Technology Enabled Care (TEC) to szybko rozwijający się rynek aplikacji medycznych na smartfony i tablety. Korzystanie z nich może przynieść ogromne oszczędności w całym systemie. to istotne wsparcie dla profilaktyki, edukacji i ochrony zdrowia.
BloodNote do kontroli ciśnienia czy Handyscope do rejestrowania i konsultowania zmian na skórze – to proste aplikacje, które umożliwiają pacjentom monitorowanie stanu zdrowia w warunkach domowych i wirtualne konsultacje z lekarzem. Aplikacje są także opracowywane i używane w szpitalach. Londyński King’s College Hospital testuje narzędzie dla pacjentów poddawanych chemioterapii i ich lekarzy. Pacjent podczas terapii korzysta z zegarka Apple Watch. To inteligentne urządzenie do noszenia na ciele (tzw. wearable device). Ma wbudowany akcelerometr i monitoruje podstawowe parametry – temperaturę, ciśnienie itd. Do tych danych ma dostęp lekarz, który może błyskawicznie reagować na zmiany: zmodyfikować leczenie, dawkę leku itd. Pacjent zaś otrzymuje powiadomienia o konieczności przyjęcia leków. Medopad – firma, która stworzyła aplikację – uznała, że skoro 10 proc. budżetu NHS pochłania leczenie nowotworów, aplikacja, zwiększając skuteczność leczenia i minimalizując ryzyko wystąpienia niepożądanych zdarzeń, przyniesie w ostatecznym rozrachunku zyski, mimo sporych kosztów urządzenia.
By sprawdzić, czy medyczne aplikacje są w stanie poprawić skuteczność profilaktyki i leczenia, rząd Wielkiej Brytanii postanowił dokonać ewaluacji. NHS jesienią ubiegłego roku wprowadził pięcioletni program, który ma ocenić wpływ cyfrowych innowacji na doświadczenia pacjentów, ale też na opłacalność systemu służby zdrowia. Wyniki poznamy więc za cztery lata, na razie bazujemy na przypuszczeniach i mniejszych badaniach.
Kontrola i profilaktyka
„New England Journal of Medicine” opublikował niedawno wyniki badań nad wykorzystaniem telefonii komórkowej u chorych z nagłym zatrzymaniem krążenia. Do badania włączono niemal 6 tysięcy ochotników przeszkolonych z pierwszej pomocy. Zgodzili się oni przez półtora roku otrzymywać alerty na telefon, gdyby w promieniu pół kilometra od miejsca, w którym się znajdują, ktoś wzywał pomoc z powodu problemów z krążeniem. Okazało się to skuteczne. W tych grupach, gdzie ochotnicy docierali do pacjenta z NZK jeszcze przed przyjazdem karetki, osiągnięto dwukrotnie wyższą 30-dniową przeżywalność. Przy okazji tych badań opracowano aplikację, która informuje ochotników nie tylko o miejscu zdarzenia, ale także o lokalizacji najbliższego defibrylatora zewnętrznego.
Oszczędności wynikają nie tylko z możliwości szybkiego reagowania, jak w przypadku aplikacji onkologicznej i kardiologicznej, ale także z lepszej profilaktyki możliwej dzięki TEC. Aplikacje przeznaczone dla pacjentów pozwalają monitorować stan zdrowia i zapisywać wyniki. Bywają sprzężone z urządzeniami do pomiaru, co pozwala na systematyczne i automatyczne zapisywanie danych. Daje to szeroki obraz postępów choroby czy leczenia i pozwala lepiej kontrolować dane schorzenie. Możliwość elektronicznego kontaktu z lekarzem i przesyłania mu danych, niweluje całkowicie konieczność wizyty lub przynajmniej pozwala znacznie skrócić jej czas. W 2009 roku przeprowadzono w USA badania dotyczące wirtualnych konsultacji lekarskich, wyniki opublikowano w „Journal of Telemedicine and Telecare”. Rozwiązanie to okazało się skuteczne i było oceniane pozytywnie zarówno przez pacjentów, jak i przez lekarzy. Uznano wtedy, że ma to szczególne znaczenie w przypadku schorzeń wymagających stałej kontroli i opieki lekarskiej – jak choroby układu krążenia czy cukrzyca. To ważne w dobie starzenia się społeczeństw.
Zdrowie jak gra
Dla profilaktyki spore znaczenie mają aplikacje typu Moje Leczenie, przypominające o zażyciu leków, ponieważ szacuje się, że połowa pacjentów nie przestrzega zaleceń lekarza, co generuje znaczne koszty. Istotne z punktu widzenia oszczędności są też wszelkie aplikacje „fitnessowe”, które pozwalają monitorować masę ciała, spożywane posiłki i ich wartość odżywczą i energetyczną, co ma ogromne znaczenie w profilaktyce chorób związanych z otyłością.
Aplikacje takie potrafią motywować do zmiany stylu życia skuteczniej niż lekarz. Pacjent może porównywać swoje „osiągnięcia” z poprzednimi wynikami, a także z innymi użytkownikami. Dostaje natychmiastową informację zwrotną, w postaci np. rezultatów podjętych działań (rzucenie palenia, zmiana diety), i uzyskuje dzięki temu znacznie silniejszą motywację, niż pacjent, który raz na pół roku słyszy podczas wizyty u lekarza, że powinien zrzucić kilkanaście kilogramów. Działa to podobnie jak gra komputerowa (od której trudno się oderwać między innymi dzięki natychmiastowym informacjom zwrotnym i przechodzeniu na wyższe poziomy), dlatego można mówić o mechanizmach „gamifikacji” – nie tylko w edukacji czy marketingu, ale też – jak się okazuje – w ochronie zdrowia.
