Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 1–8/2019
z 24 stycznia 2019 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Lekarze towarem eksportowym

Krzysztof Boczek

W krajach rozwijających się drastycznie brakuje lekarzy – zasysa ich bogaty Zachód. Ale jest jedno biedne państwo, które zarabia miliardy na leasingowaniu swoich doktorów. To Kuba.

– Praktykowanie medycyny w Egipcie jest w bardzo krytycznym momencie – w wywiadzie dla tygodnika „Al-Ahram” twierdzi Mona Mina, sekretarz generalny Syndykatu Lekarzy w tym kraju. Warunki pracy w publicznych szpitalach są fatalne. Brakuje nawet podstawowych narzędzi czy środków: jednorazowych rękawiczek, masek, antyseptycznych płynów... Pacjenci częściej zakażają się, często zagrożone jest ich życie. W efekcie oni i/lub ich rodziny wyładowują swoją wściekłość na personelu – drastycznie wzrosła liczba fizycznych ataków na medyków.

Zarobki lekarzy idą w parze z ww. problemami – rezydenci, za średnio 16 godz. pracy dziennie, dostają do 650 zł miesięcznie (3 tys. EGP). Po specjalizacji mogą liczyć na maks. 1,4 tys. zł (7 tys. EGP).

Frustracja wśród medyków, zwłaszcza młodych, osiągnęła apogeum, gdy rezydentka, która brała prysznic w budynkach szpitala, została śmiertelnie porażona prądem. Tak fatalne są tam instalacje.

Wyjeżdżają z kraju i to masowo. W szpitalu El-Galaa – najważniejsza placówka w kraju w zakresie ginekologii i położnictwa – w grudniu 2018 r. przekładano wiele operacji, nawet cesarki. Bo brak anestezjologów. Drastyczne niedostatki rezydentów są w uniwersyteckim Al-Demerdash Hospital. Jeśli tak źle jest w najważniejszych placówkach w stolicy kraju, to co się dzieje w szpitalach na prowincji? Mona Mina nie ma wątpliwości – lekarze nadal masowo będą wyjeżdżać z kraju.

Tymczasem Egipt to kraj, w którym – obok RPA – sytuacja służby zdrowia i dostęp do lekarzy w 
Afryce jest... najlepszy.


Pustynia

Na zjawisku brain drain (ang. drenaż mózgów), w tym przypadku medyków, najbardziej cierpi Czarny Kontynent. Paradoksalnie największe pustynie personelu medycznego są poniżej... Sahary. Prawie z całej Afryki Subsaharyjskiej lekarze uciekają do państw zamożnych – donosili w 2013 r. naukowcy w prestiżowym piśmie „Lancet”. W Tanzanii są takie braki, że jeden doktor przyjmuje rocznie 26–30 tys. pacjentów, czyli ok. 100 dziennie. Z Kenii wyjechała na Zachód dokładnie połowa z wyszkolonych tam lekarzy. Ze stanu Lamu tego kraju uciekło aż 5 na 6 medyków. Na każdego, który pozostał, przypada po... 100 tys. pacjentów!

Z Nigerii do USA wyemigrowało 8 tys. lekarzy. W kraju pozostało ich 35 tys. na... 173 miliony mieszkańców! Na tysiąc osób przypada 0,2 lekarza – 12-krotnie mniej niż w Polsce. W Sierra Leone w 2011 r. na 6 mln mieszkańców przypadło... 136 lekarzy. Najbardziej skrajny przypadek brain drain to Liberia – w 2011 r. aż 77 proc. z 226 doktorów tego kraju pracowało w... USA. Na 4,5-milionowy naród zostało więc... 51 lokalnych medyków. Jakieś 0,13 na 100 tys. osób!

W prawie całej Afryce Subsaharyjskiej – z wyjątkiem 3–4 krajów – przypada maks. 0,1 do 0,3 lekarza na tysiąc mieszkańców.

Na Zachodzie medycy zarabiają kilkadziesiąt razy więcej niż w swoich ojczystych krajach. Przykładowo kenijski lekarz w USA dostaje min. 30–40 razy więcej niż u siebie.


