Na polskim rynku jest około 10 tys. suplementów diety, na które Polacy wydają rocznie niemal 4 mld złotych. Nadużywanie i niewłaściwe ich stosowanie może mieć szkodliwy wpływ na nasze zdrowie. Jak powinien być regulowany rynek suplementów diety w Polsce – zastanawiano się podczas VII Forum Ochrony Zdrowia Forum Ekonomicznego w Krynicy w trakcie debaty współorganizowanej przez „Służbę Zdrowia”.
Przekaz reklamowy tworzy równoległą rzeczywistość do tej, w której żyjemy. Zgodnie z nim, suplementy diety pomagają nam być tym, kim chcemy: wiecznie młodymi, silnymi, zdrowymi i szczęśliwymi. Reklama daje obietnicę życia doskonałego, bez bólu i lęku. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wskazała, jakich treści reklamy suplementów diety nie powinny zawierać. Tymczasem wszystkie one są w nich obecne. Reklamy sugerują, że suplementy stanowią niezbędny element codziennej diety, stosują stereotypy, obiecują szybkie osiągnięcie celu, a co najważniejsze, wykorzystują niewiedzę i nadużywają zaufania. Ufamy reklamom, bo występują w nich lekarze. Sprawa jest na tyle poważna, że w Ministerstwie Zdrowia powołano zespół do spraw uregulowania reklamy.
Mandat za nieuczciwość
Prowadzący debatę redaktor naczelny „Służby Zdrowia” Mariusz Gujski podkreślił, że państwo polskie powinno stać na straży tych słabszych, biedniejszych, niewykształconych Polaków. Stąd oczekiwania wobec resortu zdrowia, że kwestię reklam suplementów diety ureguluje. Wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda zapewnił, że resort pracuje nad tym, aby zmusić producentów suplementów i różnych innych parafarmaceutyków do przekazywania konsumentom takich informacji, które nie wprowadzają ich w błąd. Zaznaczył jednak, że obszar suplementów podlega regulacjom unijnym. – Polska może zaproponować pewne rozwiązania i regulacje na poziomie UE, ale musi przestrzegać prawa wspólnotowego, choć, moim zdaniem, jest ono w tej kwestii archaiczne i dalekie od doskonałości – mówił. – Na pewno jednak możemy walczyć z fałszywymi informacjami i rozwiązania w tym względzie zaproponujemy w prawie farmaceutycznym – dodał. Poinformował, że prace się toczą i są zaawansowane. Resort chce je zakończyć dopiero po powołaniu Głównego Inspektora Farmaceutycznego. – W projekcie zmian prawa farmaceutycznego zaproponowaliśmy m.in., że będzie jedna instytucja weryfikująca reklamy a posteriori. Nie możemy sobie pozwolić na funkcjonujący w Szwecji czy w Belgii system weryfikacji a priori, bo jest zbyt kosztowny. Nie mamy tylu urzędników i odpowiednich środków – wyjaśnił. Łanda zapowiedział też penalizację przekazywania nieprawdziwych informacji w reklamach. – Urząd do tego upoważniony będzie nakładał coś w rodzaju mandatów natychmiastowej wykonalności. Ukarany będzie mógł potem dochodzić swoich praw przed sądem, jeśli uzna, że kara została nałożona niesłusznie – wyjaśnił. Resort przygotuje też wytyczne, które będą mówić, jaki jest katalog rzeczy z gruntu fałszywych. Będzie on rozbudowywany wraz z kolejnymi i ewentualnymi nadużyciami po stronie producentów czy reklamodawców. Chcielibyśmy też wprowadzić inne kolory opakowań dla produktów o nieudowodnionej efektywności klinicznej.
Obietnica działania leczniczego
Redaktor Mariusz Gujski przypomniał, że suplementy diety to nie lekarstwa i nie mogą ze sobą nieść obietnicy działania leczniczego. Elżbieta Rutkowska-Piotrowska, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, dodała, że są one środkiem spożywczym i taki jasny przekaz musi trafiać do społeczeństwa. – Parasolowe używanie już wypromowanych marek leków dla tych produktów zwiększa ich sprzedaż. Tymczasem suplementy diety nie leczą, a ich rolą jest uzupełnienie diety – podkreśliła. Marek Posobkiewicz, Główny Inspektor Sanitarny, zauważył, że kiedy porównujemy farmaceutyczny rynek leków do rynku suplementów, granica może wydawać się płynna. Tymczasem rynek farmaceutyczny jest ściśle zamknięty. Leki można nabyć tylko w określonych miejscach, a część z nich wyłącznie po dyspozycji lekarza. Ich rejestracja jest długotrwała, bo wiąże się z olbrzymią odpowiedzialnością za zdrowie pacjenta i za ewentualne powikłania związane z ich przyjmowaniem. Suplementy diety natomiast traktowane są przez prawo jak żywność. Ich medykalizacja ma dwojakie źródło. Pierwsze to przypisywanie tym produktom w reklamach cech, których nie mają albo mieć nie powinny. Drugie wynika z przenoszenia niektórych środków medycznych na rynek suplementów diety, bo łatwiej jest je wtedy wprowadzić do obrotu.
