Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 67–76/2017
z 1 września 2017 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Libijskie piekło

Krzysztof Boczek

Są więzieni w obozach, niedożywieni, bici, torturowani, wykorzystywani jako niewolnicy do pracy. Kobiety gwałcone i zmuszane do uprawiania prostytucji. Nie mają dostępu do opieki medycznej, brak też podstawowej higieny – latryny toną w odchodach. Sytuację migrantów, uchodźców i opieki zdrowotnej w Libii opisuje dr Tankred Stöbe – były szef Lekarzy bez Granic (MSF) w Niemczech.

Krzysztof Boczek: Ile razy w ostatnim czasie był Pan w Libii?

Tankred Stöbe: Trzy razy po cztery tygodnie. W drugiej połowie ub.r. byłem w Benghazi, a w styczniu i w marcu br. w Misracie, Trypolisie i Syrcie. Z Misraty wykonywaliśmy także misje eksploracyjne do wnętrza kraju. Pomagaliśmy ludziom, odwiedzaliśmy szpitale, obozy dla uchodźców. Przez miesiąc pływałem też na statku ratowniczym MSF wyławiającym z Morza Śródziemnego uchodźców. Naszym głównym celem była pomoc osobom bez opieki medycznej oraz określenie czego tam brak i co może w tym zakresie zrobić MSF. Wróciłem stamtąd z 3 projektami, które teraz będą wprowadzane przez MSF.

K.B.: I jaka jest tam sytuacja?

T.S.: Przez jakiś czas Libia była jednym z najbogatszych krajów Afryki, ale turbulencje po upadku Kaddafiego zniweczyły to. Misrata jest teraz relatywnie bezpieczna. Trypolis nie bardzo – ciągle są tam strzelaniny. W Benghazi – bombardowania. Nadal jednak są w Libii w miarę dobrze funkcjonujące szpitale, głównie w Misracie – dlatego tam zainstalowaliśmy swoją bazę wypadową. Ale nawet te placówki nie są dostępne dla przeciętnych Libijczyków ani tym bardziej dla migrantów ekonomicznych czy uchodźców, którzy chcą trafić do Europy. Takich ludzi jest sporo w Libii, zwłaszcza tych pierwszych – przyjeżdżają tam do pracy. Te dwie grupy mają kilka wspólnych mianowników. Oprócz braku opieki medycznej, jedni i drudzy są bici, torturowani, wykorzystywani jako niewolnicy do pracy, kobiety gwałcone, zmuszane do uprawiania prostytucji. Ludzie są niedożywieni. W obozach czasami nie ma w ogóle żywności, czasami tylko jeden posiłek dziennie. Dorośli są niedożywieni w takim stopniu, jaki dotychczas widywaliśmy tylko u dzieci. Drugi wspólny mianownik – są wyłapywani na ulicach, na plażach, na wybrzeżu, morzu przez łodzie straży granicznej. Siłą przetrzymują ich w obozach. I nie ma znaczenia, że znaczna część tych migrantów ma papiery uprawniające do legalnej pracy w Libii. Rozmawiałem z wieloma migrantami. Mówili mi: „Myślałem, że Libia to będzie mój kraj docelowy. A tymczasem to najgorsze miejsce na mojej drodze. Muszę się stąd wydostać”. Ale z racji tego, że odebrano im paszporty i nie mają jak wrócić do swoich rodzimych krajów, jedyną opcją jest podróż do Europy. I często tak jest, że wcześniej o tym w ogóle nie myśleli.

K.B.: Jak dużo jest takich ludzi? W lutym pisał Pan, że w samej Misracie było ok. 10 tys. takich osób w obozach.

T.S.: Na pewno są to dziesiątki tysięcy ludzi, ale nieprawdą jest to, o czym piszą niektóre media w Europie, że setki tysięcy Afrykańczyków siedzą na plaży w Libii i czekają na łódź do Europy. To przesadzone dane. Pewne jest też to, że te liczby ulegają silnym zmianom. Zimą jest ich mniej, latem więcej.

K.B.: Jakie warunki panują w obozach?