Paradoks

Krytycznie niskie liczby doktorów na mieszkańca mają także kraje Azji Południowo-Wschodniej i kilka państw Ameryki Łacińskiej. Klasyczny przykład brain drain na dużą skalę to Indie. Ponad 400 uniwersytetów i college’ów medycznych w tym kraju co roku wypuszcza na rynek pracy 41 tys. nowych lekarzy. Za mało. Bo co trzeci rezydent ucieka z tego kraju na Zachód. W samym tylko USA pracuje ok. 41 tys. Hindusów w kitlach. Efekty? Ojczyzna Gandhiego ma 0,7 lekarza na 1 tys. ludzi. Brakuje ok. 1 mln lekarzy i 2 mln pielęgniarek.

Życie nie znosi próżni, dlatego w tym kraju, zwłaszcza na terenach wiejskich, działa około miliona szalbierzy – osób podających się za lekarzy. Szamani, znachorzy bez żadnego wykształcenia / doświadczenia medycznego, albo z minimalnym – np. asystowaniem w szpitalu. Mimo to, z badań naukowych w stanie Madhya Pradesh wynika, że w przypadku prostych schorzeń, stawianie diagnoz i zalecanie kuracji wychodzi szalbierzom... równie dobrze co wykwalifikowanym lekarzom. Z tego powodu i gigantycznych deficytów medyków, Fundacja Liver i inne NGO zdecydowały się w Indiach... doszkalać znachorów. By nie popełniali przynajmniej prostych błędów. Szkolenie medyczne trwa 9 miesięcy i zajmuje 2 godz. tygodniowo.

Brain drain w przypadku personelu medycznego osiągnął już takie rozmiary na świecie, że raporty na temat tego zjawiska i propozycje rozwiązań przygotował Bank Światowy, omawiano je także na World Economic Forum w 2016. Naukowcy wyliczyli, że straty z powodu tego zjawiska, dla 9 subsaharyjskich krajów (Etiopia, Kenia, Malawi, Nigeria, RPA, Tanzania, Uganda, Zambia, Zimbabwe) wyniosły 2,1 miliarda dol. do 2010 roku. Zyskały na tym – paradoksalnie – najbogatsze kraje świata. Oszczędności z tytułu importu lekarzy z zagranicy w Wielkiej Brytanii oszacowano na 2,7 miliarda dol. do 2010 r.

Autorzy portalu ONZ Africa Renewal wskazują, że państwa Zachodu powinny więc wspomagać biedne kraje w rozwoju szkolnictwa medycznego. I niektóre robią to, ale tylko symbolicznie. Zastępują ich w tym NGO – bardzo aktywna jest potężna Fundacja Billa i Melindy Gatesów.


Amatorzy

W Ugandzie w 2015 r. lekarzy było jak na lekarstwo – 1 przypadał na prawie 25 tys. mieszkańców. Wskutek braku personelu medycznego średniorocznie umierało 6 tys. kobiet rodzących dzieci. Doktorom oferowano atrakcyjne jak na ten kraj pensje, ale ci woleli uciekać z kraju. Bo pensji nie było na koncie miesiącami.

W 2014 r. rząd zaszokował obywateli – zdecydował się wysłać 400 pracowników medycznych, głównie lekarzy, do Trynidad i Tobago – kraju, który miał proporcjonalnie 12 razy więcej doktorów niż Uganda. To wywołało wściekłość ludzi. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, opisywały ją media na świecie. Skończyło się na wysłaniu do karaibskiego raju tylko 200 pracowników medycznych. W zamian Trynidad i Tobago pomagał Ugandzie finansowo oraz szkolił pracowników z branży wydobycia ropy i gazu.


Castro & spółka

Tym skandalem pod koniec roku 2018 żyła Ameryka Łacińska. Po wygranej w wyborach w Brazylii, skrajnie prawicowy prezydent elekt Jair Bolsonaro zażądał renegocjacji z Kubą umowy programu Mais Médicos (hiszp. więcej lekarzy). Na podstawie tegoż od 2013 r. wyspa braci Castro wysłała do ojczyzny Pele aż 18 tys. lekarzy. Kubańczycy trafiali tam gdzie Brazylijczycy nie chcieli pracować – na prowincję, do Amazonii, faweli. Przez pięć lat programu z ich usług skorzystało ponad 60 mln Brazylijczyków.

