Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 85–92/2017
z 16 listopada 2017 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Straciliśmy te dwa lata

Małgorzata Solecka

Z dr. Maciejem Pirógiem, doradcą zarządu Konfederacji Lewiatan, prezesem Polskiej Unii Szpitali Specjalistycznych rozmawia Małgorzata Solecka

Małgorzata Solecka: Mamy półmetek kadencji rządu Prawa i Sprawiedliwości. Najkrótsze podsumowanie dokonań na polu ochrony zdrowia to...

Maciej Piróg: ...stracony czas. Niestety. Niestety, bo ochrona zdrowia po ośmiu latach rządów Platformy Obywatelskiej naprawdę potrzebowała i potrzebuje pozytywnej zmiany.

M.S.: Analizując to, co działo się na przełomie 2015 i 2016 roku trudno oprzeć się wrażeniu, że szansa na taką zmianę była. Gdy kilka tygodni po objęciu urzędu Konstanty Radziwiłł na Kongresie Zdrowia Publicznego przedstawiał pierwszy zarys tego, co będzie chciał realizować, wyraźny opór ekspertów budziła tylko zapowiedź likwidacji NFZ. Co się stało przez te dwa lata?

M.P.: Zarówno początki urzędowania Konstantego Radziwiłła, jak i osoba samego ministra, a także zespół współpracowników, jaki skompletował, budziły rzeczywiście duże nadzieje. A na pewno – więcej nadziei niż obaw. Przede wszystkim, co w ochronie zdrowia nie jest normą, i nie było normą zwłaszcza w drugiej kadencji rządów PO-PSL, na prawdziwy dialog. Kto, jak nie Konstanty Radziwiłł, wieloletni działacz samorządu lekarskiego, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, który sam walczył o wysokie standardy dialogu społecznego w ochronie zdrowia, miałby ten dialog z największym szacunkiem prowadzić? Wszyscy partnerzy społeczni liczyli właśnie na to nowe otwarcie. I pierwsze miesiące nie rozczarowywały. Minister powołał kilka zespołów, które miały się zająć kluczowymi dla systemu kwestiami. Miałem zaszczyt brać udział w pracach najważniejszego – tak był przynajmniej anonsowany – z nich. W zespole ds. zmian systemowych minister zgromadził ekspertów, również z doświadczeniem ministerialnym, sam stanął na jego czele.

M.S.: I?

M.P.: I najpierw nas słuchał, a potem przestał. A gdy się okazało, że eksperci nie podpiszą się pod wizją reform, jakie równolegle przygotował, podziękował nam i rozwiązał zespół. Jednym z punktów, co do których nie zgadzaliśmy się z ministrem fundamentalnie, była kwestia likwidacji NFZ. Eksperci byli zgodni, że w żadnym wypadku nie można dopuścić do likwidacji składki na ubezpieczenie zdrowotne, jako odrębnego strumienia finansowania systemu ochrony zdrowia, bo odrębny strumień pieniędzy chroni go przed zakusami polityków, gdy w budżecie państwa zaczyna brakować pieniędzy lub pojawiają się nowe priorytety. Minister był jednak zdeterminowany, by zrealizować program partii. Ogłosił koncepcję Narodowej Służby Zdrowia, której fundamentalnym założeniem była likwidacja Funduszu i cały rok poświęcił na uzasadnianie, dlaczego NFZ jest zły i musi zniknąć. Kilkanaście miesięcy straconych na polemiki i kolejne projekty ustawy o Narodowej Służbie Zdrowia, i wreszcie wielkie fiasko tych wysiłków, gdy Jarosław Kaczyński w lipcu tego roku ogłosił, że likwidacja NFZ nie jest wcale priorytetem, nie dokona się w tej kadencji, a być może – wcale. Ministerstwo Zdrowia nie ma nieograniczonych zasobów ludzkich. Te kilkanaście miesięcy powinny być wykorzystane zupełnie inaczej.

M.S.: Resort zdrowia coś przegapił? Nie zauważono narastającej frustracji, rosnących problemów?

M.P.: Gdy słyszę, że minister nie rozumie, dlaczego właśnie teraz rozpoczął się protest pracowników medycznych, przede wszystkim rezydentów, naprawdę się dziwię. Już blisko półtora roku temu młodzi lekarze sygnalizowali swoje niezadowolenie, organizując dwie duże manifestacje w Warszawie. Od wiosny 2016 roku jednym z głównych motywów przewodnich podczas spotkań partnerów społecznych z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia i rządu była kwestia wynagrodzeń, a negatywny stosunek większości związków zawodowych do rządowej ustawy o wynagrodzeniach minimalnych również nie był tajemnicą. Partnerzy społeczni bardzo szybko postawili sprawę jasno – na ochronę zdrowia muszą się znaleźć znacząco większe pieniądze. 6,8 proc. PKB, i to w ciągu najbliższych lat, nie w dalekiej przyszłości. Strategię ministra, czyli dochodzenie do 6 proc. PKB przez osiem lat i związkowcy, i pracodawcy ocenili negatywnie. A upieranie się przez ministra, że decyzja rządu o przyjęciu jego „mapy drogowej” jest przełomem i ma wymiar wręcz historyczny, tylko rozdrażniała partnerów społecznych.

