Konstanty Radziwiłł, zasiadając przez lata w Izbie Lekarskiej, promował pomysł płacy minimalnej dla lekarzy. Teraz kierowany przez niego resort opracował projekt ustawy, który ma ustalić najniższe wynagrodzenia dla najważniejszych grup pracowników placówek medycznych. Mają być wyliczane na podstawie średniej płacy w gospodarce.
Projekt w sprawie minimalnego wynagrodzenia pracowników podmiotów wykonujących działalność leczniczą nie jest jeszcze oficjalnym dokumentem. Został zaprezentowany członkom zespołu ds. ochrony zdrowia Rady Dialogu Społecznego i to oni zadecydować mają o jego dalszych losach i kształcie. Na razie podchodzą do samej idei dość optymistycznie. Po serii podwyżkowych regulacji przyjmowanych pod naciskiem protestów pracowników medycznych, zarówno związki zawodowe, jak i pracodawcy widzą, że to droga donikąd. Ustawa 203, ustawa „wedlowska”, podwyżki przyznane przez Mariana Zembalę – powodują chaos w placówkach medycznych i konfliktują środowisko.
Załącznikiem do ustawy byłaby tabela, w której różnym specjalistom przyporządkowany byłby mnożnik. Płaca minimalna odnosiłaby się do ogłaszanych przez GUS średnich wynagrodzeń w gospodarce, a więc rosłaby w tym samym tempie. Dla innych pracowników obowiązująca w Polsce płaca minimalna rośnie wtedy, gdy zdecydują politycy. Jest też oczywiście przedmiotem negocjacji związków zawodowych i pracodawców, ale z reguły nie dochodzą do porozumienia.
W zależności od zawodu medycznego oraz poziomu specjalizacji byłyby ustalone współczynniki odnoszące się do średniej krajowej płacy – wyjaśnia wiceminister Piotr Warczyński. Projekt nie zawiera jednak kluczowej informacji – ile średnich pensji mieliby zarabiać pracownicy. To resort zdrowia chce ustalić z partnerami, ale łatwo nie będzie, bo środki są ograniczone, a oczekiwania wielkie.
W tym roku dziewięć organizacji zrzeszających m.in. pielęgniarki, lekarzy, rehabilitantów, radiologów i ratowników podpisało porozumienie w sprawie wspólnej walki o podwyżki. W liście do premier Beaty Szydło grożą nawet strajkiem, jeśli rząd nie podejmie dyskusji o nakładach na ochronę zdrowia, w tym o pensjach. Lekarze, w zależności od kompetencji i wykształcenia, mają zarabiać minimum od 2 do 3 średnich krajowych. Jak zwraca uwagę Krzysztof Bukiel, szef OZZL, to ta sama propozycja, którą ustalała NIL, gdy prezesował jej Radziwiłł. Pozostałe zawody trzech progów 1,5 średniej krajowej, 1,75 oraz 2.
To oznaczałoby skokowy wzrost. Ostatnie obwieszczenie GUS dotyczy średniej płacy za luty wynoszącej 4,14 tys. zł brutto. Biorąc pod uwagę obecną wysokość wynagrodzenia zasadniczego lekarzy z II stopniem specjalizacji, większość zarabiać miałaby prawie trzy razy tyle. Dla pielęgniarek wzrost byłby ponadtrzykrotny. Tego MZ na pewno w najbliższych latach nie uda się zrealizować. I nie ma mowy, by w załączniku ustawy znalazły się takie zapisy. Zdaniem resortu, wskaźniki będą raczej takie, że dla większości pracowników będą już obecnie osiągnięte.
Nawet jeśli nie wszystkim pensje miałyby wzrosnąć, to i tak potrzeba na to pieniędzy. Wartościowanie stanowisk dla wszystkich pracowników ochrony zdrowia to dobry kierunek, ale musimy znać szczegóły, zwłaszcza finansowe – mówi mecenas Dobrawa Biadun, ekspertka Lewiatana. Ministerstwo nie zamierza powielać błędów poprzedników. Nie będzie kierować na podwyżki osobnego strumienia. Wynagrodzenia mają być uwzględnione w taryfie za poszczególne świadczenia, a w przypadku szpitali, które trafiłyby do planowanej sieci, mogą być elementem kosztów stałych, których pokrycie mogłoby być gwarantowane przez publicznego płatnika.
Ponadto minimalne płace nie weszłyby w życie od razu. Ustawa zobowiązałaby do zawarcia porozumienia między związkami zawodowymi a pracodawcą w danym podmiocie leczniczym. Elementem tej umowy byłaby ścieżka dojścia do płacy minimalnej. Ale nie będzie się to ciągnąć w nieskończoność – ustawa będzie bowiem zawierać ostateczny termin wprowadzenia wynagrodzeń opartych na mnożnikach średniego wynagrodzenia. Tam gdzie nie działa zakładowa organizacja związkowa, porozumienie zawierane byłoby z pracownikiem reprezentującym załogę. Ustalenia te musiałyby być dokonywane co roku wraz z podaniem przez GUS wysokości przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce w poprzednim roku. Gdyby jednak strony nie doszły do porozumienia, kierownik zakładu będzie mógł ustalić pensje minimalne w formie zarządzenia.
Czy ten pomysł ma szanse na powodzenie? Dopiero się przekonamy, ale głównie będzie zależało to od decyzji politycznych dotyczących nakładów na zdrowie ogółem. A do tych trzeba pomysłu i odwagi.