Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 55–58/2005
z 25 lipca 2005 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Lekarze w służbie Bestii

Stanisław Sterkowicz

Nazizm uczynił ze swoich lekarzy zbrodniarzy i morderców. Ale mylne jest przekonanie, że okrucieństwa hitlerowskiego terroru i zbrodnie medyczne dokonywane były wyłącznie na więźniach hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Wiele z nich wynikało z realizacji ustaw i dekretów obowiązujących w III Rzeszy, naruszających prawa człowieka.

Przymusowe sterylizacje

Wkrótce po przejęciu władzy przez Adolfa Hitlera została uchwalona w Niemczech ustawa o zapobieganiu narodzinom potomków osób obciążonych dziedzicznie. Weszła w życie 1 stycznia 1934 r. i sankcjonowała przymusową sterylizację osób z szeroko rozumianym upośledzeniem umysłowym (nieco później – także przestępców).

Lekarzom trudno było udowodnić chorobę psychiczną obciążającą dziedzicznie. Do tej kategorii zaliczano bowiem m.in.: schizofrenię, psychozę maniakalno-depresyjną, znaczne upośledzenie umysłowe, dziedziczną padaczkę, dziedziczną ślepotę i głuchotę oraz alkoholizm.

Decyzję o sterylizacji osób podejrzewanych o tak rozumianą chorobę umysłową podejmował sąd w oparciu o ekspertyzy biegłych lekarzy. Ci, którzy przeciwstawiali się postępowaniu sądowemu, byli osadzani w zakładach karnych w celu przeprowadzenia wymaganych badań.

Sterylizację przeprowadzano chirurgicznie: poprzez podwiązanie jajowodów bądź nasieniowodów. W 1937 r. przymusowej sterylizacji poddano też m.in. 600 dzieci pochodzących z niemieckich matek i ojców Mulatów lub Murzynów, którzy jako francuscy żołnierze okupacyjni przebywali w Niemczech po I wojnie światowej.

Ocenia się, że w 3 pierwszych latach obowiązywania ustawy wysterylizowano ok. 200 tys. Niemców, a do końca 1944 r. – ok. 400 tys. W następstwie zabiegów przymusowej sterylizacji zmarło ok. 3,5 tys. "mało lub bezwartościowych" Niemców, głównie kobiet (ze względu na poważniejszy u nich zabieg).

Niemieccy eugenicy proponowali, aby przymusowej sterylizacji poddać też ludzi określanych mianem "asocjalnych", których liczbę szacowano w Niemczech na milion. Projekt, popierany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych III Rzeszy, upadł wskutek stanowczych sprzeciwów Ministerstwa Sprawiedliwości, jednak wielu Niemców uznanych za asocjalnych hitlerowcy umieszczali bezterminowo w obozach koncentracyjnych.

Lekarzy współpracujących przy realizowaniu ustawy o przymusowej sterylizacji nie pociągano po wojnie do odpowiedzialności karnej – uznano, że działali zgodnie z literą prawa.

Zdrój Życia (Lebensborn)

W grudniu 1935 r. z inicjatywy Heinricha Himmlera powstała tajna organizacja pod nazwą Lebensborn (Zdrój Życia). Jej celem było propagowanie rodzenia dzieci wśród Niemców typowych dla rasy nordyckiej; państwo miało zapewnić ich dzieciom specjalną opiekę i wychowanie w ideologii narodowo-socjalistycznej. Do "hodowli rasowych dzieci" dobierano esesmanów i niezamężne Niemki pragnące potomstwa. Do 1939 r. w 8 izbach porodowych i 4 domach dziecka należących do Lebensbornu urodziło się 8 tys. dzieci, połowa z rodziców nie będących małżeństwami. Dorobek tworzenia rasy nadludzi nie był więc wielki. Dlatego po wybuchu wojny zmieniono politykę i dzieci odpowiadające wymaganiom rasowym zaczęto pozyskiwać przez odbieranie ich rodzicom w krajach okupowanych. Najłatwiej było w Polsce, przy okazji wysiedlania ludności z terenów zachodnich do Generalnego Gubernatorstwa lub aresztowań rodziców za udział w ruchu oporu lub łapankach ulicznych.

