Śląskie Centrum Rehabilitacji w Ustroniu (jeszcze przez kilka miesięcy – Wydział Zamiejscowy Górnośląskiego Centrum Rehabilitacji "Repty") od początku swego istnienia stara się być jednostką ponadprzeciętną. W 1992 r., po zaledwie dwóch latach działania, szpital przystąpił – jako jeden z dwóch w Polsce – do elitarnej wówczas europejskiej sieci Szpitali Promujących Zdrowie. W roku ubiegłym uzyskał Certyfikat Akredytacyjny, przyznawany przez Krakowskie Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia, a wcześniej – akredytację WHO.
Liczący 120 łóżek szpital w Ustroniu od 10 lat stanowi zaplecze śląskich klinik i oddziałów kardiologicznych oraz ortopedycznych. W Oddziale Rehabilitacji Narządu Ruchu (44 łóżka) leczeni są pacjenci po urazach i operacjach ortopedycznych. Dwa oddziały kardiologiczne (w sumie 76 miejsc) przeznaczone są dla osób po przebytym zawale serca, operacjach pomostowania lub udrażniania tętnic wieńcowych, wszczepieniu sztucznych zastawek i korektach wad serca. W ostatnich latach, gdy nowoczesne metody leczenia choroby wieńcowej i urazów pozwalają skrócić czas hospitalizacji, rola wczesnej rehabilitacji – a głównie taką zajmuje się ustrońskie centrum – rośnie.
- Rehabilitacja nie polega tylko na tym, aby przywrócić sprawność uszkodzonego narządu – mówi kierujący Centrum, dr Zbigniew Eysymontt. – Dalszy los pacjenta, to jak będzie wyglądało jego życie, w dużym stopniu zależy od tego, czego się dowie i nauczy podczas właściwie prowadzonej rehabilitacji.
Jedną z pierwszych inicjatyw w pilotowym programie WHO "Szpital Promujący Zdrowie" było uczynienie całego szpitala strefą bezdymną. Dziś już nie wydaje się to niczym szczególnym, ale w czasach, gdy powstawała strefa, mało kto w Polsce o tym poważnie myślał.
- Celem programu nie jest stworzenie kilku wyróżniających się zakładów - mówi dr Eysymontt – ale propagowanie zachowań, które z czasem powinny się stać normą dla wszystkich placówek ochrony zdrowia.
Ciekawym pomysłem realizowanym od wielu lat w Centrum w Ustroniu są obowiązkowe wykłady dla pacjentów i personelu, czyli tzw. Szkoła Zdrowia. Ich tematyka obejmuje m.in. anatomię i fizjologię układu krążenia i narządu ruchu, otyłość, bóle krzyża, techniki radzenia sobie ze stresem, zdrowe żywienie. Zajęcia prowadzą lekarze, pielęgniarki, rehabilitanci, dietetycy. Trudno przecenić wpływ fachowo prowadzonej, prozdrowotnej edukacji na życie pacjenta po opuszczeniu szpitala.
Inne programy realizowane w ramach programu promocji zdrowia to: Szpital Miejscem Promocji Kultury i Walki ze Stresem, Ergonomiczne i Estetyczne Miejsce Pracy, Segregacja i Utylizacja Odpadów Szpitalnych, Minimalizacja Zagrożeń Epidemiologicznych, Zdrowe Żywienie.
W połowie ubiegłego roku Komisja Europejska w Brukseli zaproponowała szpitalowi w Ustroniu – jako jedynemu w byłym bloku wschodnim – udział w pilotowym projekcie Patient Internet Café (PIC). Projekt ten jest najnowszą częścią prowadzonego od 1932 r. globalnego programu "The Experiment in International Living" (EIL). PIC adresowany jest zwłaszcza do pacjentów w podeszłym wieku i polega na zapoznaniu ich z podstawami użytkowania Internetu. Instruktorami są młodzi wolontariusze z krajów Unii Europejskiej.
