To, że sytuacja w ochronie zdrowia zabrnęła w ślepą uliczkę, dociera już prawie do wszystkich. Narasta też świadomość, że utworzenie Narodowego Funduszu Zdrowia nie rozwiązało żadnego problemu, a wygenerowało wiele nowych. Dzisiaj zarazem nikt nie planuje już jakichkolwiek długofalowych działań i programów. Wszystkie siły decydentów skupiają się na tym, by jakoś przetrwać najbliższe miesiące.
Działania ratownicze są oczywiście niezbędne, ale na dłuższą metę niewystarczające, bo – jak zawsze w takich przypadkach – są chaotyczne, idąc po trosze w różnych kierunkach. Nie pozwalają wytyczyć generalnej drogi na bliższe i dalsze lata.
Na szczęście, pojawiają się już również pierwsze pomysły działań o charakterze strategicznym. I choć jeszcze niekompletne i nieśmiałe – dobre i to. Narasta np. zrozumienie, że po to, aby wyjść z obecnej, bardzo trudnej sytuacji, trzeba wyznaczyć zasadnicze cele niezbędnych zmian.
Jednym z ostatnio przedstawionych pomysłów jest projekt utworzenia ubezpieczeń dodatkowych, w ramach których pacjent, opłacając dodatkową składkę, otrzymywałby ponadstandardową usługę zdrowotną. Nie jest to nowy pomysł. Możliwość tworzenia dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych przewidziana była już przed wieloma laty w ustawie o puz. Niestety, wejście w życie tych zapisów zostało prolongowane i w rezultacie dodatkowe ubezpieczenia nie powstały w ogóle.
Zawsze byłem i nadal jestem zwolennikiem rynkowych rozwiązań w ochronie zdrowia. Zawsze bliska mi była również idea urynkowienia ubezpieczeń. Pomysł stworzenia prawnych możliwości powstawania komercyjnych, dodatkowych ubezpieczeń uznaję więc za krok w dobrym kierunku. Wiąże się z nim jednak tyle samo nadziei, co i niebezpieczeństw.
Jeśli ktoś bowiem sądzi, że wystarczy utworzyć dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, by zyskać dzięki temu nieco środków, przez co sytuacja w ochronie zdrowia się poprawi – to jest w głębokim błędzie. Wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń musi być elementem znacznie szerszego planu zmian w ochronie zdrowia w Polsce. Dodatkowe ubezpieczenia stanowią wszak dodatkowy element systemu. Jeśli nie uporządkujemy i nie usprawnimy funkcjonowania systemu podstawowego – powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego – to wprowadzenie ubezpieczeń dodatkowych skomplikuje tylko całą sytuację i może pogrzebać oraz ostatecznie skompromitować ostatnie już dobre pomysły na naprawę ochrony zdrowia.
Ubezpieczenia dodatkowe, jak sama nazwa wskazuje, są bowiem dodatkiem do czegoś, co musi być ściśle określone i przewidywalne. Tym czymś jest system podstawowy. Wprowadzeniu dodatkowych ubezpieczeń musi więc towarzyszyć uporządkowanie zasad funkcjonowania systemu powszechnego. W przeciwnym razie ubezpieczenia dodatkowe, przy niedookreślonych obszarach działania poszczególnych instytucji, będą miały tendencję ekspansji i obejmowania coraz szerszych aspektów funkcjonowania służby zdrowia, zastępując system podstawowy, który z kolei stanie się obszarem niebywałego marnotrawstwa środków publicznych.
Jeśli nie wyznaczymy systemowi podstawowemu wyraźnie określonych zadań i nie wytyczymy wyraźnych granic pomiędzy instytucjami, wtedy system powszechny będzie mógł się sukcesywnie wycofywać ze swoich zadań w nieograniczonym zakresie, zawsze zrzucając winę na brak środków. W systemie podstawowym nie trzeba będzie dobrze gospodarować pieniądzem, ponieważ w każdej chwili można będzie przerzucać kolejne usługi do sfinansowania przez system dodatkowy, który – notabene – chętnie przechwyci dalsze pieniądze od ubezpieczonych. Mało tego. Może nawet dojść do niepisanej "współpracy" obydwu systemów polegającej na tym, że system podstawowy nasili trudności w dostępie do określonej usługi, a system dodatkowy – przechwyci ją oczywiście za dodatkową opłatą. Tam będą krążyły przecież duże pieniądze, będzie się więc o co bić.
Należy zatem tak ułożyć relacje na rynku ubezpieczeń zdrowotnych, aby poszczególne instytucje konkurowały ze sobą o pacjenta. Na podstawie doświadczeń w kierowaniu Śląską RKCh nie widzę żadnych przeszkód, aby jedna instytucja, np. taka, jaką były kasy chorych, mogła oferować swoim ubezpieczonym różne pakiety ubezpieczeniowe. Gdyby politykom nie zabrakło śmiałości, kasy już dawno mogłyby oferować ubezpieczenie podstawowe, dodatkowe, alternatywne. Oczywiście, należało dopuścić do rynku ubezpieczeń zdrowotnych również inne podmioty, które takie ubezpieczenia chciały zaoferować. W ten sposób zagwarantowana byłaby konkurencja pomiędzy nimi i jednocześnie – zapobieglibyśmy zagrożeniu "zmowy" pomiędzy nimi w celu głębszego drenowania rynku.
Dlatego chciałbym z całą mocą podkreślić, że nie może być mowy o wprowadzeniu ubezpieczeń dodatkowych bez globalnej wizji, jak ma wyglądać cały system organizacji i finansowania ochrony zdrowia w Polsce. Jeśli takiej nie będzie, a ubezpieczenia dodatkowe zostaną wprowadzone, to efekt poprawy będzie krótkotrwały, po czym chaos się nasili, system zaś podryfuje w nieznanych kierunkach. Wyjście z tej nowej sytuacji będzie jeszcze trudniejsze niż obecnie.
Byłoby nieszczęściem, gdybym kolejny raz, np. po dwóch latach, miału bolewać: "a nie pisałem?" Polscy pacjenci, polscy lekarze i polskie pielęgniarki nie zasługują na to, aby żyć ciągle w poczuciu tymczasowości, niepewności i z ledwością wiązać koniec z końcem.
Nie wykorzystujmy więc pomysłu dodatkowych ubezpieczeń do tego, aby uzyskać minimalną, chwilową poprawę. Jeśli zmarnujemy i ten pomysł – tylko po to, aby załatwić doraźne cele polityczne – wtedy staniemy w sytuacji, że naprawdę brak już będzie dalszych pomysłów na zmiany i na lata ugrzęźniemy w bagnie nijakości i tymczasowości.
Póki co – wszystko przed nami. Mam nadzieję, że koncepcja pomysłu utworzenia ubezpieczeń dodatkowych będzie początkiem szerszej dyskusji porządkującej system ochrony zdrowia.
Wbrew pozorom – naprawa nie jest zbyt trudna, trzeba jednak trochę odwagi i rozwagi.