SZ nr 1–16/2023
z 19 stycznia 2023 r.
Rzeczpospolita bezzębna
Justyna Grzechocińska
Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.
3,8 miliona Polaków w ogóle nie myje zębów, a 800 tysięcy nie ma nawet własnej szczoteczki. 1 na 10 Polaków między 18. a 40. r.ż. nie używa pasty do zębów. Higiena jamy ustnej Polaków jest bardzo, ale to bardzo podstawowa, o ile w ogóle jest. Przeważa zwykła szczoteczka, często używana niewłaściwie oraz nieraz przypadkowo dobrana pasta, kupiona pod wpływem reklamy czy promocji w sklepie. I na tym najczęściej koniec. Tylko połowa Polaków w wieku od 18 do 40 lat sięga po specjalne płyny do płukania ust, a 30% korzysta z nici dentystycznej, przy czym w grupie 18-24 jest to zaledwie co czwarta osoba.
Na dodatek co piątego obywatela po prostu nie stać na dentystę. Te 7 mld złotych, które wydajemy co roku na leczenie zębów, trafia głównie do gabinetów prywatnych. Na NFZ nie ma co liczyć. Leczenie stomatologiczne w 2023 r. pochłonie 2,697 mld zł (2,122 mld zł w 2022 r.). Niemniej udział wydatków NFZ na stomatologię w nakładach ogółem na leczenie spada od 2008 r. (4,4 proc.). W 2023 r. wynieść ma 1,87 proc. Zadziwiające jest też to, jakie świadczenia są refundowane.
– Jeśli więc komuś zepsuje się trzonowiec, to nie może liczyć na leczenie kanałowe w ramach NFZ. Fundusz płaci bowiem jedynie za naprawę zębów od jedynki do trójki. Można więc trzonowca za darmo wyrwać albo zapłacić za leczenie kanałowe z własnej kieszeni. Efekt? W Polsce już 40-latkowie noszą protezy, a prawie połowa obywateli po 65. roku życia jest całkowicie bezzębna.
Możliwe, że mentalnie nie wyszliśmy jeszcze z PRL, w którym uśmiech bez górnej jedynki demokratycznie zrównywał ze sobą robotników, naukowców i dygnitarzy partyjnych. Na szczęście to się powoli zmienia, dziś przecież nie ma bezzębnych menedżerów i docentów. Podstawą profilaktyki jest higiena, dieta oraz usuwanie, co najmniej raz na pół roku, osadu i kamienia nazębnego. NFZ refunduje taki zabieg tylko raz w roku.
Polacy boją się dentystyZ jakiegoś powodu Polacy wciąż zamiast zapobiegać, wolą leczyć. Większość schorzeń, które obecnie obserwujemy to konsekwencje zaniedbań związanych z podstawową higieną i profilaktyką, ale także niewiedzy o tym, jak dbać o zęby. Niechęć wynika także z negatywnych doświadczeń u dentysty. Znaczna część pacjentów, niestety, doznała nieprzyjemności w fotelu, co skutkuje stresem i strachem przed leczeniem. Dotychczasowe pokolenia dorosłych Polaków zostały przeciągnięte po PRL-owskich gabinetach, gdzie żadne procedury typu zapytanie rodzica o zgodę na przeprowadzenie zabiegu nie wchodziły w grę. Brało się ucznia i borowało zęby wiertłem wolnoobrotowym na pedał, które co chwilę się zacinało. Znieczulenie samo w sobie było bolesne. Sceny rodem z wizyty Adasia Miałczyńskiego u stomatologa w filmie „Nic śmiesznego” dość dobrze oddają dawny czar gabinetu. Zapach eugenolu w gabinecie dentystycznym pozostawał w przykrych wspomnieniach. Dlatego Polacy wolą się leczyć, niż zapobiegać. Skutki tego widać. Aż 42% Polaków w wieku od 18 do 40 lat nie jest zadowolonych z tego, jak wygląda ich uśmiech. 45% negatywnie ocenia stan zdrowia swoich zębów, a 53% stan dziąseł. 58% nie podoba się kolor zębów. Co szczególnie niepokojące, także osoby z najmłodszej grupy, tj. 18-24 lat, negatywnie oceniają swoje zęby. Zresztą skutki braku profilaktyki widać w jeszcze jednym. Dziś aż 67% wizyt u dentysty osób w wieku od 18 do 40 lat wiąże się z leczeniem próchnicy, w tym z założeniem wypełnienia. W grupie najmłodszej, tj. 18-24 lat, odsetek ten wynosi aż 55%. Co trzeci pacjent natomiast kierowany jest na profesjonalną higienizację, czyli scaling i piaskowanie, której celem jest usunięcie kamienia oraz miękkich osadów nazębnych. U co czwartego konieczna jest ekstrakcja. Tak wysoki wskaźnik obserwuje się także wśród osób 18‒24 lat – (dane na podstawie badań ARC Rynek i Opinia.)
