SZ nr 9–16/2014
z 13 lutego 2014 r.
Przeszczep macicy – koniec bezpłodności?
Halina Pilonis
Kobiety, które urodziły się bez macicy lub ją straciły, być może już wkrótce będą mogły spełnić swoje marzenia o macierzyństwie. Ma to umożliwić przeszczep tego organu. Szwedzki zespół chirurgów, w którym pracuje prof. Janusz Marcickiewicz, ma na swoim koncie dziewięć udanych operacji. Jeśli którejś z pacjentek uda się urodzić dziecko, będzie to prawdziwy przełom.
Skala problemu
Jest to szansa dla młodych kobiet, którym usunięto macicę, np. na skutek raka lub komplikacji porodowych, a także dla tych, które w wyniku wady wrodzonej nie wykształciły dróg rodnych w trakcie rozwoju płodowego. Kobiety dotknięte tzw. zespołem Mayera-Rokitansky’ego-Küstera-Hausera (MRKH) zwykle mają normalnie wykształcone jajniki. Teoretycznie są więc płodne, nie mogą jednak mieć dzieci z powodu braku macicy i pochwy. Co roku na cztery tysiące urodzonych dziewczynek jedna dotknięta jest tą wadą.
– Skala problemu w Polsce to około 20 kobiet rocznie – mówi prof. Mariusz Bidziński, kierownik Działu Klinicznego Ginekologii w Świętokrzyskim Centrum Onkologii.
Pierwsze próby
Macica jest organem, bez którego można żyć i może dlatego próby jej przeszczepienia zaczęto podejmować znaczniej później niż transplantacje serca, wątroby czy nerek.
– W przypadku macicy nie możemy mówić o przeszczepie ratującym życie. Ale psychologiczna strona życia kobiety, chęć bycia „sprawną” w pełnym tego słowa znaczeniu jest zachwiana. Dlatego medycyna poszukuje rozwiązań, które będą w stanie temu zaradzić – wyjaśnia prof. Mariusz Bidziński.
Byłby to przełom, ponieważ brak macicy czynił do tej pory kobietę bezpłodną, tymczasem bezpłodność, w odróżnieniu od niepłodności, to trwała niezdolność do posiadania własnego potomstwa, której nie można leczyć. Transplantacja tego organu w połączeniu z zapłodnieniem in vitro i transferem zarodków mogłaby to diametralnie zmienić. Pierwsza próba transplantacji macicy przeprowadzona w 2000 r. w Arabii Saudyjskiej skończyła się niepowodzeniem i po dziewięćdziesięciu dziewięciu dniach lekarze musieli usunąć przeszczepiony narząd z powodu zakrzepów w naczyniach krwionośnych zaopatrujących macicę w krew. Drugiej, tym razem udanej, dokonano w 2011 r. w Turcji. Dwudziestojednoletniej kobiecie z syndromem MRKH przeszczepiono macicę zmarłej dwudziestokilkuletniej kobiety. Przed przeszczepem wykonano procedurę zapłodnienia in vitro, a otrzymane zarodki zamrożono. Następnie jeden z nich przeniesiono do jamy macicy. Niestety, ciąża obumarła. Nad przeszczepem pracują również lekarze w Wielkiej Brytanii. Wszystko wskazuje jednak na to, że to Szwedzi odniosą światowy sukces.
Szwedzki eksperyment
Aż dziewięć udanych przeszczepów macicy zrobiono w Szwecji. W 2000 r. na uniwersytecie w Göteborgu rozpoczęto program badawczy mający na celu opracowanie metody transplantacji macicy połączonej z zapłodnieniem in vitro. Wcześniej naukowcy z tego zespołu prowadzili próby na zwierzętach – myszach, szczurach, owcach i pawianach. W doświadczeniach na myszach i owcach udało się przeszczepić macicę i uzyskać w pełni płodne potomstwo. U pawianów jednak po przeszczepie w jajowodach robiły się zrosty uniemożliwiające zapłodnienie. To utwierdziło szwedzkich lekarzy, że konieczne będzie zapłodnienie poza ustrojowe. Badania rozpoczęto, gdy jedna z młodych pacjentek z usuniętą macicą spytała, czy płodności nie przywróciłby jej właśnie taki zabieg.
Polski wkład
W zespole kierowanym przez prof. Matsa Brännströma, obok Szwedów, Amerykanów i Hiszpanów, jest też Polak – prof. Janusz Marcickiewicz.
– Z Polski wyjechałem w 1988 r. i podjąłem pracę w Szwecji w szpitalu Halland w Varberg. Sześć lat później zostałem konsultantem odpowiedzialnym za ginekologię onkologiczną w rejonie Halland. Od 2000 r. pracuje na Uniwersytecie w Göteborgu, gdzie od 2002 r. jestem szefem Centrum Ginekologii Onkologicznej, a od 2010 r. specjalistą regionalnym w tej dziedzinie. W 2000 r. prof. Mats Brännström zaproponował mi pracę w zespole pracującym nad przeszczepem macicy – opowiada prof. Marcickiewicz. W zespole odpowiada za przygotowanie biorczyń. – Przeszczep macicy wymaga przygotowania biorczyni, która nie ma przecież w swoim ciele miejsca na macicę, połączenia krwiobiegu biorczyni z krwiobiegiem przeszczepianego organu, w końcu zamocowania go w jamie ciała tak, aby na trwałe był w odpowiedniej pozycji. Ponieważ często pacjentki nie mają również pochwy, konieczne jest jej utworzenie od nowa. Również ten zabieg leży w mojej gestii – wyjaśnia.
