Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 93–100/2015
z 10 grudnia 2015 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


OECD: żadnych złudzeń

Małgorzata Solecka

We wszystkich państwach OECD, z wyjątkiem Grecji, USA i Polski, istnieje powszechny dostęp do służby zdrowia – piszą autorzy raportu „Health at a Glance”. Raportu, który w głowach polityków odpowiedzialnych za ochronę zdrowia powinien brzmieć jak syrena alarmowa. Bo lektura tego obszernego materiału nie pozostawia złudzeń: Polska ma jeden z najgorszych systemów ochrony zdrowia w grupie wysokorozwiniętych krajów europejskich.

Patrząc na wskaźniki zdrowotne – nie jest tragicznie. Pod względem średniej oczekiwanej długości życia Polska w grupie 44 krajów jest „średniakiem”, z wynikiem 77,1 lat. Ranking otwierają Japonia i Hiszpania, w których oczekiwana długość życia wynosi odpowiednio 83,4 lat i 83,2 lat. Na tej samej półce co Polska znajdują się Stany Zjednoczone, które na ochronę zdrowia, per capita, wydają niemal sześć razy więcej niż Polska (my – 1,5 tys. dol., USA – 8,7 tys. dol.). USA pod względem wydatków na zdrowie biją wszystkie pozostałe kraje OECD. Amerykański system ochrony zdrowia jest najbogatszy i… jednocześnie fatalnie oceniany przez ekspertów Organizacji. Autorzy raportu piszą wprost: inne kraje nie powinny wzorować się na systemie zdrowotnym USA, bo jest on niewydolny i zbyt drogi. Duża grupa mieszkańców USA nie jest objęta żadnym ubezpieczeniem, inni za swoje ubezpieczenie muszą płacić olbrzymie pieniądze. Dostępność do świadczeń zdrowotnych jest jednym z kryteriów, które poważnie rozwarstwiają społeczeństwo amerykańskie. Kraje takie jak USA czy Szwajcaria (6,3 tys. dol.) są oczywiście poza zasięgiem Polski. Ale średnia OECD to 3,4 tys. dol., a wydatki w sąsiednich Czechach przekraczają 2 tys. dolarów. Czechy stanowią dla Polski od lat punkt odniesienia, jeśli chodzi o poziom wydatków na zdrowie – jednak mimo wzrostu nakładów w ostatnich dziesięciu latach – nie udało się różnicy zniwelować. O ile w latach 2005 – 2009 Polska była jednym z liderów, bo wydatki na ochronę zdrowia wzrosły w tym czasie aż o 8,4 proc., przy średniej OECD na poziomie 3,4 proc., o tyle w kolejnych latach było już znacznie gorzej. W latach 2009 – 2013 wzrost wyniósł tylko 2,3 procent. Wprawdzie w OECD było to zaledwie 0,9 proc., jednak średnią tę obniżyły kraje, które zanotowały spadek nakładów (największy, ponad 7-proc., Grecja). Polska wytraciła dynamikę, która pozwoliłaby nadgonić zaległości – choćby do południowych sąsiadów.


