Siedmiu na dziesięciu lekarzy popiera, według OZZL, skracanie czasu pracy jako najwłaściwszą i najbardziej skuteczną formę protestu. Jeśli na taki krok zdecydowałaby się jedna trzecia z tej grupy, ochrona zdrowia jesienią przeżyłaby prawdziwy wstrząs.
Wpierwszym dniu lipca OZZL, Porozumienie Rezydentów OZZL i Naczelna Rada Lekarska zgodnie wezwały wszystkich lekarzy do wypowiadania klauzul opt-out i ograniczenia czasu pracy. Kulminacja efektu akcji „Jeden lekarz, jeden etat” ma nastąpić w październiku, tuż przed wyborami parlamentarnymi. – Od dłuższego czasu środowisko lekarskie stara się, by system ochrony zdrowia stał się ważnym tematem debaty politycznej. Mijają dwa lata od głodówki rezydentów i akcji wypowiadania klauzul opt-out. Protest zakończył się porozumieniem między lekarzami a ministrem zdrowia. Dano nam nadzieję – podkreślał, ogłaszając nową odsłonę lekarskiego protestu, Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Jego zdaniem nadzieje zostały zaprzepaszczone. – Lekarze! Wzywamy, byście ograniczyli swoje zatrudnienie do jednego etatu i apelujemy o ograniczenie czasu pracy do przepisowych 48 godzin tygodniowo – apelował Bukiel.
Zarząd Krajowy OZZL wzywa wszystkich lekarzy do:
• wypowiedzenia klauzuli opt-out (czyli podejmowania pracy w wymiarze nie przekraczającym 48 godzin tygodniowo) – do końca sierpnia,
• ograniczenia zatrudnienia przez lekarza do jednego etatu – do początku października.
W poprzedniej akcji wypowiadania klauzul opt-out wzięło udział ok. 5 proc. lekarzy, a i tak przysporzyła ona rządowi kłopotów. Tak naprawdę, by politycy odczuli skutki lekarskiego niezadowolenia, nie trzeba wielu gotowych na wszystko. Jeśli będą skumulowani – na przykład w ważnych, wysokospecjalistycznych placówkach, efekt będzie podobny.
Związkowcy liczą, że dzięki kanałom okręgowych izb lekarskich uda im się skutecznie dotrzeć z informacją do lekarzy, którzy nie są „uzwiązkowieni” i ich zmobilizować, by – nawet jeśli nie pracują na etacie – ograniczyli, przynajmniej czasowo, godziny świadczenia pracy w placówkach działających w systemie publicznym.
Jest jednak bardzo prawdopodobne, że w działaniach na rzecz mobilizacji środowiska lekarskiego Ministerstwo Zdrowia i rząd mogą aktywistów związkowych wręcz wyręczyć. Testowanie granic lekarskiej cierpliwości trwa już bowiem od dobrych kilku miesięcy, a ostatnie zawirowania – z Kodeksem karnym czy projektem ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty – mogą stanowić jego najważniejsze akordy.
Zaostrzenie kar za nieumyślne spowodowanie śmierci z art. 155, mimo skierowania przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizacji Kodeksu karnego (przewidującej podwyższenie kar w tym artykule nawet do piętnastu lat więzienia) do Trybunału Konstytucyjnego – prezydent, decydując się na ten krok zaznaczał, że nie widzi uchybień w materii nowelizacji, natomiast ma wątpliwości co do poprawności legislacyjnej – jest raczej przesądzone. Ministerstwo Sprawiedliwości poszło na „ustępstwa” i rząd przyjął autopoprawkę do oczekującej w sejmie na rozpatrzenie nowelizacji Kodeksu karnego (nowelizacji zupełnie innych przepisów, dotyczących terroryzmu), w której przewiduje nowy wymiar kar w art. 155 – od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. Najważniejsza – i niewątpliwie korzystna, zwłaszcza dla ginekologów, położników i położnych – jest rezygnacja z paragrafu 2 tegoż artykułu, przewidującego wyższe kary za nieumyślne spowodowanie śmierci więcej niż jednej osoby (komplikacje ciąży, poród…). To jednak jedyny sukces środowiska lekarskiego. Nie jest nim, wbrew umiarkowanie entuzjastycznym wypowiedziom liderów samorządu lekarskiego, nieznaczne obniżenie kar w stosunku do majowej nowelizacji, która w Trybunale może ugrzęznąć na bardzo długo. Jeśli zaś TK uzna jej niekonstytucyjność – w obu przypadkach to właśnie sankcje za nieumyślne spowodowanie śmierci (również przez pracowników medycznych) wzrosną, zaś przestępstwa powodowane umyślnie będą – przynajmniej przez jakiś czas, zapewne do uchwalenia kolejnej nowelizacji – traktowane bardziej „liberalnie”.
Lekarze domagają się dyskusji o kierunkowej depenalizacji błędów medycznych, jednak nic nie wskazuje na to, by minister zdrowia – który niewątpliwie ma wiedzę, jakie korzyści dla pacjentów i systemu ochrony zdrowia (jakość!) by to przyniosło – miał w tej sprawie możliwość, ale i wolę, rozpoczęcia politycznych podchodów w obozie rządowym. Nie w sytuacji, gdy na czele prokuratury stoi minister, którego wręcz napędza chęć wytropienia – i ewentualnie ukarania – sprawców wszystkich błędów medycznych. Czymże innym można tłumaczyć działania prokuratur, które – jak sygnalizują lekarze – zaczynają sprawdzać, czy osoby, mające wiedzę na temat ewentualnego popełnienia błędu medycznego, złożyły zawiadomienie o tym fakcie właściwym organom (zaniedbanie tego obowiązku jest zagrożone karą pozbawienia wolności do lat trzech)?