Lekarze SS oceniali ich cechy rasowe i przydatność dla realizacji polityki narodowościowej: dokonywali pomiarów antropologicznych, oceniali kolor oczu i włosów. Te odpowiadające normom aryjskim kierowano do ośrodków Lebensbornu, gdzie zmieniano im nazwiska i daty urodzenia. Część oddawano do adopcji rodzinom niemieckim lub kierowano do szkół z internatem. Dzieci nie odpowiadające normom rasowym kierowano do obozów koncentracyjnych, podobnie jak dzieci starsze, które protestowały przeciw próbom zniemczenia.

Ocenia się, że w czasie wojny odebrano rodzicom około 250 tysięcy dzieci, w tym 150 tysięcy z Polski. Po wojnie tylko 25 tysiącom udało się powrócić do rodzin.

Ta przestępcza działalność, w której brali udział niemieccy lekarze, nie miała jednak charakteru tak zbrodniczego, jak akcje zabijania umysłowo chorych czy eksperymenty medyczne na więźniach hitlerowskich obozów koncentracyjnych.

Akcja T-4

Obsesją Hitlera byli chorzy umysłowo, trwale niezdolni do pracy i wymagający stałej opieki, w tym dzieci z wadami umysłowymi i fizycznymi. Irytowało go, że na opiekę nad tymi ludźmi – niegodnymi życia, jak ich określał – państwo musi wydawać ogromne pieniądze i zatrudniać fachowy personel, choć może je wykorzystać do innych celów.

Już po wybuchu wojny, w październiku 1939 r., Hitler jako kanclerz III Rzeszy wydał tajny rozkaz, m.in. naczelnemu lekarzowi Rzeszy prof. Karlowi Brandtowi, przeprowadzenia akcji uśmiercenia takich osób. Rozkaz brzmiał: "nieuleczalnie chorym, o krytycznej ocenie ich choroby – zapewnić śmierć z łaski". Akcja (nazwana później eutanazją hitlerowską) była tajna, nadzorował ją specjalny ośrodek mieszczący się w Berlinie przy ul. Tiergarten 4 (stąd jej kryptonim: T-4).

Lekarze psychiatrzy zatrudnieni w zakładach dla umysłowo chorych w całych Niemczech mieli obowiązek wypełnienia i odesłania do centrali odpowiedniego kwestionariusza dotyczącego stanu każdego z podopiecznych. Na tej podstawie wyznaczeni eksperci wydawali orzeczenia o uśmierceniu lub pozostawieniu chorego przy życiu – stawiając znak (+) lub (-). Znak (?) oznaczał: poddać dalszej obserwacji pod nadzorem wyznaczonego eksperta.

Pacjentów przeznaczonych do uśmiercenia przewożono do tzw. zakładów eutanazyjnych. Mieściły się one w Grafeneck w Wirtembergii, Brandenburgu w Meklemburgii, Hartheim w Austrii k. Linzu oraz w Sonnenstein.

Początkowo chorych uśmiercano za pomocą zastrzyków z trucizną, potem – w komorach gazowych imitujących łaźnie, przy użyciu tlenku węgla z butli gazowych. Zwłoki palono w krematoriach (wyjmując przedtem złote zęby), a rodzinom wydawano karty zgonu z fałszywymi przyczynami śmierci. Kremacja uzasadniana była koniecznością zapobiegania epidemii; na życzenie, za opłatą, przesyłano urny z prochami zamordowanych.

W ciągu niespełna dwóch lat (do 24 sierpnia 1941 r., kiedy Hitler rozkazał wstrzymanie tej akcji na skutek licznych protestów, zwłaszcza płynących z kół kościelnych, bo procederu nie udało się ukryć w tajemnicy), w zakładach uśmiercania zamordowano 70 tys. umysłowo chorych Niemców (przeciętnie 20 dziennie w każdym). W chwili jej przerwania 30 tys. psychicznie chorych czekało na zgładzenie. Akcja masowego uśmiercania chorych w komorach gazowych zachęciła Hitlera do powtórzenia niebawem jej do zagłady europejskich Żydów.

Akcja 14 f 13

Po zaprzestaniu uśmiercania chorych umysłowo rozpoczęto likwidację wyniszczonych i przewlekle chorych więźniów obozów koncentracyjnych. Lekarze obozowi dokonywali ich wstępnej selekcji, a specjalna komisja lekarska, wizytująca obozy, przypięczętowywała ich los. Wytypowanych do uśmiercenia przewożono do zakładów eutanazyjnych w Bernbsburgu i Harthei-mie. Proceder ten prowadzono, dopóki w niektórych obozach (Oświęcim, Ravensbrück, Majdanek) nie zbudowano komór gazowych. Wyniszczonych chorych uśmiercano zastrzykami fenolu podawanego dosercowo, a zwłoki palono w obozowych krematoriach. W komorach gazowych, w ramach akcji 14 f 13, uśmiercono ok. 20 tys. osób.