- Każdy sposób jest dobry, aby osoba starsza, zwłaszcza chora, czująca się nieco na marginesie życia, znów mogła się poczuć w jego centrum - mówi dr Z. Eysymontt. – Internet, bez wątpienia, jest takim sposobem, dlatego zdecydowaliśmy się przyjąć propozycję Brukseli. Tylko 10 innych szpitali w Europie Zachodniej odważyło się przystąpić do projektu PIC.
W finansowaniu projektu mają udział obie strony. Komisja Europejska pokryła koszty 3-tygodniowego szkolenia wstępnego wolontariuszek w Anglii i ich przylotu do Polski. Także ich kieszonkowe oraz środki na intensywną naukę języka polskiego pochodzą z Brukseli. Szpital gwarantuje im zakwaterowanie i wyżywienie, musi też zapewnić sprzęt komputerowy i opłaty za połączenia modemowe (ok. 300 zł miesięcznie).
- Nie boimy się posądzeń o rozrzutność, nawet w czasach gdy trzeba uważnie liczyć każdą złotówkę – mówi dr Eysymontt.
- Uważam, że kawiarnia internetowa dla pacjentów stanowi ciekawy element poszerzenia profilu usług wobec tego, co oferuje konkurencja. Myślę, że w dłuższej perspektywie, korzyści z projektu Patient Internet Café dotyczyć będą nie tylko kondycji psychofizycznej pacjentów, ale także kondycji finansowej szpitala. Chcę też zaznaczyć, że do projektu bardzo życzliwie odniósł się Dyrektor Centrum "Repty" dr Krystian Oleszczyk. Najlepszym dowodem jest fakt, że w przyszłym roku GCR "Repty" w Tarnowskich Górach przystąpi do kolejnej tury programu PIC, jako drugi szpital w Polsce.
Kawiarnię internetową wydzielono z istniejącej kawiarni szpitalnej. Panuje tam dość przytulna atmosfera, jednak warunki techniczne pozostawiają nieco do życzenia.
- W tej chwili do dyspozycji pacjentów oddany jest tylko jeden komputer – mówi mgr Marek Mierczi, szpitalny informatyk.
- Jest to zaledwie Pentium 120 z 16 MB RAM, 1-gigowym dyskiem twardym i modemem, ale działa i jakoś spełnia swoje zadania.
Większy problem stanowią połączenia modemowe. Niestety, jak dotąd nie znalazł się sponsor zainteresowany sfinansowaniem łącza stałego lub ISDN albo chociażby pokryciem kosztów utrzymania konta dostępowego u któregoś z prywatnych dostawców usług internetowych. Póki co, kawiarnia korzysta z ogólnopolskiego numeru dostępowego 0202122, który często bywa zajęty, co może raczej zniechęcać mniej cierpliwych pacjentów do korzystania z globalnej sieci.
Braku cierpliwości z pewnością nie można zarzucić dwóm 20-letnim wolontariuszkom – Elodie De Coster z Francji i Irenie Theuer z Niemiec, które do projektu PIC przystąpiły z ramienia organizacji European Voluntary Service (EVS).
- Zaskoczyło nas, jak dobrze osoby starsze przyswajają sobie technikę obsługi komputera, jeśli tylko poświęci się im trochę czasu, spokojnie wszystko wytłumaczy i pozwoli zanotować - mówi Elodie. – Pierwszą barierą są problemy z używaniem myszki, gdy uda się to opanować, idzie już coraz lepiej – dodaje Irena.
W początkowym okresie działania kawiarni istotnym problemem były bariery językowe. Wtedy główny ciężar szkolenia pacjentów wziął na siebie mgr M. Mierczi, a wolontariuszki skupiły się na nauce polskiego i pracy z tymi pacjentami, którzy mogli porozumiewać się po francusku, niemiecku lub angielsku. Po kilkunastu tygodniach ochotniczki potrafiły już władać naszym trudnym językiem w stopniu wystarczającym do przekazywania pacjentom wiedzy o Internecie. Rola informatyka ograniczyła się do konserwacji sprzętu.
