Uzależnić można się praktycznie od wszystkiego, począwszy od substancji psychoaktywnych, np. alkoholu czy nikotyny, po gry hazardowe, seks, pracę czy… jedzenie mydła. Uzależnieniem behawioralnym jest nieodparta potrzeba wykonywania jakiejś czynności, przynosząca szkodę osobie, która popadła w nałóg*.
Potocznie uzależnienia behawioralne uważa się nie za chorobę, ale fanaberię lub moralną ułomność, a osoby uzależnione za same sobie winne. Jedynie uzależnienie od alkoholu ma rangę jednostki chorobowej. Tymczasem prace naukowe na temat form uzależnień, telefony zaufania, badania populacyjne czy programy rządowe w wielu krajach dotyczą nie tylko takich zjawisk jak hazard czy uzależnienie od urządzeń multimedialnych (komputer/Internet, konsole gier elektronicznych, telefony komórkowe), skłonność do kompulsywnych zakupów czy powstrzymywanie się od jedzenia oraz obsesja na punkcie bycia umięśnionym, ale też samookaleczanie się lub podejmowanie ryzykownych zachowań seksualnych lub kradzież służąca obniżeniu napięcia emocjonalnego lub poprawieniu nastroju, co już bardziej niż akceptowany społecznie pracoholizm kojarzy się jednoznacznie z patologią zdrowia psychicznego.
Neurolodzy oraz część psychiatrów i psychologów widzi w uzależnieniach behawioralnych patologię mózgu, konkretnie układu nagrody, zaangażowanego we wszystkie zasadnicze zachowania człowieka, takie jak: pobieranie pokarmu, wody, aktywność seksualna itp. Jedzenie w stanie głodu, picie w stanie pragnienia pobudzają ten układ i stają się przyjemnością. Już Freud odkrył, że do zaspokajania potrzeb biologicznych – zachowań pożądanych z punktu widzenia ewolucji – natura przebiegle dołączyła uczucie przyjemności: przykładem prokreacja.
– Z badań nad neurofizjologią mózgu wiemy, że z uczuciami przyjemności związane są dwa systemy mózgowe: dopaminergiczny, w nazewnictwie psychoanalitycznym libidynalny – tłumaczy dr Sławomir Murawiec. W terminologii nowego wcielenia psychoanalizy – neuropsychoanalizy – układ poszukiwania, poznawania świata i nadawania znaczenia temu, co zostanie odkryte. Oparty na dopaminie, system ten jest centralnym systemem motywacyjnym organizmu. Samo szukanie obiektu, ciekawość, eksploracja świata daje przyjemność. Drugi system, endogennych opioidów, włącza się, gdy już uzyskamy to, co daje nam uczucie przyjemności – niesie przyjemność płynącą z konsumpcji tego, co zostało zdobyte lub odnalezione.
– Gdy układ nagrody ulegnie zaburzeniu – wyjaśnia dr Murawiec – pojawiają się anomalie behawioralne: bulimia lub anoreksja, zaburzenia psychoseksualne, nadmierna agresywność i uzależnienia. A także takie zjawiska, jak obniżenie zdolności przeżywania przyjemności, czyli anhedonia w depresji, czy objawy negatywne w schizofrenii. Problemy wynikające z zaburzenia działania tego układu rozsiane są po całej psychiatrii i nie dotyczą jednej kategorii diagnostycznej. W pewnych społeczeństwach i grupach społecznych nadmierna konsumpcja alkoholu, kokainy, Internetu czy telewizji są już faktem – twierdzi prof. Jerzy Vetulani. Zwraca jednak uwagę, że skoro ludzkość od zarania dziejów stosowała substancje uzależniające – wpływające na psychikę i podnoszące nastrój – widocznie są one człowiekowi potrzebne, a nadto nie zmniejszają, w skali gatunku, sukcesu ewolucyjnego. Skąd wiadomo, że układ nagrody istnieje? W 1954 r. Olds i Milner w badaniach eksperymentalnych przez pomyłkę trafili elektrodą w neurony szlaku mezolimbicznego, wtedy to szczur – naciskając na dźwignię w tempie nawet 2000 razy na godzinę – próbował pobudzać prądem jedną z dróg dopaminowych kontrolujących zachowania motywacyjne związane z działaniem zewnętrznych bodźców wzmacniających. Tak odkryto, że w mózgowym centrum przyjemności wydziela się dopamina, dając odczucie przyjemności. Jej normalne wydzielanie jest przystosowawcze – dzięki niemu powtarzamy czynności niezbędne do dobrego funkcjonowania, a nawet przeżycia.