Wygaszanie życia

Nieco inaczej przebiegała hitlerowska eutanazja dzieci urodzonych z upośledzeniem umysłowym, wadami mózgowia i innych narządów. Główną rolę odegrał w niej prof. Werner Catel, dyrektor kliniki dziecięcej w Lipsku. Uśmiercanie nazywał eufemistycznie wygaszaniem życia, tłumaczył, że dzieci te to jedynie preparaty ludzkie bez czynnościowo pracującego mózgu, a więc stanowią tylko wegetującą masę ciała.

Podobnie jak w przypadku dorosłych, także w odniesieniu do dzieci z wadami wrodzonymi – lekarze z całych Niemiec sporządzali kwestionariusze dotyczące ich stanu, a specjalni eksperci orzekali o uśmierceniu.

Dzieci zabijano w 30 oddziałach dziecięcych, wyrok wykonywano podając do odbytnicy wodzian chloralu w dawkach wzrastających. Miało to sugerować śmierć naturalną w trakcie leczenia. Przeniesienie dziecka do takiego oddziału tłumaczono rodzicom potrzebą zapewnienia lepszej terapii. Zwłoki zamordowanych dzieci wykorzystywano do specjalnych sekcji dla celów naukowych.

Do końca wojny zgładzono w ten sposób co najmniej 5 tys. upośledzonych umysłowo niemieckich dzieci.

Mordy na pacjentach

Akcję uśmiercania psychicznie chorych po wybuchu wojny prowadzono m.in. w Polsce, nie próbując jej nawet kamuflować. Do zakładów dla psychicznie chorych wysyłano specjalne oddziały SS jako plutony egzekucyjne. Chorych wyprowadzano ze szpitali i zabijano na miejscu. Jesienią 1939 r. w ten sposób zabito 3,7 tysiąca chorych ze szpitala w Świeciu. W styczniu 1940 r. w Chełmie koło Lublina wymordowano 440 pacjentów zakładu psychiatrycznego. W czerwcu 1942 r. wywieziono do obozu Auschwitz 666 pacjentów zakładu psychiatrycznego w Kobierzynie. W Otwocku pod Warszawą w sierpniu 1942 r. zabito wszystkich chorych, przebywających w miejscowym zakładzie psychiatrycznym. W innych zakładach doprowadzano do ich śmierci głodzeniem. W zakładzie w Kulparkowie pod Lwowem w ciągu 2 lat z głodu zmarło 1200 chorych.

Zbrodnicze eksperymenty

Największych zbrodni medycznych dokonywali niemieccy lekarze na więźniach hitlerowskich obozów koncentracyjnych. A ponieważ zgodnie z nazistowską ideologią życie więźniów nie przedstawiało żadnej wartości, wykorzystywani byli m.in. do przeprowadzania na nich różnorakich eksperymentów medycznych. Faszystowscy lekarze traktowali więźniów jak króliki doświadczalne, za ich torturowanie lub zabicie funkcjonariusz niemiecki nie ponosił bowiem żadnej odpowiedzialności. W tych okolicznościach wielu lekarzy zatrudnionych w obozach, a również spoza obozu (za zezwoleniem władz) poddawało więźniów najokrutniejszym doświadczeniom medycznym.

Te eksperymenty w obozach koncentracyjnych były nieplanowane lub planowane. Pierwsze przeprowadzali lekarze obozowi z własnej woli. W większości polegały one na wykonywaniu różnego rodzaju zabiegów chirurgicznych bez faktycznej potrzeby, dla zdobycia doświadczenia. Podejmowano również próby oceny wartości nowych leków, przeznaczonych głównie do leczenia chorób zakaźnych, sztucznie wcześniej zakażając więźniów. Próby te prowadzono we współpracy z niemieckimi firmami farmaceutycznymi lub np. dla przeprowadzenia przewodu doktorskiego.

Nieplanowane zabiegi wykonywane były w wielu obozach. Narzędzi chirurgicznych nie sterylizowano, choć płukano w wodzie z mydłem, operowano bez narkozy, toteż poddawani takim zabiegom doznawali niewyobrażalnych cierpień.

