Znowelizowana ponad 3 lata temu Ustawa o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta znacznie ułatwiła ubieganie się o odszkodowania z tytułu wystąpienia zdarzeń medycznych. Niestety, rośnie grupa osób, które próbują sięgnąć po pieniądze w nieuczciwy sposób.
Nowy sposób ubiegania się o prawa przez pacjentów stanowi alternatywę dla procedury sądowej. Zasadniczą nowością było powołanie wojewódzkich komisji do spraw orzekania o niepożądanych zdarzeniach medycznych mających miejsce w szpitalu. Zadaniem komisji jest ustalenie, czy miało miejsce zdarzenie zgłoszone przez pacjenta. Wszczęcie procedury następuje w momencie, gdy pacjent zgłosi się do komisji i uiści kwotę w wysokości 200 zł. Istotny jest fakt, że głównym „oskarżonym” w myśl znowelizowanej ustawy jest szpital, natomiast bez znaczenia jest to, kto jest bezpośrednim sprawcą szkody.
W mediach regularnie pojawiają się liczne doniesienia o krzywdach wyrządzanych pacjentom przez szpitale, czy też płatnika, tj. Narodowy Fundusz Zdrowia. Większość doniesień prasowych wykazuje jednak stronniczość, ukazując szpital jako „przestępcę” próbującego zmanipulować lub oszukać pacjentów, a pacjenta jako „ofiarę”. Prawdą jest, że często dochodzi do błędów medycznych wynikających z nieuwagi, niewiedzy, czy też niedopatrzenia klinicystów; co nie zmienia faktu, że równie często mają miejsce także i takie sytuacje, w których to właśnie lekarze i szpitale padają ofiarą nieuczciwych pacjentów próbujących wyłudzić od nich odszkodowania.
Próba wyłudzenia nienależnego odszkodowania następuje chociażby przez świadome uczestniczenie pacjenta w wyrządzeniu szkody. To uczestnictwo może polegać na przyczynieniu się do powstania lub zwiększenia szkody. W kontekście takich sytuacji prawo również stoi po stronie pacjenta. Zamiast karać pacjenta za umyślne przyczynianie się do wystąpienia niepożądanego zdarzenia medycznego – chociażby utratą możliwości ubiegania się o odszkodowanie – prawo (Kodeks cywilny) wprowadza jedynie zapis, zgodnie z którym, jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania lub zwiększenia szkody, obowiązek jej naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu, stosownie do okoliczności (art. 362). W walce o odszkodowania bardzo wiele przypadków dotyczy zdarzeń, które niejednokrotnie budzą kontrowersje, a rozstrzygnięcie sporu z orzeczeniem o winie jednej ze stron rzadko bywa jednoznaczne i uzasadnione. W szczególności zdarzenia te dotyczą sporów na tle światopoglądowym.
Do tego typu przypadków należy sytuacja mająca miejsce w jednym ze szpitali, w którym to pacjent po zabiegu zapadł w śpiączkę farmakologiczną, w trakcie której udzielono mu katolickiego sakramentu namaszczenia. Jak się później okazało, pacjent był ateistą i po wybudzeniu ze śpiączki niezwłocznie wytoczył szpitalowi sprawę sądową. Zdania na temat zasadności postępowania pacjenta były podzielone. Jedni sądzili, że doszło do naruszenia swobody sumienia, inni, że twierdzenia pacjenta o dyskomforcie związanym z udzielonym namaszczeniem były wyrazem przejaskrawienia emocji, a o naruszeniu dóbr osobistych nie decyduje subiektywne odczucie, lecz kryteria obiektywne.
Kolejnym przykładem podważającym przypisaną nieskazitelność każdego z pacjentów jest przypadek kobiety, która trafiła do szpitala na skutek pobicia. Kobieta w chwili przyjęcia do szpitala nie zgłaszała jakichkolwiek objawów wskazujących na złamanie kości jarzmowej i szczękowej. Ponadto, izbę przyjęć opuściła przed całkowitym zakończeniem badania, a także nie zgłosiła się na badania kontrolne, które zalecono jej w szpitalu. Dopiero po trzech miesiącach pacjentka udała się ponownie do lekarza i wówczas rozpoznano u niej złamanie kości jarzmowej i szczękowej. Chwilę później wystąpiła do sądu o zasądzenie na jej rzecz od szpitala zadośćuczynienia i odszkodowania.
Zdarzenia, o których mowa z reguły są precyzyjnie zaplanowane i przemyślane, a rozstrzygnięcie o winie pacjenta zazwyczaj jest bardzo żmudnym procesem. Udowodnienie winy pacjentowi jest utrudnione przez fakt, że zazwyczaj to on przyjmuje rolę poszkodowanego, stąd zarówno społeczeństwo, jak i organy ścigania i sądownictwa zdążyły się przyzwyczaić do niewinności pacjenta. Zachęca to pacjentów do spróbowania sił w walce o pieniądze, które wydają się leżeć w zasięgu ręki. Dodatkowo motywująco działa fakt, że – zgodnie ze znowelizowaną Ustawą o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta (nowela weszła w życie 1 stycznia 2012 r.) – do wojewódzkiej komisji do spraw orzekania o niepożądanych zdarzeniach medycznych może zgłosić się każdy, kto uzna, że placówka medyczna popełniła błąd. Ustawa, w przeciwieństwie do kodeksu cywilnego, nie ogranicza bowiem kręgu uprawnionych do odszkodowania tylko do osób bliskich, ale rozszerzyła go na wszystkich spadkobierców. W przypadku śmierci osoby samotnej, nie mającej żadnych spadkobierców, jej majątek dziedziczy gmina, która w myśl znowelizowanej ustawy także może zgłosić się po odszkodowanie. Zmiany te w konsekwencji rozszerzyły wspomniany proceder ubiegania się o odszkodowania tytułem wątpliwego wystąpienia zdarzenia medycznego. Pomimo długiego czasu oczekiwania (w momencie, gdy pacjent zdecyduje się na przejście na drogę sądową) na odszkodowanie, jest o co walczyć; bowiem kwoty wypłacane z tego tytułu nie należą do najniższych. Maksymalna wysokość świadczenia z tytułu zdarzenia medycznego w odniesieniu do jednego pacjenta, w 12-miesięcznym okresie ubezpieczenia, jaką można otrzymać to 1 200 000 zł, z tym że kwota ta w przypadku zakażenia, uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia pacjenta wynosi 100 000 zł, a w przypadku śmierci pacjenta równa jest kwocie 300 000 zł. Dodatkowo istnieje przepis mówiący, że zamiast odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu pacjent może ubiegać się także o rentę. Jej maksymalna wysokość może wynieść nawet 3 000 zł miesięcznie.