SZ nr 1–8/2020
z 23 stycznia 2020 r.
Trzy podatki Szumowskiego
Ewa Szarkowska
Dodatkowe opłaty od słodzonych napojów, od tzw. małpek i reklam suplementów diety – to propozycje zawarte w projekcie ustawy, której celem jest promocja prozdrowotnych wyborów konsumentów. Nowe przepisy mają wejść w życie już 1 kwietnia 2020 roku. Minister zdrowia Łukasz Szumowski przekonuje, że Polacy potrzebują dodatkowego bodźca, a nowe opłaty tylko im wyjdą na zdrowie.
1. Podatek cukrowy
Projekt Ministerstwa Zdrowia, przekazany do konsultacji społecznych w grudniu ub.r., zakłada nałożenie dodatkowej opłaty od cukru na napoje zawierające substancje słodzące (np. monosacharydy, disacharydy czy oligosacharydy) i substancje aktywne (kofeinę, guaranę lub taurynę). W przypadku dodatku jednej substancji o właściwościach słodzących cena za litr napoju wzrośnie o 70 gr, a w przypadku więcej niż jednej substancji o właściwościach słodzących – 80 gr za litr. Jeśli w napoju będzie dodatek co najmniej jednej substancji o właściwościach aktywnych, dodatkowa opłata za litr wyniesie 20 gr.
Autorzy projektu wyjaśniają, że głównym celem tego rozwiązania jest promowanie prozdrowotnych wyborów żywieniowych oraz poprawa jakości diety przez ograniczenie spożycia słodkich napojów. Z badań przeprowadzonych przez American Academy of Pediatrics wynika, że spożycie napojów słodzonych wzrosło na przestrzeni 30 lat o 300 proc., a opakowania, w których są one sprzedawane, zwiększyły swoją objętość 3-krotnie. Słodkie napoje dostarczają dodatkowo do całodziennej porcji energii 40 proc. więcej kalorii i stanowią ponad 50 proc. cukru w diecie dzieci. Włączenie do codziennej diety porcji słodzonego napoju (150 kcal), na przestrzeni roku może spowodować wzrost masy ciała nawet o 6,75 kg.
Polskie dzieci są zaliczane od kilku lat do najszybciej tyjących w Europie. Wyniki ogólnopolskiego badania przeprowadzonego przez Instytut Żywności i Żywienia wśród uczniów szkół podstawowych i gimnazjów (10–16 lat), dowiodły, że problem nadmiernej masy ciała dotyczył co piątego ucznia. Wraz z wiekiem problem ten nieco malał, chociaż nadal utrzymywał się na poziomie ok. 22 proc. u gimnazjalistów i ok. 16 proc. u gimnazjalistek. Z kolei ankietowe badanie stanu zdrowia ludności przeprowadzone jesienią 2018 r. przez NIZP-PZH wskazuje, że zbyt wysoka masa ciała cechuje 58,8 proc. mężczyzn i 41,1 proc. kobiet, a otyłość odpowiednio 11,2 proc. i 11,3 proc. Według raportu NFZ
Cukier, otyłość, konsekwencje – przegląd literatury. Szacunki dla Polski 2019, przeciętnie osoby, których zgon można powiązać z konsekwencjami spożycia napojów słodzonych cukrem żyją o 15 lat krócej. Szacuje się również, że blisko 1400 zgonów rocznie wynika z konsekwencji nadmiernego spożycia napojów słodzonych cukrem.
