6 września 2009. Grypa A/H1N1 majaczy gdzieś na horyzoncie. Polska Agencja Prasowa informuje, że Polska zamówiła u producentów 4 miliony dawek szczepionki przeciw grypie A/H1N1. Informację mediom przekazała bezpośredniominister Ewa Kopacz, wówczas trzymająca rękę na pulsie i będąca na pierwszej linii frontu pandemicznego.
Pani minister informowała również, że komitet pandemiczny właśnie ma podjąć decyzję, „czy szczepionkę przeciw wirusowi grypy otrzymają także kobiety w ciąży, gdyż ten wirus jest dla nich szczególnie groźny”. – Obserwujemy, co się dzieje w Europie i nie chcemy być poza burtą, gdyby się okazało, że wszyscy inni wystartowali już po te szczepionki, a nas tam nie ma. Ale od razu, z góry, zakładam, że to będą zalecane szczepionki, ale to nie znaczy, że będziemy za nie płacić – powiedziała Kopacz. Zaznaczyła, że szczepionka została zamówiona, gdyż może nie być dostępna na rynku tak, jak ta przeciw wirusowi grypy sezonowej. Kopacz dodała, że zaszczepiony ma być personel medyczny oraz dzieci z chorobami przewlekłymi. Planowane było podawanie szczepionki dwukrotnie. – Nie znamy jeszcze do końca ani jej skuteczności, ani nie znamy jej działań ubocznych – mówiła minister.
2 listopada 2009. Grypa – ta sezonowa – już zaatakowała. Na Ukrainie odnotowano też kilkadziesiąt zgonów na grypę nowego typu. W USA od kilku tygodni trwają masowe szczepienia, w większości europejskich krajów rządy wykupiły zamówione szczepionki i prowadzą kampanie informacyjne, by wyszczepić przeciw nowej grypie maksymalną liczbę obywateli. Szwecja stawia sobie ambitny cel: 80%, a może więcej zaszczepionych. Szczepi nawet nielegalnych imigrantów, a szczepienia są darmowe.
W Polsce – Ewa Kopacz rzuca rękawicę firmom farmaceutycznym. Bo utajniły wyniki badań IV fazy i nie podają, jakie odległe skutki może szczepionka wywołać. I usiłują przerzucić odpowiedzialność za skutki podania szczepionki na rządy, nie chcą płacić gigantycznych odszkodowań, gdyby się okazało, że szczepionka może chronić przed wirusem grypy, ale niesie ryzyko innych poważnych powikłań.
Przecieram oczy ze zdumienia i szczypię się mocno, bo takiej wolty w postawie i myśleniu pani minister nie wymyśliłby nawet scenarzysta „Wiernego ogrodnika” (znakomity film i na temat, bo o przestępczych działaniach koncernu farmaceutycznego przy przygotowywaniu szczepionki).
O co chodzi Ewie Kopacz? Przecież w sferze faktów nic się nie zmieniło. Co się zatem stało, że wytacza takie „armaty”? Czy minister zdrowia nie wie, że badania IV fazy (których wyniki są ponoć utajnione) przeprowadza się dopiero po wprowadzeniu leku (szczepionki) do obrotu? Jak firmy mogły je przeprowadzić, skoro szczepienia dopiero się zaczęły? Tak samo – jak można podać rzetelną informację o długofalowych skutkach szczepionki, skoro niedawno zakończono nad nią prace?
A może – kombinuję – pani minister podziela opinie krążące wśród internautów (to źródło wiedzy równie dobre, jak inne, wszak internet to demokratyczne medium), że świńską grypę wymyśliły koncerny farmaceutyczne dla gigantycznych zysków? I że na Ukrainie są tajne laboratoria, a ktoś „wysypał” wirusa – no bo niby dlaczego A/H1N1 zaatakował nagle jeden kraj i to tak z dnia na dzień? I że cała WHO siedzi w kieszeni największych koncernów produkujących szczepionki i to dlatego pandemię ogłoszono już kilka miesięcy temu, by nie tylko zasiać panikę, ale i stan wyjątkowy wprowadzić, gdy trzeba będzie oraz wydać miliardy euro, złotych i dolarów na przymusowe szczepienia wszystkich obywateli świata. Mnie się to tak w każdym razie układa w logiczną (powiedzmy) całość.
Można się na to uśmiechnąć lub z wyższością wzruszyć ramionami. Być może, Ewa Kopacz pozazdrościła ministrowi finansów Jackowi Rostowskiemu sukcesu w walce z kryzysem. Polska nic szczególnego nie zrobiła i dzięki temu odniosła wielki sukces. Wszyscy dookoła wprowadzali jakieś pakiety antykryzysowe, a PKB im spadło i spada. A nam – wzrosło. Może ze świńską grypą będzie tak samo? Jest, oczywiście, taka możliwość. Ewa Kopacz może wygrać, jeśli obstawia, że wirus A/H1N1 nie jest wcale tak groźny, ani tak złośliwy, jak się wydawało kilka miesięcy temu. Ale jeśli się myli???
A może pani minister w ten sposób twardo negocjuje z dostawcami warunki zakupu szczepionek? Punktuje wszem i wobec ich słabości, chce utargować bowiem niższą cenę albo większą partię leku? Bo przecież – chcę w to wierzyć – jeśli ten wirus nowej grypy zaatakuje i nie sprawdzi się scenariusz „na Rostowskiego”, minister zdrowia nie zostawi chyba na lodzie tych, o których we wrześniu tak się troszczyła – personelu medycznego, dzieci z obniżoną odpornością, narażonych na powikłania kobiet w ciąży?
Ale na szczepionkę wtedy będzie za późno, niezbędne będzie skuteczne leczenie.
Jest jeszcze jeden problem. Gdy Zbigniew Ziobro publicznie ogłosił po zatrzymaniu kardiochirurga dr. G., „że nikt już przez tego pana życia pozbawiony nie będzie” – polska transplantologia stanęła nad przepaścią. Dziś, gdy minister zdrowia „daje twarz” ruchowi antyszczepionkowemu – powtarzając znane od lat argumenty przeciwników szczepień dzieci, również tych obowiązkowych (brak badań IV fazy, brak danych na temat długofalowych skutków szczepionek, etc.) – jakie to będzie mieć skutki dla społecznych postaw wobec programów szczepień ochronnych?
Czy dzieci staną się bardziej bezpieczne dzięki działaniom pani minister, czy może mniej? I czy wiedza na temat szczepionek wśród rodziców zwiększy się dzięki telewizyjnym wystąpieniom Ewy Kopacz, czy może zostanie wyparta przez lęk i uprzedzenie do krwiopijców-koncernów farmaceutycznych? A czy Polska będzie nadal wiarygodnym członkiem WHO, wspierającej przecież programy szczepień, czy znów będą na nas patrzeć w świecie jak na kosmitów? I przede wszystkim – czy minister zdrowia powinien publicznie podkopywać społeczne zaufanie do partnerów, z którymi od lat państwo prowadzi programy szczepień ochronnych?
Primum – non nocere. Ta dewiza etyczna powinna przyświecać nie tylko producentom szczepionek. Również politykom. Również ministrowi zdrowia.