Przykład takich doświadczeń medycznych mogą stanowić zabiegi chirurgiczne w obozie koncentracyjnym Flossenbürg wykonywane na więźniach przez lekarza obozowego Heinricha Schmitza. Nie posiadając umiejętności chirurgicznych, wykonał on kilkadziesiąt operacji resekcji żołądka, woreczka żółciowego, amputacji kończyn. Śmiertelność po jego operacjach sięgała 50%. Trudno ustalić liczbę ofiar tych eksperymentów, ponieważ nie prowadzono ich ewidencji, a pod koniec wojny, gdy było już wiadomo, że Niemcy poniosą klęskę, lekarze oprawcy zacierali ślady swych zbrodni, a ofiary często zabijali.

Najbardziej jaskrawym przykładem takich zbrodniczych praktyk była działalność Josefa Mengelego w obozie cygańskim Auschwitz-Birkenau. W ciągu 20 miesięcy skierował do uśmiercenia (przy selekcjach na rampie) około 400 tysięcy Żydów.

Gdy w obozie wybuchła epidemia tyfusu, wszystkich zakażonych skierował do komory gazowej, aby zwolnić barak i poddać go dezynfekcji. Pewną liczbę kobiet ciężarnych zmusił do położenia się na podłodze i chodząc po ich brzuchach – powodował przedwczesne porody. Dokonywał też wielu makabrycznych doświadczeń na bliźniakach i karłach. Nazywano go aniołem śmierci.

Eksperymenty planowane dokonywane były na polecenie i zezwolenie władz III Rzeszy. Miały one zawsze cele ważne dla interesów państwa. Na przykład – opracowanie metody masowej sterylizacji, ocenę wartości nowo produkowanych szczepionek dla zapobiegania chorobom zakaźnym, badania różnych możliwości przeżycia rozbitków przebywających w lodowatej wodzie czy leczenie chorych zatrutych gazami bojowymi itp.

W ośmiu obozach koncentracyjnych: Auschwitz, Buchenwald, Dachau, Natzweiler-Struthof, Neuengamme, Mauthausen, Ravensbrück i Sachsenhausen dokonywane były na więźniach i więźniarkach także planowane, wyjątkowo okrutne doświadczenia medyczne, kończące się często śmiercią ofiar. Badania uzgadniane były z najwyższymi władzami SS. Na potrzeby niektórych eksperymentów budowano nawet w obozach specjalne stacje badawcze. Urządzono takie m.in. w obozie Dachau, w Buchenwaldzie, w Natzweiler-Struthof.

Eksperymenty przeprowadzały ekipy lekarskie spoza załogi obozowej. Lekarze obozowi pomagali im natomiast w doborze ofiar, w szpitalikach obozowych prowadzili też zlecone obserwacje. Wykonawcami tych zbrodniczych eksperymentów, a często ich inicjatorami byli wysokiej klasy specjaliści i nauczyciele akademiccy. I tak np. doświadczenia nad sterylizacją masową u kobiet, za pomocą podawania do macicy środków drażniących, przeprowadzał w Auschwitz ginekolog prof. Carl Clauberg, z kolei prof. anatomii Johann Kremer pobierał z zabitych więźniów wycinki wątroby do swoich badań.

W obozie Ravensbrück prof. chirurgii Carl Gebhardt przeprowadzał na polskich więźniarkach doświadczalne leczenie zgorzeli gazowej sulfonamidami. Wcześniej zadawał im rany, które zakażał różnymi zarazkami. W obozie Sachsenhausen prof. Joachim Mrugowsky, epidemiolog, przeprowadzał na więźniach próby z pociskami zawierającymi akonitynę, które kończyły się śmiertelnie. Ten sam uczony, wspólnie z bakteriologiem prof. Gerhardem Rose, testował w obozie Buchenwald nowe szczepionki przeciwko durowi plamistemu. Wybranych więźniów szczepiono, później zakażano i obserwowano, ilu z nich umrze.

W Dachau internista prof. Wilhelm Beiglböck badał na więźniach przydatność wody morskiej do picia, a prof. fizjologii Erich Holzllöhner nadzorował okrutne próby oziębieniowe. W obozie Natzweiler-Struthof prof. anatomii August Hirt kazał zamordować ponad stu Żydów, aby zrobić z nich preparaty anatomiczne ukazujące wyższość rasy nordyckiej nad semicką. Prowadził również doświadczenia nad leczeniem ran sztucznie wywoływanych przez iperyt. W tym samym obozie internista prof. Otto Bickenbach zatruwał więźniów w komorze gazowej fosgenem i badał, czy zatrucie to daje się leczyć urotropiną. Inny profesor, bakteriolog Eugen Haagen, badał na polskich więźniach wpływ swojej szczepionki przeciwdurowej, po sztucznym zakażeniu chorobą. Eksperymentom takim poddano kilkanaście tysięcy więźniów.