Rozwiązania fiskalne
w innych krajach
Autorzy projektu podkreślają, że wprowadzenie dodatkowej opłaty od słodzonych napojów jest zgodne z rekomendacją Światowej Organizacji Zdrowia, zalecającej stosowanie odpowiedniej polityki fiskalnej, która wpływa na trendy żywieniowe w społeczeństwie. Działania te mają szczególne znaczenie w zapobieganiu problemowi nadwagi i otyłości, zwłaszcza wśród osób młodych oraz o niskich dochodach. Dlatego państwa UE sukcesywnie wprowadzają zmiany w zakresie cen żywności. W 2011 r. Dania jako pierwszy kraj wprowadziła podatek na tłuszcze nasycone w żywności. W ślad za Danią poszły Węgry, gdzie opodatkowano produkty spożywcze z wysoką zawartością cukrów. We Francji wdrożono Narodowy Program Żywienia i Zdrowia, w ramach którego wprowadzono m.in. zakaz umieszczania automatów vendingowych w szkołach, a od 2011 r. także podatek od napojów słodzonych. W Portugalii obowiązuje podatek fastfoodowy, a w Finlandii słodycze oraz napoje bezalkoholowe zostały objęte dodatkowo podatkiem akcyzowym. W 2018 r. zmiany zostały wdrożone w Estonii, gdzie m.in. ograniczono działania marketingowe w przedszkolach i szkołach, a w 2017 r. został wprowadzony zakaz sprzedaży nieograniczonej ilości napojów bezalkoholowych w ofercie „tyle, ile możesz wypić”.
Producenci krytykują sugar tax
Planowanemu przez Ministerstwo Zdrowia tzw. podatkowi cukrowemu sprzeciwiają się organizacje rolników, producentów cukru i jego przetwórców. – Głównym celem projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z promocją prozdrowotnych wyborów konsumentów jest wyłącznie uzyskanie dodatkowych, kosztem konsumentów i firm, środków do budżetu. Kosztem szczególnie małych i średnich przedsiębiorstw, które stanowią prawie 70 proc. rynku napojów w Polsce – tak brzmi główny zarzut Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Organizacja przekonuje, że planowany przez resort zdrowia nowy podatek niewątpliwie spowoduje kolejną falę wzrostu cen produktów żywnościowych, a co za tym idzie, również inflacji. Podatek cukrowy będzie miał również niekorzystny wpływ na kondycję polskiego sektora produkcji cukru, w tym głównie krajowych producentów cukru, a co za tym idzie – również na polskich rolników – producentów buraka cukrowego. Jednocześnie branża napojowa zgłasza gotowość do merytorycznej dyskusji z Ministerstwem Zdrowia w celu wypracowania działań, które zgodnie ze wskazaniami większości ekspertów powinny opierać się na szeroko pojętej edukacji dotyczącej zdrowego stylu życia, a nie na nieskutecznych – jak pokazują analizy – rozwiązaniach fiskalnych.
Lekarze: To krok w dobrą stronę
Prof. Krzysztof Strojek, konsultant krajowy w dziedzinie diabetologii przekonuje, że każda metoda walki z narastającym wciąż zjawiskiem nadwagi i otyłości Polaków jest pożądana. Dlatego uważa, że podatek cukrowy to absolutnie godna polecenia inicjatywa, podobnie jak wcześniejsza akcja wycofania wysokokalorycznych produktów ze sklepików szkolnych.
– Sam podatek na pewno nie rozwiąże problemu, ale jest szansa, że go zredukuje. O tym mówią doświadczenia innych krajów, które taki podatek też wprowadzają. Edukacja osób już otyłych jest spóźniona, bo po czterdziestce raczej nikt nie zmienia nawyków żywieniowych albo robi to dużym trudem. Ale na pewno musi objąć dzieci i młodzież w celu wykształcenia zdrowych nawyków żywieniowych – uważa prof. Strojek.
Ideę wprowadzenia podatku cukrowego pozytywnie ocenia także lekarz i były minister zdrowia Marek Balicki, ponieważ – jak podkreśla – ten instrument fiskalny pełni również funkcję informacyjno-edukacyjną. – W tym sensie to bez wątpienia walor pozytywny, tak samo jak wniesienie do głównego nurtu debaty publicznej, że pewne sposoby życia i odżywiania są zdecydowanie niekorzystne dla zdrowia Polaków i mają negatywny wpływ na przeciętną długość ich życia. To dobrze, że o tym rozmawiamy, ale regulacja powinna być rozsądna i dobrze przemyślana w szczegółach – mówi Balicki.
