Rada Miasta Sopotu zdecydowała się na przeprowadzenie pełnej prywatyzacji usług w sektorze ochrony zdrowia. w miejsce spzozu powstaje kilkanaście spółek i prywatnych gabinetów, które przejmą całość świadczeń zdrowotnych. Prywatyzacja ma charakter pracowniczy. Tworzący nowe podmioty otrzymują duże preferencje na pierwsze lata działalności.
- Gdy z ramienia zarządu zaczęłam zajmować się ochroną zdrowia, zorientowałam się, że publiczne zakłady opieki zdrowotnej są tworami niedoskonałymi, można nawet powiedzieć – kalekimi, funkcjonującymi bez dobrych rozwiązań prawnych i organizacyjnych – mówi Danuta Trębińska, wiceprezydent Sopotu. – Układ, w którym kasa chorych płaci im za pracę, a my odpowiadamy za funkcjonowanie – nie może przynosić dobrych efektów. Błąd w sztuce tworzenia tych jednostek nasuwa wniosek, że ich żywot musi być krótki.
Na zakładach publicznych, pracujących w obecnym kształcie, nie można wymóc poprawy pracy lekarzy ani zmiany stosunku do pacjenta. Wszyscy pracownicy: dobrzy i słabi zarabiają mniej więcej tyle samo. Są chronieni przez kodeks pracy i związki zawodowe, wpływ dyrektora na pracę zakładu jest często iluzoryczny, a organu stanowiącego – żaden.
- Moje przypuszczenia co do krótkiego żywota spzozów – kontynuuje – potwierdziły się w momencie, gdy grupa rzutkich, dobrych lekarzy w średnim wieku, którzy nie widzieli dla siebie przyszłości w zakładzie publicznym, odeszła do placówki prywatnej. z pewnością dostali wyższe wynagrodzenia niż w spzozie. Za lekarzami przenieśli się pacjenci. Właściciel zakładu stale go rozwija. Właśnie otrzymałam pismo, z którego wynika, że chce poszerzyć profil działalności o promocję zdrowia.
Poznańskie doświadczenia przekonały mnie, że prywatyzacja może przynieść pracownikom sukces zawodowy i finansowy. Stałam się więc zwolenniczką prywatyzacji w lecznictwie. Część pracowników ochrony zdrowia, zwłaszcza po przeprowadzeniu szerokiej akcji informacyjnej, zajęła podobne stanowisko. Ale dla części ten proces jest szokiem – kończy Danuta Trębińska.
Zwolennikiem prywatyzacji jest również prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Władze miasta podjęły decyzję o prywatyzacji, kierując się przesłankami ekonomicznymi i społecznymi: uruchomienia rynku świadczeń zdrowotnych, zapewnienia pacjentom możliwości swobodnego wyboru lekarza i ciągłości opieki, poprawy dostępności świadczeń oraz warunków finansowych pracowników, w przyszłości – zapowiadają – sprzyjać będą przejęciu majątku spzozu przez nowe spółki. Celem władz jest także chęć przeciwdziałania procesowi stopniowego uwiądu zakładu publicznego i obniżenie kosztów społecznych związanych z likwidacją placówki.
Aparatura rentgenowska wysokiej klasy, także własna W Sopocie powstał już duży prywatny zakład opieki zdrowotnej oraz dwa mniejsze. Ściągają one do siebie najlepszą kadrę medyczną i przejmują kontrakty – w ciągu roku na ich listy wpisało się ok. 10 tys. pacjentów, podczas gdy cała populacja Sopotu to 44 tys. mieszkańców.
Znaczne zmniejszenie się liczby pacjentów w zakładzie publicznym pociąga za sobą konieczność redukcji personelu. Liczba zatrudnionych zmniejszyła się już z 460 do niespełna 300 osób. Publiczny zakład jest znakomicie wyposażony w sprzęt i aparaturę diagnostyczną, gdyż zapewnienie dobrej bazy diagnostyki ambulatoryjnej od dawna było ambicją władz Sopotu, miasta bez własnego szpitala. Placówka ma m.in. doskonałe aparaty rentgenowskie, mammograf, ultrasonograf z dopplerowską głowicą. w związku z tym, że spzoz przyjmuje coraz mniej pacjentów, aparatura ta już dziś jest wykorzystywana w niedostatecznym stopniu.
Rada Miasta podjęła uchwałę zezwalającą zarządowi na rozpoczęcie procesu prywatyzacji o charakterze pracowniczym. Powołano komisję do rozpatrywania wniosków zainteresowanych utworzeniem zakładów niepublicznych, którzy chcieliby dzierżawić lokale i sprzęt spzozu oraz przejąć część jego pracowników. Ustalono kryteria określające, kto może się starać o preferencyjne warunki. Pierwsza zasada głosi, że musi to być osoba zatrudniona w SPZOZ w Sopocie 31 grudnia 1999 r. na podstawie umowy o pracę. Zarząd przyjął taką datę, gdyż w pierwszych miesiącach br. SPZOZ przeszedł restrukturyzację i część pracowników została zwolniona. Niektórzy z nich pracowali w przychodniach wiele lat i byliby pokrzywdzeni, gdyby zostali pozbawieni możliwości utworzenia własnego zakładu na preferencyjnych warunkach. Otrzymali taką szansę i część z niej skorzystała.
