W referendum przeprowadzonym w dolnośląskich placówkach ochrony zdrowia 96% pracowników opowiedziało się za akcją protestacyjną, ze strajkiem generalnym włącznie. – Nie chcemy do tego dopuścić. To będzie ostateczność, ale jeśli się nie pojawią konkretne decyzje umożliwiające naprawę sytuacji w naszym regionie, to zastrajkujemy – mówią przedstawiciele Komitetu Strajkowego z Dolnoślaskiego Forum Związków Zawodowych i Samorządów Zawodowych, reprezentujący środowisko pracowników służby zdrowia.
Akcję protestacyjną rozpoczęto od rozwieszenia w placówkach medycznych apelu do mieszkańców. Rozdawane są ulotki, w których pacjentów informuje się, że: "sytuacja służby zdrowia na Dolnym Śląsku przekroczyła już stan krytyczny. Postępująca zapaść finansowa jednostek zarządzanych przez Urząd Marszałkowski oraz powiaty, a podlegających DRKCh, osiągnęła stan śmierci klinicznej. Brak środków finansowych, wynikły z dyletanctwa byłych zarządzających DRKCh, naraża na utratę życia lub zdrowia każdego mieszkańca naszego regionu. Dlatego jesteśmy zmuszeni do podjęcia akcji protestacyjnych, do strajku włącznie. Wzywamy do poparcia naszych akcji protestacyjnych. Nieważna jest opcja polityczna czy związkowa. Działajmy razem – jako mieszkańcy, pracownicy oraz przyszli i obecni pacjenci."
Pod koniec stycznia przed budynkiem DRKCh protestowali pracownicy służby zdrowia z Wrocławia, Jawora, Lubina, Wołowa, Głogowa, Złotoryi. Chcieli przeprowadzić okupację siedziby kasy chorych, ale uniemożliwiła to wzmocniona ochrona tej instytucji.
Przez 83 dni załoga Specjalistycznego Szpitala im. Rydygiera we Wrocławiu prowadziła rotacyjną głodówkę. Przerwano ją, mimo że pracownicy nie otrzymali jeszcze pensji za grudzień i styczeń. – Zawieszamy głodówkę na czas negocjacji z nowym Zarządem Województwa (został wybrany 31 stycznia br.). Ale jeśli i te rozmowy nie przyniosą oczekiwanego skutku (zachowania miejsc pracy i świadczonych przez szpital usług – przyp. red.) – to głodówkę wznowimy – zapewnia Iwona Skrybuś, przewodnicząca Komitetu Obrony Szpitala.
10 lutego w pikiecie pod Urzędem Wojewódzkim, a następnie Urzędem Marszałkowskim wzięło udział prawie tysiąc pracowników służby zdrowia z całego Dolnego Śląska. Przybyli z czarnymi flagami, transparentami.
Wznosili okrzyki: "Chcemy pracować, a nie głodować"; "Rząd do roboty za 500 złotych". Protestujący raz jeszcze przedstawili władzom swoje postulaty. Domagają się zaległych pensji, oddłużenia szpitali, zwiększenia przez DRKCh stawek za świadczenia do wysokości rzeczywistych kosztów usług. Sprzeciwiają się restrukturyzacji polegającej na zamykaniu szpitali i likwidacji ich miejsc pracy. Domagają się też natychmiastowego programu ratunkowego dla dolnośląskiej służby zdrowia; wiele placówek, z powodu zablokowanych kont, nie ma już pieniędzy na leczenie.
O programach naprawczych dolnośląskiej służby zdrowia mówi się od lat. Powstały dotąd oficjalnie trzy, żaden nie został jednak wdrożony. Politycy, którzy je firmowali, nie zajmują się już ochroną zdrowia. Obecna koalicja SLD-Samoobrona przez prawie 3 miesiące od wyborów samorządowych dyskutowała nad składem zarządu wojewódzkiego i podziałem w nim kompetencji. Działał wprawdzie stary zarząd (SLD-UW), ale nie podejmował już strategicznych decyzji. Z kolei w nowym zarządzie województwa żaden z koalicjantów nie chciał przyjąć odpowiedzialności za politykę zdrowotną w regionie. Samoobrona, mimo że do zarządu województwa weszło jej dwu przedstawicieli związanych dotychczas z ochroną zdrowia, wolała inne stanowiska. W końcu odpowiedzialność za ten dział przypisana została wicemarszałkowi Januszowi Pezdzie (SLD), który nie miał dotąd nic wspólnego ze służbą zdrowia.
