Co trzeci Polak choruje długotrwale lub przewlekle. Taki sam odsetek jest pod stałą opieką lekarską. Najnowszy raport GUS potwierdza to, o czym eksperci alarmują już od lat: zapotrzebowanie na świadczenia medyczne w starzejącym się społeczeństwie rośnie. To, co jeszcze dekadę temu mogło uchodzić za prognozę, stało się rzeczywistością.
Główny Urząd Statystyczny co dwa lata publikuje raport dotyczący zdrowia Polaków i korzystania z opieki zdrowotnej. Najnowsza edycja opracowania „Ochrona zdrowia w gospodarstwach domowych 2016” opiera się na danych sprzed dwóch lat. Jakie wnioski przynosi lektura?
Najpierw te najbardziej oczywiste – rośnie długość życia, coraz więcej Polaków ma szansę żyć 80 i więcej lat. W najstarszych grupach wiekowych choroby przewlekłe to norma – cierpi na nie dziewięć na dziesięć osób. Ale niewiele mniej (blisko osiem na dziesięć) przewlekle chorych jest w grupie wiekowej siedemdziesięciolatków. W tych grupach wiekowych blisko połowa respondentów określała swój stan zdrowia jako zły – mimo korzystania z terapii, z opieki lekarskiej.
Jednym z czynników, który może wpływać na ten stan rzeczy, są zaniedbania zdrowotne z przeszłości. Raport GUS punktuje system ochrony zdrowia nie tylko w zakresie dostępności do świadczeń zdrowotnych, ale również (może nawet przede wszystkim) szeroko rozumianej profilaktyki, obejmującej również edukację prozdrowotną. Wprawdzie co drugi Polak deklaruje, że stan zdrowia determinuje styl życia (tu GUS wskazuje na silną korelację takiego przekonania z poziomem wykształcenia), a tylko 14 proc. z nas sądzi, że o stanie zdrowia decyduje jakość opieki zdrowotnej, ale blisko 40 proc. nie ma żadnej wiedzy na temat zdrowotnych programów profilaktycznych. Trudno oprzeć się refleksji, że stosunkowo duża grupa obywateli ma świadomość, że o zdrowie należy dbać (częścią tego procesu są badania profilaktyczne), ale oferta organizowanych (i finansowanych ze środków publicznych) badań do dużej części z nich nie trafia.
GUS temat programów profilaktycznych i wiedzy o nich w swoim kwestionariuszu umieścił po raz pierwszy – dane za 2016 rok będą więc punktem odniesienia w przyszłości. Blisko 40 proc. Polaków nie ma żadnej wiedzy na ten temat, taka sama grupa czerpie informacje z Internetu. Dla mniej niż co czwartego badanego głównym źródłem informacji był lekarz lub informacja pozyskana w placówce opieki zdrowotnej (również w postaci ulotek, plakatów etc.).
Programy profilaktyczne to jednak wąska grupa badań profilaktycznych i szerzej – badań diagnostycznych – które co roku wykonują (bądź powinni wykonywać) Polacy. Z danych GUS wynika, że badania laboratoryjne w 2016 roku wykonała mniej niż połowa z nas (największą grupę stanowią ci, którzy sprawdzili morfologię krwi. Niemal 80 proc. badań laboratoryjnych wykonaliśmy „na NFZ”, 10 proc. – płacąc z własnej kieszeni, 7,5 proc. – w ramach medycyny pracy, pozostałe – w ramach dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Ale gdy weźmiemy pod lupę poszczególne rodzaje badań, okazuje się, że za niektóre badania laboratoryjne Polacy z własnej kieszeni muszą płacić częściej – przykładem niech będzie cytologia – na własny koszt wykonała ją co czwarta kobieta, która poddała się badaniu. To przynajmniej częściowo może tłumaczyć, dlaczego kobiety nie wykonują regularnie badań cytologicznych.
Nieco rzadziej Polacy wykonują badania obrazowe (i inne, specjalistyczne) – w 2016 roku zrobiła to niespełna jedna trzecia z nas. Najczęściej wykonujemy badania USG, EKG, RTG. Co piąta kobieta, która wykonała badania obrazowe, miała wykonaną mammografię. Ponad 11 proc. tych badań zostało sfinansowane ze środków własnych gospodarstw domowych. W ramach ubezpieczeń dodatkowych – niecałe 4 proc., zaś w ramach medycyny pracy – jedynie 3 proc. GUS zwraca uwagę, że niektóre badania są finansowane przez NFZ niemal w 100 proc. (należy do nich np. PET), ale najbardziej popularne badania USG przez płatnika zostały opłacone tylko w 75 proc. przypadków. Podobnie zresztą jak droższe badania rezonansem magnetycznym.
Płacimy nie tylko za badania diagnostyczne. GUS zwraca uwagę, że generalnie rośnie odsetek gospodarstw domowych korzystających z usług medycznych, które nie są finansowane w ramach NFZ. W 2016 roku z usług medycznych (poza stomatologicznymi) niefinansowanych przez NFZ skorzystało 37,2 proc. gospodarstw domowych, w 2013 roku takich gospodarstw było 35,1 proc., a w 2010 roku – 31 proc. W ramach ubezpieczenia zdrowotnego najczęściej leczymy się w podstawowej opiece zdrowotnej i w szpitalach. Ambulatoryjne leczenie specjalistyczne w coraz większym stopniu finansowane jest z innych źródeł, w tym ze środków własnych. W 2016 roku publiczny płatnik sfinansował niespełna dwie trzecie świadczeń specjalistów, z których skorzystali pacjenci. Blisko 40 proc. pacjentów zapłaciło za wizytę z własnej kieszeni, 5,5 proc. miało finansowanie w ramach dodatkowych zabezpieczeń zdrowotnych (suma większa niż 100 proc., bo można było wskazać więcej niż jedną odpowiedź, zgodnie ze stanem faktycznym). GUS zwraca uwagę, że w stosunku do 2010 roku nastąpiło zmniejszenie – o 6,5 pkt. proc. „udziału usług specjalistycznych finansowanych w ramach NFZ”.
Polacy ponoszą coraz większe wydatki związane z ochroną zdrowia, niestety – nie zawsze są one sensowne. GUS zapytał również badanych, czy korzystają z medycyny niekonwencjonalnej. Przyznało się do tego niewielu, bo tylko 3 proc. (nie znaczy to, że tylko taki odsetek korzysta, eksperci przypuszczają, że część osób po prostu się nie przyznała). Ci, którzy skorzystali, rocznie wydali na niekonwencjonalne metody leczenia ok. 450 złotych (trzy lata temu średnio było to 372 zł).
Firmy, oferujące produkty pod szyldem medycyny niekonwencjonalnej, korzystają na tym, że coraz więcej Polaków traktuje Internet jako główne (a czasami wręcz jedyne) źródło informacji na temat zdrowia. Z raportu GUS wynika, że dwa lata temu blisko 40 proc. z nas szukało w sieci informacji o chorobach i sposobach leczenia, jedna trzecia zaś poszukiwała tam wiedzy na temat zdrowego stylu życia.
Czego jeszcze szukamy w sieci? Co czwarty Polak posługuje się nią w celu sprawdzenia opinii o lekarzu (lekarzach). Z drugiej strony – ciągle daleka droga do tego, by Internet stał się narzędziem ułatwiającym komunikację między pacjentem a świadczeniodawcami. Umawianie się na wizytę, badanie przez Internet, otrzymywanie wyników badań tą drogą deklarowało ok. 3 proc. Polaków. Nieco więcej (5 proc.) kupuje online produkty lecznicze. Niekoniecznie konwencjonalne.