Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 85–92/2019
z 21 listopada 2019 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Opieka paliatywna w Polsce

Katarzyna Cichosz

Rozmowa z Profesorem Robertem Twycrossem, emerytowanym starszym wykładowcą medycyny paliatywnej, Uniwersytet Oksfordzki, Wielka Brytania.

Katarzyna Cichosz: Profesorze, wraz z Cicely Saunders sprowadził Pan do Polski medycynę paliatywną. W którym roku odwiedził Pan nasz kraj po raz pierwszy?

Robert Twycross: Wizyta Cicely w roku 1978 została zaaranżowana przez dwoje polskich studentów medycyny, Joannę Pepko i Zbigniewa Żylicza; był to efekt ich wizyty w londyńskim Hospicjum św. Krzysztofa dwa lata wcześniej. Cicely wygłosiła wykłady w Gdańsku, Warszawie i Krakowie. W Gdańsku, co najmniej po części dzięki jej odwiedzinom, powstało Hospicjum Pallottinum zorganizowane przez księdza Eugeniusza Dutkiewicza.
Pamięć bywa zawodna, ale ze swojego paszportu widzę, że moje pierwsze wizyty w Polsce przypadły w latach 1988, 1990, 1991 i 1992. Od tamtej pory było ich znacznie więcej! Pierwsza na zaproszenie (lub przy współpracy) Hospicjum Pallottinum z Gdańska. Ksiądz Eugeniusz wyjechał po mnie na warszawskie lotnisko; po kilkugodzinnej podróży dotarliśmy do klasztoru, gdzie odbyła się konferencja z udziałem kilkudziesięciu osób.
Po konferencji spędziłem krótki czas w Gdańsku jako gość profesora Juliana Stolarczyka (chirurga) oraz jego żony, dr Ewy Śmigielskiej-Stolarczyk (radiologa i wolontariuszki hospicjum), po czym wróciłem do kraju via Warszawa.

K.C.: Co Pana zainspirowało do odwiedzenia Polski?

R.T.: Od dawna propagowałem opiekę paliatywną, napisałem kilka podręczników i zostałem zaproszony na wykłady do kilku krajów. W zaproszeniu mnie miał, jak sądzę, swój udział Zbigniew Żylicz. To bardzo ważna postać, która będzie się przewijać w historii opieki paliatywnej w Polsce, choć od 1988 roku pracował w Holandii, a potem w Wielkiej Brytanii i Szwajcarii.

K.C.: W latach 80. i 90. istniały już hospicja dla dorosłych w Krakowie, Gdańsku i Poznaniu. Z którymi z nich nawiązał Pan współpracę?

R.T.: Podczas swoich pierwszych czterech wizyt odwiedziłem wszystkie trzy miasta, miałem też wykład w Warszawie. Profesora Jacka Łuczaka [zmarł 22.10.2019 – przyp. red.] z Poznania poznałem w Mediolanie w 1988 roku na pierwszej Europejskiej Konferencji Opieki Paliatywnej. To poskutkowało zaproszeniem mnie do wygłoszenia wykładu dla lekarzy w 1990 roku. Następnie udaliśmy się z Jackiem do niewielkiego centrum konferencyjnego w Katowicach, gdzie poprowadziliśmy pięciodniowy kurs dla lekarzy z całej Polski. Jacek, jako szef Kliniki Opieki Paliatywnej na Wydziale Onkologii Akademii Medycznej im. Karola Marcinkowskiego, zdążył już tam zorganizować prężnie działające hospicjum oraz program opieki paliatywnej i był zdecydowany szkolić lekarzy z całej Polski oraz państw Europy Wschodniej. To doprowadziło do nawiązania współpracy z Sir Michael Sobell House – tj. z hospicjum przy oksfordzkim szpitalu uniwersyteckim, w którym pracowałem – i zorganizowania corocznych kursów prowadzonych wspólnie z zespołem z Poznania. Odbywały się one za każdym razem w innym miejscu. W 1991 roku trafiliśmy w okolice górniczego miasteczka, mieszkaliśmy w ceglanych domach wczasowych dla górników i ich rodzin – w dość nędznych warunkach. Już od 1990 roku towarzyszyły nam jedna lub dwie pielęgniarki wykładające kwestie bardziej ogólne, takie jak opieka nad rodziną i żałoba.

