Nie będzie Narodowego Instytutu Onkologii, będzie Krajowa Sieć Onkologiczna. – Chodzi dokładnie o to samo – zapewnia minister zdrowia i jego eksperci. Wiele jednak wskazuje, że tym razem po prostu zmierzono zamiar podług sił. I to akurat może być dobra wiadomość.
Na początku sierpnia w Ministerstwie Zdrowia zaprezentowano rezultaty pracy zespołu ekspertów, który od kilku miesięcy pracował nad koncepcją Narodowego Instytutu Onkologii. Jednak rezultaty pracy zespołu okazały się zgoła inne – zamiast nowej instytucji, której cele i zadania nie do końca były sprecyzowane, eksperci rekomendują uporządkowanie i koordynację leczenia onkologicznego opartego na już istniejących zasobach, które (z czasem) będą mogły – o czym mówił minister Łukasz Szumowski – być poszerzane.
Koncepcja KSO nie jest nowa – była prezentowana już kilkanaście miesięcy temu, gdy poprzednie kierownictwo resortu zdrowia pracowało nad koncepcją sieci szpitali. Wtedy grupa dyrektorów największych placówek onkologicznych wystąpiła z projektem sieci onkologicznej, który – trudno nie zauważyć – został niemal wprost skopiowany w najnowszych rekomendacjach dla ministra zdrowia. Nie powinno być to zaskoczeniem, bo w zespole ministerialnych ekspertów znalazł się m.in. dr Adam Maciejczyk, dyrektor Dolnośląskiego Centrum Onkologii, jeden z kluczowych autorów koncepcji sieci onkologicznej, która – co warto przypomnieć – ma być remedium na dwa podstawowe wyzwania.
Pierwszym jest koordynacja i monitoring efektywności leczenia onkologicznego. Z punktu widzenia skuteczności i bezpieczeństwa leczenia brak koordynacji i kontroli wdrażanych terapii to grzech pierworodny polskiej onkologii. Pakiet onkologiczny, wprowadzony w 2015 roku, choć poprawił sytuację części pacjentów, podstawowych problemów nie rozwiązał: pacjenci nadal są w systemie zagubieni (karta DiLO prowadzi ich tylko przez część ścieżki terapeutycznej), a sytuację komplikuje ogromne rozproszenie świadczeniodawców. Konkurencja w onkologii – eksperci nie mówią tego wprost, ale wiele wyczytać można między wierszami – to fałszywy bożek. Hołdowanie mu doprowadza do tego, że poważne operacje onkologiczne przeprowadzane są w szpitalach powiatowych. Niestety, bardzo często z powikłaniami, bo personelowi (niekoniecznie lekarzowi, który często przyjeżdża do szpitala tylko wykonać operację) brakuje doświadczenia w opiece nad pacjentem. Znacznie lepsze efekty w procesie leczenia obliczanym nie na miesiące, ale na lata, może przynieść koordynacja. Leczenie onkologiczne potrzebuje ram – i Krajowa Sieć Onkologiczna, którą będzie zarządzać Polska Rada Onkologiczna, ma je zagwarantować.
Projekt reformy polskiej onkologii zakłada budowę sieci publicznych pełnozakresowych ośrodków wraz z krajowymi i wojewódzkimi ośrodkami koordynującymi w zakresie onkologii dorosłych, hematoonkologii i przeszczepiania komórek krwiotwórczych u osób dorosłych oraz dzieci.
– Centralne miejsce w systemie zajmuje od lat, i tak pozostanie, Centrum Onkologii – Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie, który teraz dodatkowo ma pełnić rolę Krajowego Koordynatora opieki onkologicznej – podkreślał podczas prezentacji prof. Piotr Czauderna, który przewodniczył pracom ministerialnego zespołu.
Sieć onkologiczna ma również – autorzy koncepcji wcale tego nie ukrywają – poprawić sytuację specjalistycznych szpitali onkologicznych, których sytuacja finansowa po wprowadzeniu pakietu onkologicznego znacząco się pogorszyła. Rozproszenie świadczeń to rozproszenie kontraktów, a więc – mniejszy strumień pieniędzy płynący do jednostek, na których spoczywa lwia część obowiązków w zakresie leczenia chorych onkologicznych. Niewystarczająca wycena świadczeń, brak wskaźników korygujących (ten błąd NFZ od jakiegoś czasu już naprawia), wpędziły szpitale onkologiczne w poważne tarapaty, zadłużenie liczone w setkach milionów złotych. Sytuacja – mówił nam podczas konferencji w ministerstwie dr Adam Maciejczyk – o tyle się poprawia, że się nie pogarsza. Jest więc szansa, że szpitale onkologiczne, m.in. dzięki temu, że otrzymały zapłatę za świadczenia wykonane ponad limit, a Fundusz koryguje wycenę określonych grup świadczeń, przetrwają okres przejściowy, potrzebny do budowy KSO.
To nie znaczy, że leczenie onkologiczne w całości będzie przeniesione do wyselekcjonowanych szpitali. Koncepcja sieci zakłada centralizację leczenia w „ostrej” fazie (np. leczenia chirurgicznego), natomiast pewne grupy świadczeń – m.in. radioterapia czy chemioterapia – mają być wręcz zdecentralizowane, by zdecydowana większość pacjentów mogła z nich korzystać w pobliżu (promień 30–40 km) swojego miejsca zamieszkania.
Dokument, który eksperci przedstawili ministrowi, zakłada również opracowanie Narodowej Strategii Onkologicznej, która przynajmniej częściowo będzie się opierać na opracowanej kilka lat temu z inicjatywy Polskiego Towarzystwa „Strategii Walki z Rakiem”, nazywanej często polskim Cancer Planem. – Cancer Plan z 2014 r. jest dla całego środowiska onkologicznego bardzo ważnym dokumentem, a z zapisanych w nim rekomendacji korzystaliśmy przy tworzeniu założeń KSO. Jednak Cancer Plan przygotowany z inicjatywy PTO nigdy nie zyskał rangi dokumentu rządowego – podkreślił Piotr Czauderna. Narodowa Strategia Onkologiczna miałaby być programem rządowym, który umożliwi zaplanowanie działań w zakresie profilaktyki, diagnostyki, leczenia, rehabilitacji onkologicznej, kontroli po leczeniu onkologicznym, opieki paliatywnej itd. Jednym słowem – zapewni onkologii to, czego od lat jej brakuje. Stabilizację i perspektywę rozwoju odpowiadającą rosnącym potrzebom po stronie pacjentów.