Lekarze wiedzą – i przynajmniej częściowo wydają się rozumieć – że w sprawie Kodeksu karnego i ścigania sprawców błędów medycznych minister zdrowia ma związane ręce. Jednak na taką samą wyrozumiałość Łukasz Szumowski nie może liczyć w innej, kluczowej dla środowiska sprawie, czyli – nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Miała być niemal nowa konstytucja, wyszło… jak zwykle.
Projekt, przekazany do konsultacji publicznych 31 maja, na kilkanaście godzin przed demonstracją, organizowaną w Warszawie przez OZZL i PR OZZL (termin nadsyłania uwag minął 30 czerwca, bardzo krytyczne stanowisko ogłosiła m.in. Naczelna Rada Lekarska), nie zaskoczył. Zgodnie z wcześniejszymi sygnałami, propozycja ministra zdrowia w zasadniczy sposób różni się od projektu, przygotowanego przez ministerialny zespół, kierowany przez dr. Jarosława Bilińskiego, jednego z liderów Porozumienia Rezydentów OZZL, członka Naczelnej Rady Lekarskiej. Lista szczegółowych różnic jest bardzo długa, fundamentalne sprowadzają się do tego, że w wersji ministerialnej nie ma praktycznie rozwiązań, które generowałyby dla systemu dodatkowe obciążenia (a były one istotną częścią projektu zespołu, na co zwraca uwagę m.in. samorząd lekarski), jest natomiast cały blok przepisów wprowadzających ułatwienia w zatrudnianiu w Polsce lekarzy, którzy zdobyli wykształcenie lub specjalizację w krajach poza Unią Europejską (chodzi przede wszystkim o Ukrainę i inne kraje byłego Związku Radzieckiego), którego – dla odmiany – w projekcie pierwotnym nie było.
Są też w projekcie przepisy świadczące, że resort zdrowia zamierza nieco wydrenować lekarskie kieszenie. To, po pierwsze, wprowadzenie drastycznie wysokich opłat za kolejne podejścia do egzaminów lekarskich. Po drugie, uzyskanie pozytywnego wyniku we wprowadzanym egzaminie „śródspecjalizacyjnym” – Państwowym Egzaminie Modułowym (PEM) – będzie warunkować możliwość otrzymania przez rezydenta wyższego wynagrodzenia, wypłacanego w tej chwili z automatu po drugim roku specjalizacji. Doktor Jarosław Biliński ocenia tę propozycję jako przekreślenie zapisów porozumienia. – Środowisko lekarskie, takie było też stanowisko Zespołu, wyraźnie zastrzegało, że wprowadzenie egzaminu PEM musi wiązać się ze znaczącym wzrostem wynagrodzenia, z możliwością samodzielnego wykonywania wybranych procedur i „uwidocznienia” dla NFZ, czyli z podniesieniem rangi lekarza ze zdanym egzaminem PEM w oczach zarządzającego jednostką – ocenia. Jego zdaniem to, co proponuje ministerstwo, oznacza wręcz pogorszenie warunków pracy i płacy lekarzy w trakcie specjalizacji.
Jakie jeszcze (m.in.) zmiany
czekają lekarzy?
Centralny system rozdziału miejsc specjalizacyjnych, rezydenckich i pozarezydenckich. Jednak według Jarosława Bilińskiego, wprowadzony wymóg wskazywania województwa zaburza logikę naboru ogólnopolskiego, opartego na liście rankingowej. Lista rankingowa traci, według dr. Bilińskiego, sens przede wszystkim z tego powodu, że projekt zakłada możliwość dołączenia dodatkowych informacji, na przykład listu intencyjnego od dyrektora placówki, poświadczającego zamiar zatrudnienia lekarza. To otwiera pole do decyzji uznaniowych, na które w przypadku naboru opartego na liście rankingowej nie ma miejsca.
Jawne pytania testowe (częściowo). Centrum Egzaminów Medycznych opracuje je w porozumieniu z konsultantem krajowym właściwym dla danej specjalizacji odrębnie dla każdej dziedziny medycyny. Testy na każdy nowy termin egzaminów lekarskich (LEK, LDEK, PEM, PES) składać się mają w 30 proc. z nowych pytań i w 70 proc. z pytań wybranych z bazy pytań. Nowe pytania, użyte w teście, w ciągu siedmiu dni będą publikowane w bazie pytań (staną się ogólnodostępne).
Możliwość zmiany rezydentury. Lekarz, zakwalifikowany do odbywania rezydentury, który nie rozpoczął szkolenia specjalizacyjnego w okresie trzech miesięcy od daty wskazanej na skierowaniu, może złożyć kolejny wniosek o odbywanie rezydentury. Lekarz, który już rozpoczął rezydenturę, będzie mógł złożyć ponowny wniosek o odbywanie rezydentury w innej dziedzinie medycyny – taką możliwość rezydenci będą mieć tylko raz. Specjalizację w trybie rezydentury będzie można uzyskać tylko raz (projekt Zespołu przewidywał taką opcję w przypadku np. specjalizacji deficytowych).
Koniec wolontariatu. Lekarz, oprócz trybu rezydenckiego, będzie mógł odbywać szkolenie specjalizacyjne w trybie pozarezydenckim na podstawie umowy o pracę z wynagrodzeniem nie niższym niż wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę ustalonego na podstawie odrębnych przepisów.