M.S.: Dlaczego? Przecież rzeczywiście takiej decyzji nie podjął żaden inny rząd…

M.P.: ...dlatego że tempo zwiększania nakładów na zdrowie o 0,2 PKB nie rozwiązuje żadnych problemów systemu ochrony zdrowia. Minister obiecuje, że dodatkowe pieniądze z budżetu zostaną wykorzystane na zakup deficytowych świadczeń zdrowotnych. To piękna deklaracja. Ale zmniejszenie kolejek do operacji zaćmy czy endoprotez, poprawa dostępności do leczenia nie zależą tylko od tego, czy NFZ będzie stać na większe zakupy. Zależą przede wszystkim od tego, czy w publicznym systemie będzie miał kto te świadczenia wykonać. Powolny wzrost finansowania nie rozwiąże największego problemu systemu, czyli kryzysu kadrowego. Obawiam się, że wręcz go pogłębi, bo wśród obecnych pracowników medycznych będzie narastać frustracja, co nie będzie zachęcać młodych do wyboru tej ścieżki zawodowej. Ochrona zdrowia potrzebuje znacząco większych pieniędzy. Już, w tej chwili. Strona rządowa mówi, że nie można rozsadzić budżetu – choć bez problemu realizowane są inne, kosztujące dziesiątki miliardów złotych, programy. Ale te znacząco większe pieniądze na zdrowie nie powinny pochodzić wprost z budżetu. Zabrakło w ostatnich dwóch latach rozmowy o restrukturyzacji składki na ubezpieczenie zdrowotne. O tym, że niektóre grupy społeczne powinny odprowadzać większą składkę – na przykład rolnicy. O tym, że jakąś składką powinny być objęte umowy o dzieło. Że być może nadszedł czas, by na przykład część składki rentowej, jaką odprowadzają pracodawcy, trafiała do NFZ, bo pieniądze wydane na zdrowie to inwestycja, a pieniądze wydawane na wypłatę rent – wyłącznie koszt systemu.

M.S.: Ministerstwo nie słyszało? Nie słuchało?

M.P.: Dialog społeczny w ostatnich dwóch latach polega na tym, że minister uważnie słucha, po czym powtarza swoje argumenty i zamyka dyskusję. To również budzi frustrację, bo spotkania, rozmowy, tracą sens. Zwłaszcza gdy się widzi, że rząd w sprawach ochrony zdrowia decyzje rodzące skutki finansowe podejmuje wtedy gdy stoi pod ścianą. Gdyby nie blisko ćwierć miliarda podpisów pod obywatelskim projektem o wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, niewykluczone że do tej pory trwałby pat między ministerstwami Zdrowia i Finansów, które przez rok nie mogły uzgodnić stanowiska w sprawie rządowego projektu. Gdyby 2 października rezydenci nie rozpoczęli protestu głodowego, domagając się większych nakładów na zdrowie, prace na ustawą „6 proc. PKB na zdrowie w 2025 roku”, którą szczyci się Konstanty Radziwiłł, zapewne tkwiłyby w martwym punkcie. Już kilka miesięcy temu z resortu zdrowia dochodziły sygnały, że „mamy projekt”, ale nikt go nie widział. Powód? Niekończące się uwagi resortu finansów.

M.S.: Projekt tydzień po akceptacji przez rząd został opublikowany na stronie sejmu.

M.P.: Oczywiście nie było żadnych konsultacji publicznych. Nawet nie mogliśmy go przeczytać na stronach RCL. W sumie nie ma się co dziwić, bo lektura tego dokumentu zdumiewa. Uzasadnienie projektu jest w stu procentach prawdziwe. Czytamy w nim np., że system w tej chwili jest niedofinansowany na minimum 30 miliardów złotych rocznie. I że koszty będą rosnąć, choćby ze względu na zmiany demograficzne. Natomiast sam projekt ustawy jest z tym uzasadnieniem niespójny. Powiem więcej – to uzasadnienie, przygotowane przez Ministerstwo Zdrowia – mogłoby z powodzeniem być dołączone do projektu obywatelskiego zakładającego wzrost nakładów na zdrowie do 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat.

M.S.: Ten skokowy wzrost nakładów jest podstawowym postulatem protestujących medyków.

M.P.: Myślę, że podstawowym postulatem, jaki bardzo wyraźnie artykułowało od 2 października Porozumienie Rezydentów OZZL to normalność w ochronie zdrowia. I wszyscy, którzy przez ostatnich 27 lat uczestniczyli w reformowaniu systemu, powinni mocno uderzyć się w związku z tym w pierś. Bo ta „normalność” gdzieś po drodze się nam zagubiła. Pogodziliśmy się z bylejakością, z tym, że „tak widocznie musi być”, z niekończącymi się kolejkami do lekarzy w publicznym systemie i z tym, że pacjenci radzą sobie z nimi, płacąc za badania i porady specjalistów prywatnie. Z tym, że brakuje lekarzy i w związku z tym niektórzy pracują po 400 godzin miesięcznie i z tym, że na oddziałach szpitalnych dyżuruje jedna pielęgniarka zamiast czterech. Ci młodzi lekarze z tym się nie godzą.

