Dokument „Polityka lekowa państwa” ma opuścić mury Ministerstwa Zdrowia pod koniec drugiego kwartału tego roku. O tym, co powinien zawierać i jaki kształt ma przyjąć rozmawiali uczestnicy seminarium zorganizowanego przez Instytut Ochrony Zdrowia.
Choć polityka lekowa jest jednym z najbardziej przedyskutowanych zagadnień i nie ma w Polsce konferencji medycznej, gdzie ten temat nie byłby poruszany, rząd jak dotąd nie przyjął dokumentu, który wskazywałby kierunki jej rozwoju. Ostatnia spisana w Polsce strategia lekowa to dokument z lat 1994–1998. Roszady na stanowisku wiceministra zdrowia odpowiedzialnego za leki nie sprzyjały powstaniu nowego dokumentu. Obecnie pracę nad „Polityką lekową państwa” prowadzi wiceminister Marcin Czech. PEX PharmaSequence we współpracy z Instytutem Ochrony Zdrowia przygotowała raport „Polityka lekowa państwa – tezy do dyskusji”, który ma być przyczynkiem do rozmów nad powstającym w resorcie dokumentem. Jest to rodzaj diagnozy, który nakreśla cele szczegółowe i strategiczne w zdefiniowanych obszarach.
Epidemiologia wyznacza cele
Współautor raportu, Stefan Bogusławski z PEX PharmaSequence, uważa, że polityka lekowa powinna być strategią. – Zważywszy, że leki są istotnym elementem procesu prowadzenia terapii, a szeroko pojęty ich rynek to mechanizm niezwykle złożony, silnie regulowany i zależny od postaw wielu interesariuszy, potrzebna jest strategia określająca kierunki kształtowania polityki w tym zakresie. Zwłaszcza, że dochodzą nam wielkie wyzwania związane z demografią i epidemiologią, które będą zwiększały ciśnienie, aby rynek leków dofinansować – mówił podczas seminarium IOZ. Wiceminister Marcin Czech przyznał, że politykę lekową powinna kształtować epidemiologia. – Co prawda, w kwestii głównych zabójców Polaków sytuacja jest stabilna, bo to wciąż choroby sercowo-naczyniowe i nowotwory. Będą one jednak stanowić coraz większy problem ze względu na starzenie się społeczeństwa i przedłużanie się długości życia. Trzeba też wziąć pod uwagę, że do Polski przybyło prawie
2 miliony imigrantów, głównie z Ukrainy. Odmłodzą być może nasze społeczeństwo, ale stając się pełnoprawnymi obywatelami będą też wymagać opieki zdrowotnej. I to również rodzi nowe wyzwania epidemiologiczne, bo np. wojewodowie ze wschodniej „ściany” Polski informują, że wśród studentów stwierdzono przypadki zachorowań na gruźlicę – poinformował.
Miejsce w polityce zdrowotnej
Wiceminister M. Czech zapowiedział, że polityka lekowa będzie elementem polityki zdrowotnej państwa. Jan Staniłko, dyrektor Departamentu Innowacji w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii, zauważył jednak, że konieczne jest określenie miejsca polityki lekowej w hierarchii polityki zdrowotnej. – Ekonomista powiedziałby, że trzeba zrobić optymalizację wielokryterialną i dokonać gradacji działań. To znaczy najpierw promocja i informacja, potem profilaktyka, a na końcu najbardziej kosztowny system leczenia. Tymczasem w Polsce jest odwrotnie – mówił.
Wszyscy biorący udział w debacie nie mieli wątpliwości, że edukacja i profilaktyka są najtańszymi formami opieki zdrowotnej, wciąż jednak u nas zaniedbanymi. – Jeśli gotowość Polaków do zapłaty za suplementy diety jest dwukrotnie większa niż za leki, to dowód, że edukacja zdrowotna społeczeństwa jest fatalna – stwierdził wiceminister.
Maria Libura z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego uważa, że sama edukacja nie wystarczy, bo Brytyjczycy wydali miliony funtów na informowanie związane z profilaktyką otyłości, a przodują pod względem nadwagi w rankingach europejskich. Dodała jednak, że wyedukowane społeczeństwo łatwiej akceptuje decyzje polityczne. – Nakłady na edukację antynikotynową przyniosły taki skutek, że dziś Wielka Brytania ma bardzo restrykcyjne przepisy w tym zakresie zabraniające palenia nawet w samochodach służbowych – powiedziała.
Wiceminister Czech poinformował, że w przygotowywanej przez resort Polityce lekowej profilaktyce poświęcono osobny rozdział. Dotyczy on chorób zakaźnych i szczepień. – Jeżeli w Polityce lekowej nie będziemy brali pod uwagę profilaktyki, wydatki na leki będą szybciej rosły – podsumowała Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska.
