Po raz drugi firmy farmaceutyczne podały szczegóły współpracy z przedstawicielami zawodów medycznych. 23% personelu medycznego zdecydowało się ujawnić, jakie wynagrodzenia przyjęło od koncernów. Pozostali nie przekonali się do idei otwartości promowanej przez biznes.
Kodeks Przejrzystości jest ogólnoeuropejską inicjatywą Europejskiej Federacji Przemysłu Farmaceutycznego (EFPIA). Przystąpiło do niej 41 inno-
wacyjnych firm farmaceutycznych. W Polsce za wdrażanie Kodeksu odpowiedzialna jest INFARMA. Kodeks ma za zadanie zwiększyć transparentność współpracy branży farmaceutycznej i medycznej. Założenie jest proste – dane mają być jawne, by nie rodzić podejrzeń. Chodzi także o ustanowienie standardów przejrzystości, co ułatwi obiektywną ocenę współpracy ze środowiskiem lekarskim. To z kolei ma na celu zwiększenie zaufania, które jest kluczowym czynnikiem w medycynie.
Kto korzysta na przejrzystości?
W założeniu beneficjentami inicjatywy EFPIA są wszyscy interesariusze. Decydujący się na tę samoregulację biznes zwiększa swoją konkurencyjność. – Wykazanie się odpowiedzialnym postępowaniem jest niezbędne, aby utrzymać pozycję rynkową. Dlatego robimy wiele, by odpowiadać na potrzeby lekarzy, decydentów ochrony zdrowia i społeczeństwa. W tym aspekcie zaufanie stanowi dla nas szczególną wartość i staramy się je budować poprzez naszą postawę i działanie – deklaruje przedstawiciel jednej z firm.
Beneficjentem mają być także pacjenci. Ponieważ nie zawsze wiedzą, czy lekarz zaordynował im lek, który najlepiej zadziała, czy taki, który opłacało mu się przepisać ze względu na współpracę z koncernem, Kodeks Przejrzystości ma ich przekonać, że ich lekarz kieruje się wartościami innymi niż materialne. Trzecia grupa odnosząca korzyści z transparentności to pracownicy ochrony zdrowia, którzy jawnie i uczciwie ujawniają warunki, na jakich czerpią korzyści ze współpracy z koncernami i podają jej zakres. Buduje to zaufanie dzięki otwartości.
Dziś nie można ukrywać się w cieniu
– Macie dobry produkt? Mam nadzieję. Lecz potrzebne też są wartości. Potrzebna jest integralność, jako część szkieletu i DNA organizacji, bo jeśli jej zabraknie, to nie stworzycie zaufania, a zaufanie jest bezwzględnym warunkiem tego powiązanego świata – mówi Don Tapscott, kanadyjski badacz wpływu nowych technologii informacyjnych na innowacyjność, autorytet w dziedzinie biznesu.
Transparentność biznesu jest nie tylko nowym trendem, ale także zjawiskiem wymuszonym m.in. przez rozwój technologii komunikacyjnych, a w szczególności nowych mediów, które umożliwiają aktywne uczestnictwo użytkowników w życiu publicznym i tzw. cyfrowy aktywizm, polegający na wywieraniu wpływu na organizacje, często za pośrednictwem organizacji pozarządowych lub bezpośrednio – w mediach społecznościowych. Interesariusze firmy nie są dziś indywidualnymi podmiotami, które się ze sobą nie kontaktują – tworzą oni sieć powiązanych jednostek i instytucji. To pozwala im nagłaśniać nieprawidłowości i wywierać wpływ na organizacje. Powstają portale kontrolujące działania firm, jak The Hub czy inicjatywa Wikileaks. Firmy i ich działania stają się coraz bardziej widoczne. Wymusza to na nich przemyślenie podstawowych wartości, jakimi się kierują i uwzględnianie wpływu, jaki wywierają na społeczeństwo, prowadząc biznes.
Regulacje zapewniające przejrzystość relacji przedstawicieli zawodów medycznych i przemysłu medycznego stają się więc koniecznością. Poza samoregulacją branży, w wielu krajach europejskich koncerny są prawnie zobowiązane do ujawniania danych. W USA w 2012 roku wprowadzono Sunshine Act, czyli prawną regulację zobowiązującą do gromadzenia informacji o biznesowych transakcjach zawieranych pomiędzy biznesem medycznym a środowiskiem lekarskim. Dane te są przekazywane do publicznej wiadomości, a nazwiska lekarzy można wyszukać w Internecie.
Społeczeństwo chce znać fakty
Pomysłodawcy Kodeksu Przejrzystości przyjmują, że społeczeństwo przyzwyczaiło się do transparentności, możliwości otwartej wymiany opinii i potrzebuje teraz potwierdzenia, że przedstawiciele zawodów medycznych zalecają terapie, kierując się wyłącznie dowodami klinicznymi i doświadczeniem.
Koncerny przyznają otwarcie, że nauczyły się na własnych błędach. Farmacja to temat kontrowersyjny już choćby dlatego, że jest biznesem. Każe się płacić choremu za produkt, który jest mu niezbędny do przywrócenia zdrowia czy utrzymania go przy życiu, dyktując przy tym ceny, zapewniające firmie zysk. Jeśli dodamy do tego agresywny marketing i nieetyczne metody pozyskiwania zwolenników konkretnych terapii, mamy poważne zagrożenie dla wizerunku zarówno biznesu, jak i medyków. Konieczne jest więc wdrożenie norm i standardów działania, które sprawią, że biznes ten stanie się etyczny, a następnie przekonanie społeczeństwa, że takim się stał.
