Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 42–50/2013
z 13 czerwca 2013 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Ziemia - planeta bakterii

Tomasz Kobosz

Bakteriom zawdzięczamy nasze istnienie. Bez nich nie przeżylibyśmy na ziemi ani jednego dnia. Z genetycznego punktu widzenia bakterie stanowią superorganizm – niewidoczny, rozproszony i niezwyciężony.



W maju br. świat naukowy obiegła wiadomość o odkryciu w lodach kanadyjskiej Arktyki nowego gatunku bakterii, które żyją, rosną i rozmnażają się w temperaturze do -25° C. Zbadanie ich budowy i fizjologii z pewnością przyniesie nauce wiele korzyści. Nie są to jednak jedyne znane nam mikroorganizmy obdarzone niezwykłymi właściwościami.

Rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, jak wiele zawdzięczamy bakteriom. Właściwie to zawdzięczamy im wszystko – z samym naszym istnieniem włącznie.

Przez pierwsze 2–3 miliardy lat istnienia na Ziemi życia jedynymi jego formami były bakterie. Gwałtowny rozwój jednej z ich grup – cyjanobakterii – spowodował pojawienie się w atmosferze tlenu (który wydzielały jako produkt uboczny rozkładu cząsteczek wody), zmniejszenie ilości dwutlenku węgla oraz wzrost stężenia azotu, który był uwalniany przez bakterie z wszechobecnego wówczas amoniaku. Musiały upłynąć niemal 2 miliardy lat (czyli ok. 40 proc. historii Ziemi), zanim – dzięki niestrudzonym cyjanobakteriom – stężenie tlenu w atmosferze osiągnęło poziom zbliżony do obecnego. Dopiero wtedy mogły zacząć powstawać bardziej zaawansowane formy życia.

W środowisku, w którym żyjemy, bakterie są obecne wszędzie, w ilościach trudnych do wyobrażenia. Na każdym centymetrze kwadratowym ludzkiej skóry żyje ich kilka milionów. Żywią się one płatkami łuszczącego się naskórka, „popijając” je wszelkimi wydzielinami naszego ciała.

Jeszcze więcej bakterii zamieszkuje wnętrze naszego cała. Najwięcej, oczywiście, jest ich w przewodzie pokarmowym – ok. 100 bilionów, zaliczających się do ponad 400 gatunków. Łączna liczba bakterii mieszkających na i w człowieku jest 10-krotnie większa od liczby komórek tworzących ludzkie ciało.

Bez cienia przesady można powiedzieć, że bez baterii nie przetrwalibyśmy nawet jednego dnia. Wystarczy wspomnieć, że to one przekształcają nasze odpady z powrotem w użyteczne substancje. Czyszczą wodę, którą pijemy, i nawożą ziemię, którą uprawiamy. Syntetyzują witaminy w naszych jelitach i przekształcają to, co jemy, w cukry i polisacharydy. W końcu – pomagają nam w obronie przeciwko obcym patogenom, które nieustannie wnikają do naszych organizmów.

W idealnych warunkach bakteria jest (w pewnym sensie) organizmem obdarzonym nieśmiertelnością. Zamiast zestarzeć się i umrzeć – rośnie i dzieli się na dwie nowe komórki potomne. Tempo rozmnażania się bakterii jest bardzo różne. Najszybsze potrafią dzielić się co ok. 9 minut.

Laureat Nagrody Nobla, Christian de Duve, zauważył, że mając odpowiedni zapas pożywienia, pojedyncza komórka bakterii mogłaby wygenerować 280 bilionów osobników w ciągu jednego dnia. W tym czasie ludzka komórka potrafi się podzielić mniej więcej raz. W ciągu dwóch dób z jednej bakterii mogłaby powstać (na szczęście tylko teoretycznie) liczba nowych osobników znacznie przewyższająca liczbę atomów we wszechświecie.

Rozmnażanie się przez prosty podział nie oznacza jednak, że bakterie są całkowicie pozbawione uroków życia płciowego, choć nie ma ono bezpośredniego związku z reprodukcją. Chodzi tu o proces wymiany materiału genetycznego, zwany koniugacją.

W jej przebiegu jedna z bakterii („dawca”) wytwarza rurkowate cytoplazmatyczne wyrostki (tzw. pilusy), umożliwiające przekazanie fragmentu cytoplazmy wraz z materiałem genetycznym „biorcy”.