Rynek wart prawie 4 mld zł
Rynek suplementów diety jest wart w Polsce 3,8 mld zł, co oznacza, że Polacy wydają tak ogromną kwotę nie po to, by zaspokoić swój głód i dostarczyć organizmowi kalorii, ewentualnie witamin, tylko, by poprawić swoje zdrowie. Prowadzący debatę Mariusz Gujski podkreślał, że obowiązkiem ludzi mądrzejszych jest zadbać o słabszych. – Musimy sprzeciwić się powszechnej praktyce kłamstwa. Są przedsiębiorcy, którzy czerpią duże zyski ze sprzedaży suplementów kosztem biednych, słabych i naiwnych. Warto zastanowić się, ile zyskałby system zdrowia, gdyby tam trafiły pieniądze wydane na suplementy – mówił. – Komu brakuje w codziennej diecie kozłka lekarskiego albo rutyny? – pytał przewrotnie Wojciech Matusewicz, prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Przypomniał, że placebo też może mieć działanie niepożądane. Duże dawki substancji zawartych w suplementach diety mogą zaburzać funkcje organizmu.
– Nie wiemy, ile ludzi umiera w wyniku zażywania suplementów diety, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że to jest pokarm, który wchodzi w interakcję z wieloma lekami. Np. powszechnie stosowana wafaryna wchodzi w interakcje z wieloma pokarmami. Tymczasem niektóre substancje zawarte w suplementach diety przedłużają czas krzepnięcia krwi. Mało kto zdaje też sobie sprawę, że przed planowanym zabiegiem powinno się 5–6 dni wcześniej odstawić niektóre suplementy diety – przestrzegał. Sylwia Wądrzyk-Bularz dyrektor Departamentu Biura Komunikacji Społecznej NFZ przypomniała, że wydatki na reklamę suplementów diety w ubiegłym roku wyniosły blisko 900 mln zł.
– Musimy wiedzieć, z czym się naprawdę mierzymy. Apteka, stacja benzynowa, sklepik osiedlowy, hipermarket, Internet – suplementy są ogólnie dostępne i wszechobecne. Kiedy tworzył się w Polsce rynek reklamowy, reklamy suplementów diety stanowiły zaledwie 5 procent. Dziś co czwarta reklama dotyczy tych środków. W konsekwencji ich sprzedaż rośnie. Tymczasem nagle zdrowa osoba staje się pacjentem, bo z powodu nadużywania suplementów musi zgłosić się do lekarza i wtedy koszty ponosi cały system opieki zdrowotnej w Polsce – powiedziała.
Złoty środek
Elżbieta Rutkowska-Piotrowska poinformowała, że Naczelna Rada Aptekarska uważa, że należy wprowadzić badanie jakościowe suplementów diety oraz odpowiedniej wysokości opłatę za ich zarejestrowanie. Proponuje również certyfikację i klasyfikację suplementów diety na takie, które mogą znaleźć się w aptekach i te, które muszą być tam dystrybuowane oraz takie, które można sprzedawać w sklepach. Krzysztof Łanda dodał, że resort też chciałby, aby w aptece były dostępne preparaty, które są lekami i niektóre suplementy stosowane w stanach braku pewnych substancji, które należy podawać z odpowiednim wskazaniem. – Asortyment suplementów diety dostępny w aptekach trzeba ograniczyć i znaczną jego część z nich wyprowadzić – podkreślił. Poinformował, że resort na pomysły, jeśli chodzi o nazewnictwo odróżniające lek od produktów spożywczych. Dotyczy to także kolorów opakowań. – Musimy jednak tak regulować ten rynek, by nie wylać dziecka z kąpielą. Są kwestie gospodarcze, eksport i dlatego będziemy dyskutować na ten temat z Ministerstwem Rozwoju. Na pewno będą konsultacje społeczne i wysłuchamy również, jakie rozwiązania proponują producenci suplementów diety. Polska to jest nasz wspólny dom i musimy wypracować dobry konsensus.