SZ nr 1–8/2020
z 23 stycznia 2020 r.
Lekarz przyszłości
Oliwia Tarasewicz-Gryt
Kompetencje przyszłości. Tak w Institute for the Future w Phoenix nazwano umiejętności potrzebne na rynku pracy w niedalekiej, ale niepewnej i zmiennej przyszłości. Niektóre z nich są nieodzowne również w zawodach medycznych.
Kilka lat temu eksperci zajmujący się edukacją zauważyli, że w dobie błyskawicznego postępu współczesne szkoły i uczelnie przygotowują młodych do zawodów, które jeszcze nie istnieją. Trendy takie jak globalizacja, starzenie się społeczeństw, rozwój technologii i inteligentnych maszyn, możliwość pokonywania bariery czasu i przestrzeni oraz wirtualna współpraca i wymiana informacji, przeładowanie danymi, których nie umiemy przetwarzać, sprawiają, że potrzeba całkiem nowych umiejętności, które pozwolą sprostać wyzwaniom. Niektóre zawody wkrótce znikną, wyparte przez technologię lub po prostu przestaną być potrzebne.
Autorzy raportu „Future Work Skills 2020” sporządzonego przez Institute for the Future for the University of Phoenix podkreślają, że rozwój nowych mediów i narastająca błyskawicznie liczba danych otwierają nową erę, w której trzeba nauczyć się od nowa myśleć i działać.
Co jest potrzebne poza
wiedzą medyczną
Kiedy w 2014 roku spytano 561 lekarzy w USA, jakie kompetencje są im potrzebne, aby w przyszłości mogli z powodzeniem praktykować medycynę, wskazali:
• Umiejętności komunikacji interpersonalnej – ponad 90%
• Korzystanie z narzędzi informatycznych w celu poprawy opieki – 81%
• Wiedza menedżerska w zakresie przywództwa, planowania strategii i zarządzania finansami – 74%
• Specjalistyczna wiedza na temat opieki – 74%
To potwierdza się w badaniach. Z raportów i rankingów wynika, że wciąż bardzo ważne są zdolności interpersonalne, oryginalność rozumowania, myślenie systemowe i projektowe, zdolność krytycznego osądu, analizowania danych i podejmowania decyzji. Bardzo ważne są kompetencje cyfrowe.
Część z tzw. kompetencji przyszłości jest niezbędna w zawodach medycznych już od dawna – jak „sense-making” czy inteligencja społeczna. Wśród wymagań, jakie stawia nam przyszłość, jest też zdolność do nieustannego uczenia się i dokształcania – coś, co jest wpisane w medyczną praktykę i konieczne w tym zawodzie od dawna.
Część umiejętności – jak korzystanie z nowych mediów, aplikacji czy wirtualna współpraca lub kompetencja międzykulturowa – powinna być kształcona, jeśli chcemy optymistycznie patrzeć w przyszłość.
Kompetencje przyszłości 2020
Są wzajemnie powiązane. Wirtualna współpraca wiąże się z wykorzystaniem nowych mediów, umiejętnością krytycznego myślenia i analizy dużej liczby danych, inteligencja społeczna zaś i kompetencja komunikacyjna tę współpracę warunkują, podobnie jak myślenie adaptacyjne. W Institute for the Future wskazano kilka takich kompetencji. Są to:
Tworzenie sensu (sense-making), czyli zdolność dostrzegania informacji, mających krytyczne znaczenie w procesie podejmowania decyzji. Wiedza co i jak należy badać, w jaki sposób obserwować rzeczywistość, gromadzić, analizować i interpretować dane. To zdolność właściwa tylko ludziom, odróżniająca nas nawet od najbardziej inteligentnych maszyn. W dobie sztucznej inteligencji, która potrafi w dużym stopniu wspomóc lekarza, jest to szczególnie istotne, szczególnie że pojawiają się ostrzeżenia przed negatywnymi skutkami zastosowania SI w opiece medycznej, kiedy np. dane użyte do tworzenia algorytmów będą zawierać błędy. Umiejętność tworzenia sensu, czasem oparta na intuicji, jest też ważna dla relacji lekarz–pacjent. W leczeniu konieczne jest nawiązanie relacji opartej na zaufaniu, a trudno przecież zaufać robotowi.
Inteligencja społeczna pożądana u osób pracujących w zespole. Coraz ważniejsza, bo współpracować będziemy z coraz większą liczbą ludzi, także wirtualnie. Termin ten powstał 100 lat temu, jednak nie traci na aktualności. Inteligencja społeczna polega na stosownym doborze zachowania i sposobu komunikacji, szczególnie w trudnych sytuacjach. Stosowność to nie tylko efektywność, ale przede wszystkim umiejętność takiego przekazania informacji, by odbiorca ją zrozumiał. Inteligencja interpersonalna jest także umiejętnością radzenia sobie z konfliktami i łatwością współdziałania z innymi.
