Ubezpieczenia opiekuńczo-pielęgnacyjne – nazywane także ubezpieczeniami opieki długoterminowej lub w skrócie LTC (ang. long-term care) – są dzisiaj w Polsce niedostępne, a potrzebujemy ich nie mniej niż programu 500+.
Nie ma już chyba w Polsce polityków, zarówno szczebla krajowego, jak i lokalnego, którzy nie słyszeliby o tym, że ludność naszego kraju starzeje się, a przyrost naturalny jest na tak niskim poziomie, że w najbliższych dekadach nie mamy co marzyć o prostej zastępowalności pokoleń. Od marca 2012 roku, kiedy odbył się II Kongres Demograficzny, do świadomości tych ludzi, ale po części także do szerokiej opinii publicznej, przebija się informacja, że Polska ma jedną z najszybciej starzejących się populacji w Europie. Według ostatniej, gorszej niż poprzednia, prognozy demograficznej GUS dla Polski na lata 2014‒2050 wynika, że procent osób w wieku powyżej 65 lat w populacji naszego kraju zwiększy się z 14,7 w 2013 roku kolejno do 18,9 w 2020 roku, 24,5 w 2035 roku i aż 32,7 w 2050 roku. W tym okresie ludność Polski zmniejszy się o ponad 4,4 mln osób, z ok. 38,4 mln w 2015 roku do 33,95 mln osób w 2050 roku. Spadać będzie liczba osób poniżej 65. roku życia, dzieci i osób w wieku aktywności zawodowej, a rosnąć będzie grupa osób starszych i najstarszych. Z uwagi na prognozowane wydłużanie się życia Polaków będziemy mieli także do czynienia ze zjawiskiem tzw. podwójnego starzenia się – w populacji osób powyżej 65. roku życia systematycznie rosnąć będzie grupa osób powyżej 80. roku życia. Prognozowane zmiany w liczebności poszczególnych grup wiekowych ludności Polski prezentuje poniższa tabela.
Dane z tej tabeli są jednoznaczną informacją dla każdego, kto rozumie co wiąże się ze zmniejszającą się populacją osób w wieku produkcyjnym i rosnącą populacją osób najstarszych, nieaktywnych zawodowo, które z czasem wymagać będą nie tylko intensywniejszej opieki medycznej, ale także pomocy w codziennym życiu. W najbliższych dekadach, w swoim najbliższym otoczeniu, z roku na rok, widzieć będziemy coraz więcej osób starszych i chorych, z czasem także niedołężnych i wymagających opieki.
Świadomość rośnie, ale co z tego
Z powodu trudności, z jakimi spotykają się w codziennym życiu ci, którzy już obecnie opiekują się swoimi rodzicami, dziadkami czy krewnymi dożywającymi późnej starości, do coraz większej grupy ludzi dociera, że ich ukochane osoby w wieku ok. 80 lat stają się na tyle niesamodzielne, że wymagają nie tylko zawiezienia do lekarza i odstania w kolejce do gabinetu, zrobienia zakupów czy odwiedzin raz w tygodniu, ale pomocy w codziennym funkcjonowaniu, a nawet w najprostszych czynnościach. W nadchodzących latach rozmowy rodzinne coraz częściej będziemy toczyć na temat naszych najbliższych, chorych przewlekle i wymagających opieki. Będą one dotyczyć poszukiwań wolontariuszy i odpłatnych opiekunek, tego, jak dostać się do domów tzw. spokojnej starości, które nie byłyby, przepraszam za określenie, umieralniami, a nierzadko także warunków, jakie trzeba spełnić, by otrzymać wsparcie z pomocy społecznej. Ta świadomość będzie stopniowo zataczała coraz szersze kręgi, bo nie będzie dotyczyła już tylko tych, którzy osobiście borykają się z takimi problemami, ale także ich kolegów z pracy oraz pracodawców. Dotknie ich bowiem brak pracowników lub co najmniej zmniejszenie ich wydajności w pracy. Syndrom wypalenia opiekunów jest także coraz powszechniejszy. Prognozowana rzeczywistość na razie jawi się raczej w czarnych kolorach, a wszystko wskazuje na to, że czeka nas ona nieuchronnie. Będzie to powód do niezadowolenia i krytykowania rządzących. Warto sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy na to wszystko przygotowani?