Na nasze nieszczęście transfer genowy odgrywa fundamentalną rolę w wytwarzaniu oporności na antybiotyki. Umożliwia bowiem jednej bakterii uodpornianie innych, z czasem nawet całej populacji. Co więcej – komórka bakteryjna jest w stanie wzbogacić swój materiał genetyczny nawet bez udziału „partnera”. Może po prostu pobrać fragmenty DNA wprost z otoczenia (proces ten nosi nazwę transformacji).

Wybitna, niestety od 2 lat nieżyjąca, amerykańska biolog, Lynn Margulis (twórczyni rewolucyjnej teorii o bakteryjnym pochodzeniu mitochondriów i chloroplastów), tłumaczyła znaczenie transformacji oraz koniugacji w następujący sposób:

„Wszystkie bakterie pływają w jednym, wspólnym genetycznym basenie (…) Każda adaptacyjna zmiana, która zdarzy się w jakimś określonym miejscu bakteryjnego wszechświata, może się szybko przenieść gdzie indziej. W naszej skali odpowiadałoby to sytuacji, w której człowiek mógłby podejść do owada po genetyczne instrukcje, niezbędne do wykształcenia skrzydeł lub spacerowania po suficie. W rezultacie oznacza to, że z genetycznego punktu widzenia bakterie stanowią jeden superorganizm – niewidoczny, rozproszony, lecz niezwyciężony”.

Ludzie dostrzegli istnienie bakterii pod koniec XVII wieku. Pierwszy zaobserwował je w 1686 r. Antonie van Leeuwenhoek – holenderski przedsiębiorca zajmujący się handlem suknem. Skonstruowany przez niego w 1677 r. mikroskop miał służyć do oceny jakości tkanin. Leeuwenhoek przekonał się jednak, że istnieje wiele znacznie ciekawszych obiektów do obserwacji w dużym powiększeniu. Rysunki, które wykonał i przesłał do Angielskiego Towarzystwa Królewskiego, uważa się za pierwsze dokumenty świadczące o narodzinach mikrobiologii.

Samą nazwę „bakterie” wprowadzono dopiero 200 lat później. Uczynił to w 1838 r. niemiecki lekarz i przyrodnik Christian Gottfried Ehrenberg.

Nauka musiała jednak przejść jeszcze długą i trudną drogę od odkrycia bakterii i nadania im nazwy do udowodnienia, że mogą być one odpowiedzialne za choroby. Pomijając wcześniejsze doświadczenia przeprowadzone na jedwabnikach przez Agostino Bassiego, pierwszych dowodów na istnienie związku między mikroorganizmami a zakażeniami dostarczył węgierski ginekolog Ignaz Semmelweis, uważany dziś za ojca antyseptyki.

W wiedeńskim szpitalu, w którym pracował Semmelweis, były dwa oddziały położnicze. W pierwszym śmiertelność kobiet w wyniku gorączki połogowej była dramatycznie wyższa niż w drugim, jednak nikt nie widział dlaczego. W 1847 r. najlepszy przyjaciel Semmelweisa, także lekarz, podczas przeprowadzania sekcji zwłok zranił się skalpelem i – po kilku dniach wysokiej gorączki – zmarł na skutek zakażenia.

Semmelweis doszedł do wniosku, że przyczyna śmiertelności matek w połogu może być ta sama. Wiedział bowiem, że tylko w pierwszym z dwóch oddziałów położniczych kobiety badane są przez studentów i lekarzy, którzy wcześniej tego samego dnia wykonują sekcje zwłok. Mogą więc przynosić na rękach (których myciem raczej nie zaprzątali sobie głowy) zarazki z sali sekcyjnej.

Mimo nieprzychylności przełożonego (prof. Johanna Kleina), Semmelweis przekonał swoich kolegów, studentów i pozostały personel, do mycia rąk przed wykonywaniem badań i zabiegów, a także do odkażania ich za pomocą roztworu podchlorynu wapnia. W efekcie śmiertelność z powodu gorączki połogowej spadła w oddziale z 18,3 do 1,2 proc.

Niestety, ówczesnym autorytetom medycznym (z prof. Kleinem na czele) nie spodobały się opracowane przez Semmelweisa metody odkażania rąk, a jeszcze bardziej jego stwierdzenie, że przenosicielami gorączki połogowej kobiet są lekarze i studenci medycyny.

