Uprzejmie informuję P.P. Posłów i Senatorów, że Ustawa o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz o zatrudnianiu osób niepełnosprawnych z dnia 27 sierpnia 1997 r. zawiera zapisy pomniejszające budżety placówek zdrowotnych i w efekcie skutkujące wzrostem, a nie – spadkiem liczby osób niepełnosprawnych. Bardzo proszę o pomoc w uzyskaniu przez placówki zdrowotne ustawowego zwolnienia z wpłat na PFRON. Kolegom świadczeniodawcom proponuję jednocześnie sposób ominięcia "krzywdzących" zapisów tej ustawy.
Dobre początki, czyli plusy ustawy
Uchwalona 27 sierpnia 1997 r. ustawa o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (Dz.U. nr 123, poz. 776 z późn. zm.) wprowadziła nas w świat społeczeństw rozumiejących potrzebę pomocy osobom poszkodowanym na zdrowiu i przywrócenia ich do pełnej aktywności życiowej.
Utworzono fundusz celowy – PFRON, którego przychodami są:
- obowiązkowe wpłaty pracodawców zatrudniających co najmniej 25 pracowników,
- dobrowolne wpłaty pracodawców,
- dotacje z budżetu państwa oraz inne dotacje i subwencje,
- spadki, zapisy i darowizny,
- dochody z działalności gospodarczej,
- dywidendy, odsetki od lokat, obligacji itp.
Dla placówek zdrowotnych jest istotne, że środki PFRON po reformie administracyjnej są przekazywane m.in. samorządom wojewódzkim i powiatowym na realizację określonych zadań lub rodzajów zadań, wymienionych w ustawie (art. 48 ust. 1). Innymi słowy, organy założycielskie spzozów dostały do ręki narzędzie finansowe, które można z pożytkiem wykorzystać zarówno w interesie osób niepełnosprawnych zakładu publicznego, jak i spzozu prowadzącego ich leczenie i rehabilitację, a także tworzącego stanowiska pracy dla osób niepełnosprawnych. Gra jest warta świeczki, ponieważ zatrudnienie jednej osoby niepełnosprawnej daje możliwość:
a) uzyskania środków na zakup inwestycyjny (wyposażenie stanowiska pracy),
b) dofinansowania wynagrodzenia na zasadzie: pół na pół przez osiemnaście miesięcy,
c) zmniejszenia rocznej składki na PFRON (często jest to kwota wyższa od przeznaczanej z budżetu na wynagrodzenie osoby niepełnosprawnej).
W efekcie, może to być szansa wyremontowania stołówki, kuchni szpitalnej, zakupu audiometru, zestawów komputerowych, centrali telefonicznej, sterylizatora i innych potrzebnych urządzeń. A przy tym – możliwość zatrudnienia osoby, która straciła już nadzieję na powrót do normalnej, "pełnowartościowej społecznie" egzystencji.
Na zdrowy rozum
Przy okazji epidemii grypy wzrasta świadomość, że zapobieganie chorobie jest tańsze niż walka z jej skutkami. Tak samo nieskończenie taniej jest dobrze, skutecznie leczyć, zapobiegając trwałemu inwalidztwu, niż finansować programy rehabilitacji zawodowej i społecznej osób niepełnosprawnych, czyli tych, którym współczesna medycyna nie zapewniła pełnego powrotu do zdrowia. Przy obecnej mizerii finansowej każda szpitalna złotówka powinna być szczególnie starannie, "dwukrotnie dobrze" wydana, na jak najlepszą nowoczesną diagnostykę, skuteczną i drogą niestety farmakoterapię oraz intensywny proces rehabilitacji poszpitalnej. Efektem ma być całkowity lub prawie całkowity powrót pacjenta do zdrowia fizycznego, psychicznego, społecznego i zawodowego. A jak już się nie uda szpitalowi zapobiec inwalidztwu, to pozostali "niemedyczni" pracodawcy powinni wpłacić parę złotych na fundusz, który maksymalnie osłabi osobiste i społeczne skutki bezsilności medyków, czyli trwałej niepełnosprawności.
Na chory rozum
Okazuje się jednak, że z powodu przestarzałych zapisów wymienionej ustawy "pefronowskiej" (a może świadomie?) szpitalom i innym placówkom zdrowotnym odbiera się, tak samo jak pracodawcom niemedycznym, duże pieniądze na programy mające osłabić skutki "złego leczenia", czyli na Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Jak mamy w szpitalach i przychodniach skutecznie zapobiegać niepełnosprawności, jeżeli część pieniędzy na leczenie chorych od razu musimy oddać na usuwanie skutków jeszcze nie podjętego leczenia? Czy to oznacza, że mamy choremu powiedzieć: "Proszę pana, zabrakło nam pieniędzy na pełne wyleczenie, ale niech się pan nie martwi, bo te pieniądze zabrali nam do PFRON-u, żeby stworzyć panu niepełnosprawne miejsce pracy, jak już będzie pan inwalidą?" To może niech przyjdzie do szpitala wysoki urzędnik PFRON i sam pacjentowi to powie!
