Przemysław Gosiewski
przedstawiciel Parlamentu RP
Poseł na Sejm IV, V i VI kadencji, wiceprzewodniczący PiS.
Urodził się w Słupsku. Jego ojciec był nauczycielem historii, należał do PZPR, matka jest pediatrą.
Był doradcą ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego, sekretarzem ZG Porozumienia Centrum, pracownikiem Komisji Krajowej „S”, działaczem NZS.
Od 2001 r. w PiS. Organizował struktury tego ugrupowania w woj. świętokrzyskim. Mandat poselski po raz pierwszy sprawował w IV kadencji Sejmu (2001–2005). Zasiadał w Komisji Obrony Narodowej, Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz w komisji śledczej ds. prywatyzacji PZU. W 2005 r. ponownie został posłem z okręgu kieleckiego. Od połowy listopada 2005 do lipca 2006 r. był przewodniczącym Klubu Parlamentarnego PiS. Następnie, do 16 listopada 2007 r. pełnił funkcję ministra–członka Rady Ministrów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, zarazem przewodniczył stałemu komitetowi Rady Ministrów. Od 8 maja do 7 września 2007 r. i od 11 września 2007 do 16 listopada 2007 r. zajmował stanowisko wicepremiera. Pomiędzy tymi okresami był sekretarzem stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
W wyborach parlamentarnych w 2007 r. uzyskał najlepszy indywidualny wynik w okręgu kieleckim. W listopadzie ponownie został przewodniczącym KP PiS. W styczniu 2010 r. zrezygnował z tej funkcji i został jednym z wiceprezesów PiS. Miał 46 lat. Żonaty, pozostawił trójkę dzieci.
Nigdy nie odpuszczał
Współtworzył nasz program ochrony zdrowia. Praca z nim była horrorem, bo nigdy nie odpuszczał.
Nie było mowy, żeby czegoś na czas nie zrobić. Ogromnie nas mobilizował, by przemyśleć pewne kwestie, budować program i wywołać wokół tego dyskusję. Spotykał się z Andrzejem Sośnierzem, Czesławem Hocem i ze mną praktycznie co tydzień. I gonił nas do roboty.
Szczególny nacisk kładł na sprawę specjalizacji młodych lekarzy. Bardzo leżało mu na sercu to, żeby ci młodzi ludzie mieli możliwość nieskrępowanego dostępu do wybranych specjalizacji oraz kontynuowania nauki. Zastanawiał się, jak ich zatrzymać w kraju, gdy skończą już specjalizację.
Bolesław Piecha,
poseł PiS
Dlaczego mam iść spać?
Przemka poznałam w latach 80. Gdyby ktoś kazał mi stworzyć portret pracoholika, powiedziałabym krótko: Przemysław Gosiewski. Od rana do wieczora zajęty. Jego współpracownicy już padali, a on dalej pracował – szukał informacji, prosił o kolejne dokumenty.
Zawsze zastanawiałam się, skąd bierze siły. Pamiętam sytuację z kadencji 2005–2007. To był czas trudnej koalicji z LPR i Samoobroną, był kolejny kryzys.
Z samego rana przyszłam wtedy do jego biura w Sejmie i od razu zobaczyłam, że on w ogóle nie wyszedł do domu. Twierdził, że zdrzemnął się chwilę w fotelu.
Zaproponowałam: – Przemek, może odpoczniesz, pójdziesz do pokoju w hotelu? Popatrzył na mnie taki zdziwiony i zapytał: – Ale dlaczego mam iść spać?
Zamiast odpocząć, zaczął wzywać współpracowników i prosić o kolejne raporty i materiały.
Kiedy spotykał kogoś na korytarzu i mówił: – Musimy wypić herbatę, tego przechodziły ciarki po plecach. Było pewne, że spotkanie nie zakończy się na rozmowie i wypiciu herbaty. Zaproszenie takie oznaczało, że w czasie rozmowy padnie propozycja nie do odrzucenia i znów trzeba będzie zostać 2 lub więcej dni w Warszawie, żeby popracować.
Z pozoru – człowiek twardy. Ale wiem, że bardzo przeżywał, kiedy w mediach z niego żartowano.
Jolanta Szczypińska,
posłanka PiS
bot