Na pokładzie samolotu lekarz powinien udzielić pierwszej pomocy. Tak nakazują przepisy, etyka, sumienie i... logika. Ale co nakazuje Temida? Oto jest pytanie!
Koniec lat 90., lot z Pragi do Tel Awiwu. Starszy pasażer traci przytomność, stewardesa pyta czy jest lekarz. Zgłasza się Polak, wówczas na specjalizacji z psychiatrii, teraz dr nauk medycznych. Woli pozostać anonimowy. – To był naturalny odruch, kierowałem się sumieniem, a nie przepisami prawa – wspomina. Akcja była szybka, stewardesa dostarczyła mu sprzęt i płyn infuzyjny, odwodnionemu pacjentowi szybko się poprawiło. W nagrodę piloci zaprosili Polaka do swojej kabiny. – Do teraz pamiętam te chwile. To było fajne przeżycie – wspomina lekarz. Ale zaznacza, że działo się to w czasach, gdy sądowe batalie pacjentów z lekarzami były rzadkością. – Teraz, ze względu na ewentualne konsekwencje, lekarz 5 razy się zastanowi, zanim udzieli pierwszej pomocy na pokładzie samolotu – twierdzi nasz rozmówca. Faktycznie. W sondzie przeprowadzonej wśród lekarzy przez portal Konsylium24.pl, 8 proc. zapytanych medyków stwierdziło, że nie przyznałoby się do wykonywanego zawodu, gdyby w samolocie poszukiwano lekarza do pierwszej pomocy.
Tymczasem zgodnie z art. 30 tzw. ustawy lekarskiej: „Lekarz ma obowiązek udzielać pomocy lekarskiej w każdym przypadku, gdy zwłoka w jej udzieleniu mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia oraz w innych przypadkach niecierpiących zwłoki”. Podobne zapisy są w art. 69 Kodeksu Etyki Lekarskiej.
Litania z KK
Jakie więc mogą grozić konsekwencje, jeśli medyk nie pomoże osobie w potrzebie w samolocie? Zgodnie z art. 53
ustawy o izbach lekarskich, paleta możliwych konsekwencji jest szeroka: od upomnienia, aż po pozbawienie prawa wykonywania zawodu. Ale to na razie tylko teoria. – Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej nie odnotował skargi o takim zakresie – informuje Katarzyna Strzałkowska, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej.
Według opinii Kancelarii Radcy Prawnego Anny Żelasko, lekarzowi, który nie udzieli pomocy grożą konsekwencje wynikające z art. 2 Kodeksu karnego – odpowiedzialność karna za przestępstwo skutkowe, popełnione przez zaniechanie. Oraz art. 162 k.k., który mówi, że kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Dr Radosław Tymiński, wykładowca prawa medycznego w Akademii Leona Koźmińskiego, rozwija ten wątek. – Lekarski obowiązek niesienia pomocy, w przeciwieństwie do obowiązku ogólnoludzkiego, ma charakter bezwzględny, gdyż ustawa lekarska jednoznacznie mówi o obowiązku udzielenia pomocy przez lekarza „w każdym przypadku”, nie ograniczając go w żaden sposób. Oznacza to, że lekarz musi ratować pacjenta w sytuacji niecierpiącej zwłoki bez względu na własne bezpieczeństwo, zaawansowany wiek, stan zdrowia czy też stan psychofizyczny – stwierdza na stronach swojej kancelarii.
Do tej listy potencjalnych zarzutów Kancelaria Radcy Prawnego Anny Przygodzkiej dodaje jeszcze: art. 155, art. 156 §1, art. 151§1 k.k., tj. przestępstwo będące wynikiem zaniechania udzielenia pomocy mającego skutki dla zdrowia lub życia oraz art. 160 k.k. – przestępstwo narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Mit ryzyka
Wbrew obawom lekarzy, przypadki, w których uratowany w samolocie pacjent wniósł pozew do sądu wobec medyka są raczej ultrarzadkie. Jeśli w ogóle się zdarzają. – Nie udokumentowano ani jednego przypadku lekarza zaskarżonego w związku z udzieleniem pomocy podczas medycznego stanu nagłego, który wystąpił w trakcie lotu samolotem – pisze Steven M. Selbst w rzetelnej analizie, jaka ukazała się piśmie „Contemporary OB/GYN” w 2012 roku. Nam także nie udało się takiego przypadku odnaleźć.
Czemu to się nie zdarza? Bo lekarze i inne osoby udzielające pomocy na pokładzie samolotu są chronione przed ewentualnymi konsekwencjami swoich działań, przez prawa tzw. Dobrego Samarytanina – stosowane w wielu krajach regulacje, które udzielającego pomocy otaczają ochroną przed ewentualnymi krokami prawnymi ratowanego. W USA osłania lekarzy Aviation Medical Assistance Act. Pełen komfort oferuje też Lufthansa – uczestnicy programu „Doctors on Board” są objęci ubezpieczeniem przed ewentualnymi roszczeniami pasażerów, którym pomagano. A w Polsce? – Lekarze mogą wykupić dobrowolne polisy chroniące ich przed takimi ryzykiem – doradza Katarzyna Strzałkowska, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej.
Wnioski są proste: lekarz nieudzielający pomocy na pokładzie samolotu ryzykuje znacznie więcej niż ją niosąc. Abstrahując od moralnych i etycznych kwestii.
Terra incognita
W konfuzję wpędza odpowiedź na pytanie: jakie prawo obowiązuje w trakcie udzielania pomocy w lecącym samolocie? W publikacjach naukowych, mediach podawane są dwie wersje: obowiązuje prawo kraju, w którym samolot jest zarejestrowany albo państwa, nad którym akurat przelatuje. Częściej wymieniana jest druga z tych opcji. „Rolę odgrywa również obywatelstwo pasażera, dlatego każdy przypadek jest rozpatrywany indywidualnie” – dodaje Lufthansa w odpowiedzi na pytania „Służby Zdrowia”.
Według Polskiego Urzędu Lotnictwa Cywilnego, w statkach powietrznych, które dostały od polskiego nadzoru Certyfikat Przewoźnika Lotniczego (AOC), w kwestii udzielania „pierwszej pomocy przedmedycznej” przez personel pokładowy, obowiązują przepisy... Rzeczpospolitej Polskiej. – Niezależnie od miejsca przelotu czy pobytu – zaznacza Marta Chylińska z biura prasowego UCL.
Urząd nie wyjaśnia czy zasady te dotyczą też pasażerów lekarzy.