Pacjent czy państwo? W debacie o odpowiedzialności za zdrowie konieczne jest znalezienie sposobu na skuteczne wyegzekwowanie pożądanych działań. W biznesie postawiono na wellbeing i są efekty.
Fot. Thinkstock
Dokładnie sto lat temu nałożono na polskie państwo obowiązek zapewnienia obywatelom opieki zdrowotnej. Pomimo przemodelowań, do dziś odpowiedzialność za zdrowie publiczne i zapewnienie właściwych warunków zdrowotnych leży w gestii państwa. Realizację poszczególnych zadań powierzono samorządom, NFZ, Ministerstwu Zdrowia i zarządzającym poszczególnymi placówkami. Wydolność i stopień koordynacji działań oraz efektywność takiego zarządzania widzimy dość wyraźnie i nie napawa to optymizmem. Przy tak rozproszonej odpowiedzialności państwa nie ma też jednej instytucji, którą można pociągnąć do odpowiedzialności w razie niepowodzeń.
Ponieważ najbardziej dotkliwe konsekwencje złej organizacji systemu ponosi pacjent, oprócz odgórnych działań i organizacji leczenia, potrzeba też oddolnych – nie tylko przekonania o konieczności wzięcia odpowiedzialności za własne zdrowie, ale skutecznego wyegzekwowania tego od obywatela. Upraszczając: państwo jest odpowiedzialne za leczenie chorych, a w jego interesie leży profilaktyka, by leczenie pochłaniało jak najmniej pieniędzy, zaś obywatel powinien być odpowiedzialny za to, by jak najpóźniej (lub wcale) oddać się w ręce państwu.
Z ograniczoną
odpowiedzialnością
Państwo ma problem z koordynacją działań. Nie proponuje rozwiązań, które pozwoliłyby np. usprawnić relację pomiędzy pacjentem, POZ, AOS i szpitalami, co w efekcie rodzi nie tylko poczucie zagubienia pacjenta, ale przede wszystkim wydłuża czas na postawienie diagnozy i rozpoczęcie leczenia. To podnosi koszty.
Samorządy – które są bliżej obywatela niż państwo – nie realizują w pełni swojego potencjału, jeśli chodzi o profilaktykę wśród mieszkańców, tłumacząc się brakiem środków.
Polak też nie czuje się odpowiedzialny za swoje zdrowie. Z przeprowadzonych dwa lata temu badań CBOS wynika, że sporo młodych i zdrowych ludzi ma poczucie, że dbałość o zdrowie to ich sprawa, jednak większość osób po 50. roku życia jest zdania, że to głównie obowiązek państwa. Można te wyniki zinterpretować tak – Polak deklaruje, że jest odpowiedzialny za zdrowie, dopóki nie zachoruje. Kiedy musi radzić sobie z chorobami, oczekuje wsparcia państwa.
Jednocześnie 58% naszych rodaków wcale nie ćwiczy, jedna czwarta nie odwiedza profilaktycznie dentysty. Prawie co piąty dorosły (18%) nie spaceruje, ćwierć społeczeństwa pali, tyle samo pije alkohol co najmniej raz w tygodniu. Sytuacja się poprawia, ale wciąż niewystarczająco, by zapobiegać chorobom i niepełnosprawności w starszym wieku. Zachowania osób, którym państwo zaoferowało już należną im pomoc, także nie świadczą o odpowiedzialności – z danych zbieranych przez organizacje pacjenckie wynika, że większość Polaków nie przestrzega zaleceń, a 30% nie pojawia się na umówionych wizytach.
Czy ten problem rozwiąże edukacja? Polacy już dobrze wiedzą, jak powinni dbać o zdrowie, jednak tego nie robią, więc potrzebne są raczej konkretne impulsy do zmian.
Jeśli pacjent stawia opór, skuteczniej niż państwo zmotywuje go pracodawca, wprowadzając sprzyjającą zdrowiu kulturę organizacyjną. Pojawiają się nowe trendy – takie jak społeczna odpowiedzialność biznesu, które pozwalają sektorowi prywatnemu na wsparcie państwa i obywatela w działaniach na rzecz lepszego zdrowia. Działania biznesu w obszarze wellbeing, także pracowników 50+, to działania komplementarne do realizowania zadań przez państwo. Podmioty te dobrowolnie biorą na siebie ich realizację nie dlatego, że narzuca im to prawo, lecz dlatego, że mają w tym interes. I są skuteczne.
Odpowiedzialność pracodawcy
Z danych Międzynarodowej Organizacji Pracy wynika, że na całym świecie zatrudnione jest 43–67,5% populacji. Ponad 9 milionów Polaków pracuje na etacie. Korzyści z dbałości o zdrowie i realizowania programów prozdrowotnych odczuwa nie tylko pracownik i pracodawca, ale także społeczność, w której żyje. Łatwiej osiągnąć cel związany z indywidualnym zdrowiem, kiedy odpowiedzialność za nie rozproszy się jeszcze bardziej i potraktuje się je jako wspólną dla pracownika i jego pracodawcy.
