Rozmowa z lek. Aleksandrą Ratajczak z Kliniki Pneumonologii i Alergologii Wieku Dziecięcego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, współautorką nowatorskiego projektu naukowo-badawczego „Wpływ stężenia pyłów zawieszonych PM10 i PM2,5 na występowanie dolegliwości górnych dróg oddechowych u dzieci w wieku 3‒12 lat”.
Ewa Szarkowska: Na wrześniowym Zjeździe Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego dr hab. n. med. Wojciech Feleszko z Kliniki Pneumonologii i Alergologii Wieku Dziecięcego WUM zaprezentował wstępne wyniki ogólnopolskiego badania epidemiologicznego na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na górne drogi oddechowe u dzieci. Na czym polega innowacyjność tego projektu?
Aleksandra Ratajczak: Badań na temat smogu i zanieczyszczeń powietrza powstaje dużo, zwłaszcza w ostatnich latach. Ale niewiele było badań, a w Polsce ani jednego, które pokazywałyby rzeczywisty wpływ działania pyłów zawieszonych PM2,5 i PM10 na drogi oddechowe u dzieci. Skoncentrowaliśmy się na górnych drogach oddechowych, bo tam w pierwszej kolejności trafiają zanieczyszczenia. To oczywiście nie wyczerpuje tematu, ale wydawało się nam, że to najbardziej może się przydać w codziennej praktyce lekarza POZ czy pediatry. Unikatowość badania wynika z faktu, że po raz pierwszy w skali całego kraju udało się na bardzo dużej próbie skorelować występowanie określonych objawów ze strony górnych dróg oddechowych u dzieci ze stężeniem pyłów zawieszonych w zanieczyszczonym powietrzu w okresie jesienno-zimowym, czyli w okresie grzewczym.
E.S.: Projekt realizował Warszawski Uniwersytet Medyczny, ARC Rynek i Opinia, Politechnika Warszawska i Uniwersytet Morski w Gdyni. Jak to wyglądało w praktyce?
A.R.: Badanie prowadziliśmy od grudnia 2018 roku do marca 2019 r. zgodnie z zasadą stosowaną w badaniach klinicznych, tj. zasadą zaślepienia. Uczestniczyło w nim 1475 dzieci od 3. do 12. roku życia z całej Polski wybranych losowo, ale mieszkających w miejscowościach, w których zainstalowane są czujniki mierzące jakość powietrza. Ten czujnik był nam potrzebny, by ocenić, jak się przekładają objawy zgłaszane przez dzieci na zanieczyszczenie powietrza w tej miejscowości. Próba została dobrana w taki sposób, aby w badaniu uwzględnione były dzieci z miejscowości o różnym stężeniu pyłów. Pierwszym źródłem danych były ankiety wypełniane przez rodziców w dedykowanej aplikacji mobilnej, w której przez trzy kolejne dni udzielali odpowiedzi na temat natężenia wielu objawów ze strony górnych dróg oddechowych. To były cotygodniowe transze po ok. 100 respondentów. I my potem te odpowiedzi nakładaliśmy na odnotowany poziom stężenia pyłów zawieszonych PM10 i PM2,5 w konkretnym dniu i poszukiwaliśmy korelacji między objawami ze strony górnych dróg oddechowych zgłaszanymi w ankietach a zanieczyszczeniami powietrza w konkretnej miejscowości w dniu, w którym wypełniane były ankiety (efekt krótkoterminowy) oraz z kilkudniowym opóźnieniem (efekt długoterminowy). Chcieliśmy w ten sposób sprawdzić, czy smog przekłada się na występowanie objawów po kilku dniach czy objawy są łatwe do uchwycenia, obserwowane w dniu dużych zanieczyszczeń powietrza. To jest bardzo trudne do przeprowadzenia przedsięwzięcie statystyczne, do współpracy zaprosiliśmy więc dr. hab. inż. Artura Jerzego Badydę z Zakładu Informatyki i Badań Jakości Środowiska Politechniki Warszawskiej i dr. hab. Oskara Czechowskiego z Uniwersytetu Morskiego w Gdyni. Codziennie napływa kilka arkuszy nowych statystyk i naszą rolą jest wybranie, które z tych wyników mają znaczenie i przekładają się na kliniczne postępowanie u dzieci. Dlatego nie mówimy jeszcze o zakończonym badaniu.
E.S.: Jakie są pierwsze główne wnioski z badania?
