Ponad pół wieku temu zauważono, że czas życia organizmów tlenowych jest odwrotnie proporcjonalny do intensywności ich metabolizmu. Harman w 1956 r. winą za to zjawisko obarczył cząsteczki i atomy z niesparowanym – wolnym elektronem, powstające najczęściej właśnie w trakcie tlenowej przemiany materii. Nazywane są one rodnikami tlenowymi. Choć czas trwania rodników jest krótki, bo wchodzą one natychmiast w reakcje z cząsteczkami w ich sąsiedztwie, to w ciągu naszego życia ich ilości stają się wymierne. Ilość rodnika ponadtlenkowego powstałego w ciągu 80 lat życia wynosi około 140 kilogramów.
Procesy rodnikowe wpływają na ważne życiowo funkcje komórki: kontrolowaną śmierć komórki – apoptozę, regulację cyklu wzrostowego komórki, tworzenie białek chroniących przed niedokrwieniem i przegrzaniem tkanek. W stanach nadmiaru cholesterolu w organizmie, w cukrzycy, otyłości, u osób palących tytoń, produkcja rodników tlenu jest wzmożona. Konsekwencją tej nadprodukcji jest wzrost gęstości krwi, trudności z utrzymaniem drożności i przepływu krwi w naczyniach, częstsze mutacje w chromosomach i zmiany zanikowo-degeneracyjne w narządach.
Potwierdzono udział rodników tlenu w patogenezie miażdżycy i powstawaniu nowotworów. Od niedawna wiadomo, że zwyżki poziomu cukru we krwi, spotykane w cukrzycy, mają związek z powstawaniem mutacji w DNA, również w mechanizmie powiązanym z tworzeniem rodników tlenu.
Uznając coraz powszechniej teorię Harmana za słuszną i udział procesów rodnikowych w procesie starzenia, zaczęto badać metody ochrony przed ich toksycznością. Zapanowała moda na poszukiwanie coraz silniejszych przeciwutleniaczy, z nadzieją na znalezienie tabletki ograniczającej toksyczność rodników tlenu.
Zainteresowanie problemem zaczęło wzrastać. Naturalne przeciwutleniacze, witaminy C, E, A i mikroelementy, podawane wielotysięcznym grupom badanych przez kilka lat, nie spełniły jednak oczekiwań na znalezienie panaceum na wspomniane choroby. Natura nie chciała funkcjonować według uproszczeń, do których mamy tendencję. Okazało się, że każdy organizm to odmienny tygiel, w którym umieszczamy sami, głównie według realizowanego menu, ogromne ilości utleniaczy i przeciwutleniaczy.
Po stronie utleniaczy mieszczą się: żelazo zawarte w produktach mięsnych i dieta wysokokaloryczna, bogata w tłuszcze zwierzęce oraz cukry proste (inaczej mówiąc: mięso zwierzęce, słodycze i gotowe produkty w technologii "fast food").
Po stronie przeciwutleniaczy ulokować należy owoce, jarzyny i warzywa. Jeden owoc cytrusowy, w odróżnieniu od najlepiej skomponowanej tabletki wielowitaminowej, zawiera ponad 100 naturalnych przeciwutleniaczy, którymi nie sposób się zatruć. Stosowanie przeciwutleniaczy w sposób niekontrolowany budzi jednak pewne wątpliwości. Pojawiły się obserwacje, iż witamina A u osób palących tytoń może przyspieszyć wystąpienie nowotworu płuc. Witamina C u osób z wysokimi zapasami żelaza w organizmie może działać jak utleniacz, choć intencja jej przyjmowania jest odwrotna. Potwierdza się chemiczna zasada, że w reakcjach redoks, a do takich należą reakcje, gdzie tworzone i wychwytywane są rodniki tlenu – układ, który ma niższy potencjał redoks, jest reduktorem, a układ z wyższym potencjałem jest utleniaczem – pod warunkiem właściwego stosunku stężeń reagentów. Pamięć o tym jest niezbędna przy dokonywaniu zakupów w supermarkecie, gdyż prowadząca do niego droga jest często wspólna dla karetki reanimacyjnej wiozącej Kowalskiego ze świeżym zawałem do szpitala i dla tego samego Kowalskiego mknącego w niedawnej przeszłości samochodem z zamiarem napełnienia domowej lodówki.