Większość z nich zmarła, duża część tych, którzy je przeżyli, została trwałymi inwalidami. W Polsce w 1963 r. PCK zarejestrował 5890 żyjących ofiar tych doświadczeń.

Wartość tych badań i eksperymentów była znikoma lub żadna. Prowadzone na niewłaściwym materiale, bo wyniszczonych więźniach, były z góry obarczone ogromnym błędem, wykluczającym ich jakiekolwiek znaczenie dla medycyny.

Ukarani i bezkarni

Po wojnie odbyło się szereg procesów załóg hitlerowskich obozów koncentracyjnych, w których sądzeni byli również niemieccy lekarze. Większość z nich nie poczuwała się do winy – usprawiedliwiając się tym, że działali na rozkaz, a za niewykonanie go groziły poważne konsekwencje. Kilkunastu lekarzy eksperymentatorów, przewidując otrzymanie kary śmierci, popełniło samobójstwa. M.in Enno Lolling – naczelny lekarz obozów koncentracyjnych, Leonardo Conti – naczelny lekarz cywilnej służby zdrowia III Rzeszy, prof. chirurgii Ernst Grawitz – naczelny lekarz SS, prof. August Hirt – anatom, Eduard Wirths – naczelny lekarz obozu Auschwitz, prof. Carl Schneider – specjalista hitlerowskiej eutanazji.

Alianckie trybunały wojskowe skazały na śmierć wielu lekarzy morderców. Wyroki wykonano. Tak zakończyli życie Karl Brandt – naczelny lekarz III Rzeszy, m.in. główny organizator akcji mordowania psychicznie chorych Niemców, prof. Carl Gebhardt – chirurg, eksperymentator z obozu Ravensbrück, prof. Claus Schilling, specjalista medycyny tropikalnej, który przez kilka lat w obozie Dachau bezskutecznie próbował wykryć szczepionkę przeciw malarii, prof. Joachim Mrugowsky – naczelny higienista SS. Wielu lekarzy otrzymało kary wieloletniego więzienia, które po upływie kilku lat zmniejszano i wypuszczano ich na wolność.

Specjaliści eutanazji dziecięcej, profesorowie pediatrii Werner Catel i Hans Heinze zostali uniewinnieni. Procesy innych lekarzy wlokły się przez lata, odraczane były z różnych przyczyn i opóźniane przez apelacje. W jednym z wyroków sądowych stwierdzono, że oskarżeni nie mogą zostać uznani za winnych, albowiem nie zdawali sobie sprawy, iż działają wbrew prawu, a zabijanie tlenkiem węgla nie nosiło znamion morderstwa.

Niemiecka Izba Lekarska niesłychanie rzadko stosowała wobec lekarzy morderców sankcję odebrania im prawa wykonywania zawodu. Wychodzący z więzienia szybko powracali do normalnej pracy lekarskiej. W jednym tylko przypadku – dr Herthy Oberheuser, lekarki obozowej z obozu Ravenbsbrück – podniósł się protest lekarzy z innych krajów i po kilku latach procesów spowodował odebranie jej prawa praktykowania medycyny. Ale np. Aquillinowi Ulrichowi odebrano prawo wykonywania zawodu dopiero w 1994 r., 45 lat po udowodnionej przestępczej działalności.

Dużej części lekarzy zbrodniarzy udało się ukryć, wielu zmieniło nazwiska, część wyemigrowała z Niemiec. Największy zbrodniarz, poszukiwany przez policję całego świata, osławiony Josef Mengele, zbiegł do Ameryki Południowej, gdzie utonął w czasie wieczornej kąpieli w morzu niedaleko Sao Paulo w Brazylii w lutym 1979 r. Wielu lekarzom mordercom udało się uniknąć jakiejkolwiek kary. Dziś zbrodnie medyczne z czasów II wojny światowej są już przedawnione. Ale choć pamięć o nieludzkiej medycynie i jej kapłanach, nikczemnych hitlerowskich lekarzach oraz ich zbrodniczych czynach się zaciera, nie pozwólmy jednak, aby zanikła całkowicie.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.




bot