T.S.: W Trypolisie pracowaliśmy w 7 obozach przetrzymań. Tylko tam wykonaliśmy 4 tys. konsultacji. Świerzb ma prawie każdy. Ludzie trafiają do obozów zdrowi i dopiero tam się zarażają. Bo brak w nich opieki medycznej i odpowiedniej higieny. W kilku obozach ludzie byli trzymani w dużych halach z bardzo niewielką ilością światła, z 2 ubikacjami dla wszystkich. Ja w swoim raporcie opisywałem latryny, w których uryna miała głębokość łokcia (ok. 40 cm – red.). Okropny smród, nie do opisania. To jedne z najgorszych obozów, jakie widziałem na świecie. W Europie nie pozwolilibyśmy, aby zwierzęta były trzymane w takich warunkach, a co dopiero by przetrzymywać tam ludzi – latami, bez wyroków, bezprawnie, bez sprawiedliwości. Dodatkowo nie ma tam właściwie żadnej międzynarodowej pomocy. Tysiące ludzi w takich warunkach. Gwałceni, zniewalani, torturowani.

K.B.: Nie ma tam żadnej opieki medycznej?

T.S.: Oficjalnie są tam organizacje, które mają świadczyć usługi medyczne. Nie wiem czemu jednak faktycznie ta pomoc nie nadchodzi. Nie ma jej. Dlatego gdy docieraliśmy z nią, to była chętnie przyjmowana. Ale w jednym z obozów kilka kobiet w wieku 16–28 lat, powiedziało mi: „Tankred, my nie potrzebujemy lekarza. My chcemy kogoś, kto zabierze nas z powrotem do Nigerii. Proszę, weź nas do domu”. Wszystkie miały świerzb, choroby skóry, ogólny ból wynikający z traumy. Prawie każda albo sama na własnym ciele odczuła albo była świadkiem bicia, torturowania, zabijania, gwałtów. To było straszne.

K.B.: Kto kontroluje te obozy: gangi, mafie, jakieś grupy militarne czy rząd?

T.S.: Nie wiadomo na pewno, ile jest takich obozów, ponoć ok. 50. Rząd działający w Trypolisie i uznawany przez międzynarodową społeczność nie kontroluje w pełni nawet samej stolicy, co dopiero reszty kraju. Ale zazwyczaj te większe obozy faktycznie prowadzi rząd. Mniejsze są własnością szmuglerów, mafii, jakichś samozwańczych milicji obywatelskich. W nich sytuacja jest jeszcze gorsza.

K.B.: Co jest najgorsze w tym wszystkim: brak higieny, brak opieki medycznej czy wykorzystywanie tych ludzi jak niewolników w obozach pracy?

T.S.: Trudno tutaj wybrać. Powiedziałbym, że najgorsza jest ta kombinacja tych wszystkich czynników. Trzymanie ich jak zwierzęta bez prawa głosu. Żadne standardy międzynarodowe nie są tam przestrzegane.

K.B.: W tym piekle jakaś historia nawet Pana zaszokowała w szczególny sposób?

T.S.: Wiele osób w Libii to ludzie, którzy uciekli z innych krajów Afryki. Nie tylko przed wojną, ale także przed ubóstwem. Młody chłopak z Wybrzeża Kości Słoniowej, nawet nie miał 18 lat, którego poznałem na statku MSF, opowiedział mi swoją historię. – Byłem najmłodszym mężczyzną w rodzinie. Zdałem sobie sprawę, że moi bliscy nie są w stanie mnie już wyżywić. Ale oni by mnie nie wyrzucili, więc sam pewnej nocy wyjechałem. Podróżowałem miesiącami na północ. W każdym kraju pracowałem po miesiącu, by zebrać pieniądze na dalszą drogę. A gdy dotarłem do Trypolisu pobili mnie. Ot tak, bez powodu. Miał pogruchotaną szczękę, nie potrafił jej zamknąć, nie mógł dobrze jeść, przeżuwać. Inny przypadek – młoda Nigeryjka, która podróżowała ze swoim chłopakiem. Także płynęli na pontonie z Libii w kierunku Włoch. W takich łodziach mężczyźni siedzą w zewnętrznych jej częściach, a kobiety w środku. To bezpieczniejsze, ale tylko z pozoru. Bo na dnie łodzi zbiera się mikstura benzyny, uryny, słonej wody, co tworzy jakiś paskudny kwas. Ta kobieta siedziała tam i została bardzo silnie poparzona. Tak bardzo, że dwa dni później trafiła do szpitala we Włoszech. Trasa między Libią a Włochami jest najbardziej śmiertelną na świecie. Co roku wzrasta liczba ludzi, którzy tam toną. Tysiące ofiar.

K.B.: Co, poza obozami, jest największym problemem Libii z punktu widzenia MSF?