Zdaniem przewodniczącej senackiej Komisji Zdrowia Beaty Małeckiej-Libery sukces w zdrowiu publicznym jest możliwy, ale wymaga wieloletniej strategii i żelaznej konsekwencji w realizacji zadań. – W zdrowiu publicznym nic nie dzieje się nagle, dlatego jestem przeciwnikiem wyrywkowych działań. Jeżeli mamy walczyć skutecznie z problemem otyłości, powinniśmy zdecydować się na cały szereg systemowych rozwiązań w zakresie edukacji prozdrowotnej i podnoszenia świadomości polskiego społeczeństwa. Brakuje również rozwiązań legislacyjnych. Wprowadzenie tylko podatku od napojów słodzonych jest niewystarczające. Jeżeli już taki podatek ma obowiązywać, to przede wszystkim musi wzrosnąć świadomość społeczeństwa. Polacy muszą wiedzieć, dlaczego mają więcej płacić i jakie korzyści zdrowotne będzie miał z tego każdy obywatel. A tego absolutnie brakuje – twierdzi senator Małecka-Libera.
2. MZ wypowiada
wojnę „małpkom”
Przekazany do konsultacji projekt wprowadza także zmianę, zgodnie z którą sprzedawcy za każde opakowanie napoju alkoholowego o objętości nieprzekraczającej 300 ml będą zobowiązani do wniesienia dodatkowej opłaty w wysokości 1 zł. Resort zdrowia przekonuje, że mała objętość, stosunkowo niska cena, a także łatwość szybkiego spożycia wielokrotnie determinuje wybór właśnie tych produktów i znacząco wpływa na ich atrakcyjność. Istotną kwestią jest także stale powiększający się asortyment w tym segmencie. Obecnie na półkach sklepowych dostępne są nie tylko butelki 100 i 200 ml z napojami spirytusowymi, ale także szeroki wybór win (np. w przypadku win niemusujących dostępne niewielkie objętości to 100, 187 i 250 ml), dostępnych w butelkach lub puszkach, oraz tzw. alco-popów, czyli gotowych do spożycia drinków (dostępnych np. w opakowaniach o objętości 275 ml czy puszkach o objętości 250 ml).
Marek Balicki nie ma żadnych wątpliwości, że ograniczenie dostępności ekonomicznej napojów alkoholowych, tj. oddziaływanie na cenę tych produktów, to jedna z najskuteczniejszych metod mających na celu ograniczenie nadmiernego spożywania alkoholu. – Dlatego pozytywnie oceniam ten pomysł i jestem zaskoczony, że są lekarze, którzy nie popierali podwyższenia akcyzy na alkohol od 2020 roku. Co więcej, uważam, że w przypadku alkoholu działania powinny pójść jeszcze dalej. Tak zwane małpki w ogóle powinny być wycofane z obrotu. Należałoby też wrócić do dyskusji o zakazie sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych i w porze nocnej. Niektóre samorządy wprowadzają ograniczenia sprzedaży, ale widać, że tu chyba potrzebna jest większa interwencja państwa – uważa Balicki.
3. Podatek od reklamy
suplementów diety
Przekazany do konsultacji projekt ustawy zakłada również, że dostawcy usług medialnych za każdą reklamę suplementu diety będą obowiązani do wniesienia na rachunek właściwego urzędu skarbowego opłatę w wysokości 10 proc. podstawy opodatkowania podatkiem od towarów i usług, wynikającej z tej usługi. MZ tłumaczy, że Polacy coraz chętniej sięgają po suplementy diety, nie zawsze pamiętając, że nie są one substytutem zróżnicowanej diety. Niewłaściwe czy nieuzasadnione stosowanie suplementów diety, brak rzetelnej informacji na temat przeciwwskazań do ich stosowania oraz nadmierne spożycie tych produktów może wiązać się z ryzykiem wystąpienia skutków niepożądanych oraz być przyczyną poważnych konsekwencji zdrowotnych.
