Maciej Płażyński
prezes Stowarzyszenia "Wspólnota Polska"
Prawnik, polityk, wojewoda gdański w latach 1990–1996, marszałek Sejmu 1997–2001, jeden z założycieli i były przewodniczący Platformy Obywatelskiej i jej klubu parlamentarnego. Poseł na Sejm III–VI kadencji, senator i wicemarszałek Senatu VI kadencji.
Należał do Ruchu Młodej Polski, był współzałożycielem NZS.
W sierpniu 1990 r. powołany przez premiera Mazowieckiego na urząd wojewody gdańskiego. Odwołanie go z tego stanowiska przez premiera Cimoszewicza w lipcu 1996 r. wywołało protesty, a ich kulminacją był kilkutysięczny wiec. W tym samym roku został wiceprzewodniczącym AWS „Solidarność” w woj. gdańskim.
19 stycznia 2001 r. wraz z Andrzejem Olechowskim i Donaldem Tuskiem ogłosił utworzenie PO. Z jej listy został posłem. W 2002 r. negocjował koalicję wyborczą PO i PiS w wyborach samorządowych. Z PO odszedł w 2003 r., powołując się na rozbieżności programowe.
Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2004 r. zorganizował własny komitet wyborczy skupiający działaczy AWS. Nie przekroczył progu wyborczego. W wyborach parlamentarnych w 2005 r. startował jako niezależny kandydat do Senatu, zdobywając największą liczbę głosów w okręgu. W Senacie VI kadencji został wicemarszałkiem. Przed drugą turą wyborów prezydenckich w 2005 r. zadeklarował poparcie dla Lecha Kaczyńskiego.
We wrześniu 2007 r. ogłosił, że w przedterminowych wyborach do Sejmu wystartuje z listy PiS. I znów uzyskał mandat poselski. Wkrótce wystąpił z KP PiS.
W kwietniu 2008 r. wszedł w skład podkomisji stałej do spraw przygotowania Polski do organizacji Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej „UEFA EURO 2012”, a w listopadzie 2009 r. w skład podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw o sporcie (rządowego i poselskiego). Zasiadał w nich do śmierci.
Miał 52 lata. Żona Elżbieta, sędzia Sądu Okręgowego w Gdańsku. Osierocił 3 dzieci: Jakuba, Katarzynę i Kacpra
Strasznie trudno mówić „był”
Byli i w jednej sekundzie już ich nie ma. Ale wciąż są bardzo blisko. To się czuje w każdej chwili.
Właśnie wróciłam z kościoła św. Mikołaja w Gdańsku, odprawiono mszę św. w intencji Macieja i Arkadiusza (Arama) Rybickiego.
Modliliśmy się za nich, a ja miałam wrażenie, jakby to była msza w zupełnie innej intencji. I że po wyjściu z kościoła po prostu spotkamy się na zewnątrz. Jak zwykle.
I znów powiem do Macieja, że jest za lekko ubrany i może się przeziębić, a on mi odpowie, że jest zahartowany i nic mu nie będzie, bo piłka nożna go rozgrzewa. Wszyscy wiedzieli, jak kochał ten sport.
Rzadko się uśmiechał, ale kiedy już to zrobił, to zmieniała się wokół aura, bo taka pogoda ducha od niego biła. Lubił żartować, ale przede wszystkim był poważnym politykiem, zaangażowanym patriotą, świetnym samorządowcem.
Nigdy nie zapomnę chwili, kiedy wróciłam ze Stanów Zjednoczonych po odbytych tam studiach (1996 r.). Moje miejsce w ministerstwie było już zajęte (po zmianach politycznych). Maciej zaproponował mi pracę w Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku, mówiąc po prostu: tworzę Ośrodek Analiz i Promocji Zdrowia, nie wiem, jak długo będę wojewodą, ale brakuje nam ciebie do kompletu, przyjdziesz?
Nie zastanawiałam się ani minuty. Rzeczywiście, wkrótce musiał odejść. Broniliśmy Go, ale polityka jest nieubłagana. Przetrwał jednak całkiem niezły zespół, który w 1997 r. miał prawie przygotowaną reformę zdrowia, a w 2 lata później wdrażaliśmy ją już w życie w rządzie Jerzego Buzka. Maciej był wówczas marszałkiem Sejmu.
Janina Mańko,
była wiceminister zdrowia
Pracował u niego Donald Tusk
Człowiek-legenda „Solidarności”, osoba uwielbiana nie tylko w Gdańsku, ale i w całym województwie pomorskim, z bardzo dużym autorytetem. Nie przez przypadek znalazł się wśród „trzech tenorów” tworzących Platformę Obywatelską.
Był niezwykle znany w trójmiejskiej opozycji. Współtworzył, a potem kierował Niezależnym Związkiem Studentów na Uniwersytecie Gdańskim. Jako szef i założyciel Spółdzielni Pracy Usług Wysokościowych „Świetlik” pomógł znaleźć pracę liderom trójmiejskiej opozycji (pracował u niego m.in. Donald Tusk).
