Historia dyrektor SPZOZ w Grójcu ilustruje wymownie, jak wielkie trudności piętrzą się przed menedżerem chcącym dobrze prowadzić szpital i jak znikome są szanse jego powodzenia. Dyrektor szpitala jest nieustannie poddawany presji różnych grup interesów, których nie sposób pogodzić, musi wybierać między racjami samorządu, własnego środowiska i pacjentów. Odpowiada za grzechy, których nie popełnił. Efektem jest zwykle zdjęcie ze stanowiska, nawet jeśli racje moralne świadczą na jego korzyść.
Danuta Tulo, dyrektor grójeckiego szpitala przez 7 lat, w tym ostatnie dwa na kontrakcie menedżerskim, w lutym 2000 r. została odwołana z tego stanowiska przez starostę powiatowego w Grójcu w trybie natychmiastowym. Dyr. Tulo uznała tę decyzję za krzywdzącą i zaskarżyła do sądu, wnosząc o odszkodowanie. Sąd przyznał jej rację. Uzyskała satysfakcję moralną i materialną, ale do pracy już nie wróciła. Nie chciała.
Dr Danuta Tulo wygrała konkurs na dyrektora SPZOZ w Grójcu, ogłoszony jeszcze przez wojewodę radomskiego (miasto należało do ówczesnego woj. radomskiego) w 1993 r. W 1998 r. organ założycielski zakładu, tj. wojewoda radomski, zaproponował zmianę statusu zatrudnienia: w miejsce umowy o pracę zawarł z nią umowę cywilno-prawną o zarządzanie SPZOZ-em na czas określony, do 31 grudnia 2002 r. Po reformie administracyjnej kraju organem założycielskim jednostki stał się samorząd terytorialny – Rada Powiatu Grójeckiego.
Dr Tulo była jedenastym dyrektorem w stosunkowo krótkiej historii grójeckiej placówki, otwartej w 1974 r. Niektórzy z jej poprzedników wytrzymywali na tym stanowisku zaledwie kilka miesięcy. Danuta Tulo od lat pracowała w grójeckim szpitalu na różnych stanowiskach, od salowej w czasach studiów po zastępcę dyrektora przez 2,5 roku przed konkursem. Doskonale znała jego problemy, a także możliwe sposoby ich rozwiązywania. Środowisko też ją poznało, między nią a lekarzami powstały sympatie i antypatie.
Mimo bardzo ograniczonych środków finansowych udało jej się przeprowadzić liczne remonty i modernizacje oddziałów. M.in. wymieniona została instalacja wodno-kanalizacyjna, zainstalowano nową sieć i automatyczną centralę telefoniczną, zainwestowano w oprogramowanie komputerowe. Zamontowano zbiornik na ciekły tlen, w 2 oddziałach wymieniono okna, przeprowadzono remont kapitalny komina kotłowni, kuchni i pralni, a także naprawę dachów 25 budynków (w Grójcu podstawowa opieka zdrowotna i poradnictwo specjalistyczne są rozproszone, stanowiąc część zakładu publicznego).
Dyrektor Tulo stopniowo zakupywała nowoczesny sprzęt dla placówki: mammograf, gastroskop, przenośny rentgen, laparoskop, kompletnie wyposażony został oddział intensywnej opieki medycznej, którego w grójeckim szpitalu nie było. W 1995 r. dyrektor po raz pierwszy wystąpiła do wojewody radomskiego o wyasygnowanie 4,4 mln zł na tę inwestycję. Otrzymała 1,3 mln zł. Pieniędzy wystarczyło na aparaturę, zabrakło jednak na konieczne dostosowanie pomieszczeń do nowych funkcji i zatrudnienie dodatkowego personelu.
Przymiarką do restrukturyzacji było stopniowe zmiejszanie stanu zatrudnienia (w 1999 r. z 877 do 825 etatów). Jednocześnie dyrektor systematycznie dążyła do zmniejszenia ciążących na spzozie długów. W okresie od 1 stycznia 1999 r. do 31 stycznia 2000 r. udało się je zredukować o ok. 500 tys. Szczególną uwagę zwracała na wydatki ponoszone na leki; w przypadku ordynowania leków bardzo drogich wymagała od lekarzy osobnych uzasadnień, zawierających dane chorego, rozpoznanie i dawkę. Te zalecenia nie zawsze spotykały się z życzliwym przyjęciem ze strony lekarzy. Nie wszyscy ordynatorzy byli też zadowoleni ze stylu pracy dyr. Tulo. Jak sama mówi, na 10 ordynatorów – współpraca nie układała się jej z czterema, w tym z szefową anestezjologów.