Nie jesteśmy przygotowani
na taką skalę starości
To moja odpowiedź. Jednoznaczna i powtarzana od lat, kiedy z powodów zawodowych zacząłem interesować się prognozami demograficznymi, badaniami socjologicznymi oraz systemami emerytalnymi i zdrowotnymi. Nie zmienia tego fakt, że w latach 2012–2016 opracowano dobre strategiczne dokumenty dotyczące polityki senioralnej. Są one tylko podstawą do realizacji działań mających na celu zdrowe starzenie się i jak najdłuższe utrzymywanie ludzi w aktywności zawodowej i społecznej. Na razie niewiele z nich wdrożono, a wiele zapisów jest bardziej hasłami, niż przemyślanymi planami, gotowymi do wprowadzenia. Co z tego, że zadekretowano powstanie Instytutu Geriatrii, a w niektórych województwach, tak jak na Mazowszu, uruchomiono pierwsze kilkudziesięciołóżkowe oddziały geriatryczne, skoro wciąż brak jest instrumentów finansowych pozwalających na finansowanie świadczeń opiekuńczo-pielęgnacyjnych na rzecz osób wymagających stałej opieki czy to domowej czy instytucjonalnej. Nie zbudowano systemu, spójnego i sprawnego organizacyjnie oraz kadrowo, który integrowałby pomoc medyczną i opiekę nad osobami niesamodzielnymi, szczególnie tymi w najstarszym wieku.
Projekt ustawy w szufladzie
Od listopada 2014 roku, jako efekt kilkuletnich prac prowadzonych przez parlamentarzystów oraz ekspertów, znany jest projekt senatora PO Mieczysława Augustyna, który miał wprowadzić w Polsce – wzorem innych krajów świadomych konieczności zapewnienia finansowego wsparcia dla osób najstarszych i ich rodzin – powszechny system ubezpieczeń opieki długoterminowej. Projekt ten został ogłoszony, ale niestety nie trafił na ścieżkę legislacyjną. Nie stał się także projektem rządowym poprzedniego rządu, więc nie obowiązuje w stosunku do niego zasada dyskontynuacji, jak w przypadku projektów procedowanych przez parlament i rząd poprzedniej kadencji. Mimo że temat zapewnienia finansowania opieki dla setek tysięcy seniorów w Polsce staje się coraz bardziej palący na razie na projekcie się skończyło. Atmosfera wojny politycznej pomiędzy PiS a PO nie daje na razie nadziei, aby jego efekty miały szansę być wykorzystane i przekute w ustawę, która wejdzie w życie w najbliższym czasie.
Ustawa o LTC czeka na lepsze czasy
Celem ustawy o pomocy osobom niesamodzielnym powinno być zwiększenie dostępności, poprawa kompleksowości i ciągłości usług opiekuńczych dla osób zależnych od pomocy innych. Droga do tego to ustanowienie katalogu świadczeń adresowanych precyzyjnie zarówno do osób niesamodzielnych, jak i ich bliskich. Projekt senatora Augustyna zakładał, że świadczenia te, w formie czeku opiekuńczego lub refundacji kwalifikowanych kosztów opieki, byłyby przeznaczone na zakup dóbr i usług wspomagających wysiłki rodzin i gmin w opiece nad osobami niezdolnymi do samodzielnej egzystencji. Zakładał orzekanie 3 stopni niesamodzielności i przypisanie im miesięcznej wartości świadczeń od 650 do 1000 zł z możliwością wzbogacenia form usług o teleopiekę, a także opiekę wytchnieniową lub urlop opiekuńczy dla członków rodziny sprawujących opiekę nad osobą niesamodzielną. Mówił także o asystentach osoby niesamodzielnej jako nowym zawodzie, „niezbędnym na otwartym i konkurencyjnym rynku usług opiekuńczych, który ma podlegać jednocześnie uspołecznionemu systemowi kontroli jakości i przeciwdziałania nadużyciom”. Nie ulega kwestii, że to wszystko jest potrzebne i dobrze brzmi, ale na razie pozostaje w sferze niezrealizowanych planów.
Skąd wziąć na to pieniądze?
W mojej ocenie warunkiem powstania takiego systemu opieki jest zbudowanie fundamentów w postaci finasowania z obowiązkowych ubezpieczeń opiekuńczo-pielęgnacyjnych. Bez nich nie ma szans na sfinansowanie z budżetu państwa bonów dla osób niesamodzielnych. Nie słychać jednak, aby ktokolwiek pracował nad takim rozwiązaniem. Rząd PiS, który działa od ponad roku, w programie swoich działań nie mówi nic o pracach nad taką ustawą ani środkami na jej finansowanie. Odkładanie wprowadzenia ustawy o LTC na bliżej nieznaną przyszłość jest bardzo ryzykowne. Zmian demograficznych na przestrzeni najbliższych kilkudziesięciu lat nie zmieni się żadnym dekretem, a rozwoju Polski dzięki „dobrej zmianie” nie osiągnie się, jeśli osoby czynne zawodowo nie zyskają wsparcia w opiece nad swoimi najbliższymi wymagającymi stałej opieki.