T.S.: Przepełnione kostnice w szpitalach. Głównie zwłokami uchodźców wyłowionych z morza. Zwyczajnie te kostnice mają miejsce na 10 do 15 ciał. A de facto jest w nich trzymanych nawet po setce zwłok. Leżą miesiącami, bo nie ma jak ich stamtąd zabrać. Libijczycy nie wiedzą, co z nimi zrobić, bo te placówki nie mają środków ani możliwości, by przeprowadzić badania genetyczne i określić, kim jest zmarły. Nawet takie organizacje jak MSF nie mają takich możliwości. My mogliśmy im tylko zaoferować worki na ciała. Ale to nie jest oczekiwane rozwiązanie.

K.B.: Przed rewolucją szpitale w Libii były dość nowoczesnymi ośrodkami. Jak teraz wyglądają?

T.S.: Z zewnątrz – elegancko i nowocześnie. Ale np. w takim Benghazi brakuje w nich wszystkiego, nawet najbardziej podstawowego sprzętu. Najlepiej sytuacja wygląda w szpitalach Misraty. Trypolis znowu wypada gorzej. Podkreślę – te szpitale są dostępne tylko dla części Libijczyków, nie dla obcokrajowców.

K.B.: Co MSF zamierza zrobić w Libii?

T.S.: Wesprzeć szpitale w utrzymywaniu w nich higieny. Chcemy także stworzyć ambulatoryjne centrum medyczne, w którym emigranci mieliby darmową opiekę zdrowotną. W przypadku uchodźców chcemy im świadczyć darmową opiekę zdrowotną w obozach oraz przeszkolić lekarzy tego kraju do świadczenia opieki w zakresie leczenia traumy, depresji, myśli samobójczych.

K.B.: Zapewne wie Pan, że Polska to jeden z trzech krajów Unii, które nie przyjęły uchodźców, a znaczna część naszego społeczeństwa popiera te działania rządu. Co by Pan powiedział tym Polakom, którzy nie chcą przyjąć ludzi uciekających m.in. z Libii?

T.S.: To byłoby całkowicie niehumanitarne, gdybyśmy z powrotem odsyłali uchodźców do Libii. Bo jeśli ten kraj jest tak niebezpieczny, a warunki tak fatalne, że praktycznie żadna organizacja, NGO tam nie pracuje, to jak można odsyłać tam ludzi?! Oni pragną tylko wydostać się z Libii. Przeżyć. I odsyłanie ich z powrotem byłoby niezwykle cyniczne. Tak samo jak odwożenie na wojnę, z której uciekli. To wbrew jakimkolwiek prawom humanitarnym i międzynarodowym. Ludziom trzeba zapewnić bezpieczeństwo i opiekę medyczną.

Nie wiem, jaka jest sytuacja w Polsce, ale tutaj w Niemczech ludziom żyje się naprawdę wygodnie. My możemy zrobić więcej dla uchodźców, a Europa gości ich bardzo niewielu. Aż 84 proc. uciekających przed wojną i torturami na świecie jest przyjmowanych przez najbiedniejsze kraje świata. Z 10 państw, które ugościły najwięcej azylantów, aż 6 jest w Afryce, a ani jedno w Europie. W kontekście praw humanitarnych i idei, nasz kontynent przegrywa, traci poczucie globalnej odpowiedzialności za te wartości. To wstyd, że na granicach UE tysiące ludzi uciekających przed wojną ginie i tonie. A te liczby ciągle rosną. My nie potrafimy ich nawet uchronić przed śmiercią w drodze do Europy.

K.B.: Może to nasze względne bogactwo powoduje, że stajemy się tacy nieludzcy?

T.S.: Tak. Interesują nas tylko abstrakcyjne liczby. Stajemy się coraz bardziej cyniczni i budujemy „twierdzę Europa”, aby tylko trzymać tych ludzi z daleka. A moglibyśmy łatwo pomóc znacznie większej ich liczbie. W Niemczech nadal mamy mnóstwo obozów dla imigrantów/uchodźców, które stoją puste. Polityczna debata w Europie jest niehumanitarna. Uchodźcy są przedstawiani jako kryminaliści. Organizacje, które im pomagają – jak my – są oskarżane o współpracę z... przemytnikami.

K.B.: Lekarze bez Granic zostali o to oskarżeni?!

T.S.: Tak. My stajemy się celem, zamiast tych, którzy doprowadzają do tego, że ci ludzie toną. Sytuacja robi się coraz gorsza. Dwa lata temu, gdy MSF wracał z akcji na Morzu Śródziemnym byliśmy traktowani jak bohaterowie. Teraz musimy się bronić przed absurdalnymi zarzutami, oskarżeniami. Politycy wolą grać na skrajnie prawicowej, populistycznej nucie, niż wspierać pomoc tym zmarginalizowanym ludziom.