Na podstawie umowy rząd Castro zgarniał aż 75 proc. z ok. 12–17 tys. zł/mies. (wg różnych źródeł), jakie miał zakontraktowane za lekarza. Do tego lokalne społeczności Brazylii opłacały medykom lokum i wyżywienie. Bolsonaro chciał zmian – by Kubańczycy nostryfikowali swoje dyplomy w Brazylii, podpisali indywidualne kontrakty, a całość kwoty wpływała na ich konta, a nie rządu Kuby. – Nie możemy pozwolić na niewolnictwo kubańskie w Brazylii i nie możemy finansować kubańskich dyktatorów – tłumaczył. Za roczny wynajem ok. 8,3–8,6 tys.

lekarzy Kuba zgarniała między od 1,4 do 1,8 mld zł! Castro nie zgodził się na żądania prezydenta Brazylii. Pod koniec listopada 2018 r. Kuba rozpoczęła ewakuację samolotami swojej armii 8332 lekarzy. W grudniu już 500 z nich poleciało do Caracas.


Charter mózgów

Dla Hawany leasing lekarzy to czysty biznes. I to najważniejszy w ich gospodarce. Bardziej istotne źródło twardej waluty niż turystyka. W 2017 r. wyspa zarobiła na turystach 3 miliardy dol., na leasingu zaś personelu medycznego rekordowe... 11 miliardów dolarów! Między 2011 a 2016 r. charter mózgów medycznych przynosił średniorocznie 9,6 miliarda dol. dochodów – podaje Economist Intelligence Unit (EIU). W latach 2013–2017 stanowił średnio 55 proc. eksportu tego komunistycznego kraju! Obecnie Kuba ma zakontraktowanych ponad 50 tys. lekarzy i pielęgniarek w 67 państwach świata: Kenia, Angola, Uganda, USA. W samej Wenezueli, wg Bloomberga, pracuje nadal 21 tys. lekarzy z wyspy. Reżim w Caracas płaci Kubie ropą naftową.

Kuba może sobie na taki wynajem pozwolić – od kilkunastu lat jest światowym liderem w rankingu liczby lekarzy na 1000 mieszkańców. W 2014 r. ten wskaźnik wynosił 7,5 – ponad 3 razy więcej niż w Polsce, ponad 2 razy więcej niż średnia w EU. Kubańczycy cieszą się opinią dobrych specjalistów, tak samo ich system służby zdrowia – biorąc pod uwagę wskaźniki zdrowia, jest na poziomie najlepiej rozwiniętych krajów świata.


Marzenie? Kontrakt

Dla kubańskich doktorów taki leasing ich mózgów to świetna okazja – z tą myślą często wybierali te studia. Bo zdobycie dyplomu lekarskiego na Kubie to gwarancja podróży po świecie, kontraktów i zarobków bajońskich jak na standardy leninowskiego raju na Karaibach. Nawet inkasując tylko 25 proc. wynagrodzenia zakontraktowanego przez państwo, kubańscy lekarze w Brazylii otrzymywali kilkadziesiąt razy więcej niż u siebie na wyspie. Medyk na Kubie zarabia ledwo 30–50 dol. miesięcznie, a na kontrakcie, np. w Brazylii, 1–1,4 tys. dol. Zatrudnieni w kraju często muszą dorabiać jako budowlańcy, taksówkarze. Tymczasem po 3 latach kontraktu stać ich na kupno apartamentu w Hawanie.

150 lekarzy zakontraktowanych w Brazylii jeszcze w ub.r. wytoczyło sprawę sądową rządom obydwu krajów oraz WHO – organizacja była stroną porozumienia. Oni chcą tam zostać. I już nie jako niewolnicy komunistycznego reżimu.



Tylko Indian żal

Na prowincji Brazylii, w Amazonii i fawelach, po wyjeździe Kubańczyków 3 mln mieszkańców zostało z dnia na dzień całkowicie bez opieki medycznej. 3,6 tys. placówek częściowo lub całkowicie opustoszało. Władze w Brasilii zaoferowały rodzimym medykom te wolne etaty. Rodziny lekarskie czarterowanymi samolocikami przewoziły w dżunglę nawet sprzęt RTV i AGD. Pod koniec listopada 2018 r. minister zdrowia Brazylii zapewniał Reutersa, że w 3 dni zapełnili 92 proc. wakatów. Ale to propaganda – ten kraj nie wyciągnie z kapelusza tylu wolnych lekarzy. Kubańczycy leczyli w 700 miejscowościach, w których nigdy wcześniej nie było ośrodków medycznych. Krótko po ich wyjeździe w stanie Pernambuco (1/3 pow. Polski) z tysiąca placówek medycznych połowa stała pusta. 3 tygodnie od wyjazdu poddanych Castro, w pn. regionach Amazonii żaden lokalny medyk nie pojawił się aż w 14 miastach. Po miesiącu od wylotu, agencje donosiły, iż 1/3 opuszczonych placówek nadal nie działa. Eksperci WHO obawiają się w tych miejscach drastycznego obniżenia standardu życia. I zagrożeń epidemią.