Od 1994 roku moje stanowisko przejął mój kolega, dr Michael Minton. Zwolniony czasowo z Polski mogłem poświęcić czas na pomoc przy kursach w Indiach, Argentynie i w innych krajach. W Oksfordzie w latach 90. prowadziliśmy czterotygodniową Międzynarodową Szkołę Letnią dla wybranych lekarzy i pielęgniarek z państw aktywnie rozwijających opiekę paliatywną. Uczestniczyło w nich wielu znanych obecnie w Polsce lekarzy.

K.C.: Z jakiego rodzaju problemami zmagała się w tamtym czasie polska opieka paliatywna?

R.T.: Wsparcie finansowe ze strony Ministerstwa Zdrowia pojawiło się dopiero w roku 1993. W pierwszych latach kluczowym czynnikiem ograniczającym był również brak wyszkolonego personelu, a sytuacji nie poprawiał fakt, że w programie studiów medycznych i pielęgniarskich brakowało modułu poświęconego opiece paliatywnej.

K.C.: Jak Pan, Profesorze, ocenia nasze osiągnięcia?

R.T.: Patrząc z dystansu trzydziestu lat, rzeczywiście macie co świętować. Opieka paliatywna w Polsce zrobiła wielkie postępy, by wymienić choćby stworzenie kilku uniwersyteckich wydziałów medycyny paliatywnej i dwóch czasopism poświęconych tej dziedzinie. Zawdzięczamy to wielu osobom (więcej na ten temat można znaleźć w tekście: In Solidarity: Hospice-Palliative Care in Poland, dostępnym na stronie www.hospicefoundation.eu). Jednak z perspektywy międzynarodowej największy wydaje się wkład profesora Jacka Łuczaka. Miałem zaszczyt uczestniczyć z Michaelem Mintonem w wielu przedsięwzięciach edukacyjnych organizowanych przez Jacka; pozwoliło mi to poznać drugie pokolenie pionierów opieki paliatywnej, a obecnie liderów w waszym kraju. Polskie Stowarzyszenie Opieki Paliatywnej, a niedawno Polskie Towarzystwo Medycyny Paliatywnej oraz Polskie Towarzystwo Pielęgniarstwa Opieki Paliatywnej były ważnymi katalizatorami.

K.C.: W jaki sposób Pana współpraca z WHO przyczyniła się do rozwoju opieki paliatywnej na świecie?

R.T.: W roku 1988 Sir Michael Sobell House w Oksfordzie przekształcił się w Centrum Współpracy ds. Onkologicznej Opieki Paliatywnej WHO, a mnie mianowano jego szefem. Naturalnie zapewniło mi to większą rozpoznawalność, choć jako autor lub współautor licznych podręczników, lekarz prowadzący kursy w Oksfordzie i w Stanach Zjednoczonych oraz osoba od początku lat 80. zaangażowana w Program Bólu i Opieki Paliatywnej WHO byłem już dość znany w światowym środowisku opieki paliatywnej. Mój wyjazd do Indii w 1991 roku zdecydowanie był możliwy dzięki współpracy z WHO.

K.C.: Co decyduje o specyfice opieki paliatywnej?

R.T.: Zarówno w Oksfordzie, jak i za granicą kładliśmy nacisk na opiekę holistyczną – na to, by w równym stopniu zwracać uwagę na kwestie psychologiczne, duchowe i społeczne, jak i na bardziej oczywiste problemy fizyczne. Trening umiejętności komunikacyjnych, budowanie świadomości, że cenna jest każda chwila, metodyczne podejście do kontroli objawów zawsze stanowiły kluczowe elementy. Chodzi o procedurę EEMMA (Evaluation – ewaluacja, Explanation – wyjaśnienie, Management – zarządzanie, Monitoring – monitorowanie, Attention to detail – wrażliwość na szczegóły). Szkolenia dotyczące kontroli objawów nie ograniczały się do farmakoterapii, lecz obejmowały też podejście typu „wylecz to, co da się wyleczyć” i metody niefarmakologiczne. Podkreślaliśmy wielkie znaczenie współpracy międzydyscyplinarnej i kwestii etycznych w opiece u kresu życia.

