Ile wynosi zadłużenie szpitali w Polsce? – nikt tego nie wie. Optymiści szacują, że łączne spzozów 5 mld zł, a pesymiści, że dwa razy tyle. Wydawałoby się, że najwyższa już pora, by to ustalić, zwłaszcza że zakłady mają już niemal gotowe bilanse za ub.r. Wygląda jednak na to, że ministerstwom zdrowia i finansów nie zależy, by poznać te kłopotliwe dane, bo znalazłyby się w trudnej sytuacji: musiałyby powiedzieć prawdę, że nie mają żadnej koncepcji rozwiązania najbardziej palącego problemu w systemie opieki zdrowotnej.
Tymczasem obrót wierzytelnościami szpitali to intratny interes dla firm handlujących długami. W ub. tygodniu łódzki "Magellan" poinformował o swych zeszłorocznych sukcesach: jego obrót wyniósł 55 mln zł, a czyste zyski – 3,4 mln zł, prognoza na ten rok jest jeszcze bardziej optymistyczna i przewiduje zysk na poziomie 8 mln zł. Z tego względu 30 mln zł zainwestuje w tę spółkę Polish Enterprise Fund IV, fundusz zarządzany przez EI. Po zakończeniu tej inwestycji EI będzie miał 60% udziałów w "Magellanie". Liczy, że osiągnie zwrot z kapitału na poziomie 30%.
Dlaczego prywatnym firmom opłaca się obracać wierzytelnościami spzozów, a nie robią tego np. banki z kapitałem państwowym? Mimo że te pierwsze funkcjonują przecież dzięki zaciąganiu bankowych kredytów? Dlaczego organy właścicielskie szpitali – klinicznych, resortowych, samorządowych – tolerują zjawiska narastania długów, karnych odsetek, kosztów postępowań sądowych i komorniczych, utraty płynności zakładów? Dlaczego problem ten nie jest rozwiązywany i kto za to poniesie odpowiedzialność oraz kto – na koniec – zapłaci?
Obecny kryzys finansowy w ochronie zdrowia nie jest zrządzeniem losu. Faktem jest, że rocznie wydajemy na zdrowie tylko ok. 540 USD na obywatela (wg szacunków uwzględniających także prywatne wydatki, bo wedle oficjalnych danych UNUZ za ub.r. – ze składki zdrowotnej zaledwie 740,42 zł na wszystkie refundowane świadczenia per capita). Łącznie na zdrowie każdego obywatela wydajemy zatem dwukrotnie mniej niż najbiedniejszy kraj OECD, a także najmniej z całej dziesiątki państw wchodzących do Unii. I ten bardzo niski poziom globalnych nakładów oraz niekorzystne trendy demograficzne, a także nieustanny postęp w technologiach medycznych – to niewątpliwie główna przyczyna dzisiejszej zapaści finansowej systemu. Tyle że taką sytuację można było przewidzieć już dawno i jej zapobiec.
Można zatem powiedzieć, że dzisiejszy kryzys to efekt zaniechań i politycznej nieodpowiedzialności wielu ostatnich rządów różnych opcji. Wszystkim brakowało cywilnej odwagi i determinacji, by dokonać głębokiej, proefektywnościowej, acz niepopularnej społecznie restrukturyzacji całej branży, nie brakowało natomiast gotowości do ulegania populistycznym naciskom. Nawet reformatorski rząd J. Buzka "zafundował" zozom ustawę 203, destabilizującą system.
Długi szpitali mają różną genezę. Sensowna restrukturyzacja ich zadłużenia musi być oparta na rzetelnej analizie przyczyn tego zjawiska w każdym zakładzie, w tym struktury rodzajowej i czasowej powstawania zobowiązań. Tylko na tej podstawie kreatywne zespoły naprawcze – od poziomu rządowego poprzez regionalny, na szpitalnych kończąc – mogą ocenić szanse na efektywną restrukturyzację długów, gwarantującą, że za chwilę zakłady nie będą generowały kolejnych.
Niestety, lansowana przez kierownictwo MZ koncepcja emisji obligacji emitowanych przez samorządy, w świetle dotychczasowych doświadczeń, jest mało realna. Bankowcy i inni potencjalni nabywcy takich papierów nie są zainteresowani ich pozyskaniem. Nieuregulowane na ogół kwestie majątku nieruchomego spzozów, formalnie w gestii organów założycielskich, uniemożliwia spzozom zaciąganie kredytów pod zastaw. Brak dostatecznych dochodów samorządów gwarantujących w przyszłości wykup obligacji to najważniejsza przyczyna, która kładzie "obligacyjny" pomysł na łopatki. Bez gwarancji ze strony Skarbu Państwa pomysł emitowania obligacji, które zamienią długi szpitali w zobowiązania długoterminowe samorządów, nie ma raczej szans na realizację. Ryzyko, że ich nabywca może na tym tylko stracić – jest zbyt duże.
Restrukturyzacja zadłużenia szpitali jest jednak najważniejszą, palącą potrzebą chwili. W przeciwnym razie – wielu szpitalom grozi chaotyczne wyłączanie się z działalności. Konsekwencje tego łatwo przewidzieć. Obecnemu rządowi nie uda się już chyba uciec przed próbą rozwiązania tego problemu. Oby jak najszybciej...