Z pozycji biogerontologa z trwogą spoglądam na zawartości koszyków sklepowych przepakowywanych do samochodów. Jeśli nie nauczymy się orientacyjnie szacować liczby kalorii, jakie możemy spożyć w posiłkach w ciągu dnia, po 35. roku życia nie zahamujemy przyrostu masy ciała i przyjdzie nam ponieść konsekwencje nadwagi. Już dziś istnieją regiony kraju, gdzie częstość nadwagi w grupie mężczyzn pomiędzy 35. a 65. rokiem życia przekracza 50%.
W zrozumieniu patogenezy otyłości (BMI powyżej 30 kg/m2) jesteśmy jeszcze w środku drogi, choć wykrycie nowych mechanizmów regulujących przemianę tkanki tłuszczowej i wydatkowanie energii skoncentrowało uwagę na ekspresji genów odpowiedzialnych za syntezę białek tej przemiany (adypsyny, leptyny, białka OB, termogeniny).
Tendencje do otyłości "genetycznej" posiada 25-35% populacji krajów uprzemysłowionych. Początki tej wielogenowej choroby są rozpoznawane zbyt późno, a i naprawienie defektu genetycznego jest obecnie niemożliwe. Nadwaga wchodzi w obraz zespołu polimetabolicznego, który charakteryzuje się opornością tkanek na działanie insuliny mimo jej podwyższonych stężeń, obecnością cukrzycy nie wymagającej leczenia insuliną, obecnością nadciśnienia i zmian niedokrwiennych w sercu oraz występowaniem wyższych stężeń kwasu moczowego we krwi. Kluczowym mechanizmem w rozwoju choroby wydaje się defekt receptora dla insuliny i brak efektów jej utylizacyjnego działania dla przyjętego pokarmu. Wysiłek mięśniowy wspomaga transport insuliny do komórek, zmniejszając defekt receptora. Bezruch, niska masa mięśniowa (sarkopenia), nadwyżki kaloryczne w diecie, dieta wysokotłuszczowa, bogata w trójglicerydy i cukry proste, to czynniki usposabiające do wystąpienia tego defektu. Pojawiła się też hipoteza o związku wyższych wartości insuliny, w przypadku insulinooporności, z krótszym czasem trwania życia. Jej potwierdzeniem są prace doświadczalne dowodzące wydłużenia życia poprzez ograniczenia kaloryczne w diecie u zwierząt i mutację genu dla receptora insuliny u nicieni. Również niedobór estrogenów, stwierdzany w okresie po menopauzie, ma być odpowiedzialny za występujący u kobiet hiperinsulinizm. Byłaby to kolejna przesłanka, poza zapobieganiem osteoporozie, do rozszerzenia wskazań do hormonoterapii substytucyjnej u kobiet w okresie po menopauzie.
Spoglądajmy więc na własne wyniki badań krwi, powtarzane po 30. roku życia raz na 5 lat. Spoglądajmy na skład leku wielowitaminowego i na normy żywieniowe. Nie zapominajmy o aktywnym uprawianiu sportu. Rola wysiłku mięśniowego w utrzymaniu zdrowia jest niedoceniona. Nawet najlepiej skomponowane tabletki witaminowe nie zastąpią bowiem efektów treningu mięśni. Dbajmy o własne zdrowie i zdrowie naszych dzieci – już teraz. Choroby pojawiające się z wiekiem swój początek mają przecież w młodości. Najczęstsze z nich – miażdżyca i nowotwory – w 30-40% są zależne od czynników zewnętrznych: używek, diety i stylu życia.
Najnowsze generacje leków stosowanych w leczeniu chorób naczyń i chorób zapalnych, choć są wzbogacane w funkcję przeciwutleniającą, co znacznie podnosi ich efektywność, nie są w stanie uczynić tego, co odpowiednio wcześnie wprowadzona profilaktyka. Zdecydowanie zbyt mało mówi się o ochronie komórek przed uszkodzeniem rodnikowym, jak również o ochronie przed następstwami zespołu polimetabolicznego, jaką można uzyskać dzięki diecie i utrzymaniu aktywności fizycznej.
Równie groźna dla zdrowia jak nałogi i złe żywienie jest nieświadomość i pseudowiedza. Jesteśmy bodaj jedynym krajem, gdzie w księgarniach można skorzystać z podręcznika o dobrodziejstwach diety bogatocholesterolowej. Myślenie: "Zastosuję krótko dietę-cud i będę zdrowy" jest myśleniem fałszywym. Nie można pomijać wyników tysięcy badań naukowych, by usprawiedliwiać słabość do palenia papierosów, objadania się i tą drogą – pozostawania krótko w dobrym samopoczuciu. Nieuchronność śmierci nie powinna nas zwalniać z obowiązku walki z prowadzącymi do niej chorobami.