Myślenie adaptacyjne, czyli zdolność reagowania na okoliczność chwili, pomysłowość, przystosowanie się do warunków i wykraczanie poza schematy. W zawodzie lekarza takie myślenie, połączone z kreatywnością, ważne było zawsze.
Kompetencja międzykulturowa to umiejętność odnalezienia się i funkcjonowania w zróżnicowanym kulturowo środowisku. To szczególnie ważne dziś, kiedy coraz częściej pacjentami zarówno prywatnych, jak i państwowych placówek są zatrudnieni w Polsce obcokrajowcy, a planuje się też zatrudnianie personelu z zagranicy.
Umiejętność przetwarzania dużej ilości informacji, przekładania danych statystycznych na pojęcia abstrakcyjne i odczytywanie płynących z nich sensów – bardzo istotne w dobie digitalizacji danych i lepszego dostępu do informacji o pacjencie.
Umiejętność korzystania z nowych mediów – młode pokolenie, wychowane w świecie mobilnych aplikacji ma tę zdolność niemal od urodzenia, starsi muszą się tego uczyć.
Umiejętność zdalnej współpracy to kompetencja powiązana zarówno z umiejętnością pracy w grupie, jak i umiejętnością efektywnego posługiwania się technologią, nawet tak prostą jak udostępniony w chmurze dokument.
Interdyscyplinarność, czyli zdolność do poruszania się w różnych, czasem pozornie niezwiązanych ze sobą, dziedzinach. Dotyczy to także dziedzin takich jak ekonomia i finanse. Z badania Deloitte Center for Health Solutions przeprowadzonego wśród lekarzy i pacjentów wynika, że w szpitalach potrzebni są innowacyjni liderzy, a także pracownicy będący za pan brat z technologią i potrafiący analizować dane. Amerykańskie szkoły medyczne powoli zdają sobie sprawę, że lekarze potrzebują też umiejętności oceny ryzyka finansowego i wiedzy na temat efektywności ich codziennej praktyki – niezależnie czy zawierają kontrakt z płatnikiem, czy menedżerem placówki. W polskim modelu edukacyjnym nie przewidziano na razie zajęć z ekonomii, przedsiębiorczości czy przywództwa na szczeblu magisterskim.
Kompetencje przyszłości
na medycznych uczelniach
Co jest potrzebne do wykształcenia kompetencji przyszłości? Z całą pewnością uczelnie powinny integrować technologię z praktyką medyczną, a przy okazji kształcić umiejętności przywódcze i komunikacyjne niezbędne przy kontakcie z pacjentami i członkami zespołu. W Polsce w programach uczelni medycznych przewiduje się około 30 godzin na zajęcia z komunikacji. Ostatnio – w związku z pojawieniem się Centrów Symulacji Medycznych – pojawiają się przedmioty takie, jak „telemedycyna z elementami symulacji medycznych”, uczące m.in. wyszukiwania, gromadzenia i porządkowania informacji w medycznych bazach danych dostępnych w Internecie. W niektórych ośrodkach uczy się etyki, która – według prowadzących ten przedmiot – „uczy komunikowania zarówno wyników analiz etycznych, jak i podjętych na ich podstawie decyzji medycznych, a także rozbudza zainteresowanie studentów dylematami moralnymi, związanymi z problemami medycznymi” – chodzi tu o zjawiska, które pojawiły się wraz z postępem, jak sztuczne zapłodnienie, inżynieria genetyczna i transplantologia. To coraz bardziej istotny problem i odpowiedź na kolejne wyzwania przyszłości.
Część kompetencji można oczywiście kształcić w miarę potrzeb już po zakończeniu – z badań wynika, że dzisiejszy absolwent doskonale zdaje sobie sprawę z konieczności dokształcania się przez całe życie.
Przyszłość w Polsce?
