W kwietniu odbyła się kolejna – druga – edycja Lekarskiego Egzaminu Państwowego. Z zainteresowaniem przyglądałem się zarówno samemu egzaminowi, jak i jego wynikom. Zastanawiałem się, czy zostaną poprawione niedociągnięcia z pierwszej edycji i czy zdający poradzą sobie równie dobrze jak poprzednicy. Niestety, to co można było zobaczyć na egzaminie oraz jego wyniki mogą napawać głębokim niepokojem.
Do egzaminu przystąpiło 267 lekarzy stażystów oraz 537 lekarzy posiadających prawo wykonywania zawodu, dla których wynik LEP jest jednym z elementów postępowania kwalifikacyjnego na specjalizacje. 197 stażystów uzyskało wynik powyżej progu 111 punktów, natomiast 70 osób nie otrzymało wymaganej liczby punktów i będzie musiało LEP powtórzyć. Wynik ten zmusza do refleksji. W poprzedniej edycji na 2500 osób nie zdało LEP 33 osoby, czyli nieco powyżej procenta. Teraz nie poradziło sobie z egzaminem 26% stażystów, a średni wynik był niższy o 25 punktów. Jeszcze gorzej egzamin napisały osoby posiadające prawo wykonywania zawodu. Z 537 zdających nie osiągnęło progu aż 167 osób, czyli 31%. Co ciekawe, osoby te, pomimo nieuzyskania niezbędnego do zdania LEP minimum, mogą ubiegać się o specjalizacje, a jeśli miejsc będzie więcej niż chętnych, rozpoczną je nawet w trybie rezydenckim. Odrębną grupą zdających są lekarze, którzy kończyli uczelnie zagraniczne. W tej grupie większość stanowiły osoby, które kończyły uczelnie w byłych republikach radzieckich. Spośród 28 takich osób zdało 13, czyli 46%.
W organizacji LEP nic się nie zmieniło. Nie poprawiono warunków przeprowadzania egzaminu – tak by był on obiektywny. W Warszawie w ławkach siedziały po dwie osoby, a na niektórych salach możliwe było porozumiewanie pomiędzy zdającymi. Zapowiedzi przedstawicieli Centrum Egzaminów Medycznych, po zastrzeżeniach do poprzedniej edycji LEP, nie zostały zrealizowane. Zmiany w regulaminie, mające na celu wykluczenie współpracy zdających, pozostały w stadium deklaracji. Dlatego wyniki egzaminu nie w każdym przypadku muszą odzwierciedlać rzeczywistą wiedzę zdających. Także jakość wielu pytań, ich niejednoznaczność oraz zgodność z programem stażu pozostawiała wiele do życzenia.
Druga edycja LEP oraz jego wyniki powinny więc skłonić odpowiedzialne za egzamin gremia do zastanowienia się nad wszystkimi aspektami LEP – poczynając od nauczania przed- i podyplomowego, przez jakość przygotowania i przeprowadzenia egzaminu, na zasadności przeprowadzania go w takiej formie kończąc. Nieobiektywny egzamin, ze źle przygotowanymi pytaniami, promujący oszustwo czy w końcu zmuszający młodych lekarzy do bezrobocia – nie wnosi nic pozytywnego, utrudnia tylko rozpoczęcie kariery zawodowej młodych lekarzy i jest kolejnym powodem ich frustracji. Mam wrażenie, że decydenci stawiają młodym lekarzom coraz większe wymagania, ale sami nie potrafią sprostać powierzonym im zadaniom. Może nadszedł już czas na egzamin dla organizatorów?
Grzegorz Napiórkowski
Autor jest członkiem Klubu Młodego Lekarza przy OIL w Warszawie