Z inicjatywy Rady i Zarządu BKChSM odbyło się w styczniu spotkanie z przedstawicielami związków zawodowych resortów – założycieli kasy branżowej. Celem była ocena funkcjonowania kasy po rocznej działalności, a także perspektywy na rok 2000.
Podstawowy ubiegłoroczny problemem stanowiła identyfikacja ubezpieczonych oraz pobór i przekazywanie składki zdrowotnej. Choć według danych Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych zajęliśmy czwarte miejsce wśród kas chorych pod względem wysokości uzyskiwanych składek, tylko 6,57% składek ZUS i KRUS przekazywały do naszej do kasy (dla porównania w 2000 r. jest to 10,03%). – Przyjęta na podstawie przeprowadzonych rok wcześniej symulacji liczba 2450 tys. ubezpieczonych okazała się bowiem różna od faktycznej liczby członków – 2544 tys. (wg danych UNUZ na 30.06.1999 r.) – wyjaśniał dyrektor BKChSM Andrzej Jacyna. Wykazały to tzw. listy pozytywne, dane z ZUS i KRUS oraz złożone deklaracje, których w sumie było 3 051 tys.
Sytuacja placówek resortowych była i jest trudna. Tylko niewiele z nich podpisało umowy na 2000 rok z kasami regionalnymi. Nie jest to spowodowane niezaradnością dyrektorów szpitali, ale raczej brakiem woli kas regionalnych.
4 stycznia 2000 r. rząd podjął decyzję o zmianie rozporządzenia Rady Ministrów z 8 grudnia 1998 r. w sprawie utworzenia Branżowej Kasy Chorych dla Służb Mundurowych. Na tej podstawie branżowa kasa chorych została otwarta dla wszystkich zainteresowanych. – Cieszymy się, że każdy może już skorzystać z ustawowego zapisu i zgodnie z własnym życzeniem wybrać kasę: regionalną lub branżową. Aby zaspokoić potrzeby naszych członków, ogłosiliśmy permanentny konkurs ofert (co trzy miesiące kolejne rozstrzygnięcie), przyjęliśmy też wyższy od ubiegłorocznego budżet na 2000 r. – stwierdził A. Jacyna.
Obecnie na rynku ubezpieczeń zdrowotnych zaczynają działać twarde prawa. Placówki bez perspektyw rozwoju zostaną zlikwidowane lub muszą zmienić profil. Przykładem jest szpital w Rozwadowie, który przekształcił się w zakład opiekuńczo-leczniczy.
Krzysztof Koźla (ZZ Pracowników Cywilnych MSWiA) zwrócił się o wyjaśnienia w sprawie podopiecznych z rejonu Góry Kalwarii, gdzie ponad 2000 członków BKChSM pozostało bez opieki (kasa branżowa nie podpisała umowy z żadną okoliczną placówką). Irena Marszał (Federacja ZZ Pracowników PKP) pytała o wewnętrzne antagonizmy w obrębie kasy, np. skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu z PKP nie jest respektowane przez specjalistę z MON. Zbigniew Bartoń (Sekcja Krajowa Pracowników Rządowych i Samorządowych NSZZ "Solidarność") stwierdził, iż na ok. 50% projektów ofert przesłanych do kasy w ramach konkursu ofert na rok 2000 kasa nie udzieliła dotąd świadczeniodawcom żadnej odpowiedzi. Piotr Kołodziński (ZZ Strażaków "FLORIAN") poinformował o pozbawieniu mieszkańców 50-tysięcznego Legionowa pod Warszawą polikliniki. W zamian nie zaoferowano ubezpieczonym niczego. Jednoczeście w pobliskim 2-tysięcznym Zegrzu kasa branżowa podpisała umowę z dwoma prywatnymi zakładami. Związek wystąpił więc do dyrekcji oddziału w Warszawie, wskazując na placówki w Legionowie, z którymi umowa powinna zostać zawarta, jednak nie uzyskał odpowiedzi.
Karol Gil (RK Autonomicznego ZZ Transportu Kolejowego) przytoczył z kolei przykład Słupska, w którym dwaj lekarze medycyny pracy odmawiają świadczenia usług pracownikom kolei. Aby uzyskać te świadczenia, ubezpieczeni muszą pokonywać odległość 200 km. Robert Osmycki (NSZZ "S" Krajowa Sekcja Pożarnictwa) oraz Wiesław Świątecki (KKW NSZZ Funkcjonariuszy Straży Granicznej) uskarżali się na działanie oddziałów kasy w Szczecinie i Krakowie (głównie odnośnie do rejonu Śląska). R. Osmycki wspomniał o sytuacji w Gorlicach i Krynicy, skąd ubezpieczeni dojeżdżają do lekarzy poz do Krakowa.
Wnioskowano o uruchomienie przepływu informacji tzw. kanałami służbowymi.
Odpowiadając na zarzuty, dyrektor Andrzej Jacyna obiecał, że zobowiąże dyrektorów oddziałów do zajęcia się każdą z poruszonych spraw. Wyjaśniał, że współpraca z kasami regionalnymi i niektórymi świadczeniodawcami jest bardzo trudna. Widać silną presję polityczną i naciski samorządów, które z mocy ustawy są organem założycielskim dla ,,cywilnych" zakładów opieki zdrowotnej i poprzez radę kasy – niejako "właścicielem" kas regionalnych.
Liczba świadczeniodawców współpracujących z kasą branżową, w stosunku do roku ubiegłego, wzrosła trzykrotnie. Do konkursu ofert zgłosiło się ok. 6,5 tys. świadczeniodawców (w 1999 r. zawarto około 2 tys. umów).
Priorytetem kasy na 2000 r. jest podstawowa opieka zdrowotna i "otwieranie się" na niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej. Od lutego br. otwarto filie BKChSM w Katowicach, Gorzowie Wielkopolskim i wzmocniono już działające (w Olsztynie i Poznaniu). W dalszej przyszłości planuje się powstanie filii kasy w każdym mieście wojewódzkim (oczywiście, jeśli będzie dostateczna liczba ubezpieczonych).
Przewodniczący Komisji Skarg i Wniosków Jan Węgrzyn przedstawił wnioski sformułowane na podstawie analizy spraw rozpatrzonych przez tę komisję. Wynika z nich, że ubezpieczeni nadal się borykają z problemem dostępności wybranego przez siebie lekarza specjalisty. Często lekarze pierwszego kontaktu wskazują wręcz swojemu podopiecznemu konkretnego specjalistę, łamiąc tym samym zapis ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, dający ubezpieczonemu prawo wyboru specjalisty. Pojawiają się skargi wynikające z niezrozumienia zasad wykonywania zleconych badań: analitycznych, USG, rezonansu magnetycznego w placówkach zdrowia innych niż kierujący poz. Z uwagi na wyczerpane limity, w przychodniach żąda się od ubezpieczonych wniesienia opłat za świadczone usługi medyczne.
Wielotygodniowe oczekiwanie na wizytę lekarską powoduje, że ubezpieczeni decydują się na korzystanie z porad w prywatnych gabinetach lekarskich bądź w innych placówkach, nie mających umowy z kasą branżową. Niestety, nie wszyscy mogą liczyć w takich sytuacjach na pokrycie przez kasę branżową kosztów leczenia. Nadal występuje też "problem sanatoryjny", polegający na wielomiesięcznym oczekiwaniu na rozpatrzenie wniosków o przyznanie skierowania na leczenie uzdrowiskowe.