Zabawki edukacyjne
Technologia nie tylko ułatwia dostęp do lekarza i edukuje pacjenta. Może być także pomocą naukową. Niektóre z aplikacji mają charakter popularnonaukowy, jak Medscape, czyli zbiór najnowszych wyników badań i ciekawostek medycznych. Filmy dla specjalistów z różnych dziedzin można znaleźć na MEDtube. Genialną pomocą dla studentów jest Radiology 2.0. To baza kilku tysięcy skanów CT wraz z opisami 65 przypadków i pytaniami testowymi, dotyczącymi głównie ratownictwa medycznego. Aplikację skonsultował merytorycznie Daniel Cornfeld z uniwersytetu Yale. Ortopedzi mogą wykorzystywać inMotion 3D do edukowania pacjentów w zakresie anatomii stawu kolanowego. Studentom przyda się także prosty w obsłudze Eponyms, który pełni funkcję słownika i zawiera obecnie prawie 1800 wyrażeń i nazw zespołów chorobowych. To aplikacja w języku angielskim, może zatem pomóc w korzystaniu z fachowej literatury w tym języku.
Część aplikacji, np. te związane z lekami, dotyczy konkretnych krajów i odzwierciedla specyficzne realia, część jest jednak uniwersalna. Rodzima aplikacja BartoszMówi.pl to prosta wyszukiwarka leków. Znacznie bardziej zaawansowany jest Epocrates – z opisem leków i substancji czynnych, wykraczającym dalej niż opis na ulotce. Aplikacja daje możliwość wprowadzenia nazw wszystkich leków przyjmowanych przez pacjenta, by sprawdzić, czy zachodzi jakakolwiek interakcja i – jeśli zachodzi – na czym polega. Są też kalkulatory ułatwiające ustalenie dawki leku. Aplikacja ma też narzędzie Pill ID, pozwalające na odnalezienie konkretnego leku po wprowadzeniu takich danych, jak kształt, wielkość i kolor tabletki. Wyświetlają się tu fotografie wszystkich leków zgodnych z opisem, co ułatwia porównanie. Podobne funkcje ma polskie eMPendium, zawierające dodatkowo kompendium wiedzy o chorobach wewnętrznych oraz odpowiedzi ekspertów na pytania z zakresu kardiologii. Umożliwia także klasyfikację nowotworów pod względem zaawansowania. eMPendium pełni też funkcję podobną do Medscape, ponieważ jest stale aktualizowaną bazą najświeższych informacji medycznych. Obok listy leków, znajdziemy wśród aplikacji także listę trucizn. PEPID pozwala na sprawdzenie stopnia toksyczności dowolnej substancji i sprawdzenie, jak radzić sobie z konkretną trucizną. Tu także można sprawdzić interakcje pomiędzy substancjami oraz uzyskać wstępną diagnozę po wpisaniu objawów. PEPID przydaje się również pacjentom – np. w sytuacji, gdy na spacerze w parku dziecko zje owoc cisu czy inną roślinę lub grzyba.
Mobilne konsylium
Aplikacje umożliwiają także kontakt pomiędzy profesjonalistami i pomagają uzyskać fachowe wsparcie. Figure 1 pozwala udostępnić zdjęcie ciekawego przypadku, który chcemy skonsultować. Aplikacja ta działa podobnie jak popularny Instagram, gdzie inni użytkownicy zarejestrowani jako nasi „znajomi” mogą komentować udostępnione fotografie. Testowana jest obecnie polska aplikacja Sansilium, która umożliwia dyskusję o lekach.
Otwarte źródła
Jednym ze współczesnych trendów są tak zwane otwarte źródła (open sources). To światowa tendencja, która umożliwia wyciąganie maksymalnych korzyści ze współpracy i osiąganie efektu synergii. Może polegać na udostępnianiu wyników badań, dzieleniu się dobrymi praktykami i jednocześnie umożliwieniu innym dalszej pracy nad osiągniętym już rezultatem. To także udostępnianie technologii produkcji leku innym podmiotom, a więc przeciwieństwo patentowania.
Charakter otwartych źródeł mają EHR, czyli elektroniczne dane o zdrowiu pacjenta. Idea jest taka, by nie przechowywać danych w konkretnych placówkach, lecz zbierać w jednym miejscu, funkcjonującym na zasadzie medycznej „chmury danych”. Każdy świadczeniodawca ma do nich dostęp, wie o wszczepionych stentach czy alergii na antybiotyk, co pozwala porównywać dane, obserwować zmiany w stanie zdrowia pacjenta, poznać historię jego chorób, odkryć powiązania. Ma to szczególne znaczenie przy leczeniu nagłych przypadków, kiedy nieprzytomny pacjent trafia na Izbę Przyjęć, ale jest ważne także np. podczas wizyt domowych.
To dane szukają lekarza
„W starym świecie to lekarze musieli szukać danych pacjenta. Wierzymy, że w nowym świecie to dane powinny same trafić do lekarza” – twierdzi jeden z dostawców medycznej technologii. Problemy z wdrożeniem w Polsce systemu informatycznego, integrującego dane o pacjencie, świadczą o tym, że przejście ze starego do nowego świata nie zawsze jest płynne. W sytuacji jednak, kiedy społeczeństwa się starzeją, a dostęp do leczenia wciąż bywa utrudniony, pacjenci ignorują zalecenia, bo wiedzą zbyt mało, a lekarze mają ograniczony czas na przekazanie im wiedzy o chorobie i wreszcie – pieniędzy jest za mało, nie tylko w Polsce – to warto pójść śladem Brytyjczyków i rozważyć włączenie najnowszych rozwiązań, jeśli ma to pomóc w oszczędnościach: czasu i pieniędzy.