Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 18–21/2009
z 9 marca 2009 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Sąd nad dr. G. (część 6.)

To ja operowałem za doktora G.

Helena Kowalik

Gdy na salę rozpraw wchodzi świadek dr Łukasz W., obserwatorzy procesu spodziewają się, że będzie bronił oskarżonego ordynatora Mirosława G. Wszak obaj lekarze przeżyli podobną traumę: 14 lutego 2007 r., zakuci w kajdanki, zostali wyprowadzeni w świetle telewizyjnych kamer z kliniki kardiochirurgii szpitala MSWiA.

Dr Łukasz W., wówczas zastępca ordynatora, spędził bezsenną noc w areszcie przygwożdżony zarzutem, jaki usłyszał od funkcjonariusza CBA: przyczynienie się do zabójstwa pacjenta.

- Przez całą noc kotłowały mi się w głowie koszmarne myśli, za co będę odpowiadał – zeznaje 2 lata później na procesie kardiochirurga z szpitala MSWiA. – Może mi wmówią, że wyrwałem wtyczkę z kontaktu i zabiłem tego chorego?

(Gwoli przypomnienia: chodziło o Jerzego G., rolnika spod Sieradza, któremu dr G. przeszczepił serce. Mężczyzna zmarł 3 dni po operacji. Ordynator o odłączeniu aparatury podtrzymującej życie zdecydował telefonicznie, przebywał wtedy bowiem w Krakowie. Wykonanie tej czynności przypadło dr. Łukaszowi W.

Prokuratura początkowo o zabójstwo Jerzego G. oskarżyła ordynatora, gdyż to on zakwalifikował do zabiegu pacjenta z tzw. podwyższonymi oporami płucnymi. W maju 2007 r. ten zarzut podważył sąd, który dysponował dwiema sprzecznymi opiniami biegłych. Prof. Zbigniew Religa uznał decyzję dr. G. o wykonaniu przeszczepu za błąd w sztuce lekarskiej. Prof. Ronald Hetzer z Centrum Serca w Berlinie zakwalifikowanie Jerzego G. do transplantacji również ocenił bardzo krytycznie z uwagi na przeciwwskazania, ale stwierdził też, że była to ostatnia szansa uratowania mężczyźnie życia. Tym samym, w odróżnieniu od prof. Religi nie dopatrzył się związku między nadciśnieniem płucnym a zgonem pacjenta. Ostatecznie prokuratura wycofała się z oskarżenia dr. G. o przyczynienie się do śmierci tego oraz dwóch innych pacjentów.

Nazajutrz Łukasz W. usłyszał w prokuraturze, że jest podejrzany "tylko" o poświadczenie nieprawdy w dokumentach kliniki.

- Areszt "wydobywczy" zrobił swoje – zeznał w sądzie dr W. Po 12 godzinach strachu, że spędzę życie w więzieniu, pod nowym zarzutem byłem gotów podpisać się obiema rękami.

I był to ostatni wyraz solidarności świadka z oskarżonym. Następne jego zeznania okazały się dla dr. G. wręcz druzgocące.

To była lewizna

- Gdyby ci pacjenci, którzy teraz stoją murem za oskarżonym, wiedzieli, kto naprawdę ich operował, może zmieniliby zdanie – zauważa dr W. rozglądając się po publiczności w sali sądowej. Sędzia pyta, co świadek ma na myśli.

- Ordynator domagał się dopisywania go jako operatora, choć była to lewizna. Dr G. najczęściej operował ze swego gabinetu. Telefonował na salę, pytał, jak tam, i na koniec dodawał: "To do przodu". Na sali operacyjnej pojawił się na krótko. Z tysiąca zabiegów rocznie, którymi się chwalił, co najmniej dziewięćset praktycznie ja wykonałem. Tylko nie wolno mi było o tym mówić.