Mając świeżo w pamięci proces wdrażania informatyzacji i choćby e-recepty, moglibyśmy wątpić, że w ciągu najbliższej dekady przydadzą się w polskiej medycynie kompetencje przyszłości. Okazuje się jednak, że na trudną relację z technologią skarżą się także lekarze z USA, jak wynika z badania przeprowadzonego w 2018 roku. Elektroniczna dokumentacja medyczna (EHR) jest tam powszechnie stosowana, jednak wcale nie działa tak sprawnie, jak mogłoby się wydawać, biorąc pod uwagę zupełnie inną od polskiej strukturę systemu. Dostawcy systemów próbują je optymalizować i integrować, by stały się maksymalnie użyteczne. Chociaż lekarze są ważnym podmiotem opieki zdrowotnej, wyniki badania sugerują, że czują się biernymi uczestnikami działań optymalizacyjnych EHR, a w najgorszym przypadku czują się ignorowani. Wielu z nich nadal jest sfrustrowanych digitalizacją. Skarżą się na rosnącą liczbę pacjentów i wymagań dotyczących dokumentacji i czasochłonnych procedur. Aby rozwiązać ten problem, dostawcy systemów pozyskują informacje od lekarzy i poprawiają opracowane narzędzia. Udało się dzięki temu ustalić m.in., że pomóc w automatyzacji zadań, które nie są istotne klinicznie, ale które lekarze są zobowiązani wykonywać, może np. przetwarzanie języka naturalnego (np. z dyktafonu w notatki), rozpoznawanie głosu i sztuczna inteligencja. Być może warto skorzystać z doświadczenia Amerykanów, optymalizując nasze polskie systemy?
Czego najtrudniej się nauczyć?
Wykorzystywanie umiejętności innych klinicystów będzie kluczem do sukcesu w przyszłości, co oznacza, że lekarze będą musieli efektywnie pracować w zespołach, wykraczając poza tradycyjną indywidualistyczną mentalność. Umiejętność pracy zespołowej może nastręczać pewnych problemów, wynikających z mentalności i kultury pracy, a także np. kultury organizacyjnej szpitali i ich hierarchicznej natury. Do niedawna sukces praktykującego lekarza zależał od jego umiejętności i wiedzy. Tradycyjnie medyczna kultura akademicka nauczyła lekarzy, że jeśli zadają pytania, przyznają się do niewiedzy i tracą zaufanie swojego zespołu.
Poza tym opieka zespołowa oznacza nie tylko dobrą współpracę z innymi klinicystami, ale także uwzględnianie pacjentów i ich opiekunów w zespole. To oznacza, że umiejętność komunikacji z interesariuszami znów okazuje się jednym z najwyższych priorytetów.
Problematyczna może być także postulowana interdyscyplinarność wśród specjalistów. Dopóki każdy z nich nie ma dostępu do kompletu danych o pacjencie i nie współpracuje, każdy leczy jedynie te schorzenia, które leżą w obszarze zainteresowania jego specjalizacji. Koordynacja (i współpraca), której mieliby się podjąć lekarze rodzinni może nastręczać trudności, jeśli nie będzie odpowiedniego, dwukierunkowego przepływu informacji i wymiany wiedzy pomiędzy poszczególnymi placówkami, w których pacjent się leczy.
Czy lekarz może korzystać
z Google?
Postęp zmienia nie tylko sposób korzystania z technologii – przekształca też sposób myślenia i działania kolejnych pokoleń. Dziś starszy pacjent oburza się, kiedy młody lekarz szuka czegoś w Google podczas wizyty, bo w jego świecie lekarz powinien wszystko znać na pamięć. Tymczasem młodsze pokolenia są przyzwyczajone do „pamięci zewnętrznej”, wychowały się w rzeczywistości, w której wiedza jest przechowywana w sieci, a nie na półce i to, czego potrzebują, to umiejętność mądrego korzystania z zasobów Internetu. Istotniejszą od nauczenia się na pamięć kompetencją jest dla nich odnajdywanie istotnych informacji i wiarygodnych źródeł, a także umiejętność współpracy z rozproszonymi geograficznie ekspertami, w celu pozyskania informacji, potrzebnych m.in. do postawienia diagnozy. Od wiedzy coraz częściej ważniejsza jest dziś umiejętność szybkiego uczenia się (
learnability). Nasz obecny system edukacji służy głównie przekazywaniu wiedzy, którą następnie sprawdza się na egzaminach, tymczasem wiedza szybko się dezaktualizuje i nie stanowi dziś takiej wartości jak kiedyś.
Biorąc pod uwagę średnią wieku w zawodach medycznych, kompetencje przyszłości będą przyswajali sobie nie tylko urodzeni po 1985 roku „cyfrowi tubylcy”, wychowani w świecie technologii, ale także starsi – „cyfrowi imigranci”, którzy technologię opanowywali jako dorośli. Potrzeba ich nabycia jest uwarunkowana błyskawicznie zmieniającą się rzeczywistością, przed którą nie uciekniemy. Tym, co będzie w przyszłości determinowało nasz sukces, będzie nie to, co wiemy, ale nasza zdolność do uczenia się nowego.
Najpopularniejsze artykuły
10 000 kroków dziennie? To mit!
Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?