Mimo kryzysu czy raczej na przekór kryzysowi – gala z okazji 60-lecia „Służby Zdrowia” została pomyślana z rozmachem. I znakomicie się udała, czego dowodem są echa docierające do redakcji. Kto nie mógł przybyć – niech żałuje. Na pamiątkowych zdjęciach widać, że warto było spędzić ten wieczór z nami.
Wiele osób pytało mnie potem: jak wy to robicie, że gościcie tylu VIP-ów? Odpowiadam niezmiennie i nieskromnie: to nie są VIP-y, to nasi przyjaciele. A jest przecież rzeczą zwykłą być serdecznym dla przyjaciela, zwłaszcza w dniu jego święta.
Z naszymi ważnymi gośćmi utrzymujemy bliskie relacje od dziesiątków lat. W końcu – jesteśmy najstarszą na rynku gazetą środowisk medycznych. A dwa filary czy słupy-podpory tej redakcji od lat 30, czyli Tomek Sienkiewicz i ja -- przeżyliśmy już co najmniej ze 20 ministrów zdrowia, dobrą setkę wiceministrów, nie mniej niż z kilkuset posłów i senatorów parlamentarnych komisji zdrowia, a do tego – co najmniej ze 2-3 tysiące dyrektorów szpitali. Ze sporą częścią tych VIP-ów zdołaliśmy się poznać osobiście, a nawet zaprzyjaźnić, współpracując w ramach różnych zespołów oraz reformatorskich klubów dyskusyjnych, działających w branży w ciągu tych 3 minionych dekad.
Od lat powtarzam: chlubą gazety był i jest krąg jej autorów i współpracowników. Nasz błyskotliwy autor, śp. Jurek Kurkowski, podczas gali 10 lat temu, z okazji 50-lecia SZ, znakomicie to spuentował. Akurat przybyła do Teatru Polskiego spóźniona chwilkę śp. minister Franciszka Cegielska – z trójką swoich świeżo powołanych zastępców: wiceministrami zdrowia Maćkiem Pirogiem, Andrzejem Rysiem i Aleksandrem Gradem. Jurek, wcześniej również wiceminister zdrowia, dowcipnie zareagował: – Witam wszystkich tu obecnych – ministrów zdrowia, byłych ministrów zdrowia oraz przyszłych ministrów zdrowia… Przepraszam, czy jest na sali ktoś jeszcze, kogo nie wymieniłem? – żartował. Obok Jurka – pamiętam – siedziała śp. Alinka Pienkowska…
Oglądam zdjęcia z gali z okazji 60-lecia SZ i myślę o naszych nieżyjących Przyjaciołach. Tak wielu z nich odeszło od czasu fety na półwiecze gazety – palców rąk już nie starcza, by wszystkich zliczyć. I nikt, i nic nie jest w stanie ich zastąpić, mimo że pustych krzeseł w redakcji ani na co dzień, ani na jubileuszowych przyjęciach nie mamy…