„Niewykluczone, że są one (zalecenia dotyczące odkażania rąk) oparte na jakichś pożytecznych założeniach, ale poprawne ich wykonanie jest związane z takimi trudnościami, że bardzo problematyczne korzyści nie usprawiedliwiają ich stosowania” – stwierdził publicznie prof. Dubois, przewodniczący Wielkiego Kongresu Ginekologii w Paryżu.

W 1865 r., tj. 17 lat po wynalezieniu metody odkażania rąk, Semmelweis nie wytrzymał ciągłej fali ataków środowiska medycznego. Popadł w stan ciężkiego załamania nerwowego, trafił do szpitala psychiatrycznego, gdzie po 2 tygodniach zmarł. Bezpośrednią przyczyną śmierci było – o ironio – zakażenie rany, której doznał podczas wykonywania swojej ostatniej sekcji zwłok.

Prace innych XIX-wiecznych uczonych dostarczyły jednak niezbitych dowodów na słuszność zakaźnej teorii chorób.

Brytyjski lekarz John Snow (pionier stosowania znieczulenia) udowodnił w 1854 r., że źródłem zachorowań na cholerę w Londynie nie są bliżej nieokreślone „miazmaty”, ale drobnoustroje, które zanieczyściły konkretne ujęcie wody pitnej w dzielnicy Soho.

Wielkim zwolennikiem teorii zakaźnej chorób był, jak wiadomo, jeden z ojców mikrobiologii lekarskiej – Ludwik Pasteur. Jednak ostatecznych dowodów na jej słuszność dostarczył Robert Koch, odkrywca bakterii wywołujących gruźlicę, wąglika i cholerę. Wprawdzie jego badania nad gruźlicą nie zakończyły się wynalezieniem lekarstwa na nią (do czego dążył), ale za całokształt swojej pracy nad tym schorzeniem Koch został w 1905 r. uhonorowany Nagrodą Nobla.



TWARDZIELE MIKROŚWIATA

PLANOCOCCUS HALOCRYOPHILUS – drobnoustrój odkryty niedawno w arktycznym lodzie przez naukowców z NASA, testujących tam sprzęt przeznaczony do wykonywania odwiertów i pobierania próbek na Marsie. Bakteria ta rośnie i rozmnaża się w temperaturze do -25° C, przy stężeniu soli 5-krotnie wyższym niż w oceanach.

GEOGEMMA BAROSSII (szczep 121) – jednokomórkowy mikroorganizm zaliczany do archeonów, znaleziony w kominie hydrotermalnym w północno-wschodnim Pacyfiku, na głębokości ok. 2400 m. Potrafi rosnąć i rozmnażać się w temperaturze 121° C, która jest stosowana do sterylizacji w autoklawach.

DESULFORUDIS AUDAXVIATOR – bakteria odkryta w próbkach wody wydobytych z głębokości 3,3 km w kopalni złota Mponeng w Afryce Południowej. Potrzebną do życia energię czerpie ze związków chemicznych powstających podczas rozpadu atomów radioaktywnego uranu. Do budowy swoich komórek potrafi wykorzystywać nieorganiczny węgiel.

THIOBACILLUS CONCRETIVORANS – najlepiej czuje się w środowisku kwasu siarkowego o stężaniu rozpuszczającym metale.

DEINOCOCCUS RADIODURANS – najbardziej odporny na promieniowanie jonizujące organizm znany nauce. Dzięki niezwykle wydajnym mechanizmom naprawy DNA, bez problemu wytrzymuje dawki do 5000 Gy (śmiertelna dawka dla człowieka to 10 Gy). Świetnie znosi też wysokie temperatury i ekspozycję na trucizny.

CHRYSEOBACTERIUM GREENLANDENSIS – gatunek ultramikrobakterii, odkryty w 2009 r. w grenlandzkim lodzie na głębokości 3 tysięcy metrów. Znalezione tam egzemplarze przeżyły (w formie przetrwalnikowej) ponad 120 tysięcy lat.


Bibliografia:
• Bryson B.: Krótka historia prawie wszystkiego. Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2009.
• Salyers A., Whitt D.: Mikrobiologia. Różnorodność, chorobotwórczość i środowisko. PWN, 2005.
• Kunicki-Goldfinger W.: Życie bakterii. PWN, 1998.
• Smith A.: Ciało. Warszawa: PZWL, 1976.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.




bot