Temu przekonaniu ma służyć właśnie Kodeks Przejrzystości, który umożliwia przedstawienie opinii publicznej kluczowej roli współpracy środowiska medycznego z przemysłem farmaceutycznym. Koncerny wyjaśniają też, że chcą odpowiednio wynagrodzić lekarzy i badaczy prowadzących badania kliniczne za ich czas, wiedzę i usługi, które poświęcają badaniom lub dzieląc się ze swoimi współpracownikami informacjami na temat leków. Przekonują, że prowadzi to do pogłębienia wiedzy klinicznej i przynosi korzyści pacjentom.
Sensacje zamiast faktów
Analiza przekazu, jaki trafia do opinii publicznej wskazuje na to, że cel, jaki postawiły sobie koncerny na razie nie został osiągnięty. Nagłówki sugerują niemal akcję lustracyjną wymierzoną w lekarzy: „Firmy farmaceutyczne ujawniły komu i za co płaciły. Kwoty dla lekarzy idą w miliony złotych” – to tytuł z portalu Money.pl z 2016 roku. W tym roku, po drugiej edycji Kodeksu nagłówek pozostał bez zmian, dodano tylko „znowu”. „Miliony od producentów leków” to tytuł z „Dziennika Polskiego”. „Rzeczpospolita” ilustruje tekst grafiką, przedstawiającą blistry leków i bawiących się na plaży ludzi. „Gazeta Wyborcza” uwypukla fakt, że niewielu medyków zgodziło się podać dane: „Lekarze nie chcą ujawniać co dostają od firm farmaceutycznych”. Czy beneficjenci Kodeksu – pacjenci i medycy – czują się rzeczywiście bezpieczniej i dostrzegają własne korzyści, kiedy czytają takie nagłówki?
Nie zależy im na reputacji?
W Niemczech na publikację danych za 2016 rok zgodziło się ponad 60% lekarzy, a w Holandii ponad 85%. W Polsce, mimo że samorządy lekarskie wspierają ideę Kodeksu, a firmy starają się zachęcić medyków do podawania danych, tylko 23% zdecydowało się na otwartość. To wydaje się niewiele, jednak po roku funkcjonowania samoregulacji liczba ta wzrosła o 1600 osób. To postęp.
Przyczyną niechęci do jawności może być nieufność. Branża farmaceutyczna, której szczególnie zależy na pozyskaniu środowisk medycznych, wciąż zbyt mało mówi opinii publicznej o potrzebie współpracy, zaś skala nieprawidłowości, o których donosiły media jeszcze kilka lat temu była tak duża, że trudno tę nieufność zniwelować w ciągu dwóch lat. Samorządy lekarskie popierają wprawdzie inicjatywę, jednak nie wszyscy się z nią zgadzają. Przedstawiciel NRL nazwał Kodeks Przejrzystości transparentnością ekstremalną i w 2014 roku, przed jego wejściem w życie, przekonywał, że wystarczy przestrzeganie Kodeksu Etyki Lekarskiej, który nakazuje kierować się dobrem pacjentów, obiektywizmem i transparentnością.
Środowiska medyczne podają także inne przyczyny braku otwartości. Pierwsza to niekompletność danych w raporcie. Nie dotyczy on wszystkich działających na polskim rynku korporacji, jedynie tych, które produkują leki innowacyjne. Dane dotyczące wynagrodzenia również nie są pełne – nie określono szczegółowo, na czym polegało dofinansowanie np. konferencji naukowej, dlatego przy nazwisku jednego lekarza figuruje kwota 2 tys. zł, a przy innym – 16. Skoro jedna impreza naukowa kosztuje 8 razy więcej niż inna, może to rodzić podejrzenia.
Kolejna przyczyna to nierówność – część lekarzy uważa, że dane o wynagrodzeniu za współpracę powinni podać także przedstawiciele firm farmaceutycznych. Barierą wydaje się też obawa przed niezrozumieniem intencji projektu – słuszna, jak się wydaje, po analizie medialnych doniesień.
Transparentność służy
nie tylko biznesowi
Brak otwartości rodzi plotki. Jeśli więcej osób zdecyduje się na ujawnienie danych, temat przestanie być kontrowersyjny, jednak aby idea Kodeksu znalazła zrozumienie, potrzebne są dwa kierunki działań, opartych na uwypuklaniu korzyści i przekonywaniu kluczowych środowisk, że zyskuje tutaj nie tylko biznes. Pierwszy to informowanie społeczeństwa częściej niż raz na rok, że odnosi korzyści ze współpracy medyków z biznesem i nagłaśnianie dobrych praktyk. Drugi kierunek to dialog z personelem medycznym, który musi być przekonany, że transparentność służy także jemu.
I ostatnia rzecz – aby uczynić ściany przezroczystymi, niezbędny jest nienaganny porządek wewnątrz. Dzięki nowym technologiom informacje rozprzestrzeniają się niesłychanie szybko i trzeba się bardzo postarać, by zbudować i podtrzymać reputację opartą na wiarygodności i profesjonalizmie oraz odpowiedzialności za społeczeństwo.