Pandemia nadgryzła Polakom zębyWybuch globalnej pandemii powstrzymał wiele osób przed leczeniem zębów. Tylko w 2020 roku blisko połowa mieszkańców Polski w wieku od 18 do 60 lat nie wybrała się do dentysty, pomimo jasnych wskazań, takich jak ból, stan zapalny czy niedokończone leczenie. W okresie pierwszego lockdownu, a także w kolejnych miesiącach 2020 roku aż 41% osób potrzebujących dentysty nie skorzystało z jego pomocy.
W efekcie Polacy często do dentysty zaglądają za późno i to dopiero, gdy pojawia się silny ból lub inne powikłania. Ogrom pracy mają także leczące nagłe przypadki pogotowia stomatologiczne. Tu pacjenci zgłaszają się nieraz z rozległą infekcją czy postępującym stanem zapalnym. Powód ten sam – odkładane miesiącami leczenie z powodu obaw przed koronawirusem. Koronawirus to też swego rodzaju wymówka, bo aż 43% Polaków niezależnie od COVID-19 deklarowało w 2020 roku, że przed leczeniem powstrzymuje ich strach i lęk przed dentystą.
Chociaż w ostatnich latach stan zdrowia populacji w Polsce nieco się poprawiał, istnieje obawa, że pandemia wyhamowała ten pozytywny trend. Obecnie znacznie częściej lekarze obserwują np. rozwinięte stany zapalne, powikłania poinfekcyjne, w tym ropnie czy rozległe ubytki, np. złamania zęba, będące efektem zaniechania leczenia próchnicy. Pacjent, który dziś trafia do gabinetu dentystycznego, często po wielokrotnie odwoływanych wizytach, musi spędzić u stomatologa znacznie więcej czasu, niż gdyby przyszedł już przy pierwszych objawach. Wielu pacjentów wymaga także szerszej diagnostyki obrazowej. Ucierpiała też profilaktyka próchnicy, a także profilaktyka nowotworów jamy ustnej, które nieraz wykrywane są podczas rutynowych przeglądów.
Zęby są ważne dla zdrowia i urody Polacy wstydzą się swoich zębów, uśmiechając się półgębkiem, nie otwierają szeroko ust. Uśmiech odgrywa bardzo ważną rolę, kiedy poznajemy nową osobę, patrzymy na jej zęby, nawet bezwiednie. Widzimy, jakie są i oceniamy człowieka. Trudno sobie wyobrazić lekarza, który błyska dziurą po trójce. Od razu człowiek myśli, że skoro nie dba o siebie, to o pacjenta też nie będzie dbał.