Importerzy mózgów

29 proc. lekarzy pracujących w USA urodziło się za granicą. W bogatej Europie najwięcej medyków importują: Wielka Brytania, Niemcy i Skandynawia. Na Wyspach aż 10 proc. wszystkich doktorów to obcokrajowcy. Mimo zbliżającego się brexitu, co roku od 3,5 do 4,5 tys. lekarzy z innych krajów otrzymuje tam prawo wykonywania zawodu. Relatywnie bogata Francja, mimo importu, cały czas traci – liczba lekarzy jest obecnie o 9,1 proc. niższa niż 10 lat temu.

Chociaż Chiny w 5 lat, tj. 2013–2017, podwoiły liczbę lekarzy pierwszego kontaktu – obecnie jest 2,44 doktora na 10 tys. mieszkańców – to deficyt nadal liczą w setkach tysięcy.

W połowie listopada 2018 r. rząd Izraela wydał rozporządzenie, na mocy którego szpitale mogą na nowo zatrudniać emerytowanych lekarzy, nawet po 73. roku życia! Bo tak duży jest deficyt w tej profesji. W Sheba Medical Center, Tel Hashomer – największym szpitalu Izraela – w grudniu 2018 r. pracowało już 150 emerytowanych lekarzy.

Według raportu European Data Journalism Network, w 2020 r. w Europie będzie brakować 230 tys. lekarzy. W USA deficyt w 2025 r. ma wynosić ok.
95 tys. medyków.




Nie importujemy lekarzy. Bo tak!

Między 2004 a 2017 r. aż 12,5 tys. lekarzy i dentystów oraz 17 tys. pielęgniarek wyjechało z Polski. Znaczne wzrosty zarobków zatrzymały masowe wyjazdy, w ostatnich 2 latach kierunki lekarskie uruchomiły uczelnie prywatne, a nawet politechniki. Mimo to nadal z 2,4 lekarza na 1 tys. mieszkańców jesteśmy na szarym końcu państw UE.

Chociaż tysiące lekarzy z Ukrainy, Białorusi i innych krajów spoza UE chciałoby pracować w Polsce, to ta możliwość jest im mocno ograniczana. Wyszkolony doktor spoza UE, nawet specjalista II stopnia, straci 3–4 lata na zdobycie prawa wykonywania zawodu w Polsce. Minimalnie. Przez ten czas musi się utrzymać, imając się innych prac. Autor niniejszego artykułu opisywał przypadek anestezjologa z Ukrainy, który w wieku 50 lat powtórnie był rezydentem, a prawo wykonywania zawodu nad Wisłą zdobył po 10 latach starań.

W 2017 r. ułatwienie zdobywania prawa wykonywania zawodu rozważał ówczesny minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. W marcu 2018 r., gdy protestowali rezydenci, a w mediach głośno było o deficytach kadry medycznej, minister nauki Jarosław Gowin zapowiedział, iż jeszcze przed Świętami Wielkanocnymi powstanie projekt ustawy, która ułatwi obcokrajowcom spoza UE zdobywanie prawa wykonywania zawodu lekarza w Polsce. Termin publikacji projektu przekładano 5-krotnie. Obecnie w MNiSW nikt nie chce rozmawiać ze „SZ” na ten temat. Stworzenie projektu zapowiedziano na... „przyszłość”.

Naczelna Rada Lekarska była krytyczna wobec pomysłów ułatwienia procesu zdobywania prawa wykonywania zawodu dla lekarzy spoza UE, kiedykolwiek takie idee się pojawiały w ustach polityków. Także przy ostatnich, ww. 2 próbach.




