Resort zdrowia ogłosił swoje plany dotyczące medycyny szkolnej. Na razie tylko w formie założeń, ale kierunek wydaje się słuszny.
O zdrowiu dzieci w PiS-ie mówiono przed wyborami, a potem w exposé premier Beata Szydło obiecywała poprawę w tym zakresie. Ale dokumentu na ten temat przez półtora roku nie było. Impulsem, by ogłosić go akurat pod koniec czerwca, choćby w formie wstępnych założeń, mógł być połączony kongres PiS i konwencja Zjednoczonej Prawicy w miejscowości Przysucha pod Radomiem.
Ustawa bardziej kompleksowa
Chociaż w prezentacji planów wobec dzieci resort zdrowia zawarł aspekty związane ze szkołami, to Józefa Szczurek-Żelazko, sekretarz stanu w resorcie zdrowia podkreśla, że chodzi o kompleksową ustawę regulującą kwestie zdrowia dzieci i młodzieży. Tak jak szykowana dla podstawowej opieki zdrowotnej (gdzie wpisano, że zespół POZ będzie współpracował ze szkolnymi pielęgniarkami). – Chcemy stworzyć takie rozwiązania, by opieka gwarantowała m.in. monitorowanie działań na rzecz poprawy stanu zdrowia dzieci i młodzieży – mówi wiceminister. Podkreśla, że w ostatnim czasie sposób finansowania tych świadczeń spowodował, że opieka była niewystarczająca. Faktycznie, budowany w PRL system rozpadł się. Część placówek edukacyjnych nie ma nawet gabinetu pielęgniarki, w innych jest ona obecna np. raz w tygodniu. Łatać te niedobory próbują samorządy i organizacje pozarządowe, organizując np. akcje profilaktyczne. Ale często są one jednorazowe i, jak podkreśla wiceminister Szczurek-Żelazko, nie zawsze wynikają z faktycznych potrzeb dzieci. W nowym systemie pielęgniarka miałaby – według deklaracji MZ – monitorować potrzeby zdrowotne dzieci i młodzieży, współpracować np. z nauczycielami wychowania fizycznego w zakresie gimnastyki, szkolną stołówką w zakresie żywienia czy też pedagogiem szkolnym np. w kwestiach uzależnień, także np. od gier komputerowych. Pielęgniarki miałyby więc również uzupełniać bilanse prowadzone w POZ, wymieniać informacje z rodzicami i placówkami ochrony zdrowia.
– Niestety, na ponad 27 tys. szkół gabinety ma ok. 16–17 tys. – informuje Szczurek-Żelazko. Ministerstwo chciałoby więc uruchomić pięcioletni program wsparcia finansowego w tworzeniu takich placówek. Samorząd dawałby lokal, a ministerstwo dofinansowywało wyposażenie. Niezbędna jest też zmiana finansowania szkolnych pielęgniarek. Teraz w ramach kontraktów z NFZ mają pod opieką od 880 do 1200 dzieci. W mniejszych miejscowościach oznacza to kursowanie od szkoły do szkoły. Ministerstwo chciałoby, żeby nawet w małych placówkach edukacyjnych mających np. po 200–300 uczniów pielęgniarka była na co dzień lub choć co drugi dzień, tak by mogła zająć się profilaktyką np. wad postawy czy otyłości. Oczywiście byłyby dodatkowo przeszkolone pod kątem nowych zadań.
Dentobusy i gabinety
Kolejna bardzo zaniedbana kwestia to opieka stomatologiczna. W raporcie NIK można przeczytać, że stan uzębienia Polaków się pogarsza. Już co drugi trzylatek ma próchnicę, a większość dzieci w tym wieku nie była jeszcze ani razu u dentysty. Wzrasta też liczba dzieci w wieku szkolnym, które straciły już co najmniej jeden stały ząb.
Rząd chce, by w szkołach w miarę możliwości powstawały na nowo gabinety oraz zwiększyła się dostępność opieki stomatologicznej w poradniach. Na szkolne gabinety MZ planuje nawet dofinansowanie. Ponadto w każdym województwie ma być przynajmniej po jednym dentobusie, w którym będzie można wykonać przegląd jamy ustnej, ale też np. zaplombować ubytki. Jednak, jak podkreślają eksperci, do tego, by stan się poprawił potrzebny jest kolejny wzrost stawek płaconych przez Fundusz za najmłodszych pacjentów. Marek Michalak, podobnie jak eksperci, uważa, że nie miejsce, ale dostępność i jakość świadczeń stomatologicznych dla dzieci finansowanych z budżetu państwa, mają największe znaczenie w poprawie fatalnych statystyk występowania próchnicy u dzieci.