- Ta nominacja z klucza partyjnego nie wróży niczego dobrego. Trudno oczekiwać, że wicemarszałek Pezda uratuje dolnośląską służbę zdrowia – obawia się opozycja. Marszałek Henryk Gołębiewski zapewnia, że odpowiedzialność za służbę zdrowia ponosi cały zarząd województwa. Przy Urzędzie Marszałkowskim ma powstać sztab odpowiedzialny za poprawę sytuacji w lecznictwie. Powołano już pełnomocnika ds. restrukturyzacji służby zdrowia, którym został Adam Ugrewicz (mgr ekonomii i dr nauk humanistycznych). Ale, jak zapewnia H. Gołębiewski, Ugrewicz będzie miał do pomocy kilku doradców, specjalistów cieszących się autorytetem w środowisku medycznym. Program naprawczy ma powstać za dwa lub trzy miesiące.
Tymczasem 12 lutego w tragicznej sytuacji znalazł się Państwowy Szpital Kliniczny nr 1 we Wrocławiu. Ma 62 mln zł długu i konta zajęte przez komorników. Od grudnia do szpitalnej kasy nie trafiła ani jedna złotówka. Pracownicy od grudnia nie otrzymują poborów. Szpitalowi, który w swojej strukturze ma 12 klinik, a leczy dziennie 500 pacjentów, zatrudniając 1400 osób – leków starczy najwyżej na dwa, trzy dni. Taką dramatyczną informację przekazał 12 lutego Dariusz Wołoniec, p.o. dyrektor PSK1.
Kierownicy klinik zastanawiają się nad wypisywaniem chorych do domów. Jeśli szpital nie otrzyma zaliczki z DRKCh i z Ministerstwa Zdrowia, niewykluczona jest ewakuacja pacjentów. Tylko dokąd, skoro wszystkie placówki są przepełnione?! Trudno zresztą przekazywać do innych szpitali pacjentów tak specjalistycznych klinik jak Klinika Chirurgii Serca czy Hematologii, Notworów Krwi i Transplantacji Szpiku. Jak i dokąd transportować pacjentów Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii, skoro łóżek intensywnej terapii w województwie jest tak mało?
Leszek Paradowski, rektor AM we Wrocławiu, wystąpił do Wojewody Dolnośląskiego o ogłoszenie stanu klęski lub stanu nadzwyczajnego w jednostkach opieki zdrowotnej regionu, co pozwoliłoby, jego zdaniem, na ściągnięcie dodatkowych pieniędzy do województwa. Władze województwa powiadomiły o sytuacji Ministerstwo Zdrowia, któremu podlegają zadłużone, łącznie na 120 mln zł, szpitale kliniczne.
Od 14 stycznia, mówi min. Balicki, jestem codziennie w kontakcie z prof. Paradowskim. Pracujemy wspólnie z ministerstwem finansów i sprawiedliwości, by w krótkim czasie wypracować rozwiązania, które pozwolą na normalne funkcjonowanie zakładów. Ale klucz do naprawy tkiwi w rozwiązaniach systemowych. Na Dolnym Śląsku były one wadliwe i zabrakło konsekwencji w przeprowadzeniu regionalnego programu restrukturyzacji. Zatrzymanie się w połowie drogi w trudnych decyzjach zawsze owocuje dramatycznymi stanami później – twierdzi szef resortu.
Prof. Leszek Paradowski uważa, iż zadłużenie klinik, a w konsekwencji – narażenie chorych na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia spowodowała działalność DRKCh. Jeszcze w październiku ub.r. rektor wystąpił do prokuratury z zawiadomieniem o popełnieniu przestępstwa przez byłą dyrektor kasy. Na początku lutego br. Prokuratura Rejonowa Wrocław-Krzyki wszczęła w tej sprawie postępowanie.
Tymczasem trwają przygotowania do strajku ostrzegawczego. 21 lutego w godz. od 12.00 do 14.00 w wybranych dolnośląskich szpitalach zostanie przeprowadzony strajk ostrzegawczy. Placówki będą oflagowane, odwołane zostały planowe zabiegi i przyjęcia nowych pacjentów, ale lekarze i pielęgniarki nie odejdą od łóżek pacjentów.