Mózg steruje naszym zachowaniem za pomocą dwóch strategii: emocjonalnej oraz poznawczej, realizowanych przez dwa układy: podkorowy układ limbiczny i układ korowy (kora przedczołowa). Analogicznie funkcjonują mózgi innych ssaków, przy czym w miarę ewolucji obszary związane z funkcjami poznawczymi rosną szybciej niż układ limbiczny. Układ nagrody znajduje się w starej części mózgu, kierowanej emocjami, stosunkowo powoli rozwijającej się w czasie ewolucji, zachowawczej, w pewnej mierze niezależnej od nowszych części mózgu kierujących naszym zachowaniem z udziałem procesów poznawczych – rozumowania i przewidywania. Kiedy powstaje deficyt układu nagrody, a wraz z nim większa podatność na uzależnienia? Wtedy gdy dopamina wydzielana jest w zbyt dużych ilościach – mówi prof. Jerzy Vetulani. Smaczny obiad odpowiada za 50-proc. wzrost jej wydzielania, zapalenie papierosa z nikotyną zwiększa to wydzielanie o ponad 200 proc., a amfetamina – o 1000 proc. Chęć powtórzenia tak przyjemnej, z punktu widzenia mózgu, czynności staje się niemożliwa do poskromienia – wyjaśnia. Mózg przyzwyczaja się do substancji/czynności i wyrzutu dzięki niej dużych ilości dopaminy. Zarazem jednak pod jej wpływem zmienia się liczba receptorów dopaminowych D3. Jedynym sposobem na osiągnięcie przyjemności staje się eskalacja dawki danej substancji/czynności uzależniającej. Gdy jej brakuje, pojawia się zespół odstawienia i objawy somatyczne: reakcje stresowe i wydzielanie hormonów stresu. Mniejszy jest poziom uwalniania dopaminy, obniża się aktywność układu nagrody. Na rolę emocji dla przeżycia i adaptacji zwrócił już uwagę Darwin. Powstały w wyniku rozszerzenia mechanizmów zachowania homeostazy, by przygotować organizm do odpowiednich reakcji. Pozwalają szybko reagować na sytuacje związane z zagrożeniem, mają je wszystkie zwierzęta z rozwiniętym układem limbicznym, zwłaszcza te żyjące w gromadach. Emocje ewolucyjnie są starszym i prostszym systemem sygnalizacji niż mowa. Gniew mobilizuje do obrony swojego statusu społecznego. Złość wynika z niespełnionych oczekiwań wobec opiekunów, a później całego środowiska. Według afektywnej neuronauki Jaaka Pankseppa dla zjawiska uzależnienia podstawowe znaczenie mają trzy systemy mózgowe: „poszukiwania”, „przyjemności” i „lęku panicznego”. System „poszukiwania” – odpowiadający omówionemu wyżej systemowi nagrody – reguluje głównie dopamina. Motywuje on do poszukiwania zaspokojenia, do zaangażowania w otaczający świat, eksplorowania go. Hedonistyczną przyjemność, np. związaną z seksem lub konsumpcją jedzenia, mediuje system nagrody zmysłowej oparty z kolei na przekaźnictwie opioidowym. Utrata więzi społecznej aktywuje system „lęku panicznego”. Motywuje on jednostkę, która utraciła więź, do poszukiwania ponownego połączenia z utraconym obiektem, np. dziecko do przyciągnięcia uwagi opiekuna, który być może go szuka, więc płacz może przyciągnąć jego uwagę – zmierza do uniknięcia przedłużającej się i niebezpiecznej dla dziecka separacji. Wszystkie uzależnienia są napędzane pierwotnym procesem poszukiwania, plus w niektórych przypadkach (opiaty) systemem hedonistycznym przyjemności, plus pierwotnym społecznym procesem nazywanym przywiązaniem mediowanym przez system panicznego lęku – twierdzi Panksepp. Z kolei Freud w opisie modelu uzależnienia posłużył się paralelą masturbacji: „pierwotnego uzależnienia, służącego za substytut dojrzałej relacji seksualnej”. Czynność ta powoduje pozytywny afekt/stan i redukuje afekt/stan negatywny, ale motywacja do podjęcia wysiłku w celu uzyskania biologicznie użytecznego celu zostaje tu zastąpiona przez czynność zapewniającą pozytywny afekt i redukującą afekt negatywny. Tymczasem potrzeby biologiczne reprezentują rzeczywisty brak doświadczany przez organizm, i może on być zaspokojony wyłącznie przez rzeczywiste obiekty w zewnętrznym świecie, nie zaś narcystycznie przez samo odczuwanie zaspokojenia. Jedynie osiągnięcie takich obiektów/sytuacji, które realnie zapewniają zaspokojenie, zaspokaja układ nagrody. Uzależnienie w tym rozumieniu to niepowodzenie w rzeczywistym zaspokojeniu potrzeb biologicznych. Uzależnienie, tak jak masturbacja, jest substytutem nie tylko radzenia sobie z realnym światem, ale specyficznie przywiązania do bezpiecznego obiektu miłości. To, czego osoba masturbująca się tak naprawdę pragnie to kochanek. To, czego osoba uzależniona w istocie pragnie, to nie substancja chemiczna, ale relacja, w której czułaby bezpieczeństwo i ciepło emocjonalne. Substancja/uzależnienie behawioralne jest substytutem tego stanu i przeżywania takiej relacji.