Macica od krewnej
– Nie wiadomo, dlaczego Turczynka z przeszczepioną macica poroniła. Wczesne poronienia dotyczą jednej trzeciej wszystkich ciąż. Poza tym nie wiemy, czy macica pobrana od zmarłej była w pełni zdrowa – mówi prof. Marcickiewicz. – Dlatego my przeszczepiamy macice od dawczyń żywych, które rodziły – wyjaśnia. Tak naprawdę łatwiejsze jest pobranie organu od zmarłej, bo można wypreparować ją wraz z dużymi naczyniami krwionośnymi. To zaś nie tylko ułatwia samą transplantację, ale również zwiększa szansę na jej przyjęcie w nowym organizmie. Jednak gdy dawcą jest żywa kobieta, istnieje możliwość gruntownego przebadania organu na długo przed operacją. Z dziewięciu przeprowadzonych w Szwecji transplantacji aż w pięciu przypadkach dawczynią była matka, w pozostałych siostra, ciotka, teściowa i przyjaciółka.
– Kiedy rozpoczęliśmy badania nad przeszczepianiem tego narządu, zrobiło się o tym głośno. Otrzymaliśmy wiele listów. Problem ten w Szwecji dotyczy 3 tys. kobiet. W 90 proc. dawczynią chciała być matka – opowiada prof. Marcickiewicz. – Początkowo ustaliliśmy barierę wieku na 60 lat, bo odnotowane są przypadki donoszonych ciąż przez panie do 67. roku życia. Dziś jednak uważamy, że im młodsza dawczyni, tym lepiej, ponieważ unaczynienie i jakość naczyń krwionośnych zależą od wieku kobiety. Zaprzestanie miesiączkowania u dawczyni nie jest przeszkodą, bo przed pobraniem macicy sprawdzamy, czy stymulacja hormonalna wywołuje menstruację – wyjaśnia.
Najpierw in vitro
Prof. Marcickiewicz tłumaczy, że przed przeszczepieniem macicy trzeba wykonać zapłodnienie pozaustrojowe pobranej od pacjentki komórki jajowej i zamrozić zarodek.
– Nieetyczne byłoby narażanie kobiety na skomplikowaną transplantację i leczenie immunosupresyjne mające na celu zapobieganie odrzuceniu przeszczepu, jeśli nie byłoby się pewnym, że może dojść do zapłodnienia – wyjaśnia. Przez pierwsze sześć miesięcy po przeszczepie pacjentka dostaje silne leki immunosupresyjne. Po pół roku dawka tych leków może zostać zredukowana. – Czekamy rok, aby się upewnić, że przeszczep został przyjęty – mówi prof. Marcickiewicz.
– Immunosupresja nie jest przeciwwskazaniem do ciąży. Co roku na świecie 15 tys. kobiet biorących te leki z powodu przeszczepu innych narządów rodzi dzieci. Nie ma ryzyka wad wrodzonych u potomstwa z tego powodu. Zaobserwowano większy odsetek zatruć ciążowych i mniejszą masę urodzeniową płodu, ale może to być wynikiem choroby, z powodu której kobiety miały przeszczep – dodaje. Jeśli pacjentka urodzi dziecko, przeszczepioną macicę można będzie usunąć. Pierwszy przeszczep w Szwecji zrobiono we wrześniu 2012 r., ostatni w kwietniu ubiegłego roku. Teraz Szwedzi planują transfer zarodków.
Sukces eksperymentu
W dwunastogodzinnej operacji uczestniczy dziesięciu chirurgów. Udany przeszczep jest więc dużym sukcesem. Niestety, procedura wciąż jest eksperymentem. Dlatego wszystkie przeszczepy są finansowane z prywatnych funduszy naukowych. Lekarze wykonali je w czasie wolnym od pracy w soboty i w niedziele. Na razie nie planują kolejnych przeszczepów. Chcą doprowadzić eksperyment do końca. Jeśli się powiedzie i pacjentka z przeszczepioną macicą urodzi dziecko, politycy podejmą decyzję, czy procedura może być stosowana w lecznictwie. Szwedzcy uczeni przygotowują też publikacje dotyczące problemów etycznych i prawnych związanych z przeszczepem macicy. W Polsce nikt nie prowadzi badań nad przeszczepem macicy i jest mało prawdopodobne, by w najbliższych latach zostały takie podjęte. Pacjentek, które zdecydowałyby się na taki przeszczep, jest jednak wiele.
– Sam znam dwie rodziny, w których, gdy córki musiały zostać pozbawione macicy, ich matki natychmiast zaproponowały, że oddadzą swoją macicę, aby ich dzieci mogły też mieć potomstwo – mówi prof. Bidziński. Jego zdaniem, w przyszłości przeszczepy macicy staną się popularniejsze. – Transplantologia ciągle się rozwija. Oczywiście, trzeba jeszcze wszystko ustandaryzować pod względem technologicznym i formalnoprawnym. Należy określić, od kogo narząd może być pobierany do przeszczepu, czy od osób zmarłych, czy tylko spokrewnionych – wyjaśnia.
– Komórki macierzyste i hodowanie z nich organów to kolejny element warty rozważenia w tym przypadku. Być może będzie prościej, szybciej i taniej wyhodować macicę z własnych komórek macierzystych. Wtedy wartość narządu będzie dużo większa. Mamy wszystkie antygeny zgodności tkankowej i ryzyko odrzucenia jest zdecydowanie mniejsze. Z pewnością to przyszłość, ale trudno powiedzieć, czy bliska – 2–3 lata, czy trochę bardziej odległa – kilkanaście lat – dodaje.
Najpopularniejsze artykuły
10 000 kroków dziennie? To mit!
Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?