Jest się na kim wzorować
Jeśli z jakichkolwiek racjonalnych lub nawet nieracjonowanych względów, projekt Augustyna nie odpowiada politykom PiS, to jest wiele krajów zarówno europejskich, jak i pozaeuropejskich, z których rozwiązań można skorzystać, aby stworzyć w Polsce ubezpieczenia opiekuńczo-pielęgnacyjne na miarę naszych potrzeb i możliwości. Na świecie istnieją one od dziesięcioleci.
Są częścią systemu ubezpieczeń społecznych w Niemczech czy we Francji, ale także w Singapurze czy Japonii – wszędzie tam, gdzie uzmysłowiono sobie zawczasu, że bez powszechności i solidaryzmu międzypokoleniowego wpisanego w reguły ubezpieczeniowe nie da się zapewnić finansowego wsparcia w codziennym, godnym życiu osób najstarszych. Są to ubezpieczenia obowiązkowe o niskiej wartości składek płacone w okresie aktywności zawodowej, a zatem gwarantujące masowość. W wielu krajach, gdzie takie ubezpieczenia istnieją, pozostawiono przestrzeń dla prywatnych ubezpieczeń LTC, które na zasadzie komplementarności uzupełniają zakres świadczeń lub środków finansowych zagwarantowanych przez ubezpieczenie powszechne. W Polsce nie ma jeszcze ani jednych, ani drugich ubezpieczeń opiekuńczo-pielęgnacyjnych, ale według mnie nie ulega kwestii, że to tylko kwestia czasu, kiedy staną się one dostępne zarówno w systemie publicznym, jak i prywatnym.
Osobiście jestem zwolennikiem sytuowania tych produktów blisko zdrowia, bo pomimo, że ich istotą jest takie czy inne finasowanie świadczeń opiekuńczych i pielęgnacyjnych, takich jak mycie czy karmienie, to jednak w ich zakres wchodzą także świadczenia medyczne realizowane przez pielęgniarki czy rehabilitantów, których celem jest spowalniane procesu utraty zdolności do samodzielnego życia. W prywatnych komplementarnych ubezpieczeniach LTC, na ogół o konstrukcji grupowej sprzedawanej jako ubezpieczenie korporacyjne (za pośrednictwem i często z udziałem finansowym pracodawców), składka jest uzależniona od okresu, w którym zapewnia się środki na opiekę lub usługi opiekuńcze. Na ogół są to okresy 3-, 5- lub 8-letnie, ale mogą to być także ubezpieczenia gwarantujące opiekę dożywotnio. Częstym modelem sprzedaży do grup jest zdefiniowanie zakresu podstawowego ubezpieczenia dla wszystkich ubezpieczonych oraz indywidualne rozszerzanie tego zakresu na podstawie jednostkowego wyboru. Kobiety korzystają z takich świadczeń w późniejszym wieku i dłużej, a mężczyźni o 2–3 lata wcześniej, ale także nawet 2 lata krócej. Obecnie okres 3-letni wydaje się wystarczający, ale przy rozwoju medycyny i usprawnieniach technicznych może być za krótki.
Istotą ubezpieczeń LTC
jest sfinansowanie opieki
Ubezpieczenia LTC, tak powszechne, jak i prywatne, swą rolę mogą spełniać przez comiesięczną wypłatę świadczeń pieniężnych na zakup określonych świadczeń opiekuńczych, usprawniających, rehabilitacyjnych i terapii zajęciowej, ale mogą także gwarantować refundację kosztów poniesionych na zakup takich usług w pełnej lub określonej procentowo wysokości. Mogą także, co wymaga dobrego przygotowania i własnych kadr pielęgnacyjno-medycznych, gwarantować zapewnienie organizacji i zrealizowania takich świadczeń w domu ubezpieczonego lub we współpracującym zakładzie opiekuńczo-leczniczym. Mogą to być zatem ubezpieczenia LTC zapewniające świadczenia pieniężne lub rzeczowe. Zagwarantowanie świadczeń pieniężnych jest dużo prostsze od zapewnienia organizacji i zrealizowania usług opiekuńczych na rzecz ubezpieczonych. Wśród zespołu sprawującego opiekę muszą znaleźć się lekarze specjaliści geriatrii, neurologii i rehabilitacji, a także wykwalifikowane kadry pielęgniarskie i opiekuńcze, rehabilitanci oraz specjaliści terapii zajęciowej. W ogromnej większości przypadków, w 70–80% ich praca będzie niezbędna w domu ubezpieczonego, ale w 30–20% podopiecznych – zwłaszcza tych ze współistniejącymi chorobami, takimi jak demencja starcza, choroba Parkinsona czy Alzheimera – wymagać będzie stałego wielomiesięcznego lub nawet kilkuletniego pobytu w zakładach opiekuńczo-leczniczych.