Drugie kryterium to przejęcie jak największej liczby pracowników obecnego spzozu. Wymagano nawet dołączenia do wniosku pisemnych deklaracji pracowników, że przystępują do pracy w nowym zakładzie. Zarząd chciał, aby w powstających placówkach niepublicznych pierwszeństwo w zatrudnieniu mieli dotychczasowi pracownicy, przed osobami z zewnątrz.
Nie zastosowano kryterium pojawiającego się w innych miastach – przejęcia w całości dotychczasowego obiektu. Takie rozwiązanie byłoby łatwiejsze dla zarządu miasta, ale bardziej kłopotliwe i kosztowne dla powstających placówek niepublicznych. Musiałyby zagospodarować nadmiar niepotrzebnych pomieszczeń.
Sopockie zakłady same więc decydują, ile pomieszczeń i metrów kwadratowych chcą wydzierżawić. w największym z dotychczasowych budynków SPZOZ znajdzie lokum 8 podmiotów. Każdy będzie zawierał odrębną umowę na podnajem.
Do komisji wpłynęły 22 wnioski, z których 18 otrzymało akceptację. Nowe zakłady będą miały różny status: spółki z o.o., spółki cywilne, indywidualne praktyki lekarskie, pielęgniarskie, położnicze, będą też podmioty gospodarcze. Powstaną cztery mniejsze placówki poz, zakład poz połączony ze specjalistyką, spółka świadcząca usługi radiologiczne, dwa zakłady medycyny szkolnej: lekarski i pielęgniarski, kilka placówek stomatologii, stomatologii szkolnej, ortodoncji i protetyki, pojedyncze gabinety, np. stomatologiczny czy logopedyczny.
Nowe podmioty są w trakcie rejestracji; stopień ich zaawansowania organizacyjnego jest różny, ale wszystkie chcą złożyć oferty do Pomorskiej Regionalnej Kasy Chorych jeszcze na ostatni kwartał br. Muszą być także w pełni przygotowane do konkursu na świadczenia w roku 2001, który kasa już wkrótce ogłosi.
Przystąpienie do prywatyzacji poprzedził cykl spotkań informacyjnych i szkoleń dla zainteresowanych pracowników. Prowadzone były przez przedstawicieli Centrum Organizacji i Ekonomiki Ochrony Zdrowia z Warszawy, a także prawników, finansistów i ekspertów Pomorskiego Stowarzyszenia Lekarzy Kas Chorych. Ci ostatni, z dużym doświadczeniem w prowadzeniu własnych zakładów, mieli najwięcej argumentów przemawiających do wyobraźni słuchaczy. – Pociąg już ruszył ze stacji, kto nie przyspieszy, nie zdąży wsiąść nawet do ostatniego wagonu – przekonywali.
Szkolenia to nie były tylko wykłady, także indywidualne warsztaty i porady w specjalnie utworzonym punkcie konsultacyjnym, w którym wspólnie opracowywano statuty, zakresy obowiązków i inne dokumenty niezbędne przy załatwianiu formalności.
- Ten proces jest trudny dla środowiska lekarskiego – mówi mgr Iwona Plewako, która pracuje z dr. med. Ryszardem Karpińskim w Referacie Zdrowia i Pomocy Społecznej Urzędu Miasta. – Samorządowi też nie jest łatwo nim sterować. Nie ma bowiem czytelnej ścieżki prawnej dla prywatyzacji.
Władze Sopotu chciały, aby start w samodzielność uczynić możliwie najłagodniejszym. Dlatego organizowano szkolenia, a warunki dzierżawy lokali i sprzętu przez nowe jednostki są bardzo korzystne: dzierżawa pomieszczeń na czas nieograniczony, z preferencyjnym czynszem 50 gr za metr kw. miesięcznie przez pierwsze 5 lat plus opłata za media. Dr Karpiński uważa, że żaden samorząd w Polsce nie przyznał aż takich preferencji.
Powstające podmioty będą wynajmować lokale w 4 budynkach dotychczasowego spzozu. Wszystkie obiekty są w bardzo dobrym stanie, po kapitalnych remontach; ostatni właśnie się kończy. Ponadto właściciel zobowiązał się do wykonywania remontów kapitalnych w przyszłości, jeśli będą konieczne. Podnajemcy muszą jedynie dbać o naprawy bieżące.