Już w dniu przyjęcia do szpitala każdy pacjent otrzymuje ankietę badającą jego zainteresowanie kawiarnią internetową. 67% ankietowanych z góry wyraża chęć korzystania z Internetu w szpitalu, a część pozostałych osób przychodzi do kawiarni, zachęcona opowiadaniami innych. Większość zainteresowanych stanowią mężczyźni, za to wyższa jest średnia wieku kobiet, które wyraziły chęć zapoznania się z Internetem. Dla pacjentów jest to najczęściej pierwszy w życiu kontakt z Internetem, mimo że aż 52% miało wcześniej styczność z komputerem.
Pacjenci najchętniej poszukują w sieci informacji medycznych.
- Znalazłam tu bardzo dokładne dane o moim schorzeniu - mówi jedna z pacjentek. – Najbardziej troskliwy lekarz nie znalazłby tyle czasu, aby mi to tak dokładnie wytłumaczyć. Dużym zainteresowaniem cieszą się też strony WWW prezentujące aktualności z kraju i zagranicy oraz informacje sportowe.
- Raz trafił do nas kierowca rajdowy po wypadku - wspominają wolontariuszki. – Większość wolnego czasu spędzał przed komputerem, śledząc dalszy przebieg zawodów; trudno było go odciągnąć od monitora, inni pacjenci ustawiali się więc w kolejce.
Jednak najwięcej – bo aż 70% pacjentów – wykorzystuje Internet do komunikowania się ze swoimi bliskimi. Do ich dyspozycji przeznaczono oddzielne konto e-mailowe kawiarni (wolontariusz@poczta.onet.pl), ale młodsza część hospitalizowanych nierzadko używa własnych kont pocztowych opartych na interfejsach WWW (tzw. web-based e-mail address).
- Moje wnuki mieszkają w Niemczech - mówi 68-letnia pacjentka – zanim trafiłam do szpitala, nasz kontakt sprowadzał się do sporadycznych telefonów i świątecznych pocztówek. Teraz "rozmawiam" z nimi prawie codziennie.
Dużą popularnością cieszy się też możliwość darmowego wysyłania wiadomości SMS – z Internetu na telefony komórkowe.
Dziś jeszcze za wcześnie jednoznacznie oceniać, czy projekt PIC rzeczywiście wywiera znacząco korzystny wpływ na zdrowie rehabilitowanych pacjentów. Bez wątpienia jednak poprawia ich samopoczucie w okresie, kiedy wciąż świeże są wspomnienia cierpień i lęku związanego z przebytą chorobą czy urazem. Jak powiedziała mi jedna z młodszych pacjentek, 30-letnia mieszkanka Gliwic:
- Internet w szpitalu przede wszystkim pozwala zapomnieć o chorobie. Moi internetowi znajomi nawet się nie zorientowali, że teraz koresponduję z nimi ze szpitala.
Co stoi na przeszkodzie, aby wzorem szpitala w Ustroniu, kolejni dyrektorzy szpitali zaczęli organizować kawiarnie internetowe dla pacjentów? Jeśli uda się im znaleźć młodych internautów chętnych do pracy z pacjentami, europejska pomoc finansowa nie będzie konieczna. Przybywa przecież w Polsce, zwłaszcza w dużych miastach, szpitali, w których już funkcjonują wewnętrzne sieci komputerowe, podłączone do Internetu. Zapewne znalazłby się też jakiś mniej używany komputer, który można by udostępnić pacjentom. Na początek – zupełnie wystarczy.
PS.
25 lipca 2000 r. dotychczasowy Wydział Zamiejscowy GCR "Repty" w Ustroniu został – decyzją Zarządu Województwa Śląskiego – wydzielony ze struktury Centrum w Tarnowskich Górach, jako SPZOZ Śląskie Centrum Rehabilitacji w Ustroniu. Obecnie trwa proces rejestracji.