W jakim jesteśmy miejscu, jeśli chodzi o poziom finansowania ochrony zdrowia, jeszcze lepiej pokazuje wskaźnik, jaki procent PKB przeznaczamy na zdrowie. Polska zajmuje 36. miejsce na 44 krajów. Łączne, publiczne i prywatne nakłady na zdrowie wynoszą w krajach OECD średnio 8,9 procent. W Polsce – 6,4 proc., z czego tylko 4,8 proc. to pieniądze publiczne. W Czechach łączne wydatki na zdrowie wynoszą 7,1 proc. PKB, z czego 6 proc. pochodzi z pieniędzy publicznych. Nowy minister zdrowia zapowiada, w imieniu Prawa i Sprawiedliwości, że w najbliższych latach właśnie tyle – 6 proc. PKB – będziemy przeznaczać na zdrowie. Jednak w exposé premier Beaty Szydło w ogóle nie było mowy o wzroście finansowania ochrony zdrowia. Mimo fatalnie niskiego finansowania systemu, w kilku obszarach, które OECD wzięło pod lupę, Polska ma powody do zadowolenia, nawet do dumy. Jednym z nich jest niska śmiertelność noworodków – pod tym względem nie odstajemy od średniej OECD. Nasze noworodki rodzą się też z dobrą masą urodzeniową – czyli mają szansę na zdrowy rozwój. Niższy niż w wielu innych krajach mamy odsetek dzieci otyłych – niestety, ten wskaźnik w każdym kolejnym raporcie będzie się prawdopodobnie pogarszał, bo Polska należy do liderów niechlubnego rankingu tempa, w jakim tyją dzieci i młodzież. Mamy też całkiem dobre osiągnięcia w zakresie leczenia chorób układu krążenia – widać, jak działają pieniądze, publiczne i prywatne, zainwestowane w kardiologię i kardiochirurgię. Dla przeciwwagi – w kontekście choćby pakietu onkologicznego, który nie przyniósł placówkom żadnych dodatkowych pieniędzy, co więcej – wiele z nich pogrążył w problemach finansowych – leczenie chorób nowotworowych jest na dramatycznym poziomie. Mamy jeden z najwyższych wskaźników śmiertelności w chorobach nowotworowych. Kolejny wątek związany bezpośrednio z finansami, to wydatki na leki. Raport OECD brzmi jednoznacznie: wysyp nowych terapii, a także znaczące zwiększenie wolumenu leków, które przyjmują mieszkańcy krajów wysokorozwiniętych grozi niekontrolowaną eksplozją kosztów systemów ochrony zdrowia lub – ograniczeniem dostępności do leczenia z powodów ekonomicznych. Leki to obszar, w którym wydatki prywatne (z kieszeni pacjenta lub z prywatnych polis) są procentowo największe. Już w tej chwili kraje OECD wydają 20 proc. budżetu przeznaczonego na zdrowie właśnie na leki. Średnia dla OECD to 515 dolarów. Na jednym biegunie są Stany Zjednoczone (ponad tysiąc dolarów) na drugim – Dania, w której na leki wydaje się 240 dolarów per capita. Wydatki w Polsce to 326 dolarów. To, co najbardziej rzuca się jednak w oczy, to struktura finansowania. W krajach OECD państwo dopłaca do leków średnio 57 proc., w Polsce z pieniędzy publicznych pokrywana jest niespełna 1/3 wydatków na leki (32 proc.). Resztę pacjenci finansują z własnej kieszeni. Stany Zjednoczone, Kanada i Polska – te kraje przodują pod względem udziału prywatnych źródeł finansowania konsumpcji leków. Jednak o ile w USA i Kanadzie dużą część wydatków pokrywają polisy ubezpieczeniowe, w Polsce ubezpieczeń nie ma – pacjenci płacą wprost z kieszeni.


Jeśli Polska nie podejmie kroków, by uporządkować i zmienić system refundacji leków, będzie jeszcze gorzej. Raport OECD zwraca uwagę, że od dekady wydatki prywatne na leki rosną we wszystkich krajach szybciej niż nakłady publiczne. W Polsce na ewidentnie wadliwy system refundacji leków nakłada się jeszcze jedno zjawisko – jesteśmy rekordzistą pod względem konsumpcji leków OTC.

„Systemy opieki zdrowotnej nie radzą sobie ze zmianami demograficznymi, starzeniem się społeczeństw i coraz większą liczbą osób chorujących przewlekle” – piszą autorzy raportu, analizując dynamikę wzrostu wydatków na leki. W sposób skokowy zwiększa się konsumpcja leków. Wolumen leków zażywanych na nadciśnienie, cukrzycę i depresję od początku 2000 roku podwoił się, w przypadku leków obniżających cholesterol – mamy do czynienia z potrojeniem. Leki na nadciśnienie, niegdyś zażywane przez ostatnich kilka, kilkanaście lat życia, w tej chwili nierzadko przepisywane są już czterdziestolatkom.