Ordynator oddziału anestezjologicznego opuściła stanowisko pracy w trakcie strajku anestezjologów zimą 1998/1999 r. Jedynymi lekarzami dyżurującymi 24 godziny na dobę byli wówczas dr Tulo i jej zastępca, oboje anestezjolodzy. To było zarzewiem późniejszych konfliktów między dyrektor a kadrą lekarską. W tym czasie pani ordynator anestezjologii złożyła doniesienie do prokuratury na dyrekcję szpitala. Wkrótce wygrała kolejny konkurs na stanowisko ordynatora anestezjologii, mimo to dyr. Tulo nie chciała jej już zatrudniać w tym charakterze.
Niezadowoleni z posunięć dyrekcji pisali skargi do organu założycielskiego szpitala. Inni brali dyrektor w obronę, np. do wojewody radomskiego wpłynął list, będący reakcją na próby oczerniania pani Tulo, podpisany przez ponad 240 osób. Autorzy sugerowali: "Należałoby przeanalizować, czy konfliktogenni są kolejni dyrektorzy, czy wciąż to samo środowisko lekarskie, które każdemu z dyrektorów stawia prawie te same zarzuty. Uważamy, że w tym konflikcie nie chodzi ani o dobro zakładu, ani o dobro pacjentów leczonych w szpitalu, lecz o prywatne interesy".
W maju 1999 r. szpital kontrolowała komisja rewizyjna Rady Powiatu Grójeckiego. Z zaleceń pokontrolnych nie zostało zrealizowane tylko jedno: otwarcie OIOM-u ze względu na brak funduszy. Przyczyny były znane samorządowi powiatowemu, co potwierdzał w publicznych wypowiedziach wicestarosta Bogusław Grzanka, deklarując, że starostwo będzie czynić starania, aby zdobyć potrzebne fundusze.
Jesienią 1999 r. dyrekcja SPZOZ-u przygotowała program gruntownej restrukturyzacji zakładu. Program, pozytywnie zaopiniowany przez radę społeczną, miał zostać przedłożony Radzie Powiatu w lutym 2000 r. Jednak rada nie zdążyła go już zatwierdzić w czasie pełnienia funkcji dyrektora przez D. Tulo. 23 lutego 2000 r. wicestarosta Grzanka przekazał pani dyrektor – w obecności innych członków dyrekcji spzozu – wiadomość, iż umowa o zarządzanie SPZOZ-em w Grójcu zostaje z nią rozwiązana, ze skutkiem natychmiastowym. Na replikę dyrektor, że ustne odwołanie jest niezgodne z prawem i jej nie obowiązuje, starosta zagroził wezwaniem prokuratora. Pracownikom zabronił zaś wykonywania poleceń dr Tulo.
Tydzień później b. dyrektor otrzymała pismo uzasadniające rozwiązanie umowy menedżerskiej, m.in. "utratą faktycznej zdolności kierowania zakładem" oraz (nie zawinionym przez dyrektorkę) "zwlekaniem z uruchomieniem oddziału intensywnej opieki medycznej i niewykorzystaniem sprzętu zakupionego dla tego oddziału". Pismo zostało podpisane przez wicestarostę (z upoważnienia starosty) oraz jednego członka zarządu.
W następnych tygodniach D. Tulo przekonała się, że wprawdzie stawiane jej zarzuty były niczym nie uzasadnione, rozwiązanie kontraktu – niezgodne z przepisami (umowę rozwiązał wicestarosta w imieniu zarządu powiatu, a powinna Rada Powiatu jako organ założycielski szpitala) i całkowicie bezpodstawne (tylko bowiem rażące naruszenia postanowień kontraktu upoważniały do tej formy jego zerwania, którą zastosowano), to jednak dyrektorem szpitala przestała być definitywnie. Oficjalnie – nikt nie stanął w jej obronie. P. o. dyrektora został jej dotychczasowy zastępca. Wkrótce potem ogłoszono konkurs na dyrektora, który wygrał dr Kozestański. W szpitalu po pół roku otwarto OIOM, a program restrukturyzacji przygotowany wcześniej pod kierownictwem dyr. Tulo, jest obecnie realizowany. Danucie Tulo pozostaje uczucie satysfakcji z przymieszką goryczy.
Małgorzata Kukowska