Ile pieniędzy na leki?
W raporcie „Polityka lekowa państwa – tezy do dyskusji”, autorzy podkreślają, że trendy epidemiologiczne i demograficzne, ale także rosnące oczekiwania pacjentów co do dostępności nowych terapii spowodują, iż budżet dotychczas przeznaczany na leki będzie coraz bardziej niewystarczający. Postawi to ministerstwo przed koniecznością podejmowania trudnych decyzji dotyczących przede wszystkim wprowadzania na listy wielu nowych leków lub nakładania istotnych ograniczeń na wielkość populacji docelowej dla danej terapii. Wiceminister Czech przyznał, że obecnie wydawane na refundację 16% budżetu NFZ na świadczenia zdrowotne staje się niewystarczające. Tymczasem pojawiają się głosy, aby zablokować wysokość tych środków na obecnym poziomie, bo mamy niedoszacowane płace w systemie ochrony zdrowia i tam są potrzebne większe nakłady. – Ale dzięki temu, że rynek leków jest najbardziej uregulowaną dziedziną, środki wydawane są najracjonalniej i znacznie mniej marnotrawione niż w innych segmentach systemu. Dlatego refundacja leków powinna mieć zapewniony kroczący wzrost w związku z zapowiedzianym zwiększeniem nakładów na opiekę zdrowotną do 6% PKB. Nadjeżdża pociąg z mnóstwem opcji terapeutycznych, które będą rewelacyjne dla pacjentów. Nadciąga terapia genowa, a jeden zastrzyk w białaczce to koszt 475 tys. dolarów, przy skuteczności na poziomie 87% – wyliczał. Dyrektor Staniłko dodał, że czynników wpływających na strumień pieniędzy może być wiele i to, ile do systemu trafi – jest decyzją z zakresu polityki, jak i etyki społecznej. – Jeżeli starsi wyborcy stają się istotną częścią elektoratu, głosują na partie, które odpowiadają na ich oczekiwania. Możemy więc mówić o 17% ze składek, ale i o 17% z 6% PKB. Można też podnieść wysokość składki, skoro pensje rosną – wyliczał.
Co finansować?
Irena Rej zaproponowała, aby przyjrzeć się listom refundacyjnym i zastanowić się, jakie leki powinny się tam znajdować. Jej zdaniem warto zrezygnować z refundowania bardzo tanich, bo pacjentów na nie stać, a zaoszczędzone dzięki temu środki przeznaczyć na terapie drogie, których chory nie jest w stanie sobie kupić. – Do wielu niedrogich leków pacjent dopłaca złotówkę. Ale kiedy przeliczymy to na miliony opakowań, kwota zawrotnie rośnie. To niby jest polityczny temat, choć ja wcale tak nie uważam. Po prostu nie należy mówić, że leki się zabiera, ale że daje. Zamiast leków na zgagę, damy leki na refluks, który jest trudniejszym wyzwaniem terapeutycznym – wyjaśniała Rej. Jej zdaniem, kryterium refundacyjnym nie może być jedynie cena leku. Trzeba brać też pod uwagę koszty pośrednie. – Taniej jest leczyć młodych ludzi z cukrzycą niż późne powikłania tej choroby. Szybsze wyleczenie zawsze jest tańsze. To nie tylko kwestia rent, ale wszystkich kosztów wynikających z nieobecności chorego w pracy – mówiła.
Jednym ze strategicznych celów nakreślonych w raporcie „Polityka lekowa państwa – tezy do dyskusji” jest równy dostęp pacjentów do leków. Maria Libura zauważyła, że w Polsce im droższe leki, tym równiejszy do nich dostęp, bo program lekowy ma ściśle określone kryteria. – Paradoksalnie programy lekowe są obszarem, gdzie panuje największa równość. Jednak zrzucamy na pacjentów odpowiedzialność za koordynację całego pozostałego leczenia, co powoduje, że jest mniej skuteczne – dodała.
Uczestnicy seminarium podkreślali rolę rejestrów medycznych i możliwość monitorowania skuteczności terapii. – Nie zawsze to, co najnowsze i najdroższe jest najskuteczniejsze – zauważyła M. Libura.