Autorzy raportu zwracają też uwagę, jak drożeją nowoczesne terapie. Na rynek wchodzą (lub wejdą w najbliższym czasie) leki stosowane przez niewielu, w skali globalnej, pacjentów, ale których koszt potrafi przekroczyć milion dolarów rocznie. Nie trzeba jednak aż tak drogich terapii, by pokazać skalę zjawiska. Jeszcze dziesięć lat temu miesięczna terapia onkologiczna w ramach programu Medicare kosztowała 5 tysięcy dolarów. Dziś kosztuje – 10 tysięcy. Nowoczesne leki na stwardnienie rozsiane kosztują kilka razy więcej niż te, stosowane u pacjentów jeszcze w latach 90.

Pieniądze nie gwarantują sprawnego systemu ochrony zdrowia, ale ich niedostatek odbija się na każdym elemencie systemu. W Polsce dramatycznie to widać w obszarze kapitału ludzkiego – czyli pracowników ochrony zdrowia, lekarzy i pielęgniarek. Polska jest jednym z niewielu krajów OECD, w których liczba lekarzy od roku 2000 nie wzrosła. 2,2 lekarzy na tysiąc mieszkańców – tak powitaliśmy XXI wiek, i taki wskaźnik nadal mamy. Średnia OECD to 3,3 lekarzy na tysiąc mieszkańców (rok 2000 – 3). Wielka Brytania, która w 2000 roku miała wskaźnik 2, w tej chwili może się pochwalić wskaźnikiem 2,8.

Autorzy raportu podkreślają to, o czym środowiska lekarskie mówią w Polsce przynajmniej od dekady: lekarze też się starzeją. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat odsetek lekarzy powyżej 55. roku życia zwiększył się z 20 do 33 procent. Większość krajów OECD już w pierwszych latach XXI w. zdecydowała się na radykalne zwiększenie liczby miejsc na kierunkach lekarskich. Średnia liczba absolwentów medycyny w krajach OECD to 11,5 na 100 tys. mieszkańców. Liderem rankingu jest Irlandia (20,3). Polska może „pochwalić się” wskaźnikiem 9,9, tymczasem np. Czechy mają wskaźnik 12,7. Warto podkreślić, że w ostatnich trzynastu latach liczba absolwentów medycyny w Polsce wzrosła o blisko 50 proc. Problemem jest to, że ten wzrost zaczął się dopiero w 2007 roku – mamy potężne opóźnienie w stosunku do innych krajów.

Kolejny czynnik – decydujący o liczbie lekarzy pracujących w danym kraju – to migracja. Nie tylko Polski (i nie Polski przede wszystkim) dotyczy to zjawisko. W raporcie OECD czytamy, że „w ostatnich latach zdecydowanie zwiększyła się siła, z jaką kraje wysokorozwinięte i najzamożniejsze «wysysają» specjalistów z krajów o mniejszym potencjale”.
Największa liczba lekarzy wykształconych za granicą pracuje w USA (200 tysięcy). Na drugim miejscu (48 tysięcy) jest Wielka Brytania – w przypadku tego drugiego kraju to migracja lekarzy, ściąganie specjalistów z innych krajów, pomogła znacząco poprawić wskaźniki – i jednocześnie dostępność lekarzy dla pacjentów. Do Stanów Zjednoczonych migrują przede wszystkim lekarze wykształceni w Azji, tylko 11 proc. pochodzi z krajów Unii Europejskiej. Podobnie wygląda sytuacja w Wielkiej Brytanii – co trzeci lekarz imigrant pochodzi z Indii, 18 proc. – z krajów UE, 11 proc. – z Pakistanu.


Z raportu OECD wynika też, że na przestrzeni lat 2005 – 2013, mimo kryzysu finansowego, zarobki lekarzy rosły – w różnym tempie, ale we wszystkich krajach. Szybciej rosły przy tym zarobki specjalistów niż lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (GP, lekarze rodzinni). Danych z Polski, dotyczących tego, ile lekarze zarabiają, nie ma.

Są za to dane dotyczące obciążenia obowiązkami. Statystycznie jeden lekarz w Polsce udziela średnio 3168 porad rocznie. To nie jest rekord. Wśród krajów OECD nie do pobicia są Koreańczycy (6732 porady rocznie) oraz Japończycy (5633). Ale wyprzedzają nas również Węgrzy – 3646 porad rocznie.