K.C.: Zajmował się Pan opieką paliatywną w różnych państwach świata. Jakie różnice Pan zauważył?

R.T.: Główny cel jest taki sam niezależnie od kraju: zapewnić holistyczną, skoncentrowaną na osobie pomoc pacjentom z nieuleczalnymi, postępującymi chorobami i ich rodzinom. Jednak jej zakres zależy od miejscowych potrzeb oraz od ogólnej dostępności opieki dla chronicznie niepełnosprawnych. Na początkowym etapie opieka paliatywna ogranicza się do pacjentów w terminalnym stadium raka, mających przed sobą jedynie tygodnie lub miesiące życia. Mam wrażenie, że w Polsce to nadal norma – z jednym lub dwoma godnymi uwagi wyjątkami, kiedy świadczenie rozszerzono na osoby z terminalną niewydolnością oddechową lub sercową.
W Wielkiej Brytanii w latach 80. i 90. niektóre hospicja otwarły gabinety leczenia obrzęków limfatycznych zarówno dla pacjentów onkologicznych, jak i tych z obrzękiem wrodzonym lub nabytym o innych przyczynach. W Kiszyniowie w Mołdawii, w hospicjum Angelus otwarto niedawno jedyny w kraju ośrodek wsparcia dla pacjentów ze stomią, z kolei w Rosji procedury paliatywne są oficjalnie połączone z opieką nad chronicznymi pacjentami poudarowymi i pod długoterminową respiracją.

W Kerali w Indiach południowych, głównie we współpracy z Sieciami Sąsiedzkimi Opieki Paliatywnej, zakres usług jest większy i obejmuje terminalne choroby postępujące (np. rak), stabilne choroby chroniczne (np. paraplegia), choroby postępujące (np. obwodowa choroba żylna, HIV/AIDS). Niektóre sieci biorą pod opiekę nawet wybranych pacjentów z chronicznymi chorobami psychiatrycznymi. Jeszcze bardziej zaskakująca jest inicjatywa z Chandigarh na północy tego kraju. Działa tam prężny ośrodek oferujący opiekę domową, przychodnie i łóżka w hospicjum oraz projekt dla dzieci ze szczególnymi potrzebami.

K.C.: Jakie wyzwania stoją przed medycyną paliatywną w dzisiejszym świecie?

R.T.: Obecnie nikt nie kwestionuje, że każdy umierający na chorobę terminalną powinien mieć dostęp do opieki paliatywnej oraz że stanowi ona integralny element opieki zdrowotnej. Istnieje jednak wiele czynników – nie tylko finansowych – które to utrudniają. Zawsze na przykład trzeba się będzie zmagać z „niesmakiem”, jaki część pracowników służby zdrowia odczuwa wobec pacjentów nierokujących, oraz niechęcią do tego, by zamiast na opanowaniu choroby skupić się na komforcie chorego. Często łączy się to z niezdolnością do delikatnej, a zarazem profesjonalnej rozmowy o zbliżającej się śmierci. Dodatkowo wartości, na których oparto narodowe systemy opieki zdrowotnej, stoją w sprzeczności ze współczuciem i troską. Mówiąc najogólniej, ceni się w nich rywalizację, racjonalizację, wydajność, skuteczność, a nawet zysk. Opieka zdrowotna została „zindustrializowana” i nie zostało wiele miejsca na całościową opiekę nad pacjentem. Nazbyt często prowadzi to do wypalenia emocjonalnego i cynizmu pracowników. Dlatego nie należy lekceważyć wyzwań stojących przed opieką paliatywną w dłuższej perspektywie.