Opieka farmaceutyczna
racjonalizuje wydatki
Elżbieta Piotrowska-Rutkowska, prezes NRA podkreśliła, że jeśli nie poświęcimy opiece farmaceutycznej odpowiedniej uwagi, przesunięcie pieniędzy na leki nie przyniesie oczekiwanych efektów. – W Irlandii jeden funt przeznaczony na farmaceutę szpitalnego to cztery funty zwrotu. Wielka Brytania też inwestuje w farmaceutów, aby mieć większe oszczędności, bo to inwestycja długofalowa z potężną stopą zwrotu. Dlatego opieka farmaceutyczna powinna znaleźć się w „Polityce lekowej państwa” – przekonywała. Wiceminister zdrowia M. Czech jest zdania, że tak będzie. – Trzeba farmaceutów dobrze umieścić w systemie. Potrzebna jest im edukacja w tym zakresie i przygotowanie komunikacyjne. Wymaga to oczywiście skonsolidowania z lekarzami. Dlatego przy pilotażu e-recepty, spróbujemy opiekę farmaceutyczną wdrożyć najpierw w takiej pilotażowej formie – mówił. Irena Rej dodała, że dopóki nie ruszymy z informatyzacją, nie skomunikujemy lekarzy, farmaceutów i pacjentów. – Zważywszy na konflikty interesów między lekarzem i farmaceutą, między którymi pacjent odbija się jak kula bilardowa, tym, co je zmapuje, jest właśnie informatyka – mówił dyrektor J. Staniłko. Również Maria Libura podkreśliła, że informatyzacja pozwala ujawnić i znosić konflikty, a także generuje oszczędności.
Polityka refundacyjna
jest też polityką gospodarczą
Stefan Bogusławski zwrócił uwagę, że elementem polityki lekowej jest też aspekt przemysłowo-gospodarczy. – Budżet refundacji leków jest de facto elementem polityki gospodarczej państwa. Kształt list refundacyjnych sprzyja niektórym produktom, osłabia pozycję konkurencyjną innych. Czy stymulacja gospodarki powinna odbywać się ze środków obecnie przeznaczanych na refundację, czy może jednak z osobnego dofinansowania budżetu refundacyjnego?– pytał.
– Są dwa podejścia – odpowiedział Jan Staniłko. – Jedno lansowane przez byłego wiceministra Krzysztofa Łandę, aby dołożyć na ten cel pieniądze spoza budżetu refundacyjnego. I drugie, aby stymulować gospodarkę środkami na leki – wyliczał. Uczestniczący w debacie zastanawiali się, jak najefektywniej wydawać pieniądze mające działać prorozwojowo. – Mamy do wyboru: gotowe, zakończone innowacje kontra polska baza produkcyjna. A musimy pamiętać, że to właśnie leki odpowiadają za dziurę w bilansie handlowym Polski przez stały wypływ twardej waluty. Większość firm krajowych kupuje substancje do produkcji leków za granicą, głównie na Wschodzie, bo jest taniej. Nasz eksport co prawda rośnie, ale przewaga importu jest stała. Teraz mamy klif patentowy, ale dziś nie jesteśmy w stanie wyprodukować w Polsce leków tracących ochronę patentową.
Co zatem zrobić, aby takie fabryki u nas powstały? – zastanawiał się J. Staniłko. Jego zdaniem, rząd wprowadził bardzo korzystne ulgi podatkowe. Inwestycje w badania i rozwój będzie też wspierał patent box, który ma być wkrótce gotowy. Blokadą jest jednak okres obowiązywania decyzji refundacyjnych. Dla banku udzielającego kredytu zabezpieczenie w postaci decyzji na dwa lata nie jest wystarczające.
Wiceminister Czech wyraził obawy dotyczące instrumentów wsparcia dla firm farmaceutycznych. – Czy nie naruszą one naszego członkostwa w Unii Europejskiej? – zastanawiał się. Jego obaw nie podzielał dyrektor Staniłko. – Dla zabezpieczenia populacji Polski w leki potrzebujemy prywatnego biznesu, który rozwija pewne aktywności i nie ma nic w tym złego – mówił.
Przyczynek do dyskusji
Wstępna wersja dokumentu „Polityka lekowa państwa” została przekazana do konsultacji przez resort zdrowia ministerstwom odpowiedzialnym za gospodarkę. Zorganizowane przez Instytut Ochrony Zdrowia seminarium oraz omawiany raport wpisują się w dyskusję nad powstającym dokumentem. Celem strategicznym zdefiniowanym w raporcie „Polityka lekowa państwa – tezy do dyskusji” jest uzyskanie do 2027 r. dzięki zracjonalizowanej farmakoterapii w ramach dostępnych środków publicznych i prywatnych najlepszego możliwego efektu zdrowotnego. W zakresie zapewnienia dostępności do farmakoterapii wyznaczonymi celami są m.in. zmniejszenie poziomu dopłat do leków RX na choroby przewlekłe, zwiększenie dostępności leczenia chorób rzadkich i ultrarzadkich, zwiększenie dopłat do leków dla osób w trudnej sytuacji materialnej. W zakresie refundacji leków celem jest efektywne wykorzystanie budżetu refundacyjnego poprzez koordynację pracy lekarzy i farmaceutów dzięki narzędziom informatycznym, monitoringowi efektywności farmakoterapii, zwiększeniu przejrzystości podejmowanych decyzji refundacyjnych.