|
Z pamiętnika lekarza poz Janina Banachowska
Zrobiło się burzowo. Mój pacjent, po zawale, z niemiarowością i chorobą wieńcową, wracał z łąki, gdzie sprawdzał stan swojego siana: czy nadaje się do zwiezienia. Złapała go burza. Gdy przechodził koło wysokich drzew, w jedno z nich uderzył piorun. Odprysk pioruna dosięgnął chłopa, powalając go na ziemię. Po chwili wstał, miał oparzoną rękę, lecz poza tym czuł się dobrze. Z tym przyszedł do mnie. Zbadałam go dokładnie, bo według mnie nie powinien już żyć, ale on wyglądał doskonale. Nie stwierdziłam niemiarowości, ciśnienie 140/80, na wszelki wypadek wezwałam karetkę i odesłałam pacjenta do szpitala. Na izbie przyjęć zrobili mu EKG, które nie wykazało żadnych zmian. Wyglądało, jakby blok przedsionkowo-komorowy sam znikł. Chciano go zatrzymać na obserwacji, jednak pacjent się nie zgodził. Z wynikami badań wrócił do mnie. Musiałam zgodzić się z faktem, że piorun wyleczył mojego pacjenta z sercowych przypadłości. (...)
|