Na polskim rynku zjawisko dobrostanu (wellbeing) w organizacji wielu kojarzy się jedynie z BHP, ewentualnie medycyną pracy. Powoli jednak kwestie takie jak pozytywne środowisko pracy pojawiają się w centrum debaty publicznej. Z raportu Deloitte z 2018 roku Health & Wellness Progress wynika, że w firmach nastąpiła prawdziwa moda na wellbeing. Rośnie zainteresowanie promocją zdrowego stylu życia u pracowników. Organizacje zdają sobie sprawę, że rosnące koszty opieki i zła kondycja zdrowotna zarówno pracowników, jak i konsumentów odbijają się negatywnie na ich biznesie. Wiedzą, że większości chorób można zapobiec, a część czynników ryzyka jest możliwa do uniknięcia. Kiedy zbadano 56 programów promocji zdrowia w miejscu pracy, realizowanych w amerykańskich firmach, okazało się, że udało się dzięki nim zredukować o 27% liczbę zwolnień, a o 26% koszty leczenia. Wypłacono też o 32% mniej odszkodowań. Naukowcy z Uniwersytetu w Harvardzie wykazali średnio ponaddwuipółkrotny zwrot z inwestycji w przedsięwzięcia prozdrowotne, adresowane do pracowników, dzięki obniżeniu absencji chorobowej.
To ma sens także dlatego, że łatwiej dbać o zdrowie w firmie niż w całym państwie. Firmowe programy zdrowotne docierają do wszystkich pracowników – także do osób z różnych powodów niezaangażowanych w profilaktykę i prozdrowotne działania. W organizacji pracuje grupa ludzi, którzy mają wspólne cele i kulturę, więc łatwiej ich zachęcić i zmotywować, a jednocześnie jest to komunikacja bezpośrednia, łatwiejsza do kontrolowania na każdym etapie niż profilaktyczne kampanie ogólnopolskie. Firmy mogą też odgórnie wprowadzić zobowiązujące pracowników regulacje, polityki i normy organizacyjne, które będą sprzyjały dbaniu o zdrowie. Istnieje też możliwość wprowadzenia zachęt materialnych.
Korzyści zdrowotne
to korzyści biznesowe
Firmy inwestujące w zdrowie społeczności i programy promujące w nich zdrowie mają też lepszą reputację tam, gdzie inwestują. Więcej oszczędzają. Programy zdrowotne są źródłem przewagi konkurencyjnej w organizacjach, a zarządzający postrzegają to zagadnienie w kategoriach: „Jakie benefity możemy dać, czego nie oferują w konkurencji?”. A benefity te to nie tylko pakiety sportowe czy karnety na basen, ale także badania lekarskie, warsztaty radzenia sobie ze stresem lub pomagające rzucić palenie, treningi asertywności, różnego rodzaju sportowe rywalizacje firmowe. To także zdrowa żywność w stołówce, pomieszczenia na rowery i prysznice dla pracowników, którzy w ten sposób dotrą do pracy. Pracodawcy nie tylko pokrywają koszty badań, szczepień czy wyjść pracowników do siłowni, ale także nagradzają rezultaty aktywnego zaangażowania się w proponowane programy – np. pracownicy, którzy zastosowali dietę i uzyskali efekty, płacą niższą składkę ubezpieczeniową itd. To wymierne efekty, które zwiększają skuteczność działań.
Moda na wellbeing może zostać wykorzystana dla uzdrowienia medycyny pracy, której zadaniem jest dziś jedynie zerojedynkowe określenie przydatności obywatela do pracy na określonym stanowisku, zaś w interesie pracownika jest ukrywanie danych o zdrowiu, w obawie przed utratą pracy. Odpowiedzialne przedsiębiorstwa wiedzą dziś więcej o zdrowiu pracownika niż lekarz medycyny pracy.
Współpraca państwa z biznesem
Czynnikiem, który dostrzega się zarówno w sektorze państwowym, jak i prywatnym, jest starzenie się społeczeństwa. W odpowiedzialnych firmach wdraża się strategie zarządzania zdrowiem personelu i wiekiem. Państwo stara się wspierać przedsiębiorców w tym obszarze. Od wielu lat działa Krajowe Centrum Promocji Zdrowia w Miejscu Pracy w Instytucie Medycyny Pracy w Łodzi, które aktywnie współpracuje z sektorem prywatnym. Prowadzi działania edukacyjne dla przedsiębiorców, publikuje broszury i rekomendacje, wskazując gotowe rozwiązania. W 2015 roku Centrum przebadało 1000 zakładów pracy różnych branż, zatrudniających minimum 50 osób, stanowiących reprezentację takich firm w Polsce. Okazało się, że zarządy 2/3 tych przedsiębiorstw podzielały przekonanie, że dobry pracodawca powinien dbać o zdrowie pracowników bardziej, niż wymaga tego prawo.
Oczywiście troska o zdrowie pracownika w podeszłym wieku kończy się wraz z przejściem na emeryturę, ale jest szansa, że wypracowane wcześniej nawyki pozwolą emerytowi cieszyć się jak najdłużej zdrowiem i nie obciążać państwa kosztami leczenia. Dlatego firmy dofinansowują turnusy rehabilitacyjne, porady specjalistów, prowadzą programy edukacyjne, zachęcają osoby starsze do aktywności. Państwo w toku debaty nad zdrowiem może współpracować zarówno z pacjentem, jak i jego pracodawcami. Podstawowe problemy i kierunki są dostrzegalne dla wszystkich. Warto przeanalizować na nowo zasoby i zastanowić się, jak wykorzystać zaangażowanie biznesu lub jak sprawić, by zaangażował się bardziej – np. edukując właścicieli i menedżerów mniej odpowiedzialnych firm, którzy nie widzą potrzeby dbałości o zdrowie swoich pracowników, lub wprowadzając ulgi podatkowe.