Obecna paradoksalna sytuacja spowodowana jest uzyskaniem przez dotychczasowe budżetowe zozy statusu samodzielnych publicznych zakładów, które, zgodnie z interpretacją wymienionej ustawy przez urzędników PFRON, muszą odprowadzać składkę na PFRON tak samo jak kopalnie, fabryki samochodów i inne przedsiębiorstwa, czyli od wskaźnika 6% pracowników niepełnosprawnych do ogółu zatrudnionych.
Średniej wielkości spzoz zatrudniający około 1000 pracowników musi w związku z tym rocznie oddać ze swojego budżetu około 300 tys. złotych na PFRON. Czyli, innymi słowy, nie może przeznaczyć tych 300 tys. złotych na zapobieganie niepełnosprawności, tylko od razu – na usuwanie jej trwałych skutków społecznych. Jest prawie pewne, że pieniądze te nie wrócą do zakładów opieki zdrowotnej, raczej pójdą na posadzki przeciwpoślizgowe w bankach i niższe lady w sklepach. Niewielka jest też szansa na osiągnięcie w spzoz wskaźnika 6% zatrudnienia osób niepełnosprawnych, zwalniającego z "daniny na PFRON", ponieważ z założenia do leczenia ludzi chorych zatrudnia się pracowników pełnosprawnych.
ZZZZ, czyli zmiana zmiany zmieniającej zmianę
Do 31 grudnia 1999 roku obowiązywał art. 65 omawianej ustawy, który w ustępie 2 ustalał korzystne dla pracodawcy, niższe wskaźniki zatrudnienia osób niepełnosprawnych (1% w 1998 roku i 3% w latach następnych) na PFRON, ale tylko w państwowych i samorządowych jednostkach organizacyjnych. Każdy spzoz w Polsce, usamodzielniony przed wejściem w życie reformy administracyjnej, ma zaświadczenie Krajowego Rejestru Urzędowego Podmiotów Gospodarki Narodowej, wydane przez GUS, w którym stoi jak byk: forma prawna – państwowa jednostka organizacyjna. Wynika z tego, że spzoz nie powinien odprowadzać przykładowych 300 tys. złotych rocznie na PFRON (od pełnego wskaźnika 6%), tylko dużo mniej – w 1998 roku – od 1%, a w roku 1999 – od 3%. Wiem skądinąd, że pani minister A. Knysok na początku 1999 roku wystąpiła do prezesa PFRON z pismem o zwolnienie spzozów z tej "pfronowskiej daniny", ale pan wiceprezes Marian Leszczyński w piśmie z 26 marca 1999 r. dał odpór tej prośbie. I sprawa przycichła.
Chyba jednak na "złodzieju czapka gore", czyli coś jest na rzeczy, ponieważ w najnowszej nowelizacji – tj. zmianie omawianej ustawy z 23 grudnia 1999 roku (Dz.U. nr 111 poz.1280), całkiem wykreślono artykuł 65, żeby nikt się nie czepiał i jakieś tam spzozy nie próbowały zatrzymać sobie milionów złotych na leczenie, skoro są one potrzebne na posadzki i lady sklepowe.
W to miejsce wprowadzono dodatkowo (w art. 21) listę innych szczęśliwców, np. instytucje kultury i jednostki organizacyjne zajmujące się ochroną dóbr kultury oraz państwowe i niepaństwowe szkoły, którym określono niższe wskaźniki zatrudnienia osób niepełnosprawnych: od 0,5 do 2%. Mam wątpliwości, czy ochrona dóbr kulturalnych lepiej służy interesom niepełnosprawnych niż odpowiednio wczesne, dobrze finansowane zapobieganie niepełnosprawności w spzozie.
Zwolniono także z wpłat na PFRON publiczne i niepubliczne jednostki organizacyjne, nie działające dla zysku, których wyłącznym przedmiotem działalności jest rehabilitacja społeczna i lecznicza, edukacja osób niepełnosprawnych oraz opieka nad osobami niepełnosprawnymi. Dzięki słówku wyłącznie postawiono szlaban przed spzozami, które, owszem, jak najbardziej prowadzą wymienioną wyżej działalność, nawet mają oddziały rehabilitacji, ale niestety robią jeszcze co innego: szczepią dzieci, promują zdrowie, wykonują zabiegi operacyjne, leczą ząbki, mają jakąś tam działalność gospodarczą albo coś tam jeszcze innego robią na podstawie umowy z kasą chorych. Te wszystkie "podejrzane" czynności wykluczają uzyskanie statusu zakładu zajmującego się wyłącznie rehabilitacją i jako takiego – zwolnionego z wpłat na PFRON.