M.S.: I mówią, że „stawiają na jakość”. Będą wypowiadać klauzulę opt-out. To dobry pomysł na protest?

M.P.: Jeśli środowisko lekarskie wykaże się solidarnością, może to być na pewno protest bardzo skuteczny i zdecydowanie bardziej przemawiający do wyobraźni rządzących niż protest głodowy. Wydaje się, że wśród rezydentów determinacja do ograniczenia pracy do 48 godzin tygodniowo jest bardzo duża. Niewiadomą pozostaje, jak na apel Naczelnej Rady Lekarskiej zareagują starsi lekarze – specjaliści. Jeśli choćby część z nich przyłączy się do akcji, która ma objąć również tych, którzy pracują na kontraktach… będą ogromne problemy.

M.S.: W których obszarach?

M.P.: Najpierw odczują je Szpitalne Oddziały Ratunkowe i „wieczorynka” – tam, gdzie już w tej chwili najtrudniej jest znaleźć chętnych do dyżurowania. Ale również w publicznych poradniach specjalistycznych, bo priorytetem dla dyrektorów będzie wypełnienie grafiku dyżurów na oddziałach szpitalnych. Na pewno szpitale, w których jest dużo rezydentów, odczują ten swoisty „strajk włoski” szybciej i bardziej boleśnie. Nie ma co ukrywać: protest poczują również pacjenci.

M.S.: Rezydenci mówili wprost: będzie trudniej dostać się do lekarza, ale tych pacjentów, których przyjmiemy, będziemy leczyć z najwyższą starannością, zgodnie z hasłem: „stawiamy na jakość”.

M.P.: Wielu pacjentów może mieć żal, że odbijają się od rejestracji, że nie sposób dostać się do lekarza. Bardzo ważna będzie sfera komunikacji, żeby opinii publicznej tłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. I że za te pieniądze nie da się leczyć wszystkich, w dodatku dobrze i natychmiast. Jeśli ktoś mówi, że można, oszukuje.

M.S.: Może łagodniej: blefuje.

M.P.: Niech będzie, blefuje. Rezydenci powiedzieli: „sprawdzam”.

M.S.: Młodzi lekarze ogłosili zakończenie protestu głodowego czy też może raczej zmianę formy protestu, tuż przed uroczystym posiedzeniem Rady Dialogu Społecznego z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy. Z tym posiedzeniem wiele osób wiązało spore nadzieje…

M.P.: Byłem wśród nich. Wiedzieliśmy, że będzie osobny punkt poświęcony problemom ochrony zdrowia. Liczyliśmy, że prezydent po wysłuchaniu głosów różnych organizacji, związków zawodowych, pracodawców, wyjdzie z jakąś inicjatywą.

M.S.: Okrągłego stołu?

M.P.: Nie. Chodziło bardziej o to, by Andrzej Duda dał wyraz, że rozumie i podziela niepokój w sprawach związanych z ochroną zdrowia. By, być może, wyraził gotowość włączenia się do poszukiwań drogi, by w końcu system wyszedł na prostą. Nie były to oczekiwania bezpodstawne. W mediach od jakiegoś czasu pojawiały się wypowiedzi prof. Piotra Czauderny, najważniejszego doradcy prezydenta od spraw zdrowia, w których proponował m.in. wzrost składki na ubezpieczenie zdrowotne. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Prezydent w stu procentach poparł rząd, ministra Konstantego Radziwiłła. Powiedział, że zmiany w systemie ochrony zdrowia to zadanie wykraczające poza jedną kadencję, że kierunek jest słuszny.

M.S.: I w dodatku nakrzyczał na tych, którzy przeszkadzają dobrej zmianie.

M.P.: Nie tylko to, co mówił Andrzej Duda, ale styl i dobór argumentów… Mówiąc wprost, rodem z tabloidów.

M.S.: Może prezydent nie wie, jak naprawdę wygląda sytuacja w ochronie zdrowia?

M.P.: Jest to więcej niż prawdopodobne. Najważniejsi doradcy Andrzeja Dudy, nie ci od spraw ochrony zdrowia czy kwestii społecznych, musieli mu wytłumaczyć, że ochrona zdrowia to obszar, w którym bardzo trudno o sukces. A ponieważ to rząd, a nie prezydent, ponosi pełną odpowiedzialność, lepiej się w to nie mieszać. Niech rząd realizuje reformy, prezydent nie musi ingerować. Myślę, że tak właśnie było.

M.S.: To tylko domysły?

M.P.: Byłem społecznym doradcą ds. zdrowia prezydenta Bronisława Komorowskiego. Jestem wręcz przekonany, że zadziałał właśnie taki mechanizm.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.




bot