyby zostać uregulowane łącznie: prawa pacjenta, koszyk gwarantowanych świadczeń zdrowotnych, narodowa sieć szpitali i plany zabezpieczenia podstawowej opieki zdrowotnej). Zdaniem E. Hibner, "są spore szanse, żeby ta pierwsza (ustawa – przyp. red.) zaczęła obowiązywać od 1 stycznia 2001 r.". Co do uchwalenia tej drugiej – wiceminister zakłada, że "możemy mieć kłopoty".
Nie od dziś środowiska fachowców w ochronie zdrowia kontestują publiczne wypowiedzi wiceminister Hibner za ich wyjątkową nonszalancję i niekompetencję – nawet jak na urzędnika Ministerstwa Zdrowia – uprawianie propagandy sukcesu i kompletne abstrahowanie od rzeczywistości. "Służba Zdrowia" już w lutym br., gdy znane były założenia i wstępna wersja projektu "ustrojowej" ustawy o ochronie zdrowia – zorganizowała dyskusję redakcyjną z udziałem wybitnych prawników o ogromnym doświadczeniu legislacyjnym w tworzeniu prawa dotyczącego medycyny i ochrony zdrowia. Podczas tej dyskusji – z udziałem E. Hibner – wspólnie apelowaliśmy o zaniechanie przez resort prac nad ustawą o ochronie zdrowia oraz o przystąpienie do intensywnych prac nad uporządkowaniem obowiązującego prawa i usunięciem w nim dotkliwych luk ("SZ" nr 18/19 z 2 marca 2000 r., str. 4-11).
Zdawało się nam wówczas, że wymiana poglądów urzęd-ników MZ z autorytetami w dziedzinie prawa może zapobiec trwonieniu czasu i energii na prace, które nie mają sensu i żadnych szans powodzenia oraz przyczynić się do skierowania wysiłków w stronę poczynań racjonalnych. Niestety, argumenty współtwórców istniejącego "prawa medycznego" – prof. prof. prawa Leszka Kubickiego i Mieczysława Nesterowicza, dr. n. prawnych Doroty Safian – nie wystudziły rewolucyjnego entuzjazmu Elżbiety Hibner i jej wiary w sens tworzenia ustawy "sztandarowej", o charakterze wyłącznie propagandowym. W konsekwencji przez wiele kolejnych miesięcy niepotrzebnie absorbowano uwagę wielu ludzi i środowisk, angażujących się w doskonalenie poronionego pomysłu oraz opiniowanie przez specjalistów i gremia do tego uprawnione – kolejnych koncepcji projektu ustawy "ustrojowej".
"Wypadek przy pracy", jaki zdarzył się E. Hibner, nie wyleczył jednak pani wiceminister z hurraoptymizmu. Obecnie marzą jej się kolejne projekty ustaw, z których jedna miałaby wejść w życie już od stycznia przyszłego roku!!! Nawet laik po takiej wypowiedzi czuje zażenowanie.
Myślę, że wystarczy błędów – merytorycznych i politycznych – popełnianych przez wiceminister zdrowia Elżbietę Hibner. Za błędy polityk płaci. Najwyższy czas podać się do dymisji, pani minister.