Krzysztof Putra
wicemarszałek Sejmu RP
Polityk, senator, wicemarszałek Senatu VI kadencji w latach 2005–2007, poseł na Sejm X i I kadencji, wicemarszałek Sejmu VI kadencji.
Ukończył Technikum Mechaniczne w Białymstoku. Działał w branżowych związkach zawodowych. Od 1980 r. należał do „Solidarności”. W latach 1975-1994 pracował jako robotnik w Fabryce Przyrządów i Uchwytów w Białymstoku. Był posłem na Sejm X kadencji z listy Komitetu Obywatelskiego „Solidarności”, a w latach 1991–1993 z listy Porozumienia Obywatelskiego Centrum. W 1990 r. objął funkcję prezesa zarządu wojewódzkiego Porozumienia Centrum. W 2001 r. był jednym z współzałożycieli Prawa i Sprawiedliwości. Prezes PiS regionu podlaskiego. W latach 2002–2005 zasiadał w sejmiku woj. podlaskiego.
W wyborach parlamentarnych w 2005 r. wybrany na senatora. Od października 2005 do listopada 2007 r. był wicemarszałkiem Senatu.
W 2007 r. przed przedterminowymi wyborami do sejmiku wojewódzkiego zapowiedział, że jeżeli wygra je PiS, zgoli wąsy. I tak się stało.
W wyborach parlamentarnych w 2007 r. uzyskał mandat poselski. 6 listopada 2007 r. wybrany na wicemarszałka Sejmu. Miał 53 lata. Żonaty, pozostawił ośmioro dzieci.
Był człowiekiem bardzo szczerym i uczciwym
W piątek, kilkanaście godzin przed jego wylotem do Smoleńska, prowadziliśmy długą dyskusję w sprawie tej słynnej ustawy o zakazie palenia. On sam nie palił, ale uważał, że ustawa niesie pewne zagrożenia w sferze wolności. Starałem się wyjaśnić, na czym polega przestrzeń bezdymna i na czym polegają wybory w tej sprawie. Wszystkie wybory kończą się przecież, gdy dochodzi do ograniczenia wolności drugiego człowieka.
Bolesław Piecha, poseł PiS,
wiceminister zdrowia w rządzie K. Marcinkiewicza i J. Kaczyńskiego
Ojciec i polityk
Miał duży autorytet. Bardzo konsekwentny, o silnej i spokojnej naturze. Imponował swoją drogą życiową. Urodzony we wsi suwalskiej, doświadczył trudnego życia robotnika w Białymstoku. To, co chyba ukształtowało i wyznaczyło Jego drogę na całe życie, to była „Solidarność”. Dzieliła nas różnica pokolenia, ale do dziś z jakiegoś wiecu przedwyborczego pamiętam przemawiającego młodego robotnika z charakterystycznymi wąsami.
Miał silne, duże jak bochny chleba, robotnicze dłonie. Mocny uścisk, a potem umiejętnie prowadził dyskusję, polemizował, negocjował.
Budowaliśmy razem samorządowe Porozumienie Prawicy w Białymstoku. Charakteryzowała go spokojna, ale naprawdę wyrafinowana umiejętność negocjacji. Potrafił analizować rzeczywistość i odnosił fakty do sfery wartości, abstrahował od gier politycznych.
Był człowiekiem myślącym. Mimo że z zasady polemizowaliśmy, bo politycznie byliśmy w różnych formacjach, to jednak, jak mało kto, wzbudzał i zasługiwał na szacunek.
Na koniec, co najważniejsze. Był ojcem i – co piękne – potrafił godzić pracę i służbę publiczną z wychowywaniem dzieci i dbaniem o liczną rodzinę. Był z niej dumny.
Pamiętam, jak z zapałem opowiadał o planach remontu zakupionego domu, gdzie w końcu rodzina miała możliwość spokojnego rozwoju. Jako swojego osiedlowego sąsiada często widziałem go w drodze do kościoła. Śmiał się, że dzieci mają dyżury, kto z kim idzie do kościoła, a kto pilnuje najmłodszej pociechy. Nasi synowie byli ministrantami.
Ostatni raz widziałem go w świątyni, gdy uczestniczył w pierwszej mszy ministranckiej syna.
Ośmioro dzieci Krzysztofa, tak strasznie doświadczonych, z dumą może nosić nazwisko ojca.
Dariusz Wasilewski,
były wiceprezes NFZ ds. służb mundurowych
bot