Będą zmiany w przepisach, które umożliwią przymusowe kierowanie na leczenie psychiatryczne osób kończących karę pozbawienia wolności. Po zabójstwie prezydenta Gdańska ministerstwa Zdrowia i Sprawiedliwości dostrzegły problem, na który już od dłuższego czasu zwracali uwagę specjaliści w dziedzinie psychiatrii.
Fot. Thinkstock
To, co ustalono na temat nożownika, który śmiertelnie ranił Pawła Adamowicza podczas Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, sprowokowało dyskusję na temat szczelności systemu opieki psychiatrycznej i jego korelacji z systemem penitencjarnym. Już kilka dni po tragedii, gdy media ujawniły, że Stefan W. miał mieć stwierdzoną w więzieniu schizofrenię paranoidalną, psychiatrzy – przestrzegając przed utożsamianiem agresji i zbrodniczych skłonności z chorobą psychiczną, i tym samym stygmatyzowaniem osób chorych – zwracali uwagę, że w polskim systemie prawnym jest potężna luka: gdy skazany kończy karę pozbawienia wolności, w trakcie której została zdiagnozowana choroba psychiczna, nie ma możliwości zmuszenia go do leczenia ambulatoryjnego. W większości zaś przypadków – i jak twierdził minister zdrowia Łukasz Szumowski, było tak właśnie w przypadku Stefana W. – nie zachodzą przesłanki, by sięgać po przepisy umożliwiające skierowanie na leczenie psychiatryczne w zakładzie zamkniętym bez zgody pacjenta (taką możliwość obecne przepisy dopuszczają). W Polsce, mówiąc wprost, brakuje rozwiązań znanych choćby w państwach skandynawskich, w których osoba, która popełniła przestępstwo i u której rozpoznano chorobę psychiczną (niezależnie od momentu jej stwierdzenia), praktycznie do końca życia jest objęta nadzorem, zarówno opieki społecznej, jak i medycznym. A to przecież tylko jeden – i wydaje się, że wcale nie kluczowy – problem polskiej psychiatrii.
„Dlaczego Stefan W. nie został zbadany przez więziennych psychologów przed zwolnieniem go z zakładu karnego w grudniu 2018 roku, pomimo zawiadomienia służb jednostki o jego pogorszonym stanie psychicznym? Czy Stefan W. po zdiagnozowaniu poważnych zaburzeń jego psychiki w dalszym ciągu powinien był przebywać w zakładzie karnym, czy też w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym?” – to fragment interpelacji, którą pod koniec stycznia skierował do Ministerstwa Sprawiedliwości Grzegorz Furgo (PO). Na odpowiedź poseł i opinia publiczna będą czekać prawdopodobnie ustawowe trzydzieści dni, ale już teraz wiadomo, że z ewentualnych błędów, a na pewno zaniechań w sprawie Stefana W., mają być wyciągnięte wnioski.
Minister zdrowia już zapowiedział zmiany w prawie. Chodzi przede wszystkim o to, by organy państwowe – konkretnie, dyrektor zakładu karnego – miały możliwość wnioskowania do sądu opiekuńczego w sprawie skierowania osoby osadzonej w zakładzie karnym na leczenie ambulatoryjne lub w zakładzie zamkniętym. – To pozwoli na unikanie sytuacji, gdy ktoś, kto odbywa karę więzienia, gdzie ryzyko zachowań agresywnych jest wysokie, wychodzi i tak naprawdę nie wiemy, czy się leczy, czy się nie leczy, czy ta terapia jest skuteczna, czy nie – tłumaczył Łukasz Szumowski dziennikarzom. Według ministra konieczne jest wprowadzenie mechanizmu obligatoryjnej kontroli wobec agresywnych skazanych – Stefan W. definicję skazanego „agresywnego” wypełniał, w dodatku jego matka alarmowała policję o pogarszającym się, jej zdaniem, stanie psychicznym syna, zanim jeszcze opuścił więzienie – którzy kończą odsiadywać wyroki.
Procedura orzekania przez sąd obligatoryjnego badania i leczenia miałaby, według wstępnych zapowiedzi resortu zdrowia, dotyczyć sprawców przestępstw, u których w trakcie wykonywanej kary rozpoznano chorobę psychiczną, zaburzenia osobowości lub uzależnienie od alkoholu, narkotyków lub innych substancji. Podejmowano by ją także w przypadku upośledzenia umysłowego. W pierwszej kolejności byłoby rozpatrywane leczenie ambulatoryjne. Dopiero w przypadku stwierdzenia braku współpracy (odmowa przyjmowania leków, niestawianie się na kontrolne wizyty etc.) mógłby być zastosowany środek w postaci przymusowej hospitalizacji.
Czy nowe rozwiązania nie będą stanowić zagrożenia dla swobód obywatelskich? Czy nie będą prowokować nadużyć? Tuż po zbrodni dokonanej publicznie, na scenie, podczas wyjątkowo radosnego momentu „światełka do nieba”, te pytania wydawały się nie mieć znaczenia, jednak z pewnością powrócą, gdy projekt zmian w przepisach trafi do konsultacji publicznych. Diabeł tkwi w szczegółach – i po szczegółach propozycje nowych rozwiązań będą oceniane.
Czy Stefan W. nie powinien być po prostu zawczasu (czyli przed opuszczeniem więzienia) objęty tzw. ustawą o bestiach, przewidującą – po zakończeniu kary pozbawienia wolności – osadzenie w ośrodku odosobnienia, pełniącym jednocześnie funkcje szpitala psychiatrycznego i więzienia?
Prof. Andrzej Rzepliński, były prezes Trybunału Konstytucyjnego i wybitny kryminolog (kierownik Katedry Kryminologii i Polityki Kryminalnej UW) ocenia, że były ku temu przesłanki. A w każdym razie mogłyby zaistnieć, gdyby rzetelnie przeprowadzono diagnostykę stanu psychicznego osadzonego. – Procedura jest taka: dyrektor zakładu karnego albo poleca, albo wnosi o to, żeby dwóch psychologów i dwóch psychiatrów napisało opinię, czy po zwolnieniu z zakładu karnego z jego strony istnieje realna groźba dla życia, zdrowia bądź wolności seksualnej innych osób – stwierdził na antenie TVN24.
Jednak zarówno minister zdrowia, jak i przedstawiciele resortu sprawiedliwości zgodnie ocenili, że w przypadku Stefana W. ustawa o bestiach nie mogła być zastosowana. Choćby dlatego, że do ośrodka w Gostyninie nie trafiają osoby, u których stwierdzono chorobę psychiczną.