Dokonało się. Mamy nowego ministra zdrowia. Prof. Łukasz Szumowski przejął tekę po Konstantym Radziwille, a wraz z teką wszystkie problemy resortu, których w ciągu ostatnich dwóch lat nie tylko nie udało się zmniejszyć, ale które pod rządami Radziwiłła urosły do rozmiarów mogących przerazić niejednego. Dramatyczne niedofinansowanie, niedobory kadr medycznych, gigantyczne kolejki do wielu świadczeń zdrowotnych, ograniczony dostęp do badań, nieefektywna organizacja systemu, zaostrzony konflikt z młodymi lekarzami. To tylko niektóre wyzwania, z którymi przyjdzie zmierzyć się nowemu ministrowi. Obowiązujący w Polsce rodzaj połączenia służby zdrowia i ubezpieczenia chorobowego, to model systemu, który nie sprzyja łatwemu wprowadzeniu najbardziej nawet racjonalnych rozwiązań. Modernizowanie systemu będzie też wymagało ponadpartyjnej zgody, o co zawsze było najtrudniej i czego – pomimo koncyliacyjnych deklaracji niektórych polityków – się nie spodziewam. Po dokonaniu rekonstrukcji rządu premier Mateusz Morawiecki powiedział, że chciałby, aby jego rząd został zapamiętany jako dobry rząd dla szeroko rozumianego bezpieczeństwa polskich rodzin. Witając prof. Szumowskiego na nowym stanowisku, mam nadzieję, że uda mu się doprowadzić do poprawy bezpieczeństwa zdrowotnego Polaków. Jednak nadzieja, jak wiadomo, jest życzeniem zaistnienia określonego stanu rzeczy, ale i niepewnością, czy tak się stanie.