Zbyt mała liczba lekarzy, i zbyt duże obciążenie tych, którzy pracują, obowiązkami biurokratycznymi to główne (choć nie jedyne) przyczyny innego zjawiska, które kładzie się cieniem na naszym systemie ochrony zdrowia. Polscy lekarze wypadli najgorzej ze wszystkich (w badaniu tym uczestniczyła mniej niż połowa krajów) w ocenach pacjentów, których zapytano: czy lekarz poświęca im wystarczająco dużo czasu, czy tłumaczy kwestie medyczne w zrozumiały sposób, czy daje pacjentowi możliwość zadawania pytań i dzielenia się wątpliwościami oraz czy włącza pacjenta w proces podejmowania decyzji terapeutycznych. Polska we wszystkich zestawieniach znalazła się na ostatnim miejscu, a od krajów, które lądowały na miejscu przedostatnim dzieli nas ogromna przepaść.

Najlepiej wypadli polscy lekarze pod względem udzielania chorym jasnych i zrozumiałych wyjaśnień – 69,5 proc. pacjentów dobrze oceniło swojego lekarza prowadzącego. Najlepiej to nie znaczy – dobrze! W Szwecji, która zajęła przedostatnie miejsce, pozytywnych odpowiedzi było ponad 81 proc. Belgowie (97,8 proc.), mieszkańcy Luksemburga (97,5 proc.), Portugalczycy (96,3 proc.), Japończycy (96,3 proc.) i Czesi (96,2 proc.) – niemal wszyscy wystawiają swoim lekarzom pozytywne oceny. Średnia OECD 19 wyniosła 87,9 procent. 60 proc. polskich pacjentów uważa, że lekarz poświęca im wystarczającą ilość czasu. I znów – w przedostatniej Szwecji takiej odpowiedzi udzieliło ponad 78 proc. pacjentów. Od liderów (tych samych, z podobnym odsetkiem odpowiedzi pozytywnych) dzieli nas przepaść.

Mniej niż połowa polskich pacjentów (47,9 proc.) czuje się włączona przez lekarza w proces podejmowania decyzji dotyczących leczenia. W tym zestawieniu najlepiej wypadły kraje Beneluksu: Luksemburg i Belgia. Czechy znalazły się relatywnie nisko, tuż powyżej średniej (81,8 proc.). Najmniej pozytywnych odpowiedzi (ok. 33 proc.) pacjenci udzielili na pytanie dotyczące możliwości zadawania lekarzom pytań. W przedostatniej Japonii takiej odpowiedzi udzieliło ponad 69 proc. badanych. Najlepiej – znów – wypadli lekarze z Belgii (97,7 proc.), Luksemburga (95,3 proc.), Szwajcarii (94,4 proc.), Czech (94 proc.) oraz Niemiec (94 proc.). Średnia dla krajów OECD uwzględnionych w tym zestawieniu to 85 procent. Czy można się pocieszać uwagą, zawartą w konkluzji tego podrozdziału raportu, że w stosunku do 2010 roku, w którym też takie badanie było przeprowadzone, Polska odnotowała „powolny progres”?






Dramatyczny brak pielęgniarek

Mamy za mało lekarzy, natomiast jeśli chodzi o liczbę pielęgniarek – sytuacja wręcz zagraża bezpieczeństwu pacjentów. Pod względem liczby pielęgniarek w przeliczeniu na 1000 mieszkańców liderem jest Szwajcaria (17,4), niewiele gorszy wskaźnik ma Norwegia (16,7). Średnia OECD to 9,1. Liczba pielęgniarek w Polsce (5,3) jest jedną z najniższych. Mamy też dramatycznie mało absolwentów studiów pielęgniarskich – przy średniej OECD 47 na 1000 mieszkańców w Polsce jest ich 36. Zagrożeniem jest migracja zarobkowa: co dziesiąta pielęgniarka we Włoszech to Polka, również w Wielkiej Brytanii kilka procent pielęgniarek pochodzi znad Wisły.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.




bot