Był człowiekiem z silną osobowością. Cechował go ogromny spokój i wielka rozwaga. Sprawiał wrażenie samotnika. Nie tylko w kwestiach towarzyskich, ale także politycznych.
Nie jestem pewien, czy dobrze mi się wydaje, jednak sądzę, że albo nie potrafił znaleźć sobie miejsca na scenie politycznej, albo lubił samotność i był indywidualistą, także dokonując wyborów politycznych.
Na pewno jednak umiał patrzeć na Polskę i polityków z dużym dystansem. To rzadka cecha.
Bolesław Piecha,
były wiceminister zdrowia, poseł IV–VI kadencji, przewodniczący Sejmowej Komisji Zdrowia
***
Maciej Płażyński był z nami, ludźmi służby zdrowia, bardzo blisko. Gdy był marszałkiem Sejmu, 10 lat temu uruchomiliśmy bardzo ważne programy zdrowotne. Był zawsze bardzo otwarty, zawsze bardzo chętny do wspierania naszych inicjatyw. Jako marszałek Sejmu przyszedł do nas na inaugurację POLCARD-u 10 lat temu. Dzień przed katastrofą mieliśmy podsumowanie regionalnego programu SOPCARD, który rozpoczynaliśmy razem z panem Maciejem. W naszej ostatniej rozmowie powiedział mi, że jeżeli nie pojedzie do Katynia, bo jest na liście rezerwowej, to w sobotę się zobaczymy.
Dr Tomasz Zdrojewski,
doradca prezydenta ds. zdrowia
Marszałek Przerwa Płażyński
Zapisał się w mojej pamięci tym, że prowadząc obrady Sejmu zarządzał bardzo liczne przerwy. Było to w czasach trudnych debat oraz wdrażania ryzykownych reform (1998 r). Te przerwy odbierane były jednak życzliwie i spokojnie, bo służyły i konsultacjom, i często – nabraniu oddechu oraz dystansu do siebie i omawianych spraw.
Krystyna Herman,
posłanka III i IV kadencji Sejmu RP
RUM działa
Odszedł, ale pozostawił po sobie piękny ślad. Poznałem Go, gdy był wojewodą gdańskim. Maciej Płażyński – lubiany, poważany, szanowany za swoją wiedzę, kompetencje i umiejętność bycia sobą w sprawowaniu tej godności.
15 lat temu Maciej za namową Teresy Kamińskiej utworzył podległą sobie instytucję: Wojewódzki Ośrodek Analiz i Promocji Zdrowia, której zadaniem miało być przygotowanie regionu do wdrożenia ubezpieczeń zdrowotnych. Uczynił to kilka lat wcześniej, zanim zapadła polityczna decyzja o reformie ochrony zdrowia.
Początkiem przygotowań miał być Rejestr Usług Medycznych. Zastanawialiśmy się, jak przekonać wojewodę do tego, by zaangażował się nie tylko osobiście, ale także wsparł ten pomysł finansowo.
Maciej Płażyński był znany z tego, że lubi krótkie i treściwe uzasadnienia. To gwarantowało sukces i szansę na przekonanie go do trudnego pomysłu. Maksymalnie: kartka maszynopisu. Czytał ją w mgnieniu oka. Miał umiejętność wzrokowego opanowania całego tekstu.
Postanowiliśmy zaprosić wojewodę na spotkanie nieformalne. Gdzieś daleko od zgiełku miasta.
W Stawiskach pod Kościerzyną, po kilkunastu minutach prezentacji przygotowanych na to spotkanie, zapytał krótko: – Ile potrzebujecie i jaki to przyniesie efekt?
Decyzja była natychmiastowa, a Rejestr Usług Medycznych działa do dzisiaj. Tą decyzją chciał udowodnić, że fatalna sytuacja pomorskiej ochrony zdrowia, wynikająca z niedofinansowania – nie może oznaczać braku pomysłu, jak z tej zapaści ją wyprowadzić.
Udało się. Po wprowadzeniu ubezpieczeń zdrowotnych Pomorskie zyskało. Nie byliśmy już ostatni.
Kilka lat później został marszałkiem Sejmu. Spotykałem się z nim wielokrotnie, rozmawialiśmy o służbie zdrowia, o tym, co trzeba zmienić lub poprawić. Zawsze bezpośredni, szczerze zainteresowany tym, co się dzieje na Pomorzu. Ubrany elegancko, w garnitur, ale zwykle bez krawata, bo chyba nie przepadał za tą ozdobą.
Dzwonił do mnie, by się dowiedzieć, jak postępuje leczenie Jego mamy, która niestety była częstą pacjentką szpitala w Kościerzynie. Wciąż mam zapisany numer telefonu komórkowego wojewody, marszałka, posła – Macieja. Już nie zadzwoni.
Andrzej Steczyński,
były przewodniczący Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „S”, dyrektor Szpitala w Kościerzynie
bot