Czemu substancje uzależniające zwiększają aktywację mechanizmów dopaminergicznych, kluczowych dla uzależnień? Otóż u osób uzależnionych zmniejsza się ilość receptorów dopaminowych D2, a przez to obniża się aktywność systemu poszukiwania. Dlatego tylko substancje, które powodują masywny wyrzut dopaminy do receptorów D2, pozwalają uzyskać dostęp do przyjemnych doświadczeń i obiektów w świecie zewnętrznym. Obiektem uzależnienia nie jest więc sama substancja, ale oczekiwanie uzyskania społecznych, seksualnych lub innych biologicznie użytecznych celów. Osoby uzależnione aktywują swój system motywacyjny za pomocą substancji/uzależnienia behawioralnego i tylko w sytuacji takiej aktywacji próbują osiągać zaspokojenie potrzeb. Innym aspektem rozważanym w kon-
tekście uzależnień i roli emocji w ich mechanizmie jest inteligencja emocjonalna. Trzy składowe inteligencji emocjonalnej to: zwracanie uwagi na uczucia, umiejętność ich rozpoznawania i kontrola emocji. Zygmunt Freud w Das Unbehagen in der Kultur uznał używanie substancji uzależniających za jedną z dróg zwalczania nadmiernych cierpień życia. W latach trzydziestych XX w. psychoanalitycy uważali, że po substancje psychotropowe sięga się, aby stawiać czoła skrajnie trudnym stanom emocjonalnym. W latach sześćdziesiątych uważano branie narkotyków za nieprzystosowawczy sposób zwalczania stresu, lęku i depresji. Współczesne teorie psychoanalityczne (np. Léon Wurmser i Edward J. Khantzian) uznają używanie substancji za narzędzie do regulowania i kontroli emocji. W nielicznych badaniach nad związkiem inteligencji emocjonalnej z uzależnieniami zauważono korelację niskiego poziomu inteligencji emocjonalnej z wyższym ryzykiem uzależnień. Kluczową rolę w uzależnieniach (metaanaliza Kuna i Demetrovicsa) pełnią dwie składowe inteligencji emocjonalnej: dekodowanie i odróżnicowanie emocji oraz umiejętność sterowania własnymi emocjami. Dekodowanie jest mniej wierne w przypadku alkoholików: z reguły zawyżają oni w swej ocenie intensywność emocji innych, zwłaszcza negatywnych, często fałszywie interpretują wyraz twarzy (np. smutek jako gniew), mają trudności z opisem własnych emocji. Ze wszystkich tych definicji uzależnienia behawioralnego wynika, iż jest ono – potocznie mówiąc – chorobą emocji, emanacją niezaspokojonego realnego braku: relacji, bliskości, poczucia podstawowej równowagi między nami a światem. Czyżby opisana w Stu latach samotności przez Márqueza Rebeka jedząca ziemię nocami, by czuć bliskość ukochanego, który dotyka ziemi gdzieś daleko, bardzo daleko od niej, i dzięki temu tę obecność czuje, była literacką parabolą uzależnienia behawioralnego?