Armia białych kitli

W 1960 r. Chile nawiedziło trzęsienie ziemi, zabijając tysiące ludzi. Przywódca rok wcześniej zakończonej rewolucji na Kubie, Fidel Castro, w geście braterskiej pomocy wysłał do Chile brygadę lekarzy. To był szlachetny gest, bo wówczas na 11-mln. wyspie ostało się ledwo 3 tys. lekarzy. Od tego czasu reżim komunistyczny rozbudowywał system nauczania medycyny i ośrodków zdrowia, pnąc się w górę w światowych rankingach wskaźników zdrowia mieszkańców, poziomu lekarzy i ich liczby w przeliczeniu na tys. mieszkańców. Reżim cały czas też wysyłał nadwyżkę medyków za granicę. Na świecie lekarskie usługi Kubańczyków zbudowały sobie markę. Najlepszą z możliwych – relatywnie tani i dobrzy fachowcy. W ciągu prawie 60 lat istnienia komunistyczna Kuba wysłała na kontrakty do 158 krajów świata (czyli prawie wszędzie) ponad 300 tys. członków personelu medycznego. Wynajem lekarzy stał się najbardziej dochodową gałęzią gospodarki tej karaibskiej wyspy. Okazał się także narzędziem dyplomatycznym – zbudował silne relacje gospodarczo-polityczne Kuby z takimi państwami jak Angola czy Wenezuela.




Najpopularniejsze artykuły

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Pandemia 2.0

Nie byliśmy gotowi na pandemię, a czy jesteśmy gotowi na jeszcze gorsze scenariusze? Czy trzydzieści miesięcy doświadczeń przyniosło nam tylko zmęczenie oraz chęć zapomnienia i powrotu do przeszłości, czy jednak potrafimy wyciągnąć jakiekolwiek wnioski na przyszłość?

Wprowadzanie opieki koordynowanej to proces obliczony na lata

Z Andrzejem Zapaśnikiem, ekspertem Federacji Porozumienie Zielonogórskie, prezesem przychodni BaltiMed rozmawia Małgorzata Solecka.

Reforma systemu psychiatrii zbacza z wyznaczonego kursu

Rozmowa z Markiem Balickim, byłym pełnomocnikiem ministra zdrowia ds. reformy psychiatrii dorosłych i byłym kierownikiem biura ds. pilotażu Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego na lata 2017–2022, ministrem zdrowia w latach 2003 oraz 2004–2005.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Minister bez żadnego trybu

Adam Niedzielski „jedynką” na poznańskiej liście PiS? Pod koniec 2022 roku minister zdrowia zadeklarował, że przygotowuje się do startu w jesiennych wyborach parlamentarnych. Powód? Poselski mandat i obecność w sejmie przekładają się, zdaniem Niedzielskiego, na większą skuteczność w przeprowadzaniu kluczowych decyzji. Skoro już o skuteczności mowa…

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Chorzy na nienawiść

To, co tak łagodnie nazywamy hejtem, to zniewagi, groźby i zniesławianie. Mowa nienawiści powinna być jednoznacznie piętnowana, usuwana z przestrzeni publicznej, a sprawcy świadomi kary. Walka o dobre imię medyków to nie jest zadanie młodych lekarzy.

Choroby układu dopełniacza

Układ odpornościowy jest strażnikiem zdrowia, ale gdy szwankuje, może stać się zabójcą. Dotyczy to także układu dopełniacza, będącego podstawą wrodzonej odpowiedzi immunologicznej nieswoistej.

Protonoterapia. Niekończąca się opowieść

Ośrodek protonoterapii w krakowskich Bronowicach kończy w tym roku pięć lat. To ważny moment, bo o leczenie w Krakowie będzie pacjentom łatwiej. To dobra wiadomość. Zła jest taka, że ułatwienia dotyczą tych, którzy mogą za terapię zapłacić.

Matka Polka w depresji

Chora jest kobieta, ale w tle słychać gorzki płacz dziecka. Depresja poporodowa dotyka od 10 do 30 proc. kobiet, a wśród tych, u których w przeszłości wystąpił epizod depresji ryzyko wzrasta dwukrotnie. Choć jest to problem częstszy niż np. cukrzyca ciążowa, to testy przesiewowe są ciągle w Polsce rzadko stosowane, a problem bywa bagatelizowany. Depresja poporodowa nie pozwala matce na świadome przeżywanie macierzyństwa, a samopoczucie matki wpływa na przyszły rozwój dziecka. Choroba ma także destrukcyjny wpływ na funkcjonowanie całej rodziny.

Czy możliwa jest polityka oparta na dowodach?

Choroby zakaźne, nowe narkotyki, palenie tytoniu – to najważniejsze, ale nie jedyne wyzwania dla zdrowia publicznego na najbliższe lata. To, na ile uda się im sprostać, zależy nie tylko od determinacji osób odpowiedzialnych za politykę zdrowotną, ale również od tego, na ile jej prowadzenie będzie oparte na twardych danych. Na dowodach.




bot