Opieka paliatywna skupia się na pacjencie, a nie na chorobie. Jej celem jest poprawa jakości, a nie długości życia. Kluczowa dla sukcesu jest uwaga poświęcana każdemu drobiazgowi. Opiekę paliatywną powinno się postrzegać jako partnerstwo ekspertów. W odniesieniu do procesu chorobowego ekspertami są klinicyści, ale gdy mowa o wpływie choroby na życie – pacjent i jego rodzina. To kwestia fundamentalna, ponieważ dzięki temu, że słuchamy o ich problemach, pacjent i jego rodzina przeobrażają się z biernych ofiar w osoby mające kontrolę. Do tego niezbędne są dobre umiejętności komunikacyjne. Konieczne są też świadomość, że każda chwila jest cenna, i głębokie współczucie wyrastające z postawy wyrażonej dawno temu przez Cicely Saunders, założycielkę współczesnej opieki hospicyjnej i paliatywnej oraz wielką miłośniczkę Polski: „Jesteś ważny, bo jesteś sobą, i jesteś ważny do końca twojego życia. A my uczynimy wszystko, co w naszej mocy, nie tylko, by pomóc ci umrzeć spokojnie, lecz żyć do śmierci”.

K.C.: Co chciałby Pan przekazać lekarzom, pielęgniarkom i opiekunom rozpoczynającym pracę z umierającymi?

R.T.: „Compassion” znaczy dosłownie „współcierpienie”. We współczuciu nie chodzi przede wszystkim o znalezienie rozwiązania. To gotowość towarzyszenia komuś, kogo problemu nie da się rozwiązać. W swojej najgłębszej warstwie współczucie to postawa mówiąca: „Nie istnieje nic, czemu nie stawię czoła razem z tobą; nie odstraszy mnie żadne cierpienie, jakiego doświadczysz; żaden ból, jaki będziesz musiał znosić, nie powstrzyma mnie przed tym, bym ci towarzyszył w każdym momencie”. Gdy na to spojrzeć w ten sposób, widzimy, że opieka nad umierającymi i wspieranie ich rodzin nie jest rzeczą łatwą – wręcz przeciwnie. Młody lekarz, który w ramach stażu podyplomowego spędził trzy miesiące w Sobell House, napisał do mnie po kilkunastu latach pracy jako lekarz ogólny (rodzinny). „Od przybycia tutaj zajmowałem się kilkoma umierającymi pacjentami. Nadal uważam to za bardzo trudne, lecz niezwykle cenne”. To nieunikniony paradoks leżący w sercu opieki paliatywnej.

Na dłuższą metę w opiece paliatywnej konieczna jest „strategia przetrwania”. Różnią się one w zależności od osoby i zostały przedstawione w literaturze dotyczącej odporności psychicznej. Lecz jedną z podstawowych i uniwersalnych zasad jest praca zespołowa – to paliwo umożliwia zwykłym ludziom osiągnięcie nadzwyczajnych wyników.

Mam nadzieję, że będziecie czerpać wsparcie z postaw kolegów po fachu i z kontaktów z nimi, tj. z zebrań personelu i spotkań zespołów międzydyscyplinarnych. Niezbędny może się okazać mentoring oraz indywidualna pomoc psychologiczna. Kluczowe jest zachowanie zdrowej równowagi między pracą a życiem prywatnym, nawet jeśli często okazuje się to trudne w praktyce.

Opieki paliatywnej nie należy też traktować jako pracy jak każda inna; to powołanie! Absolutnie kluczowe są urlopy bez dostępu do mejla i telefonu komórkowego! Odwagi! W sferze rozwoju osobistego opieka paliatywna daje ogromnie wiele, pozwala rozwinąć „szersze ramiona”, lecz nie „grubszą skórę” oraz daje umiejętność pracy w warunkach, gdy nie znamy wszystkich odpowiedzi.





Dziękujemy, Profesorze!

Prof. dr hab. n. med., doktor honoris causa Światowej Akademii Medycyny Jacek Łuczak, współtwórca opieki paliatywnej w Polsce, „Lekarz z sercem”, „Ecce homo” i „Amicus Hominis and Veritatis”, zmarł 22 października 2019 w Poznaniu.