– Jeżeli istnieje tradycja funkcjonowania gabinetu stomatologicznego w konkretnej szkole, w tym zapewniony jest efektywny sposób finansowania jego działalności i wysoka jakość udzielanych w nim świadczeń, to takie działania powinny być kontynuowane i wspierane. Jednakże nie uważam za konieczne, aby gabinety takie musiały funkcjonować jedynie na terenach szkół, ale wystarczy, aby dziecko było przypisane do konkretnego gabinetu realizującego świadczenie na odpowiednim poziomie i miało swobodny do niego dostęp – tłumaczy Marek Michalak. Podkreśla potrzebę współpracy lekarzy dentystów, przedstawicieli samorządów terytorialnych, dyrektorów szkół oraz samych dzieci.
Niektóre z samorządów lokalnych próbują same zmniejszyć problem z próchnicą, dopłacając gabinetom za opiekę nad dziećmi czy nawet finansując wspomniane dentobusy. Sosnowiec prowadził dialog techniczny, by pozyskać wiedzę dotyczącą takiej inwestycji – ustalić koszty, parametry techniczne, czas realizacji. Według planów, mobilny gabinet dentystyczny ma wyjechać w trasę w 2018 roku.
Potrzeba jeszcze więcej
Na luki w systemie opieki medycznej nad dziećmi wskazał też ostatnio, po raz kolejny zresztą, Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka. Stwierdził, że brakuje ciągłości opieki zdrowotnej nad noworodkiem po opuszczeniu szpitala. W wystąpieniu generalnym do ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła RPD zwraca uwagę na brak narzędzi prawnych kontrolujących losy dziecka w przypadku niezgłoszenia się przez rodzica (opiekuna prawnego) do placówki medycznej. Nie regulują tego rozporządzenie w sprawie standardów postępowania medycznego przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych z zakresu opieki okołoporodowej sprawowanej nad kobietą w okresie fizjologicznej ciąży, fizjologicznego porodu, połogu oraz opieki nad noworodkiem (będzie obowiązywać jedynie do końca grudnia 2018 r.) ani rozporządzenie w sprawie obowiązkowych szczepień ochronnych.
Podobne wnioski miał zresztą i sam NFZ. Na konferencji w 2013 r. informował, że spośród 4,6 mln wizyt bilansowych, które powinny się odbyć w populacji dzieci do 18. roku życia w 2012 roku, odbyło się zaledwie 28 procent. Według danych zebranych od rodziców, porada patronażowa lekarza POZ w okresie pierwszych dwu tygodni życia odbyła się w przypadku 61 proc. dzieci, a do 33 proc. dzieci nie dotarł lekarz POZ – podają z kolei eksperci z projektu „Rodzice dla Zdrowia” w raporcie z 2014 roku. Położna POZ odwiedziła 37 proc. respondentów zgodnie z obowiązującym standardem opieki, czyli odbywając 4–6 wizyt w pierwszych dwu miesiącach życia. Do 8 proc. dzieci położna nie dotarła na wizytę. Choć odsetek ten może być jeszcze wyższy, bo z takimi sondażami trudno trafić do rodziców, którzy też są z systemu publicznego wykluczeni.
Dzięki interwencjom rzecznika sytuacja trochę się poprawia, np. zobligowano szpitale do przekazywania informacji o porodzie do położnej podstawowej opieki zdrowotnej lub innego podmiotu sprawującego opiekę nad matką w zakresie POZ. Fakt skutecznego przekazania zgłoszenia jest dokumentowany potwierdzeniem jego odbioru, które dołączane jest do wewnętrznej dokumentacji noworodka prowadzonej przez szpital. Jeżeli matka nie potrafi wskazać położnej, lub jest ryzyko problemów opiekuńczo-wychowawczych, informacja trafia też do powiatowego centrum pomocy rodzinie w miejscu pobytu matki i noworodka.
W monitorowaniu losów dziecka pomagać ma też przywrócona niedawno do wszystkich placówek Książeczka Zdrowia Dziecka i nadanie jej rangi państwowego dokumentu medycznego. Choć nadal są luki np. w zakresie kart szczepień, które rodzic odbiera ze szpitala, ale nie ma monitoringu, czy przekazał je przychodni.