A.R.: Na podstawie wcześniejszych prac naukowych spodziewaliśmy się, że wykazanie efektu krótkoterminowego smogu obserwowanego w dniu zanieczyszczeń może być trudne. Potwierdziliśmy jednak, że objawy zdrowotne przy wyższych stężeniach pyłów zawieszonych widać w perspektywie długoterminowej. W miejscowościach, gdzie przez cały okres jesienno-zimowy utrzymują się na względnie stałym poziomie wysokie stężenia PM10 i PM2,5, dwukrotnie częściej występują alergie wziewne u dzieci, a ryzyko wystąpienia astmy wzrasta 4-krotnie. To są kluczowe długoterminowe wnioski, które dowodzą, że zanieczyszczeń powietrza nie wolno bagatelizować. Wielu z nas wydaje się, że nic poważnego się nie dzieje, tymczasem u dzieci rozwija się astma, poważna choroba dróg oddechowych trwająca często przez całe życie. W badaniu wykazaliśmy również, że wraz ze wzrostem stężenia pyłów zawieszonych PM10 i PM2,5 wzrasta u dzieci częstość raportowania kaszlu (o 8 proc.), kataru (10 proc.) i kichania (11 proc.). Wysokie zanieczyszczenie powietrza ma też negatywny wpływ na funkcjonowanie poznawcze, czyli trudności z myśleniem. Dzieci mają osłabioną koncentrację, gorzej funkcjonują w szkole czy w przedszkolu.
E.S.: Czy lekarz jest w stanie odróżnić objawy występujące z powodu smogu od objawów infekcji z innych powodów?
A.R.: Absolutnie nie da się tego rozróżnić. Nasze badania potwierdziły jednak, że takie objawy jak katar, kaszel i kichanie występują kilka dni po nasilonym zanieczyszczeniu powietrza, torując w ten sposób drogę infekcjom górnych dróg oddechowych. Dzieci z miejscowości o niskim stężeniu zanieczyszczeń dużo rzadziej zgłaszają takie objawy. Wyniki naszych badań zatem wyjaśniają, kąd obserwowana co roku skala natężenia infekcji w sezonie jesienno-zimowym u dzieci mieszkających w dużych miastach, wymagająca zwielokrotnionej pracy lekarzy i ponoszenia kosztów leczenia przez całe rodziny.
E.S.: Zdecydowali się Państwo pokazać opinii publicznej wyniki swoich badań jeszcze przed publikacją naukową. Dlaczego?
A.R.: Chcieliśmy jak najszybciej poinformować rodziców, lekarzy i decydentów o realnym wpływie zanieczyszczeń powietrza na zdrowie dzieci, zanim rozpocznie się kolejny sezon smogowy. To, że zanieczyszczenia powietrza wpływają na drogi oddechowe wiadomo od dawna, ale wyniki naszych badań dowodzą, na ile to zjawisko jest istotne dla zdrowia polskich dzieci. W świetle naszych badań nie ma żadnych wątpliwości, że jest to bardzo poważny problem, którego nie należy bagatelizować. Uzyskany wynik wskazujący na czterokrotnie większe ryzyko rozwoju alergii i astmy w wyniku ekspozycji na pyły zawieszone jest dla nas szokujący. To poważny sygnał alarmowy, że trzeba to zmienić, podjąć działania ogólnokrajowe, ponieważ wzrost przypadków alergii i astmy u dzieci to rosnące koszty dla systemu ochrony zdrowia. Diagnostyka i leczenie astmy są bardzo drogie, ponieważ wymagają częstych kontroli u specjalistów. Podobnie jest z alergiami. Podejmowane działania muszą być odgórne i ogólnokrajowe. Oczywiście to, czym palimy w piecach, by ogrzewać domy jednorodzinne, ma znaczenie, możemy też apelować o nieużywanie samochodów z silnikiem diesla. Ale zastosowanie takich rozwiązań jak oczyszczacze powietrza z filtrem HEPA w przedszkolach czy szkołach to są już działania wymagające dużych nakładów, możliwych do poniesienia w skali całego kraju tylko przy wsparciu budżetu państwa.
E.S.: Jakie są dalsze plany? Czy będą Państwo kontynuować swoje badania?
A.R.: Na pewno zostanie opublikowana praca naukowa z wynikami naszego projektu badawczo-naukowego. Już teraz prezentujemy je na konferencjach naukowych i cieszą się ogromnym zainteresowaniem z uwagi na wykazanie rzeczywistego wpływu zanieczyszczeń powietrza na objawy ze strony górnych dróg oddechowych na dużej próbie dzieci. Planujemy też kontynuować nasze prace badawcze, skupiając się tym razem tylko na alergiach i astmie. Pytanie o astmę, które teraz zadawaliśmy, było jednym z wielu w ankiecie. Teraz chcielibyśmy mocniej pochylić się nad tym schorzeniem, nad zużyciem leków doraźnych w okresach zwiększonego zanieczyszczenia powietrza, nad częstszymi wizytami u alergologa czy pulmonologa, ponieważ to może mieć znaczenie dla wytycznych postępowania diagnostyczno-terapeutycznego z dziećmi cierpiącymi na astmę.