- Choć politykom ufać nie należy, nic na świecie bez polityki się nie obędzie, nawet służba zdrowia – mówił podczas konferencji PZ w Poznaniu Marek Twardowski z Sekretariatu Federacji. Podkreślił, że od wyników tegorocznych wyborów zależeć będzie kształt ustawy zdrowotnej. Lekarze już dawno zabiegają, by na wzór niemiecki, z mocy ustawy, jedna organizacja lekarska zawierała z płatnikiem usług medycznych kontrakt określający stawki w ambulatoryjnej opiece zdrowotnej.
Konferencję zorganizował wielkopolski oddział Federacji w rocznicę podpisania porozumień poznańskich. Ubiegłoroczną walkę lekarzy o kontrakty z NFZ przypomniał zebranym krótki film. Archiwalne wypowiedzi telewizyjne ówczesnego premiera L. Millera i prezesa NFZ K. Panasa wzbudzały śmiech. – To rechot historii. Zawrotnie szybko obnażyła demagogię poczynań tych panów – komentowali film lekarze.
Konferencja odbyła się pod hasłem "Czas dialogu". Obecni w Poznaniu Wacława Wojtala, wiceminister zdrowia i Ryszard Stangierski, dyrektor Wielkopolskiego Oddziału NFZ zadeklarowali chęć dialogu i współpracy z PZ.
Marek Twardowski podkreślił, że mimo zainteresowania Federacją niektórych partii, PZ pozostanie organizacją apolityczną reprezentującą interesy lekarzy i pacjentów. Będzie jednak angażować się we wszystkie działania mające na celu poprawę opieki zdrowotnej.
Twardowski z satysfakcją mówił o coraz lepszej współpracy z centralą NFZ i ministerstwem zdrowia. Ale nie chroni to lekarzy przed szkodliwą działalnością niektórych dyrektorów oddziałów NFZ. – PZ nie będzie się biernie przyglądać poczynaniom dyrektorów, którzy łamią ustalenia wypracowane między PZ a centralą NFZ – zapowiedział. Przypomniał, że część dyrektorów próbuje zamieszczać w umowach kontraktowych nieuzgodnione zapisy. Dodał, że Federacja z nadzieją oczekuje rozstrzygnięcia konkursu na dyrektorów oddziałów NFZ (w lutym).
Główny negocjator PZ mówił też, że wiele zagadnień dotyczących kontraktowania świadczeń ambulatoryjnej opieki zdrowotnej wymaga jeszcze uporządkowania.
- Nie może być tak, że lekarz poz musi przyjąć nieokreśloną liczbę pacjentów dziennie. Nawet w kraju tak bogatym, jak Szwecja – tłumaczył Twardowski – na wizytę u lekarza poz czeka się nawet do 2 tygodni. Wizyta musi trwać pół godziny, lekarz przyjmuje 8-10 pacjentów dziennie. Zdaniem PZ, ogranicza to niekontrolowany wypływ środków, bo świadczeniodawca wystawia w ciągu dnia tylko 8-10 skierowań do specjalisty czy na badania laboratoryjne.
Wizyty domowe w Szwecji przysługujące nieodpłatnie ubezpieczonym dotyczą tylko pacjentów, którzy w trybie nagłym muszą zostać przewiezieni do szpitala psychiatrycznego lub gdy trzeba stwierdzić zgon pacjenta. – Mimo to śmiertelność wśród Szwedów wcale nie jest większa niż w Polsce – przekonywał sekretarz PZ. – Tymczasem u nas wmawia się pacjentom, że w ramach ograniczonych środków wszystko im się należy. Znacie drugi kraj w Europie, gdzie kontraktuje się pielęgniarską nocną opiekę wyjazdową? – pytał retorycznie zgromadzonych. – W Polsce jednym pacjentem opiekuje się 6 pielęgniarek (praktyki, środowiskowa, higienistka, nocna wyjazdowa, nocna ambulatoryjna oraz położna). Ja potrzebuję do realizacji moich zadań tylko dwie.
Zdaniem Twardowskiego, o kontraktowaniu usług takiej liczby pielęgniarek zadecydowały względy polityczne, a nie merytoryczne.
Problemem są również płace, które rażąco odbiegają od europejskich. M. Twardowski zauważył, że najlepszymi pacjentami są dziś ci, którzy korzystali z usług lekarzy poz we Włoszech. Mają oni świadomość, ile kosztuje wizyta w gabinecie lekarza rodzinnego, bo sami musieli dopłacić z własnej kieszeni 38 euro. A przecież drugie tyle za wizytę płaci lekarzowi ubezpieczyciel.
Federacja zamierza powołać zespoły, które zajmą się przygotowaniem rozwiązań najpilniejszych problemów. Zaprasza swoich członków do zgłaszania się do pracy w zespołach.