Z dr. hab. Krzysztofem Szydło z I Oddziału Kardiologii Górnośląskiego
Centrum Medycznego w Katowicach, przewodniczącym-elektem Sekcji Elektrokardiologii Nieinwazyjnej i Telemedycyny Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego rozmawia Aleksandra Kurowska.
Aleksandra Kurowska: Jesienią obejmie pan stery sekcji PTK odpowiedzialnej m.in. za telemedycynę. Kardiologia jest jedną z dziedzin, w której szczególnie wiele można na tym polu zdziałać. Jakie stawia pan sobie zadania?
Krzysztof Szydło: Obszarem, który moim zdaniem należy pilnie rozwinąć jest współpraca między lekarzami a firmami, które zajmują się telemedycyną. Teraz wymiana informacji czy współdziałanie są zdecydowanie niewystarczające. Chodzi m.in. o to, by uniknąć zbędnej pracy i nakładów, nie tworzyć czegoś, z czego potem jako lekarze nie chcemy korzystać lub co wymaga wielu zmian. Z drugiej strony jako lekarze, a nie informatycy, nie możemy oczekiwać rozwiązań, które z powodów np. technicznych są nierealne do przeprowadzenia. O tych rzeczach rzadko się mówi. A telemedycyna to przyszłość kardiologii, m.in. przyspiesza diagnostykę i skraca czas pobytu chorego w szpitalu.
A.K.: Z jakich rozwiązań telemedycznych korzystacie w szpitalu, w którym pan pracuje?
K.S.: Z kilku. Dysponujemy np. od kilku lat elektrokardiograficzną diagnostyką telemetryczną. Są to dwutygodniowe ciągłe rejestracje elektrokardiograficzne. Jestem jedną z osób, która się tym zajmuje w naszym szpitalu. Niestety, nie jest to tanie rozwiązanie, ale jest to metoda bardzo przydatna dla niektórych pacjentów, u których objawy pojawiają się rzadko, raz na 1–2 tygodnie.
A.K.: Czy lekarz bądź pielęgniarka mają wgląd w wyniki w sposób ciągły?
K.S.: Nie mamy jeszcze usługi, która obejmowałaby obserwację 24-godzinną, ale jest to bardzo dobre rozwiązanie diagnostyczne. Przynajmniej raz dziennie lub raz na dwa dni zagląda się do zapisów i w przypadku, gdy coś niepokojącego dzieje się z pacjentem – można się z nim skontaktować. Nie tak dawno jeden z naszych pacjentów skierowany został prosto na zabieg ablacji z powodu migotania przedsionków. To był dość spektakularny przypadek i dowód na sprawność działania tego rozwiązania. Mamy również badanie dedykowane pacjentom z niewydolnością serca. Monitorowane jest w nim kilka parametrów życiowych, takich jak: masa ciała, ciśnienie tętnicze, EKG, samopoczucie. W przypadku pogorszenia się samopoczucia pacjenta czy też monitorowanych wskaźników – kontaktujemy się z nim. Obserwacją i nadzorem zajmuje się grupa lekarzy z naszego oddziału.
A.K.: Jak pan ocenia sytuację prawną wokół telemedycyny? Jakie są w tym zakresie wyzwania, np. w kardiologii?
K.S.: Wspomnieliśmy o relacjach lekarze–firmy. Ale dodatkową, trzecią stroną – która będzie musiała zaangażować się w całe przedsięwzięcie – są prawnicy. Kwestia gromadzenia i analizowania danych wrażliwych to kolejny element, który musi być jednoznacznie, na stałe, rozwiązany, by cała idea mogła się nadal sprawnie rozwijać. Na szczęście rynek usług telemedycznych w Polsce nie tylko istnieje, ale widoczny jest jego szybki wzrost.