„Chorych trzeba kochać” – powtarzał nieustannie. „To oni są bohaterami i naszymi najlepszymi nauczycielami” – dodawał. Pomimo licznych oporów społecznych i niezliczonych przeszkód starał się otulić „płaszczem” wszechstronnej opieki – także tej próbującej koić ból psychiczny i duchowy – tych wszystkich, dla których medycyna nastawiona na wyleczenie okazała się nieskuteczna i o nich zapominała. Opieka nad ciężko chorymi i umierającymi, w tym walka o poszanowanie ich godności oraz traktowanie z należnym szacunkiem, były dla Profesora czymś więcej niż wykonywaniem zawodu lekarza. To było powołanie, misja i przede wszystkim, jak skromnie twierdził, wielki zaszczyt i wyróżnienie. Kilka tygodni przed śmiercią – 14 września 2019 r., podczas Konferencji 30-lecia Polskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej w Poznaniu został odznaczony przez minister Jadwigę Emilewicz Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za zasługi na rzecz rozwoju opieki paliatywnej w naszym kraju.

Trudno wymienić wszystkie zasługi prof. Łuczaka, gdyż każda z nich jest równie ważna i nierozłącznie wpisuje się w całokształt jego działań na rzecz osób u kresu życia. Z pewnością należy wspomnieć o założeniu pierwszych w publicznym systemie opieki paliatywnej jednostek opieki paliatywnej – najpierw Poradni Walki z Bólem z Zespołem Wyjazdowym (1987), później stacjonarnego Oddziału Opieki Paliatywnej w Poznaniu (1990) i w końcu jednostki na poziomie akademickim – Kliniki Opieki Paliatywnej, Anestezjologii i Intensywnej Terapii Onkologicznej przy Katedrze Onkologii Akademii Medycznej w Poznaniu (1991), która 11 lat później została przekształcona w Katedrę i Klinikę Medycyny Paliatywnej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Była to pierwsza tego typu jednostka nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Co więcej, prof. Łuczak opracował także i wdrożył pierwszy w Polsce i jeden z pierwszych w Europie program nauczania opieki paliatywnej na Wydziale Lekarskim i Pielęgniarstwa Akademii Medycznej w Poznaniu. A to z kolei przyczyniło się do utworzenia specjalizacji lekarskiej oraz pielęgniarskiej w tym zakresie.

Trzeba też wyraźnie podkreślić, że działalność pana Profesora nie ograniczała się tylko do Poznania. Wprost przeciwnie – wspólnie z Ministerstwem Zdrowia organizował opieką paliatywną na terenie całego kraju, m.in. poprzez opracowanie autorskiego programu rozwoju i standardów opieki paliatywnej. Pomimo tych i jeszcze wielu innych zasług dla rozwoju opieki i medycyny paliatywnej, które – co nieustannie podkreślał, nie byłyby możliwe, gdyby nie zaangażowanie całego wspaniałego zespołu pracującego z Profesorem – najważniejsze było dla niego codzienne towarzyszenie cierpiącym i umierającym chorym oraz ich bliskim.

Nie nosił białego fartucha, nie śpieszył się, nie oceniał. Odnosił się do wszystkich zawsze z wielką uwagę, serdecznością i ciepłem oraz niebywałą troską. Słuchał, rozmawiał, milczał, tulił. Nierzadko całował w rękę lub w czoło. Był. Pacjenci i ich rodziny uwielbiali go za to, niektórzy nazywali go nawet aniołem. Podkreślał ważność starannego poznania nie tylko historii choroby, ale przede wszystkim historii cierpienia, wskazując przy tym na jej wielowymiarowy i indywidualny charakter.

Pomimo cierpienia związanego z własną chorobą oraz chorobą ukochanego syna Michała, aktywnie pracował do samego końca, troszcząc się o los innych. Miał też jeszcze wiele ważnych planów związanych z rozwojem opieki paliatywnej w Polsce. Jednak, jak pisała Wisława Szymborska, „nie ma takiego życia, które by choć przez chwilę nie było nieśmiertelne [i] śmierć zawsze o tę chwilę przybywa spóźniona”.


Wywiad rzeka z prof. Jackiem Łuczakiem ukaże się w postaci książki pod koniec 2019 r. – na 85. urodziny Profesora – nakładem Wydawnictwa Poznańskiego. M.T.





Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.




bot