System LTC wymaga jednolitych
zasad oceny stopnia
niesamodzielności
Ocenie stopnia samodzielności ubezpieczonego służy system ADL (ang. Activities of Daily Living), czyli oceny codziennej aktywności życiowej, który weryfikuje sprawność przy 6 czynnościach: podnoszenie i kładzenie się, ubieranie i rozbieranie się, mycie się, jedzenie i picie, kontrola oddawania moczu i stolca oraz mobilność. Według tej zasady określenie 3-stopniowego upośledzenia samodzielnego wykonywania trzech lub czterech czynności, a także ocena stopnia rozwoju chorób wymienionych wcześniej, kwalifikuje ubezpieczonych do otrzymywania określonych świadczeń. W ramach ubezpieczeń LTC stopień upośledzenia samodzielności jest skorelowany z wysokością świadczeń pieniężnych na zakup usług opiekuńczych lub intensywności i czasu trwania opieki, które otrzymuje ubezpieczony. Wymaga to zatem stworzenia systemu profesjonalnej oceny sprawności ubezpieczonych czy to w ZUS, czy w gminnych strukturach pomocy społecznej, czy poprzez zespoły POZ zajmujące się pacjentami w miejscu ich zamieszkania.
Kto to wszystko ma robić?
Zdaje się, że dotychczas nikt nie zastanawiał się nawet, kto ma się zajmować taką oceną. Jeśli taki jednolity system dla powszechnego oraz ewentualnie prywatnych ubezpieczeń LTC miałby działać w całym kraju, to samo przeszkolenie kilku tysięcy osób, które miałyby się zajmować oceną ADL wymaga bardzo dużo pracy. Jednak jeszcze większym wyzwaniem jest rzeczywiste zapewnienie świadczeń opiekuńczych i rehabilitacyjnych, tak by rosnącej licznie osób (obecnie to już ponad milion!) zapewnić adekwatną opiekę i na możliwe długo usprawnić i opóźnić tempo uzależnienia od osób trzecich. Wymaga to prawdziwej „armii” osób nie tylko o kompetencjach medycznych, ale także psychologicznych i społecznych. Praca opiekunów seniorów odbywa się nie tylko w styczności z ubezpieczonym seniorem, ale także jego rodziną, o bardzo różnym nastawieniu do problemu opieki nad członkiem rodziny w domu. Ubezpieczenie LTC nie może być traktowane przez rodzinę ubezpieczonego jako sposób na zwolnienie jej w 100% z obowiązku opieki. W przypadku takiej postawy liczba osób wymagających opieki instytucjonalnej, a więc zdecydowanie droższej niż domowa, będzie rosła.
Ubezpieczenie LTC to ratunek
przed biedą osób niesamodzielnych
Na zakończenie warto zwrócić uwagę, że wprowadzenie powszechnych i prywatnych ubezpieczeń LTC nie będzie łatwe. To dodatkowe obciążenie pracujących, ale tym, co powinno przekonać ludzi do tego rozwiązania jest świadomość kosztów opieki w stosunku do środków finansowych będących do dyspozycji osoby starszej. Już obecnie koszty te są bardzo wysokie, ale brak jest szczegółowych danych na ten temat. Opieka nad seniorami w Polsce w dużej mierze opiera się na „szarej strefie”, w której funkcjonują głównie względnie młode polskie rencistki i emerytki, a także kobiety z Ukrainy czy Białorusi, pracujące jako opiekunki tylko w części legalnie. Dzienny koszt takiej opieki w domu to co najmniej kilkadziesiąt złotych, a miesięczny koszt w domu opieki waha się między 2500 a 6000 zł. Do tego dochodzi tylko z pozoru bezpłatna opieka udzielana naszym dziadkom, babciom i rodzicom przez członków ich rodzin. Obecnie jest to wciąż powszechne, ale wraz ze zmieniającymi się relacjami społecznymi i rodzinnymi, takiej nieinstytucjonalnej pomocy rodzinnej w przyszłości będzie coraz mniej.
Drugim argumentem, który warto przywołać, jest wysokość przyszłych emerytur obecnie pracujących generacji. Wiemy, że szczególnie kobiety w obecnym systemie emerytalnym otrzymają świadczenia na poziomie ok. 30% zarobków. Emerytury obecnych 30–40 latków będą bardzo niskie, a ich siła nabywcza może być niższa niż obecne emerytury, które często ledwo starczają na życie. Koszty opieki osób niesamodzielnych są na tyle wysokie, że przekraczają – szczególnie u osób o niższych dochodach – nawet 2–3 krotnie ich miesięczny domowy budżet. Obrazuje to wykres z krajów OECD. Świadczenia dla większości Polaków sytuować nas będą w gronie najuboższych, a nie najbogatszych emerytów.
Wydaje się zatem, że czas najwyższy, aby także w Polsce stworzyć system powszechnych i dodatkowych ubezpieczeń LTC. Bo choćbyśmy zaklinali rzeczywistość, że „damy radę”, to bez ubezpieczeń LTC nic nie wskóramy.