Najpopularniejsze artykuły

Fenomenalne organoidy

Organoidy to samoorganizujące się wielokomórkowe struktury trójwymiarowe, które w warunkach in vitro odzwierciedlają budowę organów lub guzów nowotworowych in vivo. Żywe modele części lub całości narządów ludzkich w 3D, w skali od mikrometrów do milimetrów, wyhodowane z tzw. indukowanych pluripotentnych komórek macierzystych (ang. induced Pluripotent Stem Cells, iPSC) to nowe narzędzia badawcze w biologii i medycynie. Stanowią jedynie dostępny, niekontrowersyjny etycznie model wczesnego rozwoju organów człowieka o dużym potencjale do zastosowania klinicznego. Powstają w wielu laboratoriach na świecie, również w IMDiK PAN, gdzie badane są organoidy mózgu i nowotworowe. O twórcach i potencjale naukowym organoidów mówi prof. dr hab. n. med. Leonora Bużańska, kierownik Zakładu Bioinżynierii Komórek Macierzystych i dyrektor w Instytucie Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej w Warszawie im. Mirosława Mossakowskiego Polskiej Akademii Nauk (IMDiK PAN).

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

2024 rok: od A do Z

Czym ochrona zdrowia będzie żyć do końca roku? Kto i co wywrze na system ochrony zdrowia największy – pozytywny i negatywny – wpływ? Do pełnej prognozy potrzeba byłoby zapewne stu, jeśli nie więcej, haseł. Przedstawiamy więc wersję, z konieczności – i dla dobra Czytelnika – skróconą.

Demencja i choroba Alzheimera – jak się przygotować do opieki?

Demencja i choroba Alzheimera to schorzenia, które dotykają coraz większą liczbę seniorów, a opieka nad osobą cierpiącą na te choroby wymaga nie tylko ogromnej empatii, ale także odpowiednich przygotowań i wiedzy. Choroby te powodują zmiany w funkcjonowaniu mózgu, co przekłada się na stopniową utratę pamięci, umiejętności komunikacji, a także zdolności do samodzielnego funkcjonowania. Dla rodziny i bliskich opiekunów staje się to wielkim wyzwaniem, gdyż codzienność wymaga przystosowania się do zmieniających się potrzeb osoby z demencją. Jak skutecznie przygotować się do opieki nad seniorem i jakie działania podjąć, by zapewnić mu maksymalne wsparcie oraz godność?

Wygrać z sepsą

W Polsce wciąż nie ma powszechnej świadomości, co to jest sepsa. Brakuje jednolitych standardów jej diagnostyki i leczenia. Wiele do życzenia pozostawia dostęp do badań mikrobiologicznych, umożliwiających szybkie rozpoznnanie sespy i wdrożenie celowanej terapii. – Polska potrzebuje pilnie krajowego programu walki z sepsą. Jednym z jej kluczowych elementów powinien być elektroniczny rejestr, bo bez tego nie wiemy nawet, ile tak naprawdę osób w naszym kraju choruje i umiera na sepsę – alarmują specjaliści.

Jak cyfrowe bliźniaki wywrócą medycynę do góry nogami

Podobnie jak model pogody, który powstaje za pomocą komputerów o ogromnej mocy obliczeniowej, można generować prognozy zdrowotne dotyczące tego, jak organizm za-reaguje na chorobę lub leczenie, niezależnie od tego, czy jest to lek, implant, czy operacja. Ilość danych potrzebnych do stworzenia modelu zależy od tego, czy modelujemy funkcjonowanie całego ciała, wybranego organu czy podsystemu molekularnego. Jednym słowem – na jakie pytanie szukamy odpowiedzi.

Budowanie marki pracodawcy w ochronie zdrowia

Z Anną Macnar – dyrektorem generalnym HRM Institute, ekspertką w obszarze employer brandingu, kształtowania i optymalizacji środowiska pracy, budowania strategii i komunikacji marki oraz zarządzania talentami HR – rozmawia Katarzyna Cichosz.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Kongres Zdrowia Seniorów 2024

Zdrowy, sprawny – jak najdłużej – senior, to kwestia interesu społecznego, narodowego – mówili eksperci podczas I Kongresu Zdrowia Seniorów, który odbył się 1 lutego w Warszawie.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.




bot