Problem ze skutecznym przepuszczaniem pojazdów uprzywilejowanych istnieje także w Polsce. Świadczą o tym filmiki wrzucane od niedawna do Internetu przez dolnośląskich strażaków obsługujących autostradę A4 od Wrocławia w kierunku zachodniej granicy
Być może już wkrótce kierowcy w Sztokholmie, a potem w całej Szwecji, nie będą mieli problemu z usłyszeniem, że nadjeżdża karetka. Ratowniczego dźwięku nie zagłuszy już miejski szum, głośna muzyka w aucie, rozmowa telefoniczna, czy komunikaty na CB radio. Po prostu wszystkie odbiorniki samochodowe w najbliższym sąsiedztwie przejeżdżającego uprzywilejowanego pojazdu będą odbierać tylko jedną najważniejszą w tym momencie informację: natychmiast ustąp pierwszeństwa! System wymyślony przez studentów z Królewskiego Instytutu Technologicznego w Sztokholmie trzeba sprawdzić, czy aby na pewno zwiększy poziom bezpieczeństwa, czy może wręcz przeciwnie – przez chwilowe odłączenie fal FM i Bluetooth zmniejszy je. Jedno jest pewne – problem ze skutecznym przepuszczaniem pojazdów uprzywilejowanych istnieje także w Polsce. Świadczą o tym filmiki wrzucane od niedawna do Internetu przez dolnośląskich strażaków obsługujących autostradę A4 od Wrocławia w kierunku zachodniej granicy. Kto kiedykolwiek jechał tą trasą, wie doskonale, że na bardzo długim jej odcinku pojawiają się jedynie awaryjne wysepki, na których mogą zmieścić się pojedyncze samochody, brakuje zaś normalnego szerokiego pobocza. I to właśnie na tym fragmencie autostrady problem „niesłyszenia” pojazdów ratunkowych, blokowania drogi i nietworzenia tzw. korytarzy życia ujawnił się w najjaskrawszej postaci.
Problem oczywiście nie dotyczy tylko autostrad. Pamiętam przed laty moje zdziwienie, kiedy oglądałem na montażu tzw. surówkę, czyli długi niezmontowany film nakręcony w karetce pogotowia, która na sygnale przebijała się przez centrum Warszawy. Słowo „przebijała się” jest jak najbardziej stosowne. Kierowca ambulansu musiał dosłownie walczyć o przejazd – inne auta z wielkim oporem i dużym opóźnieniem zjeżdżały z drogi. Zagrożenie wypadkiem na każdym mijanym przez karetkę skrzyżowaniu było wysokie. Dzięki szwedzkiemu patentowi, nawet na 10 sekund przed dojazdem ratowników do świateł kierowcy usłyszeliby w swoich samochodach wezwanie do ustąpienia pierwszeństwa. Teraz na reakcję mają najwyżej kilka sekund – kiedy usłyszą, albo nie, wyjącą na zewnątrz syrenę.
Tak czy inaczej, filmiki z polskich miast i autostrad kręcone przez strażaków robią wrażenie – podobnie jak i ich opowieści. Oto jedzie do wypadku na A4 karetka; przebija się z mozołem przez korek, zostawiając po sobie korytarz życia: samochody czekające na odblokowanie drogi zjechały posłusznie na bok; z lewego pasa na lewo, z prawego na prawo. Środek wolny. Kilka minut po karetce do tego samego wypadku dojeżdża wóz strażacki: po korytarzu życia nie ma jednak już śladu. Trzeba na nowo walczyć o przejazd. Kiwam głową z oburzeniem, kiedy słyszę tę relację, ale jednocześnie domyślam się, dlaczego kierowcy zamknęli korytarz: zapewne dlatego, żeby nie przepuścić cwaniaków, chcących przyspieszyć sobie w ten sposób jazdę w korku. Czy nie widzieli państwo, stojąc na nieprzejezdnej drodze, mijających was poboczem lub wręcz chodnikiem samochodów? Czy tylko mnie się zdarzyło widzieć pędzącą za karetką osobówkę, która korzystając z okazji, przebijała się wraz z nią przez zakorkowany kawałek miasta? Czy tak trudno dostrzec nieuprzywilejowanych jeżdżących w godzinach szczytu miejskimi buspasami? Czy jest to tylko problem „niesłyszenia” i „niewidzenia” czy może czegoś zupełnie innego? Dlatego o wynalazku szwedzkich studentów, jako ciekawym, ale niezbyt przydatnym nad Wisłą, słucham mimo wszystko z umiarkowanym entuzjazmem.