Dotychczasowy zakład publiczny nie zostanie zlikwidowany. Będzie prowadzić działalność medyczną w szczątkowej formie: poradnię cukrzycową, poradnię uzależnień oraz promocję zdrowia i aptekę. Ale jego głównym zadaniem będzie, zlecone przez gminę, administrowanie dotychczasowym majątkiem służby zdrowia, a więc budynkami i sprzętem.
Własny mammograf przychodni Majątek ten jest zaś znaczny, zwłaszcza wspomniana już aparatura stanowi ogromną wartość. Ultrasonograf z głowicą dopplerowską, pracujący w Sopocie dopiero od roku, nie jest jeszcze spłacony. Miasto otrzymało go na korzystnych warunkach miesięcznych spłat bezprocentowych. Raty były dotąd spłacane przez SPZOZ, m.in. z dochodów apteki.
Obecnie administrator dalej będzie je spłacał z pieniędzy za dzierżawy lokali i sprzętu. Problem polega na tym, czy środków tych starczy. Jeżeli nie, wówczas aparat będzie musiał zacząć na siebie zarabiać. Ultrasonografów tej klasy w całym Trójmieście jest mało, więc z pewnością będzie go można wykorzystywać dla pacjentów spoza miasta. Samorząd nie przewiduje na razie sprzedaży aparatury ani sprzętu.
Prowadzone przygotowania do prywatyzacji uzyskały pozytywną opinię rady społecznej SPZOZ Sopot, komisji zdrowia samorządu i wojewody. Od strony prawnej proces zakończy uchwała przekształceniowa rady miasta. Prawdopodobnie zostanie podjęta jeszcze latem br. Umowy z nowymi placówkami będą zawierać klauzulę pozwalającą przedstawicielom samorządu na wgląd w ich działalność merytoryczną.
- Ani finanse, ani kontrakty z kasą chorych nie będą nas interesowały – mówi dr Karpiński. – Ale dostępność świadczeń medycznych i jakość usług powinna być nadzorowana przez urząd.
Odrębny problem w Sopocie stanowi promocja zdrowia. Miasto jest bardzo opiekuńcze, zawsze przeznaczało duże środki na programy zdrowotne. Nadal ma zamiar to robić, ale musi zostać zmieniona forma ich przekazywania.
Najstarszy program, realizowany od ok. 20 lat, dotyczył medycyny szkolnej, wg tzw. sopockiego modelu. Polegał na tym, że dzieci w wieku szkolnym miały zapewniony pełen zakres świadczeń pielęgniarskich, leczniczych stomatologicznych i profilaktyki próchnicy oraz edukację zdrowotną w szkołach. z prowadzonych badań wynika, że młodzi ludzie, którzy jako uczniowie uczestniczyli w tym programie, dziś mają stan zdrowia zdecydowanie lepszy od pozostałych rówieśników. Mimo że obecnie zmieniły się zasady finansowania programu, bo Pomorska Regionalna Kasa Chorych czyni to tylko w małym stopniu (ok. 40 proc. dotychczasowych wydatków), miasto nadal zapewnia brakującą część pieniędzy.
- Próbowaliśmy ograniczyć wydatki na medycynę szkolną po zmianie systemu finansowania ochrony zdrowia – mówi Danuta Trębińska. – Mieszkańcy są jednak tak przyzwyczajeni do pełnej opieki medycznej nad uczniami, że zaczęły się protesty.
Obecnie i ten system ulegnie zmianie. Powstały dwa zakłady medycyny szkolnej: pielęgniarski i stomatologiczny.
Programy promocyjne finansowane przez miasto obejmowały również m.in.: profilaktykę raka szyjki macicy, szczepienia przeciwko wzw dzieci, badania przesiewowe mammograficzne i usg, rehabilitację chorych na stwardnienie rozsiane oraz obłożnie chorych, rehabilitację pacjentek po mastektomii. Realizowano także program kardiologiczny i nadciśnieniowy, współfinansowany przez Urząd Miasta, kasę chorych i AM w Gdańsku.
Po prywatyzacji świadczeń zdrowotnych urząd nadal będzie przeznaczał środki na te programy, ale umowy na ich realizację będą podpisywane po przeprowadzeniu otwartego konkursu.
- Nie mamy żadnych wzorów, ani nawet aktów prawnych w tej kwestii. Szukamy samorządów, które mają już pewne doświadczenia, by móc z nich skorzystać – martwi się mgr Iwona Plewako. – Np. medycyna szkolna jest specyficznym zagadnieniem, nie wiemy, jak ten konkurs przeprowadzić. Powierzenie realizacji tego zadania firmie z zewnątrz, która nie zna realiów naszych szkół ani naszej młodzieży czy nie dysponuje odpowiednimi pomieszczeniami w Sopocie – wydaje się przedsięwzięciem chybionym. Obecnie powstają jednak dwa lokalne niepubliczne zakłady medycyny szkolnej. Jeżeli znajdziemy legalną drogę przekazania środków z UM tym zakładom, z pewnością to uczynimy. Realizacji programów profilaktycznych na pewno nie zaniechamy.