Jedynym plusem jest to, że nazywając w znowelizowanym art. 21 placówki rehabilitacyjne po nowemu: "publicznymi i niepublicznymi jednostkami organizacyjnymi", ustawodawca przyznał pośrednio, że wcześniej obowiązywała nie całkiem słuszna nazwa "państwowe", czyli że dostrzega istnienie w latach 1998-1999 GUS-owskiego statusu spzoz jako państwowej jednostki organizacyjnej, mającej kilkuprocentowy upust w odprowadzaniu składki PFRON. Czas, aby prawnicy spzozów zakasali rękawki i wyszarpali nadpłatę na PFRON za poprzednie lata.
Co trzeba pilnie zmienić w ustawie
W artykule 21 ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych należy dodać następujące ustępy:
3a. Z wpłat, o których mowa w ust. 1, zwolnione są publiczne i niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej, które w ramach swojej działalności statutowej zajmują się działalnością profilaktyczną, leczniczą i rehabilitacyjną osób w stanach zagrożenia życia i zdrowia.
3b. Zmiana wchodzi w życie wstecz, z dniem 1 stycznia 1999 roku.
Uzasadnienie: Jeżeli można wstecz uchwalać ustawowe zapisy o dyżurach, to moją propozycję też można. Te dwa dodatkowe zdania w ustawie pozwolą zwiększyć nakłady (a właściwie nie stracić) na opiekę zdrowotną o około 300 milionów złotych rocznie. Pewnie, że w ten sposób zmniejszą się o tyle samo roczne zasoby Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Ale chodzi przecież o to samo, co przy grypie: żeby najpierw zapobiegać i ze wszystkich sił ograniczać powstanie niepełnosprawności, a dopiero, jak się nie uda, to kłaść posadzki przeciwpoślizgowe i stawiać niższe lady sklepowe. PFRON jest tylko funduszem celowym, a zdrowie – dobrem ogólnonarodowym.
Jak etycznie przechytrzyć PFRON?
Nie ma co czekać, aż ustawodawca nam pomoże. Czas płynie, zadłużenie rośnie i trzeba przygotować plan awaryjny. Sedno problemu tkwi we wzorze obliczenia składki na PFRON, który przytoczę, bo jest po prostu tak enigmatyczny dla postronnego (związkowego) obserwatora, że aż piękny: E1 = 0,5 x D4x [(6-D3/100] x D1 (źródło: Dz.U. nr 124 z 1998 roku, poz. 820 z późn. zm.). To trzeba koniecznie przedstawić zakładowym związkom zawodowym, niech poczują, że nie wszystko jest takie proste. Tylko Einstein potrafił napisać krótszy wzór.
Zatrudnienie każdej osoby niepełnosprawnej zmniejsza wypłaty z budżetu firmy na fundusz PFRON. Czasami taki etat mnożymy dwu- i trzykrotnie, jeżeli jest to osoba ze schorzeniem wymienionym w rozporządzeniu ministra pracy i polityki socjalnej z 18 września 1998 roku w sprawie rodzajów schorzeń uzasadniających obniżenie wskaźnika zatrudnienia osób niepełnosprawnych oraz sposobu jego obniżania (Dz.U. nr 124, poz. 820 z 1998 roku).
Aby być zwolnionym z wpłat na PFRON, na każdą setkę zatrudnionych pracowników w placówce zdrowotnej musimy zatrudnić 6 pracowników niepełnosprawnych, pamiętając, że dla potrzeb wyżej cytowanego wzoru bardziej zmniejsza poziom składki zatrudnianie pracowników "ze znacznym stopniem niepełnosprawności" niż "z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności". Przy okazji: jest argument na odparcie związkowych pretensji, że renciści pracują, a innych się zwalnia: niech związki wezmą na siebie płacenie składki na PFRON za zakład i nie będzie sprawy.
Trzeba koniecznie "zachęcić" do odejścia na rentę każdego pracownika z najmniejszym, nawet "umiarkowanym stopniem niepełnosprawności". Nie po to, żeby całkiem odszedł z pracy, ale żeby pomógł w osiągnięciu poziomu zwalniającego z opłaty na PFRON. Tylko pracownicy służby zdrowia wiedzą, jak wielu schorzeń nabywa się w czasie pracy w placówkach zdrowotnych: wzw, chorób kręgosłupa, zawałów serca, alergii na chemikalia itp. itd. i jak rzadko korzystają oni z możliwości odejścia/przejścia na rentę.
W naszym środowisku opowiada się czasem o znanej wsi, w której wszyscy mieszkańcy mają renty. Bezrobocie jest tam oczywiście zerowe. Każdy ma z czego żyć, a nawet czasem ma okazję dorobić.
A co by było, gdyby to nie jedna wieś, tylko wszyscy lekarze dostali renty? W końcu, decydują o tym inni koledzy – też lekarze, we właściwych komisjach. Bezrobocie byłoby zerowe. Każdy miałby z czego żyć i nawet miałby okazję dorobić, pracując w szpitalu zwolnionym całkowicie ze składki PFRON. To dopiero byłaby forma protestu – wszyscy na rencie! Jak u Słodowego – zrób to sobie sam!