Na potwierdzenie świadek opowiada taką historię. Któregoś dnia sekretarka szefa poinformowała go, że ma natychmiast odezwać się na komórkę do ordynatora, który za chwilę odlatuje, jest już na lotnisku. (Dr G., gdy miał sprawę do kogoś w klinice, sam nigdy nie wykonywał tego telefonu; żądał, aby się z nim skontaktowano). – Oddzwoniłem – wspomina W. i usłyszałem ostrą reprymendę: Jakim prawem wygadałem się, że to ja operowałem kogoś z rodziny prezydenta Kaczyńskiego?

- Nie chodziło o premię za operowanie – tłumaczy świadek – ordynator jej nie brał. On potrzebował sławy. Chciał, aby chorzy byli przekonani, że jemu zawdzięczają zdrowie, a czasem i życie. To dlatego lekarzom, nawet prowadzącym danego pacjenta, nie wolno było kontaktować się z rodziną chorego, uczestniczyć przy wypisie do domu. Krewni byli zapraszani, aby przed odebraniem chorego skontaktowali się z ordynatorem. Sytuacja się zmieniała, gdy pacjent zmarł. Wtedy przykry obowiązek zawiadomienia rodziny spadał na lekarza prowadzącego.

Na pytanie prokuratora, który w tym momencie pyta świadka, czy widział, jak krewni pacjentów odwdzięczali się ordynatorowi, Łukasz W. zaprzecza. Ale zaraz dodaje: – O korupcji mówiło się powszechnie. Ja nigdzie nie zgłaszałem, bo nie miałem twardych dowodów. Owszem, obserwowałem sytuacje, które dawały mi do myślenia. Pewien dziadek z Rzeszowskiego powiedział głośno, wskazując na gabinet dr. G: "Tamój jest kasa".

Świadek odnosi się też do słów oskarżonego na temat spuścizny po poprzednim ordynatorze kliniki. Już bowiem pierwszego dnia procesu – a później wracał do tego wielokrotnie – Mirosław G. bardzo surowo oceniał rządy w klinice swego poprzednika, prof. Religi. Twierdził, że zastał kompletne bezhołowie. Asystenci opuszczali szpital według swego widzimisię, w dyżurkach lekarze leżąc na wersalkach oglądali telewizję, pacjenci wałęsali się po parku. Generalnie, szwankowała oddziałowa dokumentacja – nie było np. karty rozliczeń sprzętu ani książki przychodu i rozchodu narkotyków.

- Podniosłem wymagania, zdyscyplinowałem personel, skończyły się wypady ma miasto w czasie pracy. Ale też kierowałem się zasadą – wyjaśniał dr G. – aby moi ludzie zarobili jak najwięcej. W przeciwieństwie do poprzednika – nie godziłem się na premie operacyjne dla siebie.

Dr Łukasz W. ma inną ocenę

Prof. Religa kierował się zasadą, że dla dobra pacjentów nie może wymagać od lekarzy, akurat nie dyżurujących, aby, gdy nie ma pracy, siedzieli bezczynnie do wieczora na oddziale. Bo będą permanentnie zmęczeni i to może się okazać problemem, gdy potrzebna jest pełna, wielogodzinna mobilizacja. Na przykład podczas trudnego zabiegu operacyjnego. Za szefostwa G. każde wcześniejsze opuszczenie kliniki po normatywnych godzinach pracy powodowało restrykcje, najczęściej finansowe. Nawet operowanie do czwartej nad ranem nie zwalniało od stawienia się w klinice o godzinie siódmej. Można sobie wyobrazić, jak niewielki był pożytek z lekarza, który usypiał na stojąco. Za rządów dr. G., nawet gdy on operował, do reoperacji wołano asystenta.

Prof. Religa nie wychodził z kliniki w czasie operacji; choć zrobił już swoje – czekał, aż się pacjent ustabilizuje. Gdy trzeba było przeprowadzić reoperację, sam stawał za stołem.

Natomiast, jeśli chodzi o premie za przeprowadzenie operacji, ci, którzy faktycznie brali w niej udział, mogli być pewni, że sprawiedliwości stanie się zadość. Prof. Religa był pod tym względem skrupulatny i lojalny. Po należne pieniądze stał z nami w równym szeregu i taka postawa sprawiała, że nie było w klinice niedomówień, które za rządów dr. G. stale wisiały w powietrzu.

Dr W. zaprzecza też słowom oskarżonego, że po objęciu kierownictwa kliniki zastał bezhołowie w wydawaniu narkotyków i dopiero on wprowadził obowiązek ewidencji tych leków. – Narkotyki za prof. Religi też były dokładnie rozliczane – w specjalnym zeszycie, którym dysponowała oddziałowa. Innowacja dr G. polegała na tym, że przedtem rubryki wykreślała pielęgniarka, posługując się linijką, a nowy ordynator sprowadził dostosowane do tego druki.

Naciąganie sprężyny

Jak zawsze, ilekroć występowali przed sądem lekarze, byli podwładni dr. G. – padają oskarżenia o bezduszne ich traktowanie, wręcz sadystyczne sprawdzanie, jak długo mogą znosić upokarzającą sytuację. Świadek Łukasz W. wspomina los dr. Ch. Był świetnym lekarzem, bardzo sumiennym, a szef rozciągał go jak sprężynę, aż rakieta się wyrwała. Mając do wyboru rodzinę, z konieczności rzadko oglądaną i pracę, która stała się uciemiężeniem, wybrał to pierwsze.

Podaje też przykład szantażowania policją instrumentariuszki, gdy zawiadomiła szefa, że w sercu chorego Floriana M., któremu dr G. wymieniał zastawkę, został gazik. – A przecież była to wina operującego – twierdzi.

W innym świetle niż oskarżony przedstawia też fakt, że stosunkowo późno otworzył specjalizację z kardiochirurgii.

Nie wynikało to, jak sugerował dr G., z braku ambicji czy nieuctwa. Zaważyły zmiany systemowe: wprowadzono nowy tryb specjalizowania się. Wcześniej, by zostać kardiochirurgiem, trzeba było najpierw uzyskać 1. i 2. stopień z chirurgii ogólnej. Prof. Religa zapowiedział, że system zostanie zmieniony. Kardiochirurgia miała być specjalizacją podstawową. Ale przez 3 lata trwał okres zawieszenia w przystępowaniu do egzaminów.
- Ja właśnie znalazłem się w takiej sytuacji – zakończył tę kwestię dr W.




Najpopularniejsze artykuły

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Dobra polisa na życie — na co zwrócić uwagę?

Ubezpieczenie na życie to zabezpieczenie finansowe w trudnych chwilach. Zapewnia wsparcie w przypadku nieszczęśliwego wypadku lub śmierci ubezpieczonego. Aby polisa dobrze spełniała swoją funkcję i gwarantowała pomoc, niezbędne jest gruntowne sprawdzenie jej warunków. Jeśli chcesz wiedzieć, na czym dokładnie powinieneś się skupić — przeczytaj ten tekst!

Życie z wszywką alkoholową: Jak się przygotować i co zmienić w codziennym funkcjonowaniu?

Alkoholizm jest poważnym problemem zdrowotnym, który dotyka wiele osób na całym świecie. Wszywka alkoholowa jest jedną z metod wspomagających walkę z tym uzależnieniem – mały implant, zawierający substancję disulfiram, który wchodzi w reakcję z alkoholem i wywołuje nieprzyjemne objawy po jego spożyciu. Wszywka alkoholowa stała się popularną opcją terapii w miastach takich jak Siedlce, gdzie coraz więcej osób szuka skutecznych sposobów na zerwanie z nałogiem. Jakie zmiany w codziennym funkcjonowaniu przynosi życie z wszywką i jak się do tego przygotować?

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.




bot