To nie tylko kwestia wyglądu, wymowy i komfortu życia, ale również szeroko rozumianego zdrowia. Eksperci są zgodni co do tego, że istnieje związek pomiędzy chorobami przyzębia i próchnicą, a występowaniem przewlekłej obturacyjnej choroby płuc, przewlekłej choroby nerek, reumatoidalnego zapalenia stawów, zaburzeń poznawczych, zespołu metabolicznego, choroby wrzodowej oraz niektórych chorób nowotworowych. Dostęp do tej wiedzy nie jest być może powszechny, ale dostęp do szczoteczek, past i innych produktów oraz gabinetów stomatologicznych już tak. Niestety Polacy lekceważą profilaktykę stomatologiczną. Przyczyniają się do tego wysokie ceny usług, dentofobia i brak świadomości, że utrata zębów oznacza poważne konsekwencje zdrowotne dla całego organizmu.
W jamie ustnej bytuje około 300 gatunków bakterii, ale naprawdę niebezpieczne dla zębów są te rozkładające cukry. Gatunkiem, który jest szczególnie odpowiedzialny za próchnicę jest Streptococcus mutans. To one tworzą płytkę nazębną, która przylega do szkliwa. Najlepszą pożywką dla nich są słodkie pokarmy i napoje. W wyniku wywołanych przez nie procesów chemicznych obniża się pH przez co szkliwo zęba staje się porowate. Początkowo próchnica to tylko biała plamka, nabierająca z czasem ciemnej barwy pod wpływem barwników znajdujących się w jedzeniu. Ból pojawia się znacznie później, dopiero gdy choroba zaatakuje miazgę zęba. Aby go uratować, konieczne jest leczenie kanałowe, choć nie zawsze przyniesie ono pożądany skutek. Czasem jedynym sposobem na pozbycie się chorego zęba jest ekstrakcja. Kolejnym zagrożeniem dla zdrowia jest zapalenie przyzębia, czyli parodontoza. Jest to wieloczynnikowa, bakteryjna choroba zapalna tkanek dziąsła, która może doprowadzić do utraty zęba, a ostatecznie do zaburzeń narządu żucia. Przyczyną są bakterie: Porphyromonas gingivalis, Tannerella forsythia i Treponema denticola, wszystkie bytują w chorych kieszonkach zębów. Do ich namnażania dochodzi podczas jedzenia albo żucia gumy. W ten sposób trafiają one dalej do innych narządów. Są również dowody łączące zapalenie przyzębia z wewnątrzszpitalnymi zapaleniami płuc.
Szczególną uwagę do higieny jamy ustnej powinny przywiązywać osoby chore na cukrzycę. U diabetyków częściej zdarzają się zmiany chorobowe w jamie ustnej, takie jak próchnica czy stany zapalne dziąseł. Badania pokazują również, że zapalenie przyzębia negatywnie wpływa na kontrolę glikemii w cukrzycy oraz poziom cukru we krwi u pacjentów, którzy nie chorują na cukrzycę. U chorych na tę chorobę, którzy nie dbają o stan jamy ustnej częściej dochodzi do powikłań. Dlatego jeżeli pacjent już zachorował na cukrzycę, a ma zepsute zęby, to jednocześnie trzeba leczyć oba schorzenia, na co uwagę powinien zwrócić lekarz. Warto też wiedzieć, że zapalenie przyzębia powoduje wnikanie bakterii do krwiobiegu. Stan zapalny sprzyja narastaniu płytek miażdżycowych, co konsekwencji może przyczynić się do zawału czy udaru mózgu. Raport Europejskiej Federacji Periodontologicznej potwierdza obecność bakterii z jamy ustnej w płytkach miażdżycowych. Z badań klinicznych wynika również, że nieleczone stany zapalne i choroby zębów zwiększają ryzyko przedwczesnego porodu. Powodem może być zwiększony przepływ krwi w dziąsłach. Wykazano również związek niskiej masy urodzeniowej dziecka z obecnością stanu zapalnego w jamie ustnej. Wśród kobiet w ciąży utarło się przekonanie, że wizyta u dentysty może zaszkodzić ich dziecku.
Najpopularniejsze artykuły
10 000 kroków dziennie? To mit!
Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?