Obecnie rynek suplementów diety należy do jednych z najbardziej dynamicznie rozwijających się rynków produktów spożywczych w Polsce. W 2018 r. sprzedaż apteczna i pozaapteczna tych produktów (uwzględniając dietetyczne środki spożywcze), wyniosła 5,4 mld zł. Szacuje się, że w latach 2020–2024 rynek będzie rósł o ok. 5 proc. rocznie. Z uzasadnienia nowej opłaty wynika, że najbardziej istotną rolę we wzroście popytu na suplementy diety odgrywa reklama. MZ powołuje się na badanie SGGW, którego celem była diagnoza preferencji konsumentów dotyczących wyboru produktów spożywczych, w tym suplementów diety. Potwierdziło ono, że środki masowej komunikacji przez informacje dotyczące żywienia i żywności oraz reklamy żywności wpływają w istotny sposób na preferencje, zachowania i poglądy, kształtując w ten sposób wybór produktów spożywczych.
Beata Małecka-Libera uważa jednak, że wprowadzenie dodatkowej opłaty od reklamy suplementów diety nie rozwiąże podnoszonego już od kilku lat problemu niekontrolowanego spożycia tych preparatów przez Polaków. – Wzrost opłaty za reklamę nie zmieni nawyków prozdrowotnych. Producenci reklamujący swoje wyroby przełożą ten wzrost na cenę produktu i jeśli chodzi o zdrowie Polaków, to kompletnie się nic nie zmieni. Gdyby propozycje resortu szły w kierunku zakazu takiej reklamy, wtedy można by powiedzieć, że rzeczywiście mówimy o bezpieczeństwie zdrowotnym – uważa przewodnicząca senackiej Komisji Zdrowia. Podkreśla, że istnieje problem dostępu bez ograniczeń suplementów diety nie tylko w aptekach, ale także w drogeriach, sklepach spożywczych i na stacjach benzynowych. – I pacjenci często sięgają po te suplementy, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji łączenia ich z niektórymi lekami, które przyjmują – zwraca uwagę Małecka-Libera.
O tym, że wprowadzenie podatku od reklam suplementów diety przełoży się na ograniczenie ich konsumpcji, co jest deklarowanym celem projektu, nie jest przekonana również Ewa Rutkowska, adwokat, partner w kancelarii KRK Kieszkowska Rutkowska Kolasiński. – Może się to raczej przełożyć na wzrost cen suplementów, który pokryją ze swojej kieszeni konsumenci. Wygranym będzie NFZ, jako że to jego budżet zasilą środki z nowej opłaty. Wydatki NFZ stale rosną, i to nie tylko na leczenie ubezpieczonych, ale także wskutek finansowania nowo powstałej Agencji Badań Medycznych. Nie dziwi zatem poszukiwanie dodatkowych źródeł dochodu dla NFZ. Obawiam się jednak, że zapłacą za to ostatecznie konsumenci – uważa prawniczka.
Branża mówi NIE
Pomysłowi wprowadzenia dodatkowej opłaty za reklamę suplementów diety stanowczo sprzeciwiają się producenci suplementów diety. W ocenie Związku Pracodawców PASMI Polski Związek Producentów Leków Bez Recepty zaproponowany sposób procedowania jest nieprawidłowy legislacyjnie i powinien zostać zweryfikowany. Nie realizuje celu, jaki stawia ustawa oraz dyskryminuje określoną kategorię żywności, równając ją z alkoholem czy produktami o wysokiej zawartości cukru. – Stawianie w jednym rzędzie alkoholu, napojów słodzących czy energetycznych z suplementami diety, dla których nie ma żadnych dowodów na negatywne działanie na zdrowie, jest niezrozumiałe i może negatywnie wpłynąć na rynek polskich producentów tych produktów i na same produkty – mówi prezes PASMI Ewa Jankowska. Przekonuje, że cele ustawodawcy nie zostaną spełnione, ponieważ dodatkowe środki finansowe uzyskane z opodatkowania reklamy suplementów diety, nie są kierowane na prospołeczne działania edukacyjne uczące prawidłowego i bezpiecznego stosowania tych produktów, tylko mają zasilić cały budżet NFZ w celu finansowania świadczeń opieki zdrowotnej.
– Jak wynika z uzasadnienia do projektu „Niewłaściwe, nieuzasadnione stosowanie suplementów diety, brak rzetelnej informacji dotyczącej przeciwwskazań do stosowania oraz nadmierne spożycie tych produktów może wiązać się z ryzykiem wystąpienia skutków niepożądanych oraz być przyczyną poważnych konsekwencji zdrowotnych”. Ustawodawca jednak w ocenie skutków regulacji nie jest w stanie obiektywnie pokazać, jak wprowadzenie opłaty nałożonej na reklamodawców ma zapobiec tym ryzykom – podkreśla prezes Jankowska.
Zdaniem PASMI konieczność uiszczenia opłaty nie zmniejszy ilości reklam suplementów diety i nie wpłynie na prozdrowotne zachowania konsumenta w tym zakresie. Wprowadzi jednak większą barierę wejścia dla małych i średnich przedsiębiorstw w obszarze reklamy telewizyjnej i radiowej. Jedynym mierzalnym skutkiem będzie podniesienie ceny suplementów diety, co bezpośrednio uderzy w konsumenta oraz dodatkowy szacowany na poziomie 50 do 100 mln zł wpływ do budżetu państwa.
MZ: Te pieniądze pójdą na zdrowie
Z uzasadnienia do projektu wynika, że roczna łączna suma wpływów ze wszystkich dodatkowych opłat może wynieść w przybliżeniu około 3,1 mld zł. Ponad 2,57 mld zł przyniesie podatek od napojów słodzonych. Resort zdrowia zapowiada, że 98 proc. tej kwoty zostanie przekazane na rachunek NFZ na finansowanie świadczeń opieki zdrowotnej. Pozostałe 2 proc. (ok. 51 mln zł) pozostanie do dyspozycji ministra finansów z przeznaczeniem na koszty egzekucji należności z tytułu tych opłat i obsługę administracyjną ich pozyskiwania. Ok. 475 mln zł ma przynieść – według ostrożnych szacunków – opłata od napojów alkoholowych o objętości 100–300 ml. Połowa tych środków trafi do NFZ, a druga część pozostanie w budżetach gmin, na których terenie odbywa się ta sprzedaż. Do NFZ mają trafić także wpływy z tytułu 10 proc. opłaty od każdej reklamy suplementów, jednak ich ostateczna wysokość zależeć będzie od ściągalności. Ministerstwo Zdrowia szacuje, że na początku będzie to przynajmniej 50 mln zł rocznie. Przewiduje się, że w 2020 r. wysokość wpływów z trzech nowych podatków zaproponowanych przez resort Łukasza Szumowskiego wyniesie 2,3 mld zł. Z uwagi na fakt, że planowany termin wejścia w życie ustawy to 1 kwietnia 2020 r., opłaty obejmą wyłącznie 3 kwartały.
Jednak przewodnicząca senackiej Komisji Zdrowia nie kryje związanych z tymi obietnicami obaw. – Zarówno przy akcyzie na alkohol i wyroby tytoniowe, jak i teraz przy podatku cukrowym, rząd uzasadnia te decyzje mówiąc, że będą to dodatkowe pieniądze dla zdrowia. Stwierdzam jednak, że nie ma tu gwarancji i wskazania na jakie konkretne zadania i cele będą przeznaczone. To raczej prawdopodobne, że pieniądze płynące ze wzrostu trafią do budżetu państwa i zostaną rozdysponowane na inne cele. Zawsze najprościej wytłumaczyć podnoszenie podatków obywatelom kwestiami zdrowotnymi – mówi senator Beata Małecka-Libera.
Najpopularniejsze artykuły
10 000 kroków dziennie? To mit!
Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?