Robi się niebezpiecznie. W ostatnim czasie zbyt wiele decyzji w ochronie zdrowia zapadało tylko z powodów politycznych. Tak zwana wola polityczna ma tłumaczyć i wymuszać podejmowanie działań wbrew logice, wbrew racjonalnemu uzasadnieniu, wbrew rzeczywistości. Nie jest to nic nowego. Co jakiś czas ktoś tam, nie znajdując racjonalnego wyjaśnienia swoich decyzji, tłumaczy konieczność ich podjęcia tajemniczo brzmiącą wolą polityczną. To powinno zamknąć i najczęściej zamyka usta krytykom lub wątpiącym, a odbiorca takiej informacji ma odnieść wrażenie, że gdzieś tam siedział areopag mądrych polityków, którzy po wnikliwej analizie i wszechstronnej dyskusji podjęli ze wszech miar mądrą, głęboko przemyślaną i uzasadnioną decyzję, a ty, malutki człowiecze, musisz się podporządkować, bo przecież niewiele wiesz o całej złożoności tego świata.
Gdyby tak zawsze było, nie byłoby jeszcze źle. Niestety, za sformułowaniem „wola polityczna” dość często stoi zwykła pustka, intelektualna niemoc, a czasem po prostu głupota. Jeszcze gorzej, jeśli wola polityczna służy do przykrycia powodów i motywacji, których rządzący nie chcą ujawniać, a które po latach okazują się działaniem na pograniczu prawa.
Często różne osoby zagadują mnie, dlaczego swego czasu nie upowszechniono na całą Polskę niektórych rozwiązań, które wprowadziliśmy na Śląsku. W szczególności chodzi o system rejestrowania zdarzeń medycznych i elektroniczną kartę ubezpieczenia zdrowotnego. Przecież system się sprawdził, mało tego, wszystko byłoby pod kontrolą. No i właśnie tutaj dotykamy istoty problemu. Bo niektórym wcale nie zależało na tym, aby wszystko zostało uporządkowane. Mało kto zdaje sobie też sprawę, że zablokowanie upowszechnienia „śląskiej karty chipowej”, to sprawka niewielkiego grona osób, które chciały przejąć interes produkcji kart, że kasy chorych zostały zlikwidowane między innymi dlatego, aby łatwiejsze było opanowanie tego interesu. Te niskie motywacje zostały przykryte górnolotnymi hasłami, na przykład, że trzeba przywrócić kierowniczą rolę ministra w systemie ochrony zdrowia, że kasy chorych stają się udzielnymi księstwami, że wszyscy Polacy są przecież równi i w końcu, że taka jest wola polityczna.
Czasy się zmieniają, czas płynie, a kart jak nie było, tak nie ma. Podskórna walka o to, kto dla Polaków będzie produkował elektroniczne dowody osobiste lub elektroniczne karty ubezpieczenia zdrowotnego wciąż trwa. A rezultat jest taki, że sprawa nie posuwa się do przodu. Przed kilkoma laty zwolniono z centrali NFZ osoby, które miały jeszcze odwagę próbować wprowadzić ten system w całej Polsce. No cóż, znów naraziły się firmie (innej niż przed laty), która miała i ciągle ma ochotę przechwycić ten interes. Rządy się zmieniają, a interesy wciąż górą.
Pisząc o woli politycznej nie mam jednak na myśli długiej historii kart, to tylko przykład posługiwania się kategorią „woli politycznej”. W ostatnim czasie Ministerstwo Zdrowia i NFZ podjęły szereg decyzji finansowych, które w momencie ich podejmowania nie miały i nie mają oparcia w realnym planie finansowym Narodowego Funduszu Zdrowia. Tu coś dodatkowo sfinansowano, tam komuś podniesiono wynagrodzenia, gdzieś jeszcze coś obiecano i trzeba to na gwałt sfinansować. I proszę nie pytać, czy są na to pieniądze, może i nie ma, ale jest wola polityczna, a beneficjenci są zadowoleni. Podjęte też zostały różne decyzje organizacyjne. I co? Ciągle chciałbym się dowiedzieć, jakie problemy zdrowotne Polaków rozwiązano uchwalając ustawę 75+, ile tak naprawdę pieniędzy przybędzie w systemie dzięki skądinąd niezwykle pożytecznej ustawie o wzroście nakładów na ochronę zdrowia, jak ustawa o sieci poprawiła dostęp do nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej. Ignorowanie rzeczywistości, pomijanie ustalonych reguł gry zdarzało się już nieraz. Ale zawsze, prędzej lub później, „rzeczywista